tag:blogger.com,1999:blog-68119213335958547632024-03-14T08:41:54.847+01:00Boy Likes YouM.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.comBlogger32125tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-44269369234329936542014-08-31T20:52:00.002+02:002014-08-31T20:52:37.190+02:00Epilog<div class="MsoNormal">
Gdy się obudziłam zegar wskazywał godzinę 9 rano. Ziewnęłam
i odwróciłam się na drugi bok. Otworzyłam ponownie oczy, natrafiając na brąz
tęczówki chłopaka.<br />
-Cześć- jego głos był seksownie zachrypnięty. Uśmiechnęłam się. Dopiero w
takich chwilach potrafiłam sobie uświadomić jak wielkie szczęście mam. <br />
-Hej-szepnęłam i wtuliłam głowę w jego nagą klatkę piersiową. Moje ciało
przeszedł przyjemny dreszcz, gdy moja skóra weszła w kontakt z jego. <br />
-Jak się spało?<br />
-Z tobą zawsze dobrze-mruknęłam, składając pojedynczy pocałunek, tam gdzie
znajdowało się jego serce. <br />
-Dobrze to słyszeć. Zabrałbym cię dzisiaj gdzieś, ale niestety jestem umówiony
z chłopakami. Będziesz zła?<br />
-No jasne, że nie. Pójdę gdzieś z twoją siostrą-oznajmiłam. Bądźmy szczerzy nie
byłam zadowolona z tego, że wychodzi z nimi. Chciałam mieć swojego chłopaka
jedynie dla siebie. <br />
-W takim razie dobra. – westchnęłam i podniosłam się. Uśmiechnęłam się blado i
wstałam z łóżka. Szybko przebiegłam przez pokój i weszłam do łazienki. Moje
policzki oblał rumieniec, gdy zorientowałam się, że byłam naga.<br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Wsunęłam na stopy brązowe botki, a na ramiona skórzaną kurtkę. Złapałam jeszcze
za torebkę i opuściłam dom. Zamknęłam go, a klucze schowałam to torby.
Pomachałam Jazmyn, która stała już na chodniku przed moim domem. Dziewczyna
odwzajemniała mój gest. Podeszłam do niej i przytuliłam ją.<br />
-Cześć młoda-zaśmiałam się. Wywróciła oczami.<br />
-Hej.- przywitała się- cieszę, że gdzieś razem wyjdziemy.-uśmiechnęłam się<br />
-Pójdziesz ze mną do fryzjera? Muszę podciąć końcówki- mruknęłam. Zaśmiała się.<br />
-Jasne. – droga do fryzjera minęła nam szybko, ponieważ rozmawiałyśmy o modzie
i innych nowościach w sezonie. W salonie dziewczyna około 20 lat szybko się mną
zajęła, podcinając moje, już zniszczone, włosy. Szybko uporałyśmy się i
mogłyśmy iść do galerii. Śmiałyśmy się jak głupie z beznadziejnych żartów,
które opowiadałyśmy. Odwiedziłyśmy sporo sklepów. <br />
-Mów, jak jest między tobą, a moim braciszkiem- zapytała podekscytowana w
kawiarni, w której zatrzymałyśmy się.
Zaśmiałam sie nerwowo. <br />
-Jest wspaniale- westchnęłam i podparłam głowę ręką. –Kocham go-przyznałam bez
wahania. <br />
-Nie wiesz jakie to dla mnie szczęście, że mój brat wreszcie jest szczęśliwy. –westchnęła.
– Że wreszcie nie myśli o Jasmine. <br />
-Ta. Już godzina 20, musimy się powoli zbierać. Na dworze jest ciemno-
westchnęłam. Dopiłam swoją kawę i obie wyszłyśmy z lokalu. Zamówiłyśmy sobie
taksówkę, która najpierw mnie zabrała do domu, a potem ją. Pożegnałam się z
brunetkę i opuściłam pojazd. Otworzyłam drzwi swojego domu i weszłam do środka.
Wewnątrz panowały egipskie ciemności, co oznaczało, że Justina jeszcze nie ma.
Westchnęłam i zapaliłam wszystkie światła. Udałam się do kuchni, gdzie z
lodówki wyciągnęłam jabłko i zjadłam je. Zabrałam swoją torebkę i poszłam
z nią do sypialni. Rozebrałam się
starych rzeczy i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Obwinęłam ciało
ręcznikiem i poszłam do sypialni. Wyciągnęłam z
torebki telefon i wybrałam numer Justina. Niestety nie odebrał, co jest
dziwne, bo ZAWSZE mi odbierał. Westchnęłam i ubrałam się w zbyt dużą koszulkę i
majtki. Zabrałam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję.
Po raz kolejny zadzwoniłam do Justina. Dalej nic. Westchnęłam i skupiłam swoją
uwagę na filmie. <br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Gdy otworzyłam oczy na dworze było już jasno. Leżałam w salonie, gdzie na to
zasnęłam. Podniosłam się i wyprostowałam kości. Zerknęłam na komórkę- 10:04. <br />
-Justin?!-krzyknęłam, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Zmarszczyłam brwi i
opuściłam salon. W poszukiwaniu chłopaka, na sam początek zajrzałam do kuchni,
gdzie go nie zastałam. Powędrowałam schodami na górę do sypialni, którą
dzieliliśmy, ale ona także była pusta. Łazienka tak samo. Obejrzałam tak każdy
pokój, ale go nie znalazłam. Wybrałam jego numer, ale nie odebrał. Przeraziłam
się. Postanowiłam zadzwonić do Harrego. Odebrał mi po 4 sygnałach. <br />
-Hejjjj Abiii- przeciągnął. Dobra, wiedziałam, że było coś nie tak, ale jeszcze
nie co dokładnie.<br />
-Gadaj, gdzie jest Justin- rzuciłam bez obwijania w bawełnę.<br />
-Przyjdź do mnie, to ci wytłumaczę- westchnął i rozłączył się. Co było do
cholery grane?! Westchnęłam i położyłam telefon na łóżku. Podeszłam do szafy,
skąd wybrałam zwykłe jeansy i białą bluzkę. Ubrałam to na siebie i poszłam do
łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, a po jej osuszeniu zrobiłam makijaż-
pomalowałam rzęsy tuszem i usta błyszczykiem. Rozczesałam splątane włosy, a gdy
uznałam, że wyglądam ok, opuściłam pomieszczenie. Wyciągnęłam z szafy skórzaną
kurtkę i ubrałam ją. Wsunęłam na nogi vansy, a na szyi zawiązałam szalik. Do
torebki wpakowałam telefon i inne potrzebne rzeczy. Wyszłam z domu i wolnym
krokiem udałam się w kierunku bloku, gdzie mieszkał Harry. Zajęło mi kupę
czasu. Zabiję Justina, za to, ze wziął mój samochód. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Zapukałam do drzwi, a one natychmiast otworzone zostały przez
bruneta.<br />
-Wejdź- mruknął i zrobił miejsce. Zrobiłam tak jak kazał i ściągnęłam buty w
korytarzu. Gdy weszłam do salonu zostałam tam Nialla, Zayna i Luke.
Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz spojrzałam na wszystkich. Gdzie do cholery był
Justin? Mój żołądek dziwnie się ścisnął.
Coś przeczuwałam, że poszło coś nie tak …<br />
-Dobra, co jest grane?-spytałam groźnie. Położyłam dłonie na biodrach i
spojrzałam na nich znacząco.<br />
-Usiądź-zażądał Zayn. Wywróciłam oczami, ale zrobiłam to co kazał. Usiadłam na
fotelu naprzeciwko nich. <br />
-Justin on…-zaczął Luke<br />
-Musiał wyjechać- dokończył Niall. Zmarszczyłam brwi. Co oni do cholery gadają.<br />
-Wiecie, że to nie jest śmieszne. –zaśmiałam się nerwowo. Mój oddech
przyśpieszył. <br />
-Tyle, że to prawda- Harry spuścił wzrok. <br />
-Ale nic mi nie mówił- czułam jak mój głos za chwilę się załamie. To nie
możliwe, nie mógł mnie zostawić, nie po tym wszystkim. <br />
-Zdecydował tej nocy. Tak musi być- Zayn usiadł obok mnie i przytulił mnie. <br />
-Nie, nie musi. Co mu znowu strzeliło do tej pustej głowy. Przysięgam, że go
zamorduję, jak wróci – pociągnęłam nosem.- Kiedy wróci?-spojrzałam na nich.
Obraz stawał się coraz bardziej
rozmazany. To nie było możliwe, on nie mógł wyjechać. Nie mógł mnie opuścić.
Potrzebowałam go. <br />
-Nie wiemy. Nie prędko-odpowiedział Luke. W jednej chwili zaniosłam się
histerycznym płaczem. Ledwo mogłam złapać oddech. Czułam ucisk w klatce piersiowej. <br />
-To nie możliwe- wyjąkałam. Pociągnęłam się za włosy, starając się opanować
płacz. –On nie mógł tego zrobić. Co ja bez niego zrobię? Ja sobie nie poradzę-
potoki łez spływały po moich policzkach. – Proszę, powiedźcie, że to żart.
Powiem, wam ponownie, że to nie jest śmieszne, chociaż wy będziecie się ze mnie
nabijać, a Justin wejdzie i powie wam, że nacie mi nie dokuczać- spojrzałam na
wszystkich, ale dostrzegłam jedynie ich rozmazane sylwetki. –Powiedźcie, że
zaraz tu wejdzie- pociągnęłam nosem. Brzmiałam jak histeryczka. Bądźmy
szczerzy, tak się właśnie czułam. Nie rozumiałam czemu to wszystko spotka mnie.
Poczułam jak ktoś przytula mnie. Nie był
to jednak Justin. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem, odwzajemniając gest.
Byłam załamana. Wszystko straciło sens. Bez niego nic go nie miało…<br />********************************<br />Hej miśki! No to dotrwaliśmy do epilogu. Wiem, że nie wyszedł, no ale cóż poradzić. Dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie. Do zobaczenia... ;* <o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-59125434289366166872014-08-28T12:16:00.000+02:002014-08-28T12:16:42.325+02:00Rozdział dwudziesty dziewiąty<div class="MsoNormal">
-Gdzie idziesz?-zapytałam, przeglądając magazyn modowy.
Justin zszedł po schodach na dół ubrany i jak widać gotowy do wyjścia. <br />
-Muszę zobaczyć się z Zaynem- odpowiedział.- Bądź gotowa na 8. Muszę coś ci pokazać- dodał tajemniczo.
Zmrużyłam oczy i ułożyłam usta w dziubek. Zaśmiał się. Nie dziwiłam mu się,
zapewne wyglądałam głupio. Powróciłam do swojej naturalnej miny i przytaknęłam.
On nic nie powiedział, tylko wyszedł. Rzuciłam magazynem na kanapę i podniosłam
się z niej. Przeszłam przez pokój i weszłam po schodach na
górę. Od razu skierowałam się do sypialni. Otworzyłam szafę i przejrzałam
wszystkie rzeczy jakie tam były. Na dworze nie było zbyt ciepło. Wyciągnęłam
jeansy i turkusową koszulkę. Zmieniałam swoją sukienkę na przygotowane rzeczy i
ruszyłam do łazienki. Pomalowałam tuszem rzęsy, a usta błyszczykiem, musnęłam
także policzki różem i mój makijaż był gotowy. Z pokoju zabrałam torebkę,
skórzaną kurtkę i zwykłe vansy. Odblokowałam komórkę, sprawdzając godzinę. Była
7:48, co oznaczało, że miałam jeszcze trochę czasu. Zeszłam na dół i usiadłam
na kanapie, ponownie biorąc magazyn modowy. <br />
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 8:00. Podniosłam się z kanapy i
ubrałam na siebie skórzaną kurtkę. Złapałam za torebkę i opuściłam dom,
zamykając go. Wrzuciłam klucze do torebki i zasunęłam w niej zamek. Gdy się
odwróciłam zobaczyłam swój samochód, w którym siedział już Justin. Uśmiechnęłam
się sama do siebie i ruszyłam w jego stronę. Wsiadłam do auta i odwróciłam się
w jego stronę. Brunet złożył na moich ustach szybki pocałunek i ruszył ulicą.
Jechaliśmy spory kawał czasu, ale nie zadawałam pytań. Wiedziałam jak szybko
się denerwuje przez moje bezsensowne pytania. <br />
Zatrzymał się na skraju jakiegoś lasku. Poczułam dziwne ukłucie w żołądku, a
moje ciało przeszedł dreszcz. Justin opuścił samochód, a ja postanowiłam zrobić
to samo. Niepewnie wyszłam i cicho
zatrzasnęłam za sobą drzwi. Brunet stanął przede mną i spojrzał z uśmiechem. To
właśnie tą jego stronę tak bardzo kochałam. Wyciągnął dłoń w moją stronę, a je
bez wahania ją złapałam. Zaśmiał się z mojej pospieszności i odwrócił,
prowadząc w głąb lasu. Rozglądałam się jak głupia. Nie obawiałam się, że ktoś
wyskoczy i nas zabije, ale obawiałam się wszelkiego robactwa w tym lesie.
Nienawidziłam go. Stanęłam jak wryta, gdy w zasięgu mojego wzroku znalazła się
niewielka polana. Na jej środku był koc, a wokół niego pełno świec. Coś leżało na kocu, ale nie byłam pewno co
to, chyba jakiś koszyk czy coś w tym rodzaju. <br />
Podeszliśmy do miejsca, gdzie był koc. Justin odwrócił się do mnie z niepewnym
wyrazem twarzy. <br />
-Sam to zrobiłeś?-szepnęłam zaczarowana. <br />
-Pomógł mi trochę Zayn- przyznał się i nerwowo zaśmiał .<br />
-Dziękuję, to jest piękne- wspięłam się na palcach i złączyłam nasze usta
razem. Kochałam jego usta. Były tak
miękkie i nigdy spierzchnięte . Brunet owinął swoje ramię wokół mojej talii,
przyciągając mnie jeszcze bliżej. <br />
Oderwał się ode mnie, spoglądając na mnie tymi swoimi piękno brązowymi oczami. <br />
-Ale nie śmiej się ze mnie- zaczął.- Obiecaj mi to- jego oczy błyszczały. <br />
-Obiecuję-szepnęłam. <br />
-Nie wiem jak to zrobić-ponownie zabrał głos.- Nie powinnaś przy mnie być.
Narażam cię na niewyobrażalne niebezpieczeństwo- westchnął. Zmarszczyłam brwi-
Ale z jakiegoś powodu, nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, nieprzerwanie
jesteś obok. Ty jedyna widzisz mnie prawdziwego. Tylko tobie pokazuję swoja
prawdziwą twarz. Ja chyba kocham cię- powiedział to tak cicho, że myślałam, że
przesłyszałam się. Przez chwilę patrzyłam na niego zszokowana. Brunet szukał
odpowiedzi w moich oczach. Nie mogłam sobie przyswoić wiadomości, że on właśnie
powiedział, że mnie kocha. – Powiedz coś- szepnął zdesperowany. Uśmiechnęłam
się lekko, zanim złączyłam nasze usta w jedność. W moim brzuchu szalało stado
motyli. Czułam jak moje ciało drży. Nie wiem jak długo tak tkwiliśmy, ale dla
mnie to był moment. Odsunęłam się od niego, spoglądając z uśmiechem. <br />
-Ja ciebie też- szepnęłam. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco. Zapomniałam, że
jest koniec października. Usiedliśmy na kocu. Rozejrzałam się po polanie i
dopiero wtedy dostrzegłam, że jesteśmy na jakimś wzgórzu. Pięknie było widać
panoramę miasta nocą. Widok zapierał oddech w piersi. Usłyszałam jakiś dźwięk,
więc odwróciłam głowę w tym kierunku. Zobaczyłam jak Justin otwiera jakiś
alkohol. Rozlał do dwóch kieliszków i podał mi jeden z nich. Uśmiechnęłam się
nieśmiało i przyłożyłam szkoło do usta. Gdy płyn wypełnił moją buzię,
zorientowałam się, że to wino. Swoją
drogą bardzo dobre. <br />
-To naprawdę wiele dla mnie znaczy- odezwałam się- Jeszcze nikt nie zrobił dla
mnie czegoś takiego. To naprawdę
słodkie. <br />
-Cieszę się, że ci się podoba.- położyłam kieliszek na trawie obok koca i
odwróciłam się do Justina. Obwinęłam ramiona wokół jego brzucha i wtuliłam. <br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Justin zgasił silnik i opuściliśmy auto, zamykając go. Wyciągnęłam klucze z
torebki i otworzyłam drzwi. Gdy tylko weszłam do środka zostałam popchnięta na
ścianę i przygnieciona ciałem bruneta. Zaśmiałam się. Kopnął w drzwi, które
zamknęły się. Zaatakował łapczywie moje usta. Naparł swoim ciałem na moje.
Jęknęłam, gdy poczułam jak wybrzuszenie w jego spodniach powiększa się. Jednym
ruchem pozbył się mojej kurtki, która upadła na ziemię. Pozbył się także swojej
i butów. Uśmiechnął się cwaniacko i wziął mnie na ręce. Przygryzłam wargę i
wtuliłam twarz w zagłębie jego szyi, składając tam kilka pocałunków. <br />
Gdy tylko znaleźliśmy się w sypialni położył mnie na łóżku, znajdując się nade
mną. Złapał za koniec mojej koszulki, podnosząc ją do góry, a następnie
pozbywając się jej. Swoimi zimnymi dłońmi przejechał po moim brzuchu, powodując
u mnie gęsią skórkę. Odpiął guzik moich spodni i powoli zsunął je z mojego
ciała, rzucając obok. <br />
-Jesteś tak piękna- szepnął, zanim zaczął całować linię mojej szczęki.
Odchyliłam głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp. Jęknęłam, gdy poczułam jak
przygryza skórę na szyi, zapewne zostawiając tam malinkę. Wsunął rękę pod moje plecy, odpinając
zapięcie stanika. Bez owijania w bawełnę pozbył się go. Uśmiechnęłam i
przekręciłam nas, górując nad nim. Złapałam za jego koszulkę i pośpiesznie
zdjęłam ją. Szybko odpięłam jego spodnie z lekkimi trudnościami zdjęłam je.
Złożyłam kilka pocałunków na jego brzuchu, zanim ponownie znalazłam pod nim.
Wsunął ręce pod gumkę moich majtek, szybkim ruchem zsuwając je. Pośpiesznie
zdjął z siebie bieliznę i szybko wszedł we mnie. Przygryzłam wargę, czując
niesamowitą przyjemność. Ruchy Justina
nie były szybki jak zawsze, tylko wolne, jakby chciał włożył w to uczucie. Zacisnęłam
palce na białej pościeli, czując powoli przychodzący szczyt. Objęłam nogami
jego biodra, co spowodowało, że zrobił jeszcze kilka pchnięć, a ja doszłam.
Wygięłam plecy w łuk , mocniej zaciskając dłonie na pościeli. Mój oddech był
strasznie nierówny. <br />
Kilka chwil później leżałam obok niego, z głową na jego torsie. Robiłam jakieś
dziwne wzorki palcami na jego skórze, tak długo, dopóki nie zasnęłam.<br />**************************************<br />Hej miśki! Oto przed ostatni rozdział pierwszej części. Kiedy pojawi się 2? Nie mam bladego pojęcia. Jak na razie, to do zobaczenia ;). Epilog pojawi się albo 31.08, albo 1.09 ;))<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-6639642916718127112014-08-21T20:45:00.002+02:002014-08-21T20:45:54.440+02:00Rozdział dwudziesty ósmy<div class="MsoNormal">
W nocy obudził mnie krzyk. Podskoczyłam na łóżku i szybko
ułożyłam się w pozycji siedzącej. Wiedziałam do kogo należał ten głos. Nie
zważając na nic wstałam na nogi i pobiegłam tam. Otworzyłam drzwi do pokoju,
gdzie leżał Justin i zastałam go kręcącego się na łóżku. Krzyki stały się o
wiele wyraźniejsze, gdy tam weszłam. Podeszłam niepewnie do łóżka i zaczęłam
trząść jego ciałem, uważając na ranę na brzuchu. <br />
-Justin, kochanie obudź się- zawołam zrozpaczona, gdy nie dało się go dobudzić.
Krzyknął głośno, powodując u mnie zjeżenie się włosów. Do moich oczu napłynęły
łzy. Nie miałam pojęcia co zrobić. Jeszcze raz potrząsnęłam go za ramiona, ale
to też nie przyniosło rezultatów. –Justin!- krzyknęłam i zdesperowana
przytuliłam jego ciało, które było mokre od zimnego potu. Nagle zacisnął swoje
ramiona wokół mnie. Kamień spadł mi z serca. Obudził się. <br />
-Abi?-spytał cicho. Jego głos był zachrypnięty. <br />
-Tak, już wszystko dobrze- zapewniłam go i mocniej wtulił twarz w jego klatkę
piersiową. Chwilę leżeliśmy w takiej pozycji, ale wciąż czułam jak brunet
trzęsie się. Nie wiem co było tego powodem. – Chcesz pobyć sam?-zaproponowałam.
<br />
-Nie!- od razu odpowiedział. – Połóż się ze mną- odsunął się w bok i zrobił mi
miejsce. Niepewnie wsunęłam się na to miejsce i wygodnie ułożyłam, aby nie
zrobić mu krzywdy. Poczułam jego dłoń na brzuchu i jak mnie przyciąga do
siebie. – Tak lepiej- szepnął. Ostrożnie położyłam głowę na jego torsie i
położyłam rękę obok głowy. <br />
-Co ci się śniło?-spytałam po chwili. Justin zdążył się uspokoić. Jego klatka
piersiowa regularnie unosiła się i opadała. <br />
-Ja… - zaczął, ale się urwał. Zapewne ubierał to co chciał powiedzieć w słowa-
Po prostu śni mi się, że wszyscy mnie zostawiają- przyznał. Moje serce wręcz
złamało się na pół. Śniło mi się to każdego odkąd dołączyłem go grupy, aż do
pewnego czasu. Dzisiaj było pierwszym razem od dość dawna. <br />
-Co sprawiło, że miałeś od tego spokój?-spytałam ciekawa. Niby wiedziałam o
nim dużo, ale żadnych konkretów. <br />
-Ty- szepnął. Oddech jakby utknął mi w gardle. Ja? Mam wrażenie, że zaraz się obudzę i wciąż będzie w tej samej
sytuacji co popołudniu. – Nie wiem jak to robisz, ale dziękuję ci- szepnął i
pocałował mnie w czubek głowy. Zacisnęłam mocno powieki . <br />
-Obiecuję ci, że zostanę mimo wszystko- szepnęłam po chwili. Nie potrafiłabym
go zostawić. Zbyt wiele dla mnie znaczył. <br />
-Nie mów tak, nie wiesz jak wygląda mój świat. To co widziałaś, to tylko
namiastka, ale mimo to mam nadzieję, że mówisz prawdę- pogłaskał mnie po
głowie. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam powieki, aby zaraz po tym ponownie
odpłynąć w głęboki sen.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Chciałam przekręcić się na drugi bok, ale uniemożliwiła mi
to ręka Justina, która ciasno trzymała mnie w pasie. Otworzyłam zaspane oczy i
rozejrzałam się po pokoju. Postanowiłam wstać. Oparłam ostrożnie dłonie na jego
klatce piersiowej i podniosłam się. Zdjęłam jego rękę z mojego ciała, ale ona
znowu mnie oplotła. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia. Wzięłam głęboki wdech
i szturchnęłam bruneta. Wymamrotał coś pod nosem, ale się nie obudził. <br />
-Kurde, Justin, chcę wstać- szturchnęłam go jeszcze raz. Poczułam parę ust na
czubku swojej głowy. Uśmiechnęłam się.<br />
-Cześć- powiedział swoim seksownym głosem.<br />
-Hej- odpowiedziałam mu.- Jak tam twoja rana? –spytałam. <br />
-Bywało się w większej opresji-zaśmiał się. Wywróciłam oczami. <br />
-Lepiej się nie przyznawaj do tego- zaśmiał się, ale nic nie powiedział-
Puścisz mnie?<br />
-Niech pomyślę… nie- zaśmiałam się i wtuliłam w
jego gołą klatkę piersiową, uważają na zranienie. – Nie bój się, nic się
nie stanie- zapewnił mnie. Przytaknęłam lekko i przyłożyłam palec do jego
skóry. Zaczęłam zataczać różne wzroki. <br />
-Czego żałujesz najbardziej?-spytałam.
Westchnął.<br />
-Że moje życia tak wygląda. Gdyby było normalne, nie musiałbym martwić się, czy
moja rodzina jest bezpieczna, czy ty jesteś bezpieczna- wyjaśnił. – A ty?<br />
-Nie wiem- przyznałam.- Jest bardzo dużo takich rzeczy. Ale najbardziej chyba,
że związałam się z Davidem. Nie wspominam go dobrze. Wykorzystał mnie i tyle-
westchnęłam. – dlatego moje przyjaciółki uparły się, żebym na samym początku
zgodziła się na nasz mały układzik. <br />
-Rozumiem – w chwili, gdy jego palce dotknęły skóry na moim ramieniu przez moje
przeszedł mnie dreszcz. – Spokojnie- zaśmiał się i położył całą dłoń w tym
miejscu. Zamknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem. W brzuchu czułam uścisk, który sprawił, że
mój oddech stawał się płytszy. To było
niesamowite. Jedna osoba sprawiła, że tak się czuję. <br />
-Sam widzisz jak na mnie działasz- mruknęłam.
<br />
-Abi!- usłyszeliśmy wolanie z korytarza. Prychnęłam pod nosem. <br />
-Co?!- odkrzyknęłam, nawet nie fatygując się, aby zmienić pozycję. Drzwi się
otworzyły, a w nich stanął John z poważną miną. Wywrócił oczami i wyszedł z
pokoju. Zmieszana podniosłam się i spojrzałam zdzwiona na bruneta. <br />
-A temu co?-zaśmiał się. <br />
-Podoba mi się jak się uśmiechasz- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że
wypowiedziałam to na głos. Skrzywiłam się i ukryłam twarz w poduszce, aby nie
zobaczył rumieńca, który tworzył się na mojej twarzy. <br />
-Hej, hej! Nie ukrywaj się- ponownie się zaśmiał. – Uroczo wyglądasz, gdy się
rumienisz- szepnął zaraz obok moje ucha. <br />
-Nie jestem urocza, tylko seksowna- odgryzłam się. Miałam ochotę wybuchnąć
śmiechem przez naszą małą pogawędkę. <br />
-Spoko, to mi nawet bardziej pasuje. – poczułam jego dłoń na dole moich pleców.
Przygryzłam wargę, ale nie odezwałam się. Powoli przejeżdżał nią coraz niżej,
przy okazji wślizgując się pod materiał spodenek od piżamy. Moje ciało
przeszedł dreszcz. – Nawet nie zdajesz sobie spawy jak bardzo mam na ciebie
ochotę- szepnął mi ponownie do ucha. Uśmiechnęłam się do poduszki.<br />
-Nie teraz, może kiedy odzyskasz formę- westchnęłam i podniosłam się.
Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się piękny uśmiech. Myśl, że to
moja zasługa, rozpalała mnie od środka. <br />
-Czuję się dobrze- jęknął. Wywróciłam oczami i podniosłam się z łóżka. <br />
-Za chwilę wracam- puściłam mu oczko i opuściłam pokój.<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-28461744264003377352014-08-15T16:03:00.000+02:002014-08-15T16:03:00.552+02:00Rozdział dwudziesty siódmy<div class="MsoNormal">
Otworzył przede mną białe drzwi na końcu korytarza i pokazał
rękę, abym weszła. Podziękowałam mu i przekroczyłam próg pokoju. Zakryłam buzię
ręką, gdy zobaczyłam bruneta, który leżał na łóżku. <br />
-Podałem mu środki przeciwbólowe i nasenne, dlatego jest nieprzytomny.- w mich
oczach zebrały się łzy, gdy widziałam go w takim stanie. <br />
-Mógłbyś zostawić nas samych?- pociągnęłam nosem. Przytaknął i zamknął drzwi.
Niepewnie podeszłam do wielkiego łóżka i usiadłam na jego skraju. Spojrzałam
smutna na niego. Gdy widziałam go takiego moje serce wręcz łamało się. Drżącą
dłoń położyłam jego ramieniu, walcząc z
łzami. Kciukiem delikatnie tarłam jego skórę. Uwielbiałam go dotykać, ale wtedy
bałam się, że zrobię mu krzywdę. – Bałam się o ciebie-odezwałam się, ale byłam
pewna, że mnie nie słyszy.-Myślałam, że stało ci się coś o wiele gorszego, że
cię zabił. Nie strasz mnie już tak, proszę- spojrzałam na jego spokojną twarz. –
wiesz, że znaczysz dla mnie wiele. A jeżeli nie wiesz, to ci to powiem. Muszę.
Pamiętasz jak na samym początku powiedziałeś, że jesteś porąbany? To nie twoja
wina, twoje życie jest porąbanie, nie ty. Tak naprawdę świetny z ciebie facet,
ale nie wiem, czy dam radę to wszystko przetrwać. Ty już przywykłeś do takich
sytuacji, ale ja nie. Nie jestem pewna, czy aby chcę. Prawdę mówiąc boję się
tego. Najchętniej schowałabym głowę w piasek jak strusie w kreskówkach. Nie przyznałam się do tego, ale ja… kocham
cię. To znacznie utrudnia mi decyzję. Nie wiem, czy potrafiłabym teraz odejść.
Chciałabym spróbować, ale boję się. –spuściłam głowę. Delikatnie przejechałam
paznokciami po jego skórze, aż do dłoni, którą ścisnęłam. Ledwo zauważalnie się
uśmiechnęłam. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Spojrzałam na niego,
zanim opuściłam pomieszczenie<br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Stanęłam pod drzwiami jego pokoju po raz kolejny, ale nie
wiedziałam, czy tam wejść i sprawdzić co z nim. Ostatecznie zdecydowałam się
cicho nacisnąć klamkę . Na palcach weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.
Odwróciłam się i spojrzałam na bruneta. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że
bacznie obserwuje moje ruchy. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do łóżka, na
którym usiadłam. <br />
-Cześć- szepnęłam i odwróciłam się do niego tułowiem. Sięgnęłam po jego dłoń,
którą lekko ścisnęłam. Była taka zimna. Aż dreszcze mnie przeszedł. –Cieszę
się, że się obudziłeś. – dodałam. Spojrzałam na nasze dłonie. Nie mogłam jakoś
spojrzeć mu w oczy. – Boli cię? – niepewnie spojrzałam na jego twarz. Pokręcił
lekko głową. Wzięłam powietrze do płuc, nie wiedząc jak się zachować. –Wiesz,
że się bałam? Myślałam, że stało ci się coś gorszego. Harry to świetny
przyjaciel- westchnęłam.- Nie strasz mnie już tak- podniosłam nasze dłonie i
pocałowałam jego. <br />
-Nie musisz się obawiać- mruknął cicho. Oczy zaczęły mnie piec, ale nie
pozwoliłam, aby łzy, które się tam formowały, wypłynęły. – Wszystko
dobrze?-spytał po chwili. Bez wahania potrząsnęłam twierdząco głową. – Na
pewno?-spytał znowu.<br />
-Nic mi nie jest, naprawdę- zapewniłam go. –Em… Justin?<br />
-Tak?<br />
-Czy twoje życie będzie cały czas tak wyglądać?- nie byłam pewna swoich słów.
Nie wiedziałam nawet dokąd zmierzam. Spojrzał na mnie zdziwiony i chyba zawiedziony. Cóż, nie
dziwię się. <br />
-Tak-powiedział bez uczuć. Spuściłam wzrok. <br />
-To twoje życie, ale nie moje. Nie wiem, czy dam radę.<br />
-Chcesz przez to powiedzieć, że odchodzisz?-spytał. Otworzyłam usta, ale je
zamknęłam. Co miałam mu odpowiedzieć?<br />
-Ja…-zaczęłam. Nie mogłam złożyć żadnego spójnego, czy logicznego zdania. <br />
-Abi, powiedz to. Nawet tego się boisz?-zadrwił. Wzięłam głęboki oddech.
Podjęłam już decyzję.<br />
-Nie, nie chcę przez to powiedzieć, że odchodzę.- przyznałam. Moje serce biło
niesamowicie szybko. Sama się sobie dziwiłam, że tak postępuję. Rozum mówił mi,
żebym uciekła od niego bardzo daleko, ale serce opieprzało rozum, że tak
pomyślał. Pierwszy raz pokochałam kogoś tak naprawdę. – Po prostu boję się,
okay? Boję się, że nie dam rady. To co dzisiaj zobaczyłam… To było straszne.
Wiem, że powinnam odejść, ale coś sprawia, że nie mogę. To coś co do ciebie
czuję. Teraz na pewno uważasz mnie za wariatkę, ale taka jest prawda. –
odważyłam spojrzeć się na niego. Wpatrywał się we mnie bez mrugnięcia. Mój
żołądek nieprzyjemnie się ścisnął. Czułam jak narobiłam sobie wstydu u niego. –
Pójdę już- mruknęłam i wstałam z łóżka. Szybko przeszłam przez pokój i wyszłam
z niego. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie, a następnie zjechałam aż
na ziemię. Podkuliłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je rękami. Zaśmiałam się. Byłam taka głupia. Nie wiem co
myślałam sobie. Idiotka ze mnie. Podniosłam się i przeszłam przez korytarz.
Usiadłam w salonie i rozejrzałam się po
nim. Był ciekawy. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i
zobaczyłam, że dzwoni Robert.<br />
-Tak słucham- rzuciłam monotonnie. Ni stać mnie był ona coś lepszego. Sory…<br />
-Boże, Abi. Bałem się o ciebie. Sprzątaczki znalazły w waszym mieszkaniu zwłoki
jakiejś dziewczyny i wasze rzeczy. Bałem się. <br />
-Przepraszam. Miałam zadzwonić, ale wciąż próbuję otrząsnąć się z szoku. –
wymyśliłam na poczekaniu. Musiałam grać. <br />
-Rozumiem cię. Gdzie Justin?-spytał. Zamknęłam oczy i starałam się coś
wymyślić. <br />
-On zostawił jedynie rzeczy w mieszkaniu i… musiał pojechać gdzieś w nagłe
sprawie. Nie zadzwoniłam nawet do niego. – proszę, uwierz w to…<br />
-Rozumiem- boże, dziękuję ci- Postanowiłem, że to nie jest zbyt bezpieczne,
byście wracali tam. Postanowiłem kupić wam dom. Nie wybaczył bym sobie, gdyby
ci coś się stało. – przyznał. Masz zatrzymać się dzisiejszej nocy?<br />
-Tak, mam- odpowiedziałam. Chciałam już zakończyć tą rozmowę. <br />
-Wspaniale. Przyślę ci jutro adres. <br />
-Dobrze, pa- chciałam się rozłączyć<br />
-Czekaj… Proszę cię uważaj na siebie- westchnął, a potem się rozłączył. <br />
-Kto dzwonił?-spytał John, który wszedł do salonu. Podskoczyłam. Przestraszył
mnie. <br />
-Mąż mojej mamy- oznajmiłam. – Znaleźli ciało w mieszkaniu-westchnęłam. – Powiedział,
że nie będę już tam z Justinem mieszkać. – spuściłam wzrok.<br />
-Czekaj, co? – przerwał mi- Wy mieszkacie razem?! Czemu nic o tym nie wiem?!<br />
-Myślałam, że wiesz. Od 4 miesięcy razem mieszkamy. Po tym jak oni zmusili nas
do podpisania papierów. – rozszerzyłam oczy. Kurczę, nie miałam tego mówić….<br />
-Jakich papierów?-zapytał.<br />
-No wiesz- skrzywiłam się. <br />
-Abi, mów mi zaraz, jakich papierów.!<br />
-Takich, według których prawnie jesteśmy razem. – mruknęłam. <br />
-Chcesz mi powiedzieć, że zmusili was do ślubu?!- przytaknęłam lekko
głową. –Wiedziałem, że May jest głupia,
ale że aż tak- potarł skronie. <br />
-Nie przejmuj się. Idź lepiej sprawdzić, co z Justinem.<br />
-A co z tobą?<br />
-Idź ty. – wskazałam na korytarz. Przytaknął. <o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-65390870450544665952014-07-26T12:05:00.000+02:002014-07-26T12:05:25.045+02:00Rozdział dwudziesty szósty<div class="MsoNormal">
Zaparkowałam swój samochód w podziemnym garażu. Opuściłam go
i podeszłam do bagażnika, by wyjąć walizki, ale Justin już tam był, robiąc to.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową, kładąc ręce na biodrach. Na całe szczęście
siniaki już tak nie bolały. Po tym jak wyciągnęliśmy wszystkie swoje rzeczy z
auta, zamknęłam go. Brunet wziął do rąk moja i swoją torbę. Poszliśmy do windy,
która zawiozła nas na 35 piętro. Drzwi się rozsunęły, a ja jako pierwsza
wyszłam z windy i wyciągnęłam z torebki klucz z drzwi. Otwarłam je i weszłam do
środka. Od samego wejścia był wielki bałagan<br />
-Justin, co ty tutaj wyprawiałeś?!- krzyknęłam.<br />
-Co? Ja? Nic- od razu odpowiedział. Zmarszczyłam brwi i weszłam w głąb
mieszkania. Moje oczy szeroko się otworzyły, a z ust wydobył się przeraźliwy pisk. Na
podłodze znajdowała się czerwona ciecz, która prowadziła na taras. Moja klatka
piersiowa zaczęły szybko się unosić. Pobiegłam w tym kierunku, ale stanęłam jak wryta w
drzwiach. Moje ręce zaczęły się trząść. <br />
-Justin!!- krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi. –Justin!!- krzyknęłam ponownie. W moich
oczach unormowały się łzy, widząc martwe ciało jakiejś dziewczyny, w kałuży
krwi. Odwróciłam się i weszłam do salonu. Moje oczy szeroko się otworzyły, gdy
zobaczyłam blondyna- Andrewa. Oddech jakby zatrzymał mi się.<br />
-Znów się spotykamy.- zaśmiał się. Nim się zorientowałam ruszyłam w ucieczkę.
Dwie dusze ręce oplotły mnie w talii. Chciałam się wykręcić, ale jego uścisk
był zbyt mocny. Nie wiedziałam co robię. Po prostu z całej siły ugryzłam go w
rękę. Krzyknął i puścił mnie. Pędem rzuciłam się w stronę drzwi. Nie
fatygowałam się nawet ich zatrzasnąć, tylko wbiegłam na schody i szybko
przebierałam nogami po nich. Moje serce biło niebezpiecznie szybko, a oddech
był nierówny- zapewne przez wysiłek. W garażu poziemnym wyciągnęłam klucze,
których szukanie myślałam, ze zajęło mi wieczność. Wsiadłam do auta, a drzwi
windy się rozsunęły, pokazując sylwetkę chłopaka. Odpaliłam samochód i ruszyłam
nim na pełnym gazie. Odetchnęłam, gdy znalazłam się na drodze. Nie miałam
pojęcia gdzie jechać. Nie przejmowałam się ograniczeniami prędkości, czy tym
podobnym, tylko ze 100 na liczniku jechałam przed siebie. Zatrzymałam się
dopiero przed mieszkaniem Harrego. Wyskoczyłam z auta, w pośpiechu je zamykając i w ekspresowym tempie wspięłam się po schodach
ku jego mieszkaniu. Walnęłam w drzwi z całej siły. Nie przejmowałam się niczym<br />
-Boże, co ty robisz?-warknął, gdy otworzył drzwi. Weszłam do mieszkania i
oparłam się o ścianę. Zjechałam się po niej, a emocje, które we mnie siedziały,
wypłynęły na wierzch. – masz zamiar mi powiedzieć, co do jasnej cholery
wyczyniasz?-podniosłam głowę i spojrzałam na niego. <br />
-Ja… Justin… zobaczyłam… on… uciekłam- zaczęłam przez szloch mówić przypadkowe
części zdania<br />
-Ta, bardzo dużo wiem- mruknął sarkastycznie. <br />
-Musisz wrócić i mu pomóc- powiedziałam powoli. <br />
-Komu?- westchnął i kucnął obok mnie.<br />
-Justinowi. Nie wiem gdzie jest- otarłam łzy, ale to nic nie dało, bo moje
policzki cały czas były mokre. <br />
-Opowiedz mi to od początku- zażądał. Wzięłam głęboki wdech. <br />
-Wróciliśmy z wakacji i weszliśmy do naszego mieszkania. I od razu, gdy się tam
znalazłam zobaczyłam bałagan, więc zapytałam się go, czemu jest tak brudno. Nie
wiedział. W salonie zobaczyłam sporo plam krwi, a na balkonie- zacięłam się.
Nie umiałam jakoś tego wypowiedzieć. Kiwnął głową, że mam kontynuować. – martwą
dziewczynę. Zaczęłam wołać go, ale nie wiem gdzie się podział. Zamiast niego w
salonie był ten… no Andrew- przypomniałam sobie imię tego potwora. – On mnie
złapał, ale ugryzłam go i przyjechałam tu- skończyłam swoją opowieść<br />
-O kurwa jego mać- mruknął pod nosem i wstał. Szybko zarzucił na siebie kurtkę
i chciał wyjść, ale go zatrzymałam<br />
-Nie chcę zostać sama- jęknęłam zdesperowana. Moje ciało całe się trzęsło. <br />
-Zadzwonię po Zayna- mruknął i wyciągnął telefon, a zaraz po tym opuścił swoje mieszkanie. Niepewnie
podniosłam się na własne nogi i rozejrzałam po mieszkaniu. Minęło trochę, jak
tu byłam, ale ono wciąż było takie samo. <br />
Usiadłam na kanapie i nerwowo spojrzałam na swoje palce. Drzwi się otworzyły, a
mnie serce podskoczył od gardła.<br />
-Abi?-usłyszałam głos Zayna. Odetchnęłam z ulgą. <br />
-Tutaj- odpowiedziałam, wciąż drżącym głosem. Do salonu wszedł brunet i
spojrzał na mnie zaniepokojony. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie. <br />
-Jak się czujesz?-spytał. Jak miałam się czuć? Sama tego nie wiem.<br />
-Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem jak się czuję- westchnęłam- Boję
się-szepnęłam.- nie tylko tego chłopaka, ale o Justina także-podniosłam wzrok i
spojrzałam na Zayna.- Kurewsko mi na nim zależy i nie wiem co bym zrobiła,
gdyby coś mu się stało. <br />
-Rozumiem cię, my też nie chcemy, żeby stała mu się krzywda, ale przy takim
stylu życia to prawie niemożliwe.- powiedział szczerze- Nie mam po co cię
okłamywać. Musisz nauczyć się tak żyć, albo po prostu zniknąć z jego życia.
Musisz podjąć decyzję, dopóki jest jeszcze na to szansa, bo później odwrotu nie
będzie. – przytaknęłam mu. Co miałam zrobić? Odejść, czy zostać? Mimo, że
czułam coś do niego, to nie wiem, czy to wystarczy. <br />
-Chyba nie dam rady tego wytrzymać. To wasze życie nie moje- oznajmiłam cicho.
– Nie wiem, czy to wszystko jest warte tego. Może wy umiecie tak żyć, ale ja
chyba nie- spuściłam wzrok. Byłam rozdarta. Chciałam zostać, ale jestem na to
wszystko za słaba. <br />
-Rozumiem cię- przyznał- Perrie też nie wytrzymała- westchnął. Spojrzałam na niego zdzwiona tą informacją<br />
-Przykro mi- oblizałam wargi. <br />
-Nie musi. Wybrała jak uważała. Nie winię jej za to. Na jej miejscu też bym
uciekł daleko od takiego życia. – czemu ta decyzja była tak trudna? Było by prościej,
gdybym mogła od razu podjąć decyzję. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Harry. Od razu podniosłam się z miejsca
i podeszłam do niego.<br />
-Co z Justinem, gdzie on jest?-spytałam zdesperowana. <br />
-Leży u twojego ojca w mieszkaniu- oznajmił. Co?<br />
-Jak to leży?-zdziwiłam się.<br />
-Andrew dźgnął go nożem- wyjaśnił. <br />
-Zawieś mnie tam-rozkazałam. Czułam potrzebę, że musiałam tam jechać. Ciągła
mnie do niego niewidzialna siła. W moim żołądku czułam ucisk, który zaciskał
się coraz bardziej. <br />
-Nie sądzę, aby był to dobry pomysł – spojrzał na mnie wymownie. Zacisnęłam
zęby.<br />
-Nie obchodzi mnie to. Albo mnie tam zawieziesz, albo sama tam pójdę-posłałam
mu pioruny. <br />
-Zabije mnie-westchnął- Dobra, ubieraj buty,-szybko wsunęłam na nogi balerinki i
wyszłam za nim z mieszkania. Bez słowa opuściliśmy budynek i wsiedliśmy do jego
samochodu. Droga nie był długa, ale minęła nam w niezręcznej ciszy. Wreszcie
zatrzymał się na przedmieściach Nowego Jorku. Domki były małe, ale za to ładne.
Tu mieszkał mój ojciec? Nieźle. – To ten- wskazał na budynek obok nas.
Przytaknęłam i opuściłam samochód. Szybkim krokiem przeszłam przez podjazd i
stanęłam pod drzwiami. Zapukałam kilkakrotnie. Chwilę później w drzwiach stanął
mój ojciec. <br />
-Cześć- powiedziałam cicho.<br />
-Witaj, kochanie- odsunął się w bok, aby dać mi przejść. Skinęłam głową i
znalazłam się w środku. Zdjęłam buty z nóg i rozejrzałam się po holu. Ściany
były beżowe, a podłoga z ciemnego drewna. – Zgaduję, że przyszłaś do Justina-
przytaknęłam. – Zaprowadzę cię.<br />**********************************8<br />Przepraszam, że tak długo czekaliście. Nie mogłam jakoś zabrać się za ten rozdział, zwlekałam z nim ;|. Zbliżamy się do końca 1 części. A potem nie wiem co będzie. nie będę pisać 2 części od razu. Muszę " oczyścić" umysł i otworzyć się na nowe pomysły ;).<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-60211196509023365972014-07-17T21:55:00.001+02:002014-07-17T21:55:48.489+02:00Rozdział dwudziesty piąty<div class="MsoNormal">
Justin chodził do pokoju, pstrykając coś na telefonie,
wreszcie wybrał numer i przyłożył go do ucha.<br />
-Harry? Muszę z tobą pogadać… Wiesz co robią teraz The High, a szczególnie
Andrew?... Jak to nie- syknął… - nie zgadniesz gdzie jest. Tutaj!... Nie o to
mi chodzi. Położył swoje brudne łapska na Abi… zabiję go, jak tylko będziemy z
powrotem w domu… Nie, bo nie mam tu broni- westchnął. Na słowo broń mój żołądek
się ścisnął. Znowu to samo. Nie lubiłam go takiego. Sto razy bardziej
odpowiadała mi jego słodka i opiekuńcza wersja. –Dobra, cześć- syknął i rozłączył się. Wstałam z łóżka i podeszłam do niego.
Rozłożyłam ramiona i przytuliłam go. <br />
-Kochaj się ze mną-szepnęłam mu na ucho. On oderwał się ode mnie i spojrzał jak
na kosmitę.<br />
-Nie, nie chcę cię bardziej skrzywdzić. - pokręcił głową. Mimo to i tak
wiedziałam, że się złamie. Pociągnęłam za sznurek jego spodenek, a one opadły z
jego bioder na ziemię. –Jesteś pewna?-spytał. Przytaknęłam, a on złapał mnie w tali i popchnął z powrotem
na łóżko. Znalazł się nade mną i zaczął zachłannie całować moje usta. W moim
żołądku poczułam przyjemny ucisk. Odwzajemniłam gest, bez wahania. Ostrożnie oplotłam ramiona wokół jego szyi,
przyciągając go jeszcze bliżej. Jęknęłam, gdy przygryzł moją dolną wargę, lekko
ją pociągając. Brunet złapał za moja koszulkę i ostrożnie podciągnął ja do
góry. Przeciągnął ją przez głowę i odrzucił w głąb pokoju. Dokładnie
przypatrzył się mojemu ciału, zauważając siniaka na biodrze. Schylił się i
delikatnie pocałował to miejsce.<br />
-Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobi- wymamrotał. Opuszkami gładził skórę na
moim brzuchu, powodując u mnie uśmiech. Miałam tam lekki łaskotki. – Uwielbiam, gdy się śmiejesz- oznajmił,
zanim wsunął ręce za gumkę spodenek i pociągnął je w dół, razem z bielizną.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Ponownie znalazł się nade mną, atakując moje usta.
Jęknęłam i objęłam nogami jego biodra. Poczułam erekcję, napierającą na moja
kobiecość. Po macku odnalazłam gumkę bokserek i pociągnęłam je w dół, pomagając
sobie nogami. Jęknęłam, gdy jego nabrzmiały już członek znalazł się przy
wejściu. Wygięłam plecy w łuk, gdy Justin wszedł we mnie. Nareszcie poczułam
niesamowite spełnienie. Jęknęłam głośno, zdając sobie sprawę, że w sąsiednim
pokoju mnie słychać. <br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Ubrałam na siebie poprzednie rzeczy, spoglądając ukradkiem na bruneta. <br />
-Gdzie idziemy?-zapytałam.<br />
-Na śniadanie- odpowiedział. Podszedł do mnie i przelotnie musnął moje wargi.
Zaśmiałam się jak wariatka, a moje policzki przybrały różowy kolor.- Jak się
czujesz?-spytał, totalnie dezorientując mnie tym pytaniem. <br />
-Dobrze- odparłam od razu. Dopiero po chwil zdałam sobie sprawę, że pyta o
siniaki-Dobrze- utwierdziłam go w przekonaniu. <br />
-To ok- mruknął. Złączył nasze palce razem i opuścił pokój, zamykając go. W
brzuchu czułam przyjemne mrowienie. Poszliśmy wolnym krokiem do windy, która
zawiozła nas na parter. Zignorowałam spojrzenia kobiet, skierowane na … w
zasadzie nie wiem jak go nazwać. Powiem po prostu Justina. Skierowane na Justina. Ścisnął mocniej palce
na mojej dłonie, ale mnie tym nie raniąc. Jak cień szłam za nim wprost do
oddzielnego stolika. Zdziwiłam się, bo byłam pewna, że dosiądzie się do innych.
Mam tu na myśli między innymi Jasmine, która gała mi na nerwach jak nikt inny.
Dwulicowa suka. <br />
-Co zjesz?-spytał. Potrząsnęłam głową, wracając do świata żywych.<br />
-Weź mi omlet z truskawkami i bitą śmietaną- oznajmiłam. Mrugnął do mnie i
podszedł do stołu, gdy były różne potrawy. Wypuściłam z płuc powietrze i
podparłam brodę ręką. Mój wzrok padł na blondyna, który siedział do mnie tyłem.
Mój żołądek wywrócił się na ten widok. Ale gdy odwrócił się, zamarłam. Te same
chłodne, szare oczy co zeszłej nocy. Spuściłam wzrok i odwróciłam się bokiem do
niego. Moje serce biło niebezpiecznie szybko. Sekundy dłużyły mi się w
nieskończoność. Prosiłam w myślach, aby Justin wrócił już do stolika. <br />
-Wszystko okay?-spytał brunet. Westchnęłam i szczerze pokręciłam przecząco
głową.- Co jest grane?-zapytał, siadając naprzeciwko mnie. oblizałam usta i
miałam już je otworzyć, ale spanikowałam.-Hej, Abi, powiedz mi- złapał moją
dłoń. Wskazałam gestem głowy na osobę za nim. Odwrócił się zdzwiony, ale zaraz
po tym zacisnął mocno pięści ze złości. – Nie ruszaj się stąd- syknął, ale
chyba starał się brzmieć łagodnie. Wszystko jedno. <br />
-Nie, nie idź- szepnęłam zdesperowana. Łzy pojawiły się w moich oczach. Brunet
westchnął, ale nie odpuścił. Wstał, ale ja złapałam go za rękę, nie chcąc
puścić. Bałam się, co może zrobić. <br />
-Puść mnie, nie chcę ci krzywdy zrobić- delikatnie wyszarpnął swoją dłoń i
odszedł od stolika. Mój żołądek się zacisnął. Popatrzyłam co robi. Podszedł do
chłopaka i jednym ruchem złapał go za koszulkę i podniósł do pionu. Nie słyszałam
co do niego mówił, ale Andrew, czy jak mu tam zaśmiał mu się w twarz. Trwało to
kilka sekund, zanim pięść bruneta zderzyła się z nosem tego drugiego. Zakryłam
usta ręką, tłumiąc swój pisk. Justin powalił go na ziemię i usiadł na nim
okładając po twarzy. Z moich oczu pociekły łzy. Jackob i Christopher zerwali
się ze swoich miejsc, podlatując do nich. Także podniosłam się i od razu
wybiegłam z restauracji. Nie wytrzymałam. Tego było zbyt wiele…<o:p></o:p></div>
<h2>
Bez perspektywy<o:p></o:p></h2>
<br />
<div class="MsoNormal">
Jackob złapał swojego brata za ramiona, ciągnąc go do góry.
Brunet zaczął się rzucać i krzyczeć. <br />
-Puść mnie. Zamorduję tego skurwysyna. – słowa bruneta były przesiąknięte
czystym jadem. <br />
-Justin, odpuść. – Krzyknął do niego bliźniak, trzęsąc jego ciałem. W oczach
Justina można było zobaczyć ogień. Powiedzieć, że był wściekły, było za mało.
Miał ochotę zabić go tu i teraz. Żałował, że nie zabrał ze sobą broni, bo by mu
się przydała. Chociaż był tak zdeterminowany, że zabiłby go gołymi rękami. –Justin, idź lepiej poszukać swojej
dziewczyny- spojrzał na niego. Ten wyrwał się z jego uścisku i odwrócił. Miał
taką ogromna ochotę odwrócić się jeszcze raz i jeszcze raz dokopać temu
dupkowi, ale wiedział, że nie mógł. Wyszedł z restauracji i skierował się do
pokoju, mając nadzieję, że znajdzie tam Abi. Nie omylił się. Dziewczyna leżała
na łóżku, zwinięta w kłębek. Justin wiedział, że to jego wina. Usiadł na skraju
łóżka i położył swoją dłoń na jej głowie. Lekko ją pogłaskał. Brunetka wręcz
zadrżała pod jego dotykiem. Nie był on jednak spowodowany strachem, lecz tym co
ten chłopak z nią robił. Kochała go. Podniosła się i spojrzała na zmartwioną
twarz chłopaka, a następnie objęła jego brzuch rękami, mocno tuląc się do
niego. Justin także poczuł ukłucie w brzuchu. Miejsce, gdzie dziewczyna go
dotknęła zdawało się płonąc. Nie wiedział co się dzieje. Nigdy czegoś takiego
nie doświadczył. Objął ją mocno ramionami i jeszcze bardziej przyciągnął do
siebie. Pocałował jej głowę i szepnął. <br />
-Będzie dobrze, kochanie.<br />**********************************************<br />Ale ja się dla was poświęcam. Przed chwilą mój tata przeczytał ten rozdział i mam lekko mówiąc przesrane, ale co tam... Jeżeli dostanę karę, to nwm kiedy będzie rozdział na każdym z 3 blogów...<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-1145749293909000312014-07-13T22:37:00.001+02:002014-07-13T22:37:37.492+02:00Rozdział dwudziesty czwarty<div class="MsoNormal">
Drzwi zatrzasnęły się , powodując zwrócenie mojej uwagi. Do
pokoju wszedł Justin. Poznałam go po rysach twarzy. Była jeszcze szansa, że to
Jackob, ale w to wątpiłam. <br />
-Czemu tak szybko poszłaś?-spytał siadając na łóżku. Moje ciało przeszedł
nieprzyjemny dreszcz. Wciąż byłam przerażona, chociaż te słowo to i tak mało
powiedziane. <br />
-Źle się poczułam – wymyśliłam na poczekaniu. <br />
-Rozumiem. A teraz już dobrze się czujesz?<br />
-Lepiej- wymusiłam uśmiech. <br />
-W takim razie, ubieraj się. Zabieram cię do klubu. – mruknął. <br />
-A co z Jazzy i Jamesem?<br />
-Niech raz się pobawią.- oznajmił. Był ich bratem chyba wiedział co robi…
Niechętnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby, wcześniej zapalając
światło. Wyciągnęłam z niej czerwoną sukienkę
z długim rękawem. Poszłam z nią do łazienki. Gdybym została w pokoju, on na pewno by zobaczył siniaki na
moich rękach, a tego nie chciałam. Szybko zrzuciłam z siebie stare ciuchy i
założyłam nowe. Przejechałam jeszcze raz tuszem rzęsy, a usta czerwoną szminką.
Wyszłam gotowa i zabrałam czarną torebkę, gdzie wpakowałam telefon i portfel.
Na nogi założyłam bardzo wysokie szpilki. <br />
-Jestem gotowa- oznajmiłam cicho. Spojrzałam na bruneta, który miał na sobie
jeansy i zwykły T-shirt. <br />
-Dobrze, chodź- wskazał głową na drzwi. Mój żołądek nieprzyjemnie się skręcił,
ale postanowiłam nie robić scen i opuściłam pokój. Zamknęłam drzwi i schowałam klucz do torebki.
Ścisnęłam ją mocniej i poszłam obok Justina do windy. Między nami panowała
cisza, która według mnie była krępująca. <br />
Winda zjechała na parter, a my z niej wyszliśmy. Szybko przeszliśmy przez hol i
znaleźliśmy się na dworze. Nerwowo się rozglądałam. Mój wzrok padł na grupę
przed nami. Na moje nieszczęście rozpoznałam tam Jasmine. Czułam, że te wieczór
będzie zepsuty. <br />
-Hej- przywitała mnie Emily i przytuliła. Skrzywiłam się, gdy skóra na rękach
weszła w kontakt z jej ciałem. <br />
-Cześć- oznajmiłam jej cicho. Bez zbędnej rozmowy udaliśmy się na plażę. Moje
ciało ogarnęło przerażenie. Nie chciałam go ponownie spotkać. Bałam się go. <br />
-Wszystko okay?-spytała Emily. Przytaknęłam i odwróciłam głowę, unikając jej wzroku.
Świetnie czegoś się domyśliła. Weszliśmy do budynku, o ile mogę go tak nazwać.
Była to zwykła betonowa płyta z dachem nad głową, bez ścian. Na samym końcu był
bar, który oświetlony był różnokolorowymi światełkami. Przełknęłam ślinę i rozejrzałam się. Na szczęście wszyscy byli
zajęci sobą. Ciągnąc się jak cień poszłam za nimi w stronę baru. Postanowiłam jednak nic nie pić.
Musiałam trzeźwo myśleć. <br />
-Co ci zamówić?-spytała mnie Demi. <br />
-Sok wystarczy-oznajmiłam. Spojrzała na mnie dziwnie, ale nic nie powiedziała.
Oparłam się o blat baru i spojrzałam na wszystkich. Chciałam dzisiaj się tak
beztrosko zabawić, ale nie mogłam. Mój umysł cały czas zajmował ten chłopak.
Jego oczy przerażały mnie. Były takie zimne i bez emocji. <br />
-Twój sok- podała mi go. Kiwnęłam głową i napiłam się. Ostawiłam pustą szklankę
na stole i podniosłam głowę. <br />
-Idę do łazienki- powiedziałam do Emily. Przytaknęła. Rozejrzałam się i poszłam
na drugi koniec” budynku” . weszłam do korytarza, który prowadził do toalet.
Panował tam półmrok. <br />
-I co już wiesz kim jestem?-szepnął głos za mną. Dosłownie straciłam panowanie
nad swoim ciałem. Krew odpłynęła mi z twarzy, a mój żołądek wywrócił fikołka.
Przełknęłam ślinę i niepewnie odwróciłam się. Moje oczy znowu spotkały się z
zimną szarością. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam na niego. – Coś
zbladłaś- zaśmiał się i palcami dotknął mojego policzka. Chociaż chciałam się
ruszyć, to nie mogłam. Zostałam jakby wmurowana w podłogę.- odpowiedz mi-
syknął.<br />
-Nie-wyjąkałam. Gardło piekło mnie. <br />
-Szkoda- westchnął. Położył swoją dużą dłoń na moim biodrze i ścisnął ją tam.
Poczułam ostre pieczenie w tym rejonie. Skrzywiłam się<br />
-Zostaw mnie-zdołałam wydusić. <br />
-Jak sobie życzysz- wyszeptał mi na ucho i odwrócił się. Odszedł zostawiając
mnie w kompletniej rozsypce. Do moich oczu znowu napłynęły łzy. Moje ciało
trzęsło się jak galaretka, a serce biło niebezpiecznie ciężko. Wzięłam kilka
głębokich oddechów, zanim opuściłam łazienkę. Rozejrzałam się po Sali w
poszukiwaniu Justina. Podjęłam decyzję. Muszę mu to powiedzieć. Boję się. A bez
wątpienia oni się znają. Znalazłam go przy barze jak rozmawiał z Jasmine i
Jasonem. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. <br />
-Możemy pogadać?-spytałam cicho. Patrzyłam na podłogę. Nie byłam w stanie na
niego spojrzeć. <br />
-A nie może to poczekać? Jestem pewien, że tak-westchnął. Świetnie, dziękuję
ci. Fantastycznie ci na mnie zależy. Odpuściłam… Odeszłam do niech i wzięłam
swoją torebkę z blatu baru. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam z
imprezy. Nie miałam ochoty tutaj zostać. Chciałam pobiec, ale moje biodro
bolało jak skurwysyn. Przygryzłam wargę i ignorując ból poszłam szybkim krokiem
do hotelu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Obudziłam się o 9. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby. Wyciągnęłam
z niej bluzkę z długim rękawem i szorty.
Nic specjalnego. W łazience rozebrałam się z piżamy i stanęłam przed lustrem.
Westchnęłam, widząc kolejnego siniaka. Tym razem był na biodrze. Nie miałam
pojęcia jak on to robi, że jednym ściśnięciem powoduje u mnie tak wielkie
ślady. Zrezygnowana naciągnęłam na ciało bluzkę, ale gdy chciałam zapiąć szorty
poczułam ból. Syknęłam. Moje oczy ponownie wypełniły się łzami. Czułam się
bezradna. Spuściłam bluzkę i opuściłam łazienkę. Justin jeszcze spał, dlatego
nie chciałam go obudzić. Na palcach podeszłam do torby i wyszukałam w niej
spodenki na gumce. Założyłam je, ale wciąż czułam nieprzyjemne pieczenie.
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Było mi po prostu smutno. <br />
-Cześć- usłyszałam zachrypnięty głos bruneta. <br />
-Hej- szepnęłam, starając brzmieć się naturalnie. Spojrzałam na niego i zobaczyłam
jak podnosi się z łóżka. Podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej czystą
bieliznę, oraz spodenki. Znikł za drzwiami łazienki. Położyłam się na łóżku i
układałam sobie w głowie jak mam zacząć z nim rozmawiać. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Opuścił pomieszczenie już ubrany. Kropelki wody kapały z
jego włosów, prosto na goły tors. <br />
-Em… Justin, mogę zadać ci pytanie?-mój głos drżał.<br />
-Jasne- rzucił z uśmiechem. <br />
-Kto to… Andrew- wypowiedzenie tego imienia
przyszło mi z trudem. Twarz bruneta jakby zbladła. <br />
-Skąd znasz to imię?-spytał zaszokowany. Podniosłam się z łóżka i stanęłam na
nogach<br />
-Nie odpowiedziałeś mi- przyznałam cicho. W jednej chwili poczułam ogromny ból
na rękach. Chwycił mnie tam. W moich oczach zebrały się łzy, które zaraz stamtąd
wypłynęły. <br />
-Ty mi odpowiedz- syknął. Wyrwałam mu się i spuściłam wzrok. –Co jest
grane?-spytał, ponosząc mój pobudek. Nie odpowiedziałam mu, tylko zamknęłam
oczy. Tego było za wiele- Abi, rozmawiaj ze mną-rzucił łagodnym głosem. Jak to
możliwe, że w jednej chwili był wściekły, a parę sekund później najmilszym
człowiekiem na świecie<br />
-Spotkałam go. Miałam się o niego zapytać- przyznałam po chwili, jąkając się. <br />
-Jak to go spotkałaś? Tutaj?-przytaknęłam jedynie. – Zrobił ci coś?-nie
odpowiedziałam mu. – Abi, dotknął cię?-spytał po raz kolejny. Przytaknęłam
lekko głową. – Kurwa, gdzie. Musisz mi pokazać- wystawiłam w jego kierunku ręce. On podniósł rękawy, a
jego twarz ponownie zbladła. –Zabiję skurwysyna- syknął – Kurwa, będzie martwy.
– złapał się na włosy i pociągnął. <br />
-Justin…-odezwałam się. Spojrzał na mnie – Przytulisz mnie?-spytałam. Zapewne
brzmiałam jak dziecko. Brunet bez wahania podszedł do mnie i przyciągnął
ostrożnie do swojego ciała. <br />
-Będzie dobrze, obiecuję- mruknął w moje włosy. Schowałam twarz w jego klatkę
piersiową i zaciągnęłam się pięknym zapachem jego ciała.<br />****************************************<br />No hej, hej! Stęskniliście się? Nie mogę uwierzyć, że to już 24 rozdział. OMG!<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-41555785736073482462014-07-09T18:28:00.000+02:002014-07-09T18:28:00.647+02:00Rozdział dwudziesty trzeci<div class="MsoNormal">
Wyszłam z pomieszczenia, już przebrana w bikini. Zastałam
Justina, który też siedział już przebrany. Wywróciłam oczami i chwyciłam za
ręcznik, którym obwinęłam ciało. Brunet spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
Wstał i podszedł do mnie. Nim się obejrzałam, przycisnął mnie do ściany. Złapał
mnie za biodra i przycisnął do swoich. Jęknęłam mu w usta i uśmiechnęłam się.
Uwielbiałam te pocałunki. Objęłam ramionami jego szyję i przyciągnęłam jeszcze
bliżej. Dłonie Justina zsunęły się na moje biodra, lekko je przytrzymując.
Czułam jak podniecenie zaczyna przejmować kontrolę nad moim ciałem. Pragnęłam
go. Wiem, że nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie. Myślę, że jestem już nimfomanką. <br />
Justin odsunął się ode mnie, posyłając m cwaniacki uśmiech. <br />
-Myślę, że powinniśmy iść- musnął moje czoło i podszedł do drzwi. Otworzył je i
gestem ręki pokazał, bym wyszła. Wywróciłam oczami i złapałam za torbę, która
była spakowana na plażę. Zamknęłam drzwi pokoju, a klucz wrzuciłam do torby.
Brunet złapał mnie za rękę i poszliśmy na dół. Szybko opuściliśmy hotel,
unikając spojrzeń dziewczyn. Na plaży było sporo ludzi. Znaleźliśmy miejsce
zaraz obok baru, co było mi na rękę.<br />
-Napijesz się czegoś?-spytałam go, podchodząc do baru.<br />
-Wódka z colą- mrugnął do mnie i rozłożył nasze ręczniki na piaski. Pokręciłam
głową i odwróciłam się w stronę barmana. <br />
-Poproszę dwa drinki z colą- rzuciłam bez uczuć. On jedynie zmrużył ma mnie
oczy. Parszywa świnia… Oparłam się o blat, oglądając ludzi. Było tu sporo
przystojnych facetów i ładnych dziewczyn. Nagle mój wzrok natknął się na
Jackoba i wszystkich innych. Jazzy żywo rozmawiała z jakimś chłopakiem, a James
zarywał do Demi. Słodkie.<br />
-Twoje zamówienie- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i posłałam mu uśmiech.
Zapłaciłam i wzięłam od niego napoje. Podałam jeden Justinowi, a sama
rozsiadłam się na ręczniku. <br />
-Pięknie tu- westchnęłam.<br />
-Zgadzam się z tobą w 100%.- spojrzał na mnie. <br />
-Mogę zadać ci pytanie?-spytałam niepewnie. Brunet bez wahania potrząsnął głowa
na znak, że się zgadza- jak z tobą rozmawiałam najpierw nie chciałeś
przylecieć, ale gdy wspomniałam, że jest tu też Jackob, to od razu zmieniłeś
zdanie, czemu?<br />
-Prosta odpowiedź- wzruszył ramionami.- odkąd cię zobaczył, chciał zaciągnąć
cię do łóżka. Wiedziałem, że gdybym nie przyleciał, to znalazł by sposób na to.
On nie zawaha się przed niczym- ostrzegł mnie.- a ty jesteś moja- wymamrotał.
Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc ostanie zdanie. <br />
-Nie mogę uwierzyć, co ta dziwka z tobą zrobiła- westchnęłam. Popatrzył na mnie
zdzwiony. – Boisz się cokolwiek poczuć- dokończyłam. Poniosłam się na kolana i
nachyliłam nad nim. – Nie bój się tego, nie zranię cię- szepnęłam, zanim
musnęłam jego usta swoimi. W moim brzuchu zaszalało stado motyli. Uśmiechnął
się i złapał mnie w pasie, przekręcając nas tak, że byłam na dole. Zaśmiałam się, gdy spojrzał na mnie także z
uśmiechem. <br />
-I co teraz zrobisz?-popatrzył na mnie poważnie, a następnie parsknął śmiechem.
<br />
-Nie mam za dużego wyboru- stwierdziłam, powstrzymując śmiech. Justin pochylił
się i złączył nasze usta w pocałunku. Moje serce zaczęło łomotać, że byłam
pewna, że je usłyszał.<br />
-Nie denerwuj się tak, bo zawału dostaniesz-zaśmiał się. A jednak usłyszał. <br />
-Przepraszam-westchnęłam. Czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor. <br />
-Hej, kochanie, żartowałem- stwierdził, zanim podniósł się i usiadł na moim
ręczniku. Oblizałam usta i spojrzałam na niego. Patrzył w jeden punkt. Też tam
popatrzyłam. Jackob i jego przyjaciele uparcie nas obserwowali i szeptali.
Jedynie Emily mi pomachała. Uśmiechnęłam się i odmachałam jej. Coraz bardziej
zaczynałam lubić tą dziewczynę. Mogłybyśmy być przyjaciółkami.<br />
-O boże, ale to żenujące- jęknęłam i wzięłam łyk swojego drinka. Skrzywiłam się
czując palący alkohol w gardle.<br />
-O nie, co ona tutaj robi- szepnął sam do siebie. Spojrzałam jeszcze raz za
siebie i zdałam sobie sprawę, że spogląda na Jasmine. Mój żołądek nieprzyjemnie
się ścisnął. <br />
-Justin….-zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.<br />
-Cicho- mruknął. Zacisnęłam mocno szczękę, widząc jak ta dziwka mu macha. Złość
urosła we mnie do niewiarygodnych rozmiarów, gdy on odpowiedział na jej gest.
Bez słowa podniosłam się z piasku i otrzepałam z niego. Zarzucając włosy
wyminęłam go i ruszyłam ku oceanie. Stanęłam na jego brzegu. Zimna woda
zetknęła się ze skórą na nogach, powodując u mnie dreszcze. Nie wiem ile tam
stałam, ale była to jakąś chwila. Odwróciłam się i chciałam wrócić na ręcznik,
lecz zamiast pustek miejsca zobaczyłam tam Jasmine. Zacisnęłam mocno pięści i
podeszłam do nich. Mocno zacisnęłam zęby i zabrałam swoje rzeczy. Przewiesiłam
torbę przez ramię i ruszyłam plażą w stronę hotelu. W moich oczach zebrały się
łzy. Skoro ta dziwka chciała walczyć, to ja zrobię to po swojemu. Wyciągnęłam
telefon z torby i odblokowałam go. Z szybkiego wybierania wybrałam numer Cary i
nacisnęłam zieloną słuchawkę. <br />
-Cześć suko- krzyknęła żartobliwie.<br />
-Hej dziwko- zaśmiałam się. <br />
-Co tam u ciebie?-spytała.<br />
-Nawet mi nie przypominaj. Mam mały problem . Ex Justina przyczepiła się do
niego, a on jest nią zainteresowany- rzuciłam tonem pełnym pretensji.<br />
-Żartujesz?! A to dupek- syknęła. – Boisz się, że ci go odbierze?-spytała.<br />
-Dokładnie<br />
-Boże, Abi. Kim jesteś? Jesteś modelką do jasnej cholery, a ona kim? Nikim.
Bądź pewna siebie.- poradziła- Jeżeli wybierze jednak ją, to jego pieprzona
strata. Uwierz nie warto walczyć. Za mało czasu minęło, kochanie. <br />
-Wiem, ale mi smutno- westchnęłam.- Dobra, muszę kończyć<br />
-zadzwoń znowu- powiedziała, zanim się rozłączyła. Westchnęłam po raz kolejny i
schowałam telefon. Nagle w kogoś uderzyłam. Zdezorientowana podniosłam głowę i
zobaczyłam wysokiego chłopaka o szarych oczach i jasnych włosach. <br />
-Przepraszam-wymamrotałam. <br />
-Patrz gdzie łazisz- syknął, zanim spojrzał na mnie. Jego twarz rozświetlił
uśmiech.- To nie ty jesteś tą od
Biebera- serio? W Nowym Jorku nie zdarzyło mi się taka sytuacja ani razu, a
teraz? To absurd. Wszyscy postanowili spędzić wakacje właśnie tutaj, gdzie ja.<br />
-A ty jesteś?-spytałam. <br />
-Oh, Bieber jest tak bezmyślny, że nie ostrzegł cię?-zaśmiał się- Jestem
Andrew, skarbie. Spytaj go, na pewno będzie wiedzieć. – przerażał mnie jego ton
głosu. W pewnym momencie złapał mnie za obie ręce. W jednym miejscu obok nadgarstka, a w drugim za przedramię.
Syknęłam z bólu i spojrzałam na niego zdzwiona. Kim on do cholery jest, że tak
robi?- To tylko namiastka tego, co mogę ci zrobić, zanim przetestuję twoje
zdolności- mrugnął do mnie i puścił moją rękę. – Jeszcze się spotkamy- trącąc
mnie ramieniem wyminął. W moich oczach zebrały się łzy. Szybkim krokiem
ruszyłam w stronę hotelu. Czułam jak moje ciało się trzęsie. Pobiegłam do
hotelu, ale tak naprawdę myślałam, że zaraz upadnę. W górnych kończynach czułam
ból spowodowany jego uściskiem. <br />
Łzy zamazały mi cały obraz. Co chwilę kogoś trącałam ramieniem. Szybko wbiegłam
do hotelu i windą wjechałam na swoje piętro. Otworzyłam pokój i wbiegłam do
niego. Z hukiem zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Zjechałam po nich na samą
podłogę i schowałam twarz w dłoniach. Wytarłam łzy i spojrzałam na swoje ręce.
Zdążyły już uformować się olbrzymie czerwone plamy. Dupek. Miałam jednak inne
zmartwienie, jak ukryć to. Podniosłam się z ziemi i podeszłam do torby.
Wyciągnęłam z bluzkę z długim rękawem i szorty. Zabrałam ze sobą rzeczy i
poszłam do łazienki. W pomieszczeniu rozebrałam się ze stroju i wskoczyłam pod
prysznic. Odkręciłam zimną wodę i pozwoliłam jej spływać bezczynnie po moim
ciele. Chwilę posiedziałam tam, aż wreszcie wyszłam i wytarłam ciało. Ubrałam
na siebie ubrania i opuściłam łazienkę. Położyłam się na łóżko i spojrzałam w
sufit. Nie wiedziałam co miałam zrobić. Nie chciałam pokazywać tego Justinowi…<br />******************************<br />Hejka miśki! Jak się macie ? Oto 23 rozdział. Dziwny jakiś, ale chyba nie najgorszy ;)<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-58727871982759304542014-07-04T10:22:00.000+02:002014-07-04T10:22:41.862+02:00Rozdział dwudziesty drugi<div class="MsoNormal">
Wpatrywałam się tępo w ekran komórki. Walczyłam ze sobą, czy
zadzwonić do niego, czy nie. Justin dzwonił do mnie 43 razy, bo moim zdaniem
było słodkie. Nabrałam powietrza w płuca i nacisnęłam zielona słuchawkę.
Drżącymi rękami przyłożyłam telefon do ucha i czekałam, aż odbierze. W pewnym
momencie strach wziął nade mną górę i chciałam się rozłączyć, ale on odebrał.
Przestałam oddychać. <br />
-Abi, proszę cię, wysłuchaj mnie- powiedział do telefonu. Zamknęłam oczy, aby
uspokoić się.<br />
-Mów- szepnęłam niepewna swoich słów. <br />
-Powiedziałem to, tylko po to, aby Harry się tym nie interesował. Miałaś się o
tym nie dowiedzieć, bo nigdy nie miałem tego na myśli, naprawdę. <br />
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?-moje oczy zaczęły piec. <br />
-Uwierz mi-szepnął, ale go usłyszałam.<br />
-W tym właśnie problem. Nie ufam ci- jęknęłam zrezygnowana. Łzy spływały po
moich policzkach niczym potok. <br />
-Spróbuj chociaż. Nie pożałujesz tego.<br />
-Nie wiem-spuściłam wzrok na swoje klapki. Nabrałam do płuc ciepłego powietrza.<br />
-Przepraszam, jeżeli moje nieprawdziwe słowa cię zraniły. Po prostu Harry… On
tak długo by cię podpuszczał, aż udowodnił, że jesteś jak wszystkie. <br />
-A nie jestem?-szepnęłam. W głowie
miałam kompletny mętlik. Nigdy więcej nie chciałam przechodzić czegoś takiego. <br />
-Nie, nie jesteś jak inne. Na innej mi nie zależało- westchnął. Czułam jakby moje serce się ścisnęło. <br />
-Naprawdę ci na mnie zależy?-bałam się uwierzyć, ale serce tak bardzo mnie
kusiło. <br />
-Zależy- westchnął. <br />
-Boję się ci uwierzyć, ale to zrobię-odparłam po chwili- ostatni raz. Następnym
razem skopię ci tyłek-zaśmiał się.<br />
-Nie będzie następnego razu- zapewnił mnie. Wywróciłam oczami.<br />
-Oby- miałam zaschnięte w gardle, a mój
umysł wciąż powtarzał mi, że zrobię źle i nie powinnam mu tak łatwo wybaczyć.
Niestety nie umiałam się na niego denerwować. <br />
-Obiecuję. A tak właściwie, gdzie jesteś?<br />
-Em, wybrałam się trochę pomyśleć gdzieś, gdzie będzie spokojnie, a złożyło się
tak, że wylądowałam z Jazzy i Jamesem na Malediwach. <br />
-Gdzie?-zaśmiał się- To zaszalałaś- kochałam go właśnie takiego. <br />
-Chcesz przylecieć?-spytałam cicho. <br />
-Nie wiem, czy to dobry pomysł- westchnął. –Ale dzięki.<br />
-Okay –odparłam zrezygnowana- Nie zgadniesz, kogo tu spotkałam. <br />
-Zaskocz mnie-zaśmiał się.<br />
-Jackoba- oznajmiłam – poznałam nawet jego przyjaciół. <br />
-Jackoba?-krzyknął. Odsunęłam telefon od ucha i skrzywiłam się.<br />
-Tak, jego- westchnęłam. <br />
-Przyjedź jutro po mnie na lotnisko, dam ci znać, kiedy wyląduję- mruknął. Skąd
na nagła zmiana.? <br />
-Wiesz, że nie musisz przyjeżdżać, nie zrobię nic głupiego- powiedziałam bez
zająknięcia się, bo to była prawda. <br />
-Wiem, ale chcę nieć tego dupka na oku- wysyczał. – Dobra, kończę. Muszę
spakować swoje rzeczy, do zobaczenia, skarbie- mruknął, zanim rozłączył się.
Westchnęłam, a moje ręce dopiero po
zakończeniu połączenia zaczęły się trząść.
On tutaj przyleci, dla mnie. Ty nie tego właśnie chciałam? Niby tak, ale
obawiam się tego spotkania. Usłyszałam pukanie do pokoju. <br />
-Proszę- krzyknęłam i położyłam telefon na łóżku, wstając. Drzwi pokoju się
otworzyły, a do środka wszedł Jackob. Zmarszczyłam brwi. Był ostatnią osobą,
jakiej się spodziewałam.- Czego?-spytałam, kładąc ręce na biodra. <br />
-Chciałem spytać, czy wybierasz się ze mną do klubu? –zrobił słodkie oczy.
Potrząsnęłam przecząco głową. – Okay, biorę Jazmyn i Jamesa ze …-zaczął, ale mu
przerwałam<br />
-O nie, nie, nie. Oni nigdzie nie idą. Zgłupiałeś?! Nie i koniec. <br />
-Kim ty niby jesteś, że będziesz mi rozkazywać, czy mogę MOJE rodzeństwo wziąć
na imprezę, czy nie. – wysyczał. Chce grać tak, okay, to też będę grać
nieczysto.<br />
-Po pierwsze oni są tu ze MNĄ, a NIE z robą- dałam nacisk na te dwa kluczowe
słowa.- A poza tym jestem starsza- uśmiechnęłam się fałszywie.<br />
-Jesteś suką, nie wiem jak Justin może z tobą wytrzymać- wysyczał i wyszedł z
pokoju, trzaskając drzwiami. Usiadłam na łóżku głośno wzdychając. Irytował mnie
jak jasna cholera. <br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Obudziłam się około godziny 8. Jęknęłam niezadowolona i
zakryłam się kołdrą. Chciałam ponownie zasnąć, lecz przypomniałam sobie, że nie
wiem, kiedy Justin przyleci.
Niezadowolona wstałam z lóżka i szurając po ciemnych panelach poszłam do
łazienki. Rozebrałam się z piżamy i wskoczyłam pod prysznic. Wydałam z siebie
pomruk, gdy zimna woda zetknęła się z moją rozpaloną skórą .Szybko się umyłam i
wyszłam. Obwinęłam ciało ręcznikiem. Zrobiłam lekki makijaż, składający się z
pomalowania rzęs tuszem i korektorem zatuszowania tego i owego. Wróciłam do
pokoju, gdzie z walizki wyciągnęłam różową koszulkę na ramiączkach i czarną
spódnicę. Ubrałam na siebie przygotowany strój i postanowiłam, że pójdę na
śniadanie. Wsunęłam na stopy sandałki na obcasach i zabrałam ze sobą telefon.
Zamknęłam za sobą drzwi i windą zjechałam na parter. Zastanawiał mnie fakt,
gdzie jest Jazzy i James. Jeżeli Jackob faktycznie zabrał ich do tego klubu, to
skopię mu zadek, przysięgam. Przekroczyłam próg restauracji i od razu
zobaczyłam swoje zguby, w towarzystwie osób przeze mnie już niepożądanych .
Westchnęłam zrezygnowana, gdy Emily mnie zobaczyła i pomachała mi. Odmachałam
jej i podeszłam do stołu z jedzeniem. Wzięłam kanapkę z dżemem i podeszłam do
stolika. <br />
-Cześć- mruknęłam i usiadłam. Długo mój spokój nie potrwał, ponieważ mój
telefon zaczął dzwonić. Uśmiech od razu pojawił się na moich ustach, gdy
zobaczyłam, że dzwoni Justin. Nacisnęłam
zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha. <br />
-Hej, skarbie- powiedział na początek<br />
-Cześć- odpowiedziałam i poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec.
Pomocy, co on ze mną robi. – Jesteś już gotowy?-spytałam, ignorując spojrzenie
wszystkich. <br />
-Tak, będę na ciebie czekać. Długo pojedziesz?<br />
-Z 20 minut- zaśmiałam się. – No to do zobaczenia- rozłączyłam się. Wstałam od
stołu i bez słowa wyszłam z restauracji. Szybko pobiegłam do pokoju po klucze z
samochodu i w tym samym tempie znalazłam się na dole. Opuściłam hotel i
wsiadłam do auta, wpisując adres lotniska. Gdy wjechałam na autostradę,
postanowiłam przyśpieszyć do 180 km/h. Tak, więc droga była o wiele krótsza.
Zaparkowałam na parkingu i opuściłam samochód, zamykając go. Weszłam na
lotnisko i już z daleka dostrzegłam dobrze znaną mi czuprynę. Uśmiechnęłam się
do siebie podbiegłam do niego. Chłopak rozłożył ramiona, a ja bez wahania w nie
spadłam. Objął mnie ciasno, a ja wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową.
Zaciągnęłam się pięknym zapachem jego perfum.<br />
-Już dobrze?-wyszeptał. Na dźwięk jego głosu na żywo mój żołądek wywrócił
fikołka. Ta kilku dniowa rozłąka sprawiła to.- Tęskniłem za tobą- po raz drugi
się odezwał. Spojrzałam na niego, a w moich oczach pojawiły się łzy.<br />
-Ja też- przyznałam. Brunet pochylił się i złączył nas w pocałunku. Nie był to
ten sam pocałunek, co zawsze. Ten był taki delikatny i głębszy, niż samo
pożądanie. – Chodź, pojedźmy już do
hotelu- złapałam jego rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia z lotniska. Szczerze?
Myślałam, że inaczej zareaguję, ale gdy go tylko zobaczyłam wszystkie obawy
wyparowały. <br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
-Będziesz ze mną w pokoju, a Jazzy przeniesie do Jamesa-oznajmiłam, otwierając
drzwi. Wpuściłam go do pokoju, a on od
razu się rozejrzał. <br />
-Bardzo fajnie tu- przyznał. Położył torbę na podłodze i od razu ściągnął swoją
koszulkę.- Gorąco- skomentował. Wygrzebał z torby jeansowe spodenki i zmienił
jeansy na nie. Wyglądał tak po prostu seksownie. Pokusa wzięła nade mną górę.
Podeszłam do niego i położyłam swoje zimne dłonie na jego klatce piersiowej, a
następnie stanęłam na palcach i przelotnie musnęłam swoimi ustami jego. Przez
moje ciało przeszedł jakby prąd, gdy to zrobiłam. Posłałam mu cwaniacki uśmiech
i podeszłam do torby, skąd wzięłam strój kąpielowy.<br />
-Przebierz się, zabieram cię na plażę- mrugnęłam do niego i zniknęłam za
drzwiami łazienki.<br />******************************************<br />Hej! Przybywam do was z 22 rozdziałem. I co, podoba się? Wreszcie się pogodzili *_*. Hihi ;* <o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-51695177019083284992014-07-03T14:36:00.001+02:002014-07-03T14:36:36.123+02:00NotkaPostanowiłam zacząć pisać drugie opowiadanie pt.: My Sexy Teacher. Historia będzie opowiadać o Emmie, której rodzice dają wszystko, ale nie miłość i czas. Pewnego dnia w szkole, którą kończy pojawi się oszałamiająco przystojny nauczyciel języka angielskiego, z którym dziewczyna ma problemy. Proponuje jej korepetycje, ale wydarzy się coś innego...<br />Justin ma 26 lat i jest po studiach. Nie będąc pewny, czy chce pracować w firmie ojca zatrudnia się w szkole na próbę. <div>
<br /></div>
<div>
Jesteś zainteresowany ff ? Bardzo się cieszę i zapraszam <a href="http://my-sexy-teacher.blogspot.com/">http://my-sexy-teacher.blogspot.com/</a></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-90356317121733489022014-07-02T18:25:00.001+02:002014-07-02T18:25:11.591+02:00Rozdział dwudziesty pierwszy <div class="MsoNormal">
-Proszę zapiąć pasy, lądujemy- powiedziała stewardessa.
Szturchnęłam James, który spał w najlepsze.<br />
-Co?-jęknął, przecierając oczy<br />
-Jesteśmy-uśmiechnęłam się do niego. On od razu się ożywił. Zapiął pasy, tak
samo jak ja i Jazzy.<br />
Samolot wylądował bez żadnych problemów. Opuściliśmy go jako pierwsi, z racji
tego, że Robert załatwił nam bilety w pierwszej klasie.<br />
-Gdzie nasz hotel?-zapytał James. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do
recepcji na lotniku, upewniając się, że wynajęty samochód stoi przed
lotniskiem. Miła kobieta pokazała mi piękne, białe BMV. Uśmiechnęłam się i
wzięłam od niej klucze. <br />
-Chodźcie- kiwnęłam głową. Szybko opuściliśmy budynek i wsiedliśmy do
samochodu. Odpaliłam go, a zaraz po tym wpisałam adres z kartki w GPS’a. <br />
-Czy ktoś wie, która tu godzina?-spytała Jazmyn<br />
-Przed szóstą rano- odpowiedziałam jej, spoglądając na zegar w samochodzie.
Wjechałam na ulicę i dość szybko pojechałam pod hotel. Był jakieś 40 kilometrów
od lotniska. Droga była prosta i szybko. 20 minut później byliśmy już pod
hotelem. Zaparkowałam samochód i wyszliśmy z niego. Wyciągnęliśmy nasze torby,
a ja zamknęłam wóz. Weszliśmy do środka. Było tam dość elegancko, ale za to
gustownie. Podeszłam do recepcji. <br />
-Dzień dobry- przywitałam się.- rezerwacja na nazwisko Kerr- powiedziałam bez
obwijania w bawełnę.<br />
-Tak, pokoju 20 i 21- odpowiedziała, podając mi klucze. Przytaknęłam i
podeszłam do Jamesa i Jazzy. <br />
-James, ty będziesz miał osobny pokój, okay?-przytknął.-A my będziemy mieć
razem.- wzięliśmy swoje torby i pojechaliśmy windą na 2 piętro. Weszliśmy do
swoich pokoi, a ja od razu podeszłam do łóżka i runęłam na nie. Zamknęłam oczy
i zasnęłam.<o:p></o:p></div>
<h2>
Justin<o:p></o:p></h2>
<div class="MsoNormal">
Cały dzień byłem poza mieszkaniem. Nie miałam odwagi
spojrzeć jej w oczy. Nie wiedziałem co zrobić. Wiedziałem, że bardzo ją
zraniłem. To mnie najbardziej bolało. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer Zayna.
Odebrał od razu<br />
-Co tam, stary- na przywitanie powiedział<br />
-Siema, mam niemały problem. Mogę wpaść do ciebie?-spytałem, mając nadzieję, że
się zgodzi.<br />
-Jasne, będę czekał w swoim mieszkaniu- nic nie odpowiedziałem, tylko
rozłączyłem się. Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku jego mieszkania. Nie było
to daleko, więc szybko tam dotarłem. Wszedłem na pierwsze piętro i bez pukania
znalazłem się w środku. –
Szybko-skomentował. <br />
-Byłem niedaleko- odpowiedziałem mu. <br />
-Co to za problem ?-poszliśmy do salonu, gdzie od razu usiadłem na kanapie. <br />
-Abi dowiedziała się, co wczoraj wam mówiłem. <br />
-No to, masz niemały problem- wywróciłem oczami, wiedząc to. <br />
-Poradź mi, co zrobić. Ona chce odejść- spuściłem wzrok. <br />
-To chyba nie powinno być dla ciebie wielkim ciosem i tak dla ciebie nic nie
znaczyła- wzruszył ramionami <br />
-W tym kurwa problem, że kłamałem!- krzyknąłem sfrustrowany – Powiedziałem tak,
żeby się ode mnie odwalili. Wiesz jaki jest Harry. Gdyby się dowiedział, że ją
lubię, to robił by wszystko, aby pokazać mi, że to kolejna ta sama dziewczyna-
jęknąłem. <br />
-Masz rację, ale jak się dowiedziała?<br />
-Przez przypadek jak usiadłem na telefonie, on zadzwonił do pierwszej osoby na
szybkim wybieraniu. –wyjaśniłem. <br />
-Próbowałeś jej to wytłumaczyć?<br />
-Próbowałem, ale ona była tak zrozpaczona, że nie chciała mnie słuchać. –westchnąłem.
Poczucie winy zjadało mnie od środka. <br />
-Nie jestem ekspertem, ale ona chyba cię kocha- popatrzyłem na niego jak na
idiotę. Ona mnie? Mnie nikt nie kocha. – gdy Harry jej to powiedział, to nawet
na niego obrażona nie była, a teraz jak dowiedziała się nieprawdziwej prawdy to
sam mówiłeś, że była zrozpaczona. Z resztą, to widać gołym okiem. W jej oczach
widać blask, gdy na ciebie spogląda.
Wiem, że boisz się zaufać komuś po tym co zrobiła Jasmine i twój brat,
ale pomysł, to było już dawno. Nie możesz całe życie być sam. – cholera, on
miał rację, to było najgorsze.<br />
-Ale ja jej nie kocham i chyba nie pokocham- przyznałem. <br />
-Skąd wiesz?-zaśmiał się kpiąco.-gdyby była kolejną zdobyczą w twoim życiu, to zrezygnował być po pierwszym
seksie z nią, ale ty chciałeś z nią zostać. Justin, możesz oszukiwać sam
siebie, ale mnie nie oszukasz. Jestem twoim najlepszym przyjacielem. Powiedz
mi, co czujesz, gdy ją dotykasz?-spojrzałam zdzwiony jego pytaniem. <br />
-Nie rozumiem. – pokręciłem głową.<br />
-Proste pytanie. Co czujesz, gdy ją dotykasz.<br />
-Ja…-sam nawet tego nie wiedziałem. Tak, czy siak było mi cholernie wstyd,
pytać go o takie rzeczy. – chcę jeszcze więcej. Mógłbym to robić cały czas-
westchnąłem. Poczułem jak moje policzki robią się gorące<br />
-Sam widzisz. Moim zdaniem nie możesz tego zaprzepaścić, bo się boisz.
Myślałem, że nazywasz się Justin Bieber i niczego się nie obawiasz.-zaśmialiśmy
się<br />
-Masz rację, czas zapomnieć. Mam nadzieję, że nie będę żałował tej decyzji- szepnąłem
sam do siebie. <o:p></o:p></div>
<h2>
Abigail<o:p></o:p></h2>
<br />
<div class="MsoNormal">
Ubrałam na siebie swój czarny strój kąpielowy i przejrzałam
się w lustrze, które wisiało w łazience. Uśmiechnęłam się samo do siebie i
odwróciłam się, a następnie wyszłam. Jazmyn maiła na sobie różowe dwuczęściowe
bikini, które wyglądało na niej zarąbiście<br />
-Świetnie wyglądasz- skomplementowałam ją. Ona posłała mi uśmiech i owinęła
ręcznik wokół swojego ciała. Zaśmiałam się i sięgnęłam po dżinsowe szorty.
Usłyszałyśmy pukanie, więc Jazzy otworzyła drzwi, a do naszego pokoju wleciał
James, skacząc gdzie popadnie. Pokręciłam głową, a na moich ustach uformował
się uśmiech. <br />
-Idziemy?-zapytał, przewieszając swój ręcznik przez ramię. Przytaknęłam i
zabrałam potrzebne rzeczy. Opuściliśmy hotelowy pokój i windą zjechaliśmy na
parter. Szybkim krokiem wyszliśmy z
hotelu i ścieżką, wyłożoną drobnymi kamyczkami poszliśmy na plażę. Znalazłam
wolne miejsce i rozłożyłam swój ręcznik. Jazmyn i James zrobił to samo.
Położyłam się na nim i nałożyłam na nos swoje okulary przeciwsłoneczne. Ułożyłam
się wygodnie na ręczniku i zamknęłam oczy.
Moje myśli od razu powędrowały do Justina. Już zdążyłam stęsknić się za
nim całym. Myślę, że nawet byłabym w stanie wybaczyć mu wszystko, wystarczyłoby, żeby mnie
przytulił. Potrzebowałam go. Najgorsze było to, że nie mogłam przestać o nim
myśleć. Śnił mi się nawet do cholery
jasnej! Westchnęłam sfrustrowana i podniosłam się do pozycji siedzącej.
Podniosłam okulary, tak że były na głowie i podniosłam się z ręcznika.
Otrzepałam ciało z piasku i wolnym krokiem udałam się w stronę baru. Gorący
piasek parzył mnie w stopy. Było strasznie ciepło, a chłodny wiatr działał na
mnie kojąco. Poczułam uderzenie w tył głowy. Natychmiast stałam się
zdenerwowana. Odwróciłam się, a ja myślałam, że zabiję osobą za mną. Moje serce
na chwilę się zatrzymało, gdy zobaczyłam bardzo znaną mi osobą. <br />
-Witaj ponownie Abi- powiedział głos. Myślałam, że to Justin, dopóki nie zdjął
okularów z nosa<br />
-Hej- szepnęłam do Jackoba.-Co ty tutaj robisz?-zdziwiłam się.<br />
-Spędzam wakacje, a co innego?-zaśmiał się. Mój żołądek od razu się ścisnął.
Fakt, że razem z Justinem byli tak
podobni, zabijał mnie. –Długo tu jesteś?-spytał, ponownie zakładając okulary.<br />
-Od wczoraj, a co?-przeniosłam dłonie na
biodra.<br />
-Mogę pomyśleć, że mnie śledzisz- poruszył brwiami i zaśmiał się. <br />
-Oczywiście, bo nie mam nic innego do roboty, poza śledzeniem cię- wywróciłam
oczami i także się zaśmiałam. <br />
-Gdzie mój braciszek? –spytał prosto z mostu. Westchnęłam, a uśmiech z mojej twarzy zniknął.<br />
-Nie ma go tutaj. Jestem tu z Jazmyn i Jamesem.-oznajmiłam mu. <br />
-Co, mieliście sprzeczkę?-uśmiech z jego
ust nie schodził, za to ja nie mogłam
powiedzieć tego samego. <br />
-To skomplikowane- podrapałam się po karku- a tak z ciekawości, czym mnie
uderzyłeś?<br />
-Piłką- pokazał na piłkę do siatkówkowi na ziemi. Walnęłam się w otwartej ręki w czoło ze
swojej głupoty. Barwo Abi, pokazałaś jak inteligentna jesteś.- Dołączysz do
nas?-spytał, pokazując na chłopaków przy siatce i kilka dziewczyn. Zagryzłam
wewnętrzną część policzka .<br />
-Co mi szkodzi- westchnęłam i poszłam z nim do miejsca, gdzie byli jego
przyjaciele. <br />
-To jest Abi- przestawił mnie.- To jest Scoot, Jason i Christopher- pokazał po
kolei chłopaków-A dziewczyny to Emily, Demi i Hannah, a Jasmine już znasz.- pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
<br />
-Jest wolna?-ktoś szepnął. Zacisnęłam zęby. Nie, nie jestem.<br />
-Zapomnij, to dziewczyna moje brata- wymamrotał Jackob. Właśnie, spierdalaj. <br />
-A widzisz go gdzieś tutaj?-byłam już zła. Nagle przypomniałam sobie o Jazzy i
Jamesie. Zejdą na zawał, a potem będą źli, że ich zostawiłam. Potarłam skronie
i westchnęłam. Wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie. Zignorowałam to.
Podeszła do mnie chyba miała na imię Emily.<br />
-Hej-przywitała się. Posłałam jej mały uśmiech<br />
-Cześć- szepnęłam. Nie byłam ostatnimi czasy zbyt rozmowna. <br />
-Kojarzę cię, ale nie wiem skąd- westchnęła. – Nie byłaś na okładce Bazaara?
–spytała, zmrużając oczy. Przytaknęłam- Podziwiam cię, naprawdę dziewczyno. W
tak krótkim czasie się tak wybiłaś<br />
-Dzięki, to miłe- wymusiłam uśmiech.<br />
-Coś cię gryzie- stwierdziła. No barwo Sherlooku <br />
-To nic, pokłóciłam się jedynie z
chłopakiem- chciałam, żeby to była prawda. On nie był moim chłopakiem nigdy. On
jedynie wykorzystał mnie. Świnia.<br />
-Na pewno wam się ułoży. Ja z Jasonem
rozstaliśmy się 5 razy w ciągu miesiąca,
ale znowu jesteśmy razem, bo masz miłość jest silniejsza, niż nasz temperament<br />
-A dodatkowo jesteś dobra w łóżku-skomentował. <br />
-To taki bonus-zaśmiała się.-Ale serio, jeżeli mu na tobie zależy, to wróci
szybciej, niż możesz sobie tego wyobrazić. Nie wiem o co się pokłóciliście, ale
powinniście sobie wszystko wyjaśnić.- położyła dłoń na moim ramieniu. Miała
rację…<br />***************************<br />Oto przybywam z nowym rozdziałem. Szybko się z nim wyrobiłam. To jakiś cud, zważając na to, ze piszę także inne rzeczy *_*. Jak się podoba? Myślę, że nie jest najgorszy ;) <o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-66316091855427522742014-07-01T12:56:00.001+02:002014-07-01T12:56:59.894+02:00Rozdział dwudziesty<div class="MsoNormal">
Obudziłam się około godziny 8. Zrobiłam codzienne czynności,
zanim zeszłam na dół. Stanęłam w drzwiach kuchni, a moje serce stanęło. Justin.<br />
-Hej kochanie- uśmiechnął się. Wręcz zrobiło mi się niedobrze. Jak on mógł tak
kłamać?! Nie odpowiedziałam mu, tylko przeszłam obok niego i podeszłam do
blatu. Napełniłam czajnik wodą i włączyłam go. Poczułam dwie ręce na biodrach.
Kochałam czuć jego dotyk, ale wiedziałam, że nie mogłam ulec. Strzepnęłam jego
dłonie i odwróciłam się, posyłając mu pioruny.- co jest?-spytał. Zacisnęłam
mocno zęby i dłonie. Byłam tak wściekła, ale i tak głęboko czułam niesamowity
smutek. Chciał ponowić dotknięcie mnie, ale uprzedziłam go.<br />
-Nie dotykaj mnie –syknęłam. Brunet zdawał się być w szoku. <br />
-Co się stało, kochanie?-spytał po chwili. Spojrzałam na niego najbardziej
morderczym wzrokiem. <br />
-Nie nazywaj mnie tak- mój ton głosu był tak ostry, że nawet nie wiedziałam, że
mnie na taki stać.<br />
-Abi, serio co jest?-spytał poważnie. Zignorowałam go i chciałam wyjść z
kuchni, ale złapał mnie za rękę i jednym ruchem popchnął na najbliższą ścianę,
uniemożliwiając mi ucieczkę. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymi
brązowymi oczami. Nie ważne jak bardzo chciałam ulec, ale nie mogłam. <br />
-Puszczaj-zaczęłam się wyrywać. Niestety to nic nie dało. <br />
-Nie, dopóki nie powiesz o co jesteś zła.- szepnął, opierając swoje czoło o
moje. Nagle cała moja złość wyparowała, a zastąpił ja smutek. Chciało mi się
płakać.<br />
-Od kiedy przejmujesz się tym, co czuję? Hę? –spytałam będąc na skraju
wytrzymałości. <br />
-Zawsze się przejmuję- nie potrafiłam pojąć jak można tak kłamać w żywe oczy. <br />
-Nie kłam mnie- syknęłam. W moich oczach pojawiły się łzy. Jego twarz stała się
rozmazana- Powiedz, to co naprawdę o
mnie myślisz- mój głos drżał. <br />
-Nie wiem o co ci chodzi- mruknął.<br />
-W takim razie jestem kimś więcej, niż zwykłą dziwką, która pieprzy się z tobą,
kiedy masz tylko ochotę?- po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Tak bardzo
jak chciałam je zatrzymać, tym bardziej one ciekły.<br />
-Abi…-zaczął kompletnie zaszokowany. Wyrwałam nadgarstki z jego uścisku i
wyszłam z kuchni. Nie widziałam gdzie idę. Przykucnęłam pod ścianą i chowałam
twarz w dłoniach. Poczułam dłoń na plecach. <br />
-Nie dotykaj mnie- załkałam. Byłam w totalnej rozsypce. On zamiast zabrać dłoń
przyciągnął mnie do swojego ciała. Nie mogłam na to pozwolić. Tak szybko jak to
możliwe wyplątałam się z jego ramion i stanęłam na równych nogach.<br />
-To nie było tak. Ja nawet nie wiem skąd dowiedziałaś się, że taki coś
powiedziałem.<br />
-Twój telefon chyba nie jest po twojej stronie- powiedziałam mu. Wytarłam łzy i
spojrzałam na niego z obrzydzeniem. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że słowa Jazmyn były
prawdą. Kochałam go… jak Harry nazwał mnie dziwką nawet się tym nie przejęłam. <br />
-Abi, wiesz jacy są chłopaki, wszędzie się wtrącają. <br />
-Nie opowiadaj mi historyjek. To koniec, nie mam do ciebie żadnego zaufania i
wątpię, że kiedykolwiek będę mieć.- przyznałam i po prostu odeszłam. Poszłam do
sypialni. Położyłam się na łóżku, głośno
łkając. Wiedziałam, że to moja wina. Sama jestem sobie winna. Ale to tak
cholernie bolało. Znowu to samo… Poczułam się niepotrzebna…<br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Usłyszałam pukanie, więc poszłam je otworzyć. Zobaczyłam uśmiechniętą od ucha
do ucha Pattie. Wpuściłam ją do środka .<br />
-Dzień dobry- powiedziałam cicho.<br />
-Witaj, słonko.- zdjęła buty. <br />
-Moja garderoba jest na górze- poszłam po schodach do swojej sypialni, a
następnie do garderoby. Sięgnęłam po kartony na podłodze. Były w nich różne
rzeczy. Od szpilek z zeszłego sezonu, po sukienki, które kupiłam, ale nie
ubrałam. – To są te rzeczy- pokazałam na 2 pudła na ziemi.<br />
-O mój boże, takie garderoby widziałam jedynie w filmach-zaśmiała się<br />
-Jeżeli coś się ci podoba, to bierz- westchnęłam. Spojrzałam tam gdzie ona i
zdałam sobie sprawę, że patrzy na kobaltową, elegancką sukienkę na ramiączkach.
Kupiłam ja jakieś 2 miesiące temu, ale też nie założyłam. Sięgnęłam po wieszak
i wręczyłam go brunetce.- Weź ją, jeżeli ci się podoba.<br />
-Jesteś pewna?-dopytała.<br />
-Na 100 %. – nagle przypomniało mi się, że chcę zabrać Jazzy ze sobą na wyjazd.
– Tak sobie pomyślałam. Chcę odpocząć od wszystkiego i wyjeżdżam na wakacje.
Pozwoliłabyś Jazmyn jechać ze mną?<br />
-Gdzie?-od razu zapytała. <br />
-Malediwy, bardzo chciała tam polecieć- wyjaśniałam. <br />
-Myślę, że nie mam nic przeciwko, ale proszę cię uważaj na nią.<br />
-O to się nie martw. Jeżeli James chciałby też pojechać, to nie mam nic
przeciwko.- nagle zrobiło mi się go żal.<br />
-Jesteś pewna? To spory wydatek.-zmieszała się<br />
-Jestem pewna. Nie chcę jechać sama. <br />
-A co z Justinem?<br />
-Muszę przemyśleć sobie kilka rzeczy- pokiwała głowa na znak, że rozumie.<br />
-Zadzwonię do niego- skomentowała i wyciągnęła komórkę. Chciałam dać jej chwilę
swobody, więc wyszłam z garderoby i
runęłam na swoje łóżko. Przymknęłam na chwilę oczy, ale nie trwało to długo, bo
Pattie weszła do sypialni. – Bardzo się ucieszył.- uśmiechnęła się- Dziękuję –
przytuliła mnie. <br />
-Kiedy chcesz jechać?<br />
-Jeszcze dzisiaj. Wczoraj recepcjonistka zarezerwowała miejsca. -pokiwała, że
rozumie. <br />
-Dobrze, wracam już do domu, bo dzieciaki muszą się spakować.-zabrała pudełka z
ziemi i wyszła z pokoju.<br />
-Powiedz im, że podjadę o 3- krzyknęłam za nią. Nic mi nie odpowiedziała.
Weszłam do swojej garderoby i do torby zaczęłam pakować różne spodenki,
spódnice i topy. Wzięłam także stroje kąpielowe i różne ręczniki. Spakowałam
również swoje kosmetyki. Spojrzałam na wyświetlacz swojej komórki, zdając sobie
sprawę, że już po 2 po południu. Szybko zamknęłam swoją torbę i zabrałam ją na
dół. Spakowałam wszystko co potrzebne do torebki i opuściłam mieszkanie.
Zjechałam windą w podziemia budynku i spakowałam swoją torbę do bagażnika. Wsiadłam
do samochodu i odpaliłam go. Wjechałam na jezdnię i pojechałam wprost pod blok
w którym mieszkali Jazzy i James. Gdy tam dojechałam, oni stali już zewnątrz.
Zatrzymałam się przed nimi i opuściłam samochód. Otworzyłam bagażnik, a James
spakował tam ich torby.<br />
-Będę tęsknić dzieci- przytuliła ich<br />
-Pa mamo- krzyknęli oboje.<br />
-Do zobaczenia Pattie- pomachałam jej, zanim ruszyłam prosto na lotnisko.<br />~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />Cóż, muszę przyznać, że jestem zawiedziona tym, że pod zeszłym rozdziałem z trudem był jeden komentarz ;(. Nie podoba wam się to ff, że nie wykazujecie żadnego zainteresowania? Nie wiem już...<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-19449642894216673702014-06-28T21:58:00.002+02:002014-06-28T21:58:35.118+02:00Rozdział dziewiętnasty <h2>
Justin<o:p></o:p></h2>
<div class="MsoNormal">
-Siema stary- przywitałem się z Zaynem<br />
-Hej- odpowiedział mi. – Długo się nie widzieliśmy, co u ciebie?<br />
-Obleci. Dobra, chodź do Harrego, bo nas zamorduje- szybko znaleźliśmy w
mieszkaniu Hazzy. Plus tego, że mieszkał blisko Zayna. Jak zawsze bez pukanie
weszliśmy do środka. W salonie siedział już Niall.-Siema!-krzyknąłem. Oboje
spojrzeli na mnie jak na idiotę i zaśmiali się. Usiedliśmy na kanapie, a Hazz
poczęstował nas piwem. Upiłem duży łyk.-Która godzina?-spytałem ciekaw<br />
-Po 8, a co?- pokręciłem tylko głową. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie.<br />
-Jak tam z Abi?-spytał Niall, przeciągając się. Zaśmiałem się pod nosem,
wiedząc, że o to zapyta.<br />
-A co ma być?-spytałam niewzruszony.<br />
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział.<br />
-Pogięło cię?-zaniosłem się śmiechem.- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic
więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiałem się.<br />
-Odbieram inne wrażenie-mruknął Harry.<br />
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej. <br />
<span class="Nagwek2Znak"><span style="font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Abigail<o:p></o:p></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Od razu po tym jak z
Jazmyn weszłyśmy do ich mieszkania, uderzyły w nas krzyki. Byłam pewna,
że ich ojciec już przyjechał. Niemiało zdjęłam buty w korytarzu i z Jazzy
poszłyśmy do salonu. Zobaczyłam wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach i
oczach. Byłam pewna, że Justin to właśnie po nim odziedziczył te cechy.<br />
-Tato-pisnęła Jazmyn i rzuciła się na niego.<br />
-Tęskniłem skarbie-potarł jej plecy i ucałował w głowę. Popatrzył na mnie i
ciepło się uśmiechnął.<br />
-Witaj, a ty kim jesteś?-zwrócił się do mnie. <br />
-Oh, to Abi, dziewczyna Justina- powiedziała Pattie, gdy ja zdążyłam jedynie
otworzyć usta. <br />
-Nie wiedziałem, że doczekam się tego momentu- zaśmiał się- A tak właściwie, to
gdzie on jest?-spytał. Westchnęłam, totalnie nie wiedząc, co powiedzieć.<br />
-Nie mógł przyjść- postanowiłam się odezwać. <br />
-Rozumiem-wyraźnie posmutniał. Spuściłam wzrok na swoje stopy.- Jestem Jeremy<br />
-Usiądźcie, a ja przyniosę ciasto- oznajmiła Pattie. Jako ostatnia usiałam na
fotelu obok kanapy. Spojrzałam na swoje splecione palce, do momentu, aż
zadzwonił mój telefon . Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam go z kieszeni spodenek.
Dzwonił Justin.<br />
-Przepraszam- mruknęłam i wyszłam z pokoju do korytarza. Odebrałam telefon, ale
zamiast wyraźnego głosy bruneta usłyszałam śmiechy. Zmieszałam się.<br />
-Która godzina?-usłyszałam stłumiony głos Justina.<br />
-Po 8, a co?-odpowiedział mu chyba Zayn.<br />
-Jak tam z Abi?-zapytał go Niall.
Najwidoczniej zadzwonił do mnie przez pomyłkę. Justin zawsze nosił komórkę w
tylnej kieszeni spodni. Zaśmiał się. Postanowiłam się nie rozłączać.<br />
-A co ma być?-znowu zadał pytanie.<br />
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział Niall.<br />
-Pogięło cię?-znowu się zaśmiał. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co myśleć.<br />
- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko
chcę-zaśmiał się znów. W moich oczach. Pojawiły się łzy. A jednak…<br />
-Odbieram inne wrażenie-mruknął mało zrozumiale Harry.<br />
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.- w momencie,
kiedy wypowiedział to zdanie moje serce rozleciało się. Po moich policzkach
popłynęły łzy. Parszywy drań. Chociaż bardzo chciałam go znienawidzić, coś mi
na to nie pozwalało. Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Miałam
kolejny problem- jak wydostać się z mieszkania, nie zwracając na siebie
zbytniej uwagi. Westchnęłam i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro pierwszy raz dziękowałam Bogu, ze
używam wodoodpornego tuszu. Wytarłam łzy
z policzków i przemyłam twarz wodą. Spędziłam jeszcze kilka chwil w
pomieszczeniu, aby moje oczy powróciły do normalnego stanu, chociaż nie było to
łatwe, ponieważ cały czas czułam nieprzyjemny ucisk w żołądku, a serce biło mi
o wiele szybciej, niż zazwyczaj. Wróciłam do salonu i zastałam wszystkich tam.
Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu .<br />
-Więc Abi, czym się zajmujesz?-spytał mężczyzna. Serio? Czemu wszyscy muszą się
o to zawsze pytać, mam już dość<br />
-Jestem modelką.-westchnęłam.<br />
-Naprawdę? To imponujące- przechylił głowę w bok.<br />
-Dziękuję. Zamierzam jednak wziąć sobie przerwę na jakiś czas. Jestem zmęczona
tym wszystkim.<br />
-Rozumiem- pokiwał głową- Kochanie, a ja tam funkcjonuje twój sklep- spytał
Pattie Ona prowadzi sklep?!<br />
-Pani ma sklep?<br />
-Tak. Sprzedajemy używane rzeczy- wyjaśniała- a pieniądze później idą na pomoc
samotnym matkom.<br />
-Naprawdę szczyty cel-westchnęłam-Możemy sprzedać kilka moich rzeczy-
zaproponowałam.<br />
-Nie, nie trzeba- od razu odpowiedziała. <br />
-Miałam robić porządki w szafie, a zamiast je wyrzuć, to mogę przekazać je na
coś szczytnego.<br />
-Jesteś niesamowita- uśmiechnęła się. Cóż gdybym była niesamowita, Justin nie
traktowałby mnie jak dziwki. <br />
-Może pani przyjść jutro w południe, będę w mieszkaniu. <br />
-A gdzie mieszkasz?<br />
-15 Central Park West, piętro 35- powiedziałam jej.<br />
-Wow-odpowiedzieli oboje-Stać cię na to?-spytała Pattie<br />
-Szczerze? To nie, nie stać, ale moja matka wyszła za mąż za właściciela tego
budynku. Niestety w każdej decyzji jest haczyk. Nie pozwolili mi z nimi
mieszkać, ale za to Robert pozwolił mi mieszkać tam za darmo.-wyjaśniałam.- Tak
naprawdę to właśnie jemu wszystko zawdzięczam. Gdyby nie on, to nigdy bym nie
zaistniała- westchnęłam. Nie lubiłam opowiadać o swojej przeszłości.<br />
-A co z twoim ojcem?-zapytał Jeremy. <br />
-Odnalazł mnie dopiero trzy miesiące temu. Moja mama przez całe życie wmawiała
mi, że on nie żyje, a tak naprawdę to ona tak jakby porwała mnie.<br />
-Co masz na myśli?-dopytał. Proszę, przestańcie zadawać pytania-jęknęłam w myślach.<br />
-Moja matka wyjechała ze mną, gdy miałam 5 lat.<br />
-Wiesz, gdzie wcześniej mieszkałaś?-spytała Pattie. <br />
-Z pochodzenia jestem Brytyjką. <br />
-Ale nie masz akcentu. – skomentował James.<br />
-Owszem. Mieszkam tu prawie 15 lat, nieświadomie przerzuciłam się na tutejszy
akcent- uśmiechnęłam się nieszczerze.<br />
-Racja- przytaknęła Pattie. <br />
-Niestety ja już pójdę. – podniosłam się z kanapy- Jazzy, nie chciałabyś
pojechać ze mną ? Justina nie będzie całą noc. <br />
-Mamo, tato, mogę?-spojrzała na nich z oczami kota.<br />
-Jeżeli bardzo chcesz, to możesz- uśmiechnął się Jeremy.<br />
-Dziękuję- pisnęła i przytuliła ich. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do
swojego pokoju. Był cały szary, ale w niektórych miejscach były wstawki koloru
różowego. Usiadłam na jej łóżku i czekałam aż się spakuje. <br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`<br />
Zaparkowałam samochód w podziemnym parkingu. Opuściłyśmy samochód, a ja go
zamknęłam. Pociągnęłam dziewczynę w stronę windy. Nacisnęłam 35 piętro, a winda
pojechała do góry. Niedługo po tym zatrzymała się przed moimi drzwiami.
Otworzyłam je i wpuściłam Jazmyn do środka.<br />
-O mój boże, ale tu zajebiście-pisnęła, obracając się wokół własnej osi. <br />
-Obleci. Chcesz się czegoś napić, albo coś do jedzenia.?<br />
-Tak, jestem głodna- jęknęła. Uśmiechnęłam się blado i poszłam do kuchni. Z
lodówki wyciągnęłam kawałek wczorajszej pizzy Justina i wsadziłam do mikrofali.
Kiedy była wystarczająco ciepła wyciągnęłam ją i postawiłam przed dziewczyną. <br />
-Smacznego.<br />
-Dzięki-mruknęła i ugryzła spory kawałek pizzy. Usiadłam naprzeciw niej
podparłam brodę ręką. Spuściłam wzrok i zaczęłam wpatrywać się w swoje palce.- Abi,
co się dzieje?-spytała.<br />
-Sama już nie wiem- westchnęłam- Wszystko w głowie mi się miesza. Jestem
rozdarta. <br />
-Myślę, że powinnaś gdzieś pojechać wszystko przemyśleć- to było to!<br />
-Genialny pomysł. Takie wakacje- jednak nie chciałam jechać tam sama. – Mam
pytanie<br />
-Wal śmiało-uśmiechnęła się.<br />
-Pojechałabyś ze mną?-nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale potrzebowałam
prawdziwe przyjaciółki, szczególnie teraz. Nie mogłam liczyć na Barbarę i Carę,
bo one są zajęte swoim życiem, a dodatkowo teraz nie ma ich w Nowym Jorku.<br />
-Naprawdę chcesz, bym z tobą pojechała?! To byłoby spełnienie moich marzeń.
Nigdy nie byłam na prawdziwych wakacjach .<br />
-Jeżeli twoi rodzice się zgodzą, to bardzo bym chciała-uśmiechnęłam się lekko.
– Gdzie byś chciała pojechać?<br />
-Zawsze chciałam polecieć na Malediwy-rozmarzyła się.<br />
-Załatwione, jeżeli się zgodzą, to wybieramy się na Malediwy- popatrzyła na
mnie jak na wariatkę.<br />
-Boże, nie wiesz jak się cieszę.<br />*******************<br />Hej! Oto już 19. Jak się podoba? ;)<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-76130106350933651652014-06-26T11:57:00.001+02:002014-06-26T11:57:31.838+02:00Rozdział osiemnasty<div class="MsoNormal">
Jak każdego dnia obudziłam się w ramionach Justina.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i przycisnęłam mocniej twarz do jego klatki
piersiowej. Kochałam budzić się obok niego. Przez te prawie cztery miesiące
sporo się w moim życiu zmieniło. Zyskałam przyjaciół, ojca i osobę, która
sprawiała, że byłam szczęśliwa.<br />
Podniosłam się z łóżka i poszłam do garderoby. Ubrałam na siebie białą bieliznę
i zwykłą przewiewną sukienkę w kwiatowe motywy.
Na nogi wsunęłam beżowe baleriny i poszłam do łazienki, aby doprowadzić
się do porządku. Na sam początek rozczesałam włosy, a potem pomalowałam rzęsy i
usta. Gotowa opuściłam pomieszczenie i poszłam do kuchni na dół. Wyciągnęłam z
lodówki mleko, a z szafek płatki i 2 miski. Napełniłam nimi naczynia i wsypałam
miodowe płatki. Postawiłam to na stole i rozejrzałam się po kuchni. Z lodówki
wyciągnęłam jeszcze sok pomarańczowy i wypełniłam nim dwie szklaki, które także
postawiłam na stole. Otarłam niewidzialny pot z czoła i oparłam się o blat
stołu wzdychając. Poczułam parę dłoni na swoich biodrach. Uśmiechnęłam się sama
do siebie i odwróciłam do niego przodem. Jego usta odnalazły moje. Uśmiechnęłam
się i odwzajemniłam pocałunek. Objął mnie ramionami w pasie i przyciągnął do
swojego ciała. Uwielbiałam czuć jego ramiona wokół swojego ciała, jego oddech
na twarzy, jego zapach, czuć całego jego. Moje ręce zawsze się pocą, a w
żołądku czuję jakiś ucisk.<br />
Odsunął się ode mnie, ale wciąż nasze twarze dzieliły centymetry. Oparł swoje
czoło o moje, uśmiechając się.<br />
-Co dzisiaj planujesz?-spytał po chwili.<br />
-Umówiłam się z twoją siostrą na małe zakupy- zaśmiałam się, przypominając
sobie jak podekscytowana była, gdy jej to zaproponowałam. <br />
-Rozumiem. Wychodzę dzisiaj z chłopakami na piwo, nie masz nic
przeciwko?-spytał. Dobrze znał moją odpowiedź. Nie chciałam odciągać go od
przyjaciół, więc zawsze odpowiadałam przecząco. <br />
-Mam pomysł. Zróbcie sobie z chłopami taką męską noc, czy tam wieczór, a ja
zaproszę sobie też koleżanki. Co ty na to?<br />
-Masz zawsze najlepsze pomysły- pocałował mnie w policzek i usiadł do stołu.
Zaśmiałam się i także zajęłam miejsce, zajadając się swoim śniadaniem. <br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Stanęłam przed blokiem, w którym mieszkała Jazmyn i opuściłam samochód.
Zamknęłam go i weszłam do bloku. Odnalazłam drzwi ich mieszkania i zapukałam.
Drzwi otworzyły się, ukazując Jamesa <br />
-Cześć- przywitałam się.<br />
-Hej, wejdź. Jazmyn zaraz do ciebie przyjdzie.- przytaknęłam i weszłam do
środka. Pachniało w nim pięknie. Naleśniki-od razu pomyślałam. Weszłam do
kuchni i zastałam mamę Justina, tak jak myślałam smażącą naleśniki.<br />
-Dzień dobry- przywitałam się nieśmiało. Zdążyłam już ochłonąć po całej akcji i
nie byłam już zła. Nawet wyszło mi to na dobre, nie czuję się już samotna. <br />
-Witaj, słoneczko-przywitała się z uśmiechem- jak się czujesz?-spytała,
wycierając ręce do ścierki. <br />
-Dobrze- przyznałam.-A pani?-nie chciałam być nieuprzejma, więc też zapytałam.<br />
-Jestem podekscytowana- pisnęła. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią
pytająco.<br />
-Nasz ojciec przyjeżdża- wyjaśniał James, który znalazł się w pomieszczeniu. –
Przyjeżdża dzisiaj wieczorem –dopowiedział.<br />
-Justin nic mi nie mówił- zmieszałam się.<br />
-On nie ma dobrego kontaktu z nim. Właściwie nigdy nie miał. – pokiwałam głową
na znak, że słucham Pattie- wpadniecie wieczorem?-spytała.<br />
-Obawiam się, że niestety nie. Justin wychodzi gdzieś ze znajomymi.- wyjaśniłam
jej.<br />
-Może ty wpadniesz? <br />
-Szczerze? Nie wiem czy to dobry pomysł. Na pewno nie wiedzieliście się jakiś
czas i chcecie spędzić ten czas w gronie rodzinnym. <br />
-Ty jesteś członkiem rodziny, zapomniałaś?<br />
-W takim razie będę-uśmiechnęłam się- Ale nich pani nie mówi, że prawnie
jesteśmy małżeństwem.<br />
-Jak sobie życzysz, skarbie-uśmiechnęła się. <br />
-Jestem gotowa- pisnęłam Jazmyn, gdy weszła do kuchni Miała na sobie krótką
spódniczkę i bluzkę na ramiączkach, a na nogach sandałki. <br />
-Dziecko, co ty ubrałaś- jęknęła Pattie. Zaśmiałam się.<br />
-Ładnie wygląda- skomentowałam- Idziemy?- przytaknęła i wyszłyśmy z mieszkania.<br />
-Nie masz pojęcia jak się cieszę. Moje koleżanki nie uwierzą, że byłam z tobą
na zakupach. Wszystkie cię uwielbiają i mają ściany poobklejane twoimi
zdjęciami- zaśmiałam się.<br />
-Możesz powiedzieć, że jestem twoją przyjaciółką.- wzruszyłam ramionami. <br />
-Patrz, tam stoją- wskazał na drugi koniec ulicy.<br />
-Idziemy do nich?- jej oczy się rozszerzyły <br />
-Tak- pisnęła. Wolnym krokiem udałyśmy do miejsca, gdzie stały cztery
dziewczyny. Moim zdaniem Jazzy do nich nie pasowała. Ona ubierała się
normalnie, a one? Wyglądały jak dziwki. – Hej dziewczyny. Mówiłam wam, że znam
Abi- wskazała na mnie<br />
-Cześć- przywitałam się. <br />
-Niemożliwe. Myślałyśmy, że ściemniasz.- powiedziała długowłosa blondynka.<br />
-jak tam Justin?-spytała czarnowłosa z boku. Zmierzyłam ją morderczym wzrokiem.
Wara od niego, jest mój-warknęłam na nią w myślach.<br />
-Chyba dobrze- wzruszyła ramionami.<br />
-Myślisz, że tym razem się ze mną umówi?-jej oczy zaświeciły. Spierdalaj. <br />
-Nie wydaje mi się Ali-westchnęła Jazmyn- Sorka, ale wybieramy się na zakupy i
musimy iść- pociągnęła mnie za rękę w stronę samochodu. Zmieszała otworzyłam go
i wsiadłyśmy do środka. Odpaliłam go i pojechałam w stronę centrum.<br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Usiadłyśmy w kawiarni, obładowane torbami. To znaczy dużo rzeczy było Jazzy. Ja
kupiłam tylko sukienkę i parę szpilek.<br />
-Opowiadaj- pisnęła ciekawa.<br />
-Co?-spytałam.<br />
-No co jest między tobą, a moim bratem- odparła jakby to była najoczywistsza
rzecz na świecie. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.<br />
-Nie mam pojęcia. Niby on traktuje mnie jak swoją dziewczynę, ale nie jesteśmy
razem.-westchnęłam.- Przykro mi to mówić, ale łączy nas jedynie seks- wyznałam
jej- Ale nikomu tego nie powtarzaj. Powiedziałam ci o tym, bo ci ufam.-
pokiwała głową na tak. – Ale czuję, że coś się zmieniło. Zawsze, gdy mnie dotknie,
albo pocałuje, czuję się jak dziecko przed ważnym egzaminem. Moje ręce
zaczynają się pocić, w żołądku czuję ucisk, a
w głowie mam totalny nieład. Nie wiem co o tym myśleć-wyznałam. Poczułam
jakby ulgę, gdy jej to powiedziałam. Miałam dość trzymania tego w sobie.- A
najgorsze jest to, że nigdy nie nudzi mi się to Wręcz przeciwnie, chcę jeszcze
więcej.- czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.<br />
-Wiedziałam- pisnęła podekscytowana. Spojrzałam na nią zdziwiona. – Kochasz go-
klasnęła w dłonie. Że co kurwa?<br />
-Ja? Nie, to nie możliwe.- pokręciłam głową.<br />
-Mów co chcesz, ale sama wiesz jak się czujesz, kiedy jest obok.- spuściłam
ponownie głowę .- Nie masz pojęcia jak się z tego cieszę. Wreszcie pokochał go
ktoś inny, niż my.- dzieję się to naprawdę? Kocham go? A może to jedynie
przejściowe zauroczenie? – O czym myślisz?-spytała mnie<br />
-O tym wszystkim. Nie mam pojęcia co myśleć o tym. Boję się, że jeżeli się do
tego przyznam przed samą sobą, to będzie koniec. Przez on nie odwzajemni tego. <br />
-A czemu miałby tego nie odwzajemnić? <br />
-Bo wydaje mi się, że on wciąż tęskni za Jasmine.- przełknęłam ślinę-Zapomnij o
tym co ci powiedziałam. To nie ma sensu. <br />
-Niby dlaczego? Proszę cię, nie rób tego- na jej twarzy pojawił się smutek. <br />
-Muszę uciszyć te uczucia- jęknęłam zrezygnowana- Nie chcę potem cierpieć, albo
żeby wyobrażał ją sobie gdy jest ze mną.<br />
-Ale…<br />
-Nie ma ale-pokiwała głową że rozumie.<br />*******************************************<br />Hej ;). Rozdział miał być dopiero w sobotę, albo niedzielę, ale zebrałam się wczoraj i napisałam go, a dzisiaj skończyłam. nie wiem co o nim myśleć, taki nijaki chyba. Dziękuję, że ze mną jesteście i mnie wspieracie ♥<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-65838224857797374722014-06-23T20:25:00.001+02:002014-06-23T20:25:34.445+02:00Rozdział siedemnasty<div class="MsoNormal">
Zaparkowałam samochód przed domem Roberta i mojej mamy.
Wcale nie uśmiechało mi się tu być, ale musieliśmy to wyjaśnić raz i porządnie.
Jedyne czego chciałam jeszcze, to żeby Justin był ze mną. Potrafił dodać mi
otuchy. <br />
-Idziemy?-spytał John. Pokiwałam twierdząco głową i niezgrabnie wyszłam z auta. Poprawiłam swoją sukienkę i zamknęłam
samochód. Podeszliśmy do drzwi, a ja zadzwoniłam. Chwilę później drzwi
otworzyła mi moja mama<br />
-Kochanie, jak miło cię wiedzieć, wejdź- dałam znak Jahon’owi, aby pojawił się.
W momencie, gdy stanął przed moją mamą, ona zbladła. – Co ty tutaj
robisz?-wyjąkała. Czyli jednak. –Wejdźcie- wpuściła nas do środka. Udaliśmy się do salonu i zajęliśmy
miejsce na kanapie. Mama do nad dołączyła i usiadła naprzeciwko.<br />
-Słucham jak mi to wyjaśnisz?-spytałam-Czemu przez te wszystkie lata mówiłaś,
że mój ojciec nie żyje?-obraz zrobił mi się rozmazany.<br />
-Ja… Chciałam cię chronić- wyznała.<br />
-Przed czym? Nie wpadłaś na pomysł, że
potrzebuję ojca?- łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. –Nie wiem, czy ci to
wybaczę- wyznałam- ochłonęłam po tym jak wrobiłaś mnie w małżeństwo, a ty
wywinęłaś mi taki numer? Myślałaś, że się nie dowiem o tym.? Pomyliłaś się.
Wychodzę, spotkamy się, gdy przemyślę sobie wszystko- powiedziałam, zanim
wstałam z kanapy i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu, a łzy jak wodospad
płynęły po moich policzkach. Potrzebowałam teraz Justina i jego bliskości…<br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Usłyszałam zamykające się drzwi na dole. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do
drzwi. Stanęłam pod ścianą, czekając na bruneta. Chwilę później drzwi w
sypialni się otworzyły, a on wszedł do środka. Chwyciłam go za ramię i odwróciłam w swoją stronę. W momencie, gdy
stanął ze mną twarzą w twarz
przycisnęłam swoje usta do jego, łapczywie je atakując. Justin bez wahania
odwzajemnił mój gest, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Poczułam jak całe
napięcie, które w sobie trzymałam jakby się rozpływało. To było niesamowite.
Objęłam jego szyję i wplotłam palce w jego włosy. Pociągnęłam za końcówki i
mocniej na niego naparłam. Na dole brzucha poczułam jak erekcja chłopaka
powiększa się. Bez wahania oderwałam się od niego i pozbyłam się jego koszulki.
Nie przejęłam się, gdzie ją rzucę, tylko szybko dobrałam się do jego spodni.
Odpięłam zamek i pozwoliłam opaść im do kostek. Brunet odrzucił je w kąt,
zostając w samych bokserkach. Zsunęłam je , uwalniając jego już naprężonego
chłonka. Wzięłam go do ręki, zaczynając rytmiczne ruchy ręką. Z jego ust zaczęły
wydobywać się westchnięcie. Wziąć robiąc te same ruchy ręka pochyliłam się i
wzięłam jego czubek do buzi. Przejechałam po nim językiem, delektując się jak
najsłodszym lizakiem. Wkrótce złapałam
go u nasady i włożyłam do ust tyle ile mogłam. Przejechałam delikatnie zębami,
powodując u niego kolejne, lecz głośniejsze jęknięcie. Zassałam, chcąc sprawić
mu przyjemność. W jego obecności czułam się jakoś tak inaczej.<br />
Justin złapał mnie za włosy, ciągnąc do góry. Stanęłam na nogach, a on bez
wahania wbił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i objęłam rękami jego
szyję. Brunet położył dłonie na moich pośladkach i uniósł mnie do góry.
Oplotłam nogami jego biodra. Podszedł do ściany i mnie o nią oparł. Wszedł we
powoli, pozwalając czerpać z tego jak największą przyjemność. Jego ponowny ruch
także był powolnym, lecz pewny. Wypełniał mnie całą, co było niesamowite.
Czułam jak wszystkie moje troski odlatują i zostajemy sami. <br />
Poruszał się we mnie powoli, doprowadzając mnie wręcz do szaleństwa. Z moich
usta wydobywały się wyraźne i dość głośne jęki. Było mi tak cholernie dobrze.
Objął mnie ramieniem w talii i podszedł do łóżka. Położył mnie na nim i znalazł
się nade mną. Znowu znalazł się we mnie, ale tym razem szybciej wykonał swój
ruch. Złapałam w dłonie prześcieradło i mocno zacisnęłam na nim palce.
Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Czując zbliżający się koniec
wygięłam plecy w łuk. Fala niesamowitej rozkoszy przeszła przez całe moje
ciało. Krzyknęłam jego imię w ekstazie. Czułam jak brunet dochodzi we mnie.
Wykonał jeszcze kilka ruchów, zanim wyszedł ze mnie i położył się obok mnie.
Objął mnie swoim mocnym ramieniem i przyciągnął do siebie. Wtuliłam twarz w
jego klatkę piersiową i zaciągnęłam się jego pięknym zapachem. Był dla mnie jak
narkotyk. Chciałam go więcej i więcej, ale wciąż miałam jednak za mało. <br />
-Dobranoc- mruknął i pocałował mnie w czubek głowy. <br />
-Dobranoc- odpowiedziałam. Pocałowałam go w klatkę piersiową i zamknęłam oczy.
Sen nadszedł bardzo szybko.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Budzik w moim telefonie zaczął irytująco dzwonić. Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam mocniej
powieki. Jedną ręką sięgnęłam po telefon i wyłączyłam irytującą melodię. Tak
bardzo nie chciało mi się wstawać, ale musiałam. Wyswobodziłam się z uściski
Justina i wstałam na nogi. Poczułam lekkie szczypanie w dole brzucha. Po raz
kolejny zmarszczyłam brwi i powoli podeszłam do szafki z bielizną. Ubrałam na
siebie czarny, koronkowy komplet i zniknęłam za drzwiami garderoby. Znalazłam
pomarańczową spódnicę i czarną bluzkę.
Szybko ubrałam na siebie przygotowany zestaw i ruszyłam do łazienki.
Pomalowałam tuszem rzęsy i wyszczotkowałam zęby. Rozczesałam włosy i nałożyłam
warstwę błyszczyku na usta. W sypialni podeszłam cicho do łóżka i usiadłam na
jego skraju. Poczochrałam i tak sterczące włosy chłopaka i zaśmiałam się z jego
miny. Ułożył twarz w grymasie i pociągnął mnie do siebie. Nie wiem jakim cudem
jednym ruchem znalazł się nade mną i słodko uśmiechnął.<br />
-Musimy za niedługo wychodzić- oznajmiłam. <br />
-Zostańmy tutaj- pokręciłam głową.<br />
-byliśmy ponad tydzień u twoich dziadków, to dużo.- ułożył usta w dziobek, a
następnie przelotnie mnie pocałował. Wstał z łóżka i ruszył do łazienki.
Zaśmiałam się i także podniosłam z mebla. Zeszłam do kuchni, gdzie rozrobiłam
ciasto na naleśniki i usmażyłam je.<br />**************************<br />Cześć kochanie! Oto kolejny rozdział. Dzięki, że jesteście ♥.<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-20939504065420169662014-06-20T17:08:00.001+02:002014-06-20T17:08:14.484+02:00Rozdział szesnasty <div class="MsoNormal">
-O mój Boże, jak dobrze być w domu- jęknęłam, gdy runęłam na
łóżku w swoim apartamencie. –Ta podroż była męcząca- dodałam<br />
-W rzeczy samej-zaśmiał się Justin i podszedł do łóżka, stawiając obok niego
torbę.- Dzwonił do mnie Harry i kazał przyjść do siebie. Idziesz ze
mną?-zapytał, wchodząc na łóżko i kładąc się obok mnie. <br />
-Dobra i tak nie mam nic lepszego do roboty- posłał mi uśmiech i wstał. Serio?
Dopiero co się położył. Chwycił moją rękę i pociągnął do góry. Niechętnie
uniosłam tyłek i poszłam z nim na dół. Ubraliśmy buty i opuściliśmy mieszkanie.
Dopiero w garażu zaczęłam żałować, że z nim poszłam. – Masz klucze?-spytałam,
go gdy zorientowałam się, że ja ich nie mam.<br />
-Mam-zaśmiał się. Wywróciłam oczami i wsiadłam na miejsce pasażera. Nie chciało
mi się prowadzić. Justin zajął mniejsze kierowcy i wjechał na jezdnię. W czasie
drogi panowała między nami cisza, która wcale nie było niekomfortowa.<br />
Justin zaparkował samochód przed blokiem w którym mieszkał Harry. Obawiałam się
tego spotkania. Zeszłym razem nazwał mnie dziwką. Wyszłam z samochodu i gdy
stanęłam na nogach poprawiłam swoją sukienkę, która mi się podwinęła.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam człowieka, którego nie chciałam zobaczyć-
Jack z grupą swoich kolegów. Przełknęłam ślinę
i spojrzałam na Justina. On zaśmiał się i złapał mnie za rękę. <br />
-Patrzcie chłopaki, kto się pojawił. Cześć Bieber, znowu przywiozłeś swoją
dziwkę-zaśmiał się. We mnie krew wręcz się zagotowała. <br />
-Wolę być dziwką, niż pedałem w twoim ciele- syknęłam. Gdyby spojrzenie mogło
zabijać, to były już martwy. <br />
-Zadziorna, lubię takie-zaśmiał się drugi. Nie no, chamstwo. <br />
-Jeżeli masz zamiar być takim chujem, to idź sobie- mruknął Justin. <br />
-Chętnie, ale z laską- złapał mnie za rękę, ale od razu ją wyszarpnęłam. Odruchowo
zamachnęłam się i z całej siły przywaliłam w twarz z otwartej ręki. Zacisnęłam
mocno zęby z nerwów.<br />
-Nie jestem jakiś cholernym przedmiotem idioto-wysyczałam.- Chodź- pociągnęłam
bruneta w stronę klatki schodowej. Weszliśmy po schodach i podeszliśmy pod
drzwi mieszkania Harrego. <br />
-Ale go zgasiłaś –zaśmiał się. Otworzył drzwi i wszedł do środka, a ja zaraz po
nim Zdjęłam buty w korytarzu i weszliśmy do salonu.<br />
-Co ty tutaj robisz?-zwróciłam się do Johna.<br />
-Mógłbym zapytać o to samo. z resztą, siadaj i nic nie mów.- wywróciłam oczami
i usiadłam obok niego, a Justin obok mnie. Złączył nasze palce razem, a ja
roześmiałam się pod nosem. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a Justin spojrzał na
wszystkich zdziwiony. Chwilę później do salonu wszedł chłopak. Blondyn o
niesamowicie niebieskich oczach. Był bardzo przystojny, ale jakoś do mnie to
nie docierało <br />
-Justin, to jest Luke, nowy członek gangu- oznajmił Harry.<br />
-Jaja sobie ze mnie robisz?-zaśmiał się drwiąco i zacisnął ręce w pięści, tym samym o wiele mocniej ściskając
moją dłoń. Chciałam wyplątać się z jego uścisku, ale on poluźnił uścisk, ale
nie dał mi się wyszarpnąć. <br />
-Nie Justin, jest nowy, ale doświadczony. Musisz przyjąć to do wiadomości.
Dzisiaj wieczorem pojedziecie razem na akcję- wzdrygnęłam na tą wiadomość.
Brunet spojrzał na mnie i objął swoim ramieniem. Słodko. <br />
-Jeżeli muszę- prychnął- Poradziłbym sobie sam- obdarzył blondyna zabijającym
spojrzeniem.- Nawet o tym nie myśl- mruknął do niego. Ciekawe o co mu chodziło<br />
-Wyluzuj Bieber- blondyn uniósł ręce w obronnym geście. Zaczęłam czuć się co
raz bardziej niekomfortowo. Czułam na sobie wzrok Luke’a, co nie było wcale
fajne. Ścisnęłam pięści na białek koszulce Justina. On spojrzał na mnie i lekko
się uśmiechnął. Czułam pod palcami jego dobrze wyrzeźbiony brzuch. Uśmiechnęłam
się sama do siebie i jedną rękę przeniosłam pod jego koszulkę. Moje palce same
sunęły po jego skórze. Wszyscy inni żywo rozmawiali, tylko ja i Justin
siedzieliśmy cicho. On bawił się kosmykami moich włosów, a ja dotykałam jego
brzucha. <br />
-Przez to co robisz mam ochotę na seks- mruknął mi do ucha i przygryzł jego
płatek. Zaśmiałam się cicho<br />
-A czy ty kiedykolwiek nie miałeś na niego ochoty?-spytałam go.<br />
-Nie- przejechał nosem po moim policzku. Tam, gdzie mnie dotknął moja skóra
zaczęła płonąć. <br />
-Pokój jest na końcu korytarza- usłyszeliśmy śmiech Harrego. Odskoczyłam od
bruneta jak poparzona i stanęłam na własne nogi. Byłam rozkojarzona i totalnie
zdezorientowana. W brzuchu czułam dziwny
uścisk, a serce waliło mi jak oszalałe. <br />
-Gdzie łazienka?-wymamrotałam. Czułam jak moje policzki płoną<br />
-Ostatnie drzwi po lewej- poinformował mnie Harry. Przytaknęłam i ruszyłam tam
gdzie mnie pokierował. Otworzyłam drzwi łazienki, a zraz po tym je zamknęłam.
Oparłam się o umywalkę i westchnęłam. Spojrzałam w lustro i o mało nie dostałam
zawału Moje policzki były różowe, a włosy z jednej strony kompletnie
rozczochrane. Palcami starałam się ujarzmić swoje włosy, ale nie za dobrze mi
to wychodziło, wciąż wyglądały jakbym wstała przed chwilą z łóżka. Jęknęłam
niezadowolona i sięgnęłam po szczotkę Harrego. Mam nadzieję, że nie ma wszy…
Rozczesałam nią splątane włosy i wreszcie doprowadziłam je do ładu. Podczas
mojej walki z włosami policzki wróciły do swojego normalnego koloru i
wyglądałam w miarę normalnie. Opuściłam pomieszczenie i miałam iść do salonu,
ale zostałam wciągnięta do jednego z pokoi. Zostałam popchnięta lekko na
ścianę, a drugie ciało do mnie przywarło. Wszędzie bym poznała te perfumy.
Justin… Jego usta znalazły się na moich. Przez moje przeszedł dreszcz.
Odpowiedziałam na jego pocałunek, pogłębiając go. Objęłam ramionami jego szyję,
wplątując palce w włosy i ciągnąc lekko za końcówki. Jęknął mi w usta i
przygryzł moją dolną wargę. Uśmiechnęłam się lekko. Przeniosłam ręce na jego
klatkę piersiową i odepchnęłam go, cwaniacko się uśmiechając.<br />
-Myślę, że powinniśmy wrócić do salonu- powiedziałam, zanim opuściłam pokój i
poszłam do wspomnianego pokoju.<br />
-Nie wiesz, gdzie podział się Justin?-spytał znacząco Luke. Spojrzałam na niego
zdziwiona. W co on do cholery gra. <br />
-Szczerze? Myślę, że to nie twój interes- odszczekałam się. Irytował mnie już
ten dzieciak <br />
-Myślę, że mój, bo mam z nim sprawę do załatwienia. <br />
-Nie masz o co się martwić, na pewno jest cały i zdrowy, żeby ci obronić tyłek
– nie darzyłam go sympatią. Coś mi w nim nie pasowało. Jakby nie był częścią
grupy. <br />
-Uważaj na słowa- wysyczał. Zaśmiałam się drwiąco. Jeszcze brakowało, aby się
bała tego idioty.- Bo stanie ci się krzywda- dokończył po chwili.<br />
-Coś mi się nie wydaje. Opanuj się do cholery- warknął John. Wreszcie ktoś po
mojej stronie. <br />
-Dzięki- mruknęłam i przelotnie go przytuliłam. –Masz jakieś plany na
wieczór?-spytałam. Wszyscy popatrzyli na nas zaszokowani<br />
-Nie mam, a dlaczego pytasz?-on jednak nie zdawał się przejmować wzrokiem
wszystkich.<br />
-Chcę zobaczyć co powie mama jak cię zobaczy i jak wytłumaczy mi to kłamstwo-
westchnęłam. <br />
-Pojedziemy do niej –zaśmiał się- Wreszcie zobaczę ją po tylu latach.<br />
-Dobra, o co chodzi?-spytał Harry. Serio Harry? Jesteś tępy.<br />
-Opowiadałem wam, że jestem tu bo gdzieś tutaj jest moja córka-westchnął.
Wszyscy patrzyli zaszokowani raz to na mnie raz na niego. <br />
-Chcesz powiedzieć, że jest nią Abi?-zaśmiał się Niall<br />
-Dokładnie- uśmiechnął się, zanim przyciągnął mnie do siebie. Przez moje ciało
przeszedł dziwny dreszcz. Wtedy naprawdę poczułam, że jest on moim ojcem.
Odsunęłam się od niego i poprawiłam swoją sukienkę. Justin usiadł obok mnie i
objął mnie w pasie przyciągając do siebie. Co mu odbiło, że zachowuje się w ten
sposób. Zachowuje się, jakbym była jego własnością. A nie byłam. Mogłam umówić
się z każdym, a jemu nic do tego, bo
łączy nas jedynie seks. Ale nie ukrywam, że chciałabym coś więcej.<br />************************************************<br />Tak jak obiecałam, jest nowy rozdzialik. Jak się podoba? Mam nadzieję, że tak ;))<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-25620075332044658582014-06-15T13:24:00.000+02:002014-06-15T13:24:43.560+02:00Rozdział piętnasty<div class="MsoNormal">
-Justin, pójdziesz ze mną?-spytałam chłopaka, grzebiąc w
swojej torbie. Wyciągnęłam z niej koszulkę w poziome paski i pastelowo-różowe
spodnie. <br />
-Nie wiem czy to dobry pomysł. John na pewno będzie chciał pobyć sam z tobą.-
odpowiedział. Podniosłam się z podłogi i otrzepałam kolana z brudu. Położyłam
dłonie na biodrach i spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.<br />
-No proszę cię- jęknęłam z grymasem. Twarz chłopaka nie wyrażała nic. <br />
-Abi myślisz, że chcę zobaczyć więcej niż to konieczne mężczyznę, który daje mi
narkotykami bym je sprzedawał?-spytał. Niby go rozumiałam, ale akurat działo
się tak dużo, jak nigdy w moim życiu. Westchnęłam i bez słowa weszłam do
łazienki. Rozebrałam się z sukienki, którą miałam na sobie i zamieniłam ją na
przygotowane ubrania. Rozpuściłam włosy i przed lustrem poprawiłam ciut
makijaż. Przejechałam jeszcze usta różową szminką i opuściłam pomieszczenie.
Naciągnęłam na ramiona błękitną kurtkę, a na stopy ubrałam czarne baleriny. Przewiesiłam
przez ramię czarną torebkę i już miałam wychodzić z pokoju, ale poczułam dłoń,
oplatającą mój nadgarstek. Odwróciłam się i wpadłam w ramiona bruneta. Oparłam
dłonie o jego klatkę piersiową i spojrzałam na niego. Przyłożył swoje usta do
moich, a ja uśmiechnęłam się. <br />
-Naprawdę muszę już iść- wyszeptałam. <br />
-Czekaj, idę z tobą- wyszczerzyłam się na tą wiadomość. Jednak się ugiął. Opuściliśmy
hotel i chodnikiem poszliśmy do tej samej kawiarni co wczoraj. Z daleka już
zobaczyłam bruneta, siedzącego przy stoliku z przodu. Spojrzałam na Justina, a
on posłał mi uspokajające spojrzenie. Westchnęłam i złapałam go za rękę. Mocno
ją ścisnęłam i ruszyłam w kierunku stolika. Zajęliśmy krzesła naprzeciw niego. <br />
-Witaj- szepnęłam niepewnie.<br />
-Cześć Abi. Jak się masz?-podniosłam na niego swój wzrok. Na jego twarzy był
uśmiech, co dodało mi otuchy. <br />
-Dobrze- odpowiedziałam.- A ty?-totalnie nie wiedziałam co mu powiedzieć, o co
go zapytać.<br />
-Tak samo, kochanie- mój żołądek ścisnął się na to ostatnie słowo. <br />
-Masz żonę?-postanowiłam nawiązać jakąkolwiek rozmowę. <br />
-Nie mam-uśmiechnął się ciepło- Mój styl życia mi na to nie pozwala.- od razu
spojrzałam na Justina, który siedział z kamienną twarzą.- Szczerze mówiąc, to
nie wiem jak Justin może być tak lekkomyślny i narażać cię na to wszystko-
pokręcił głową. <br />
-John, zostaw swoje morały na czas, kiedy będziemy sami- mruknął. O nie, robi
się nie dobrze. <br />
-Nie ważne. Co zamawiamy?-spytałam. Spotkanie nie wyszło za dobrze<br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
-O mój boże, to była masakra- jęknęłam i zakryłam twarz dłońmi, gdy weszliśmy
do pokoju hotelowego .<br />
-Cóż, nie zaprzeczę- przyznał brunet- On ma dość trudny charakter.<br />
-Mimo to, jednak mam nadzieję, że będzie dobrze- westchnęłam. Justin uśmiechnął
się tajemniczo, zanim podszedł do mnie i jednym zwinnym ruchem wziął na ręce.
Zaczęłam się śmiać jak najęta. Oplotłam rękami jego szyję i przywarłam ustami
do niego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Brunet nogą otworzył drzwi łazienki i wszedł do niej.
Postawił mnie na nogi, aby zdjąć ze mnie bluzkę. Podniosłam ręce do góry,
ułatwiając mu to. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy poczułam jego duże zimne
ręce na plecach. Przygryzłam jego wargę, a on jęknął mi w usta. Tak strasznie
nakręcał mnie. Zaczepiłam ręce o rąbek jego koszulki i zdjęłam mu ją przez
głowę. Nie dbałam o to, gdzie ją rzucę. <br />
Oparł mnie o zimną ścianę z kafelek i przeniósł usta na szyję. Złapał mnie za
podbródek i uniósł go do góry, ułatwiając sobie dostęp. Jęknęłam, a następnie
przygryzłam wargę, gdy poczułam jak ssie i gryzie skórę. Mój oddech zaczynał
robić się coraz cięższy. Wplotłam palce w jego włosy, ciągnąc je za końcówki.
Jęknął w moją szyję, na co ja zareagowałam chichotem.<br />
Odpiął guzik moich spodni i bez wahania pozbył się ich. W moją skórę uderzyło
zimne powietrze. Ponownie przywarł do mnie ustami. Między naszymi ciałami nie
było w ogóle przestrzeni. Złapał za moje kolano i uniósł je do góry. Oplótł nim
swoje biodro, dając do zrozumienia, że mam na niego wskoczyć. Tak też zrobiłam.
Wolnym krokiem poszedł w kierunku prysznica. Wszedł do kabiny i odkręcił kurek
z ciepłą wodą. Moje ciało rozluźniło się, czując ciepłą wodę. Brunet sięgnął do
zapięcia mojego, już mokrego, stanika. Moje sutki od razu stwardniały, gdy
dotknął mnie. <br />
Zeskoczyłam na ziemię i dopiero wtedy dostrzegłam, że Justin jeszcze ma na
sobie spodnie. Odpięłam guzik i zsunęłam je
razem z bokserkami. Moim oczom ukazał się, już postawiony, jego penis.
Oblizałam usta, zanim objęłam go ręką. Zaczęłam nią jeździć na całej jego
długości. Czułam jak staję coraz bardziej mokra. Nie mogłam pojąć co ten
chłopak robi, że tak na mnie działa. <br />
Wzięłam główkę jego męskości do ust i zatoczyłam kółko językiem wokół niej. Z
ust bruneta uciekł pomruk. Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam go głębiej.
Zassałam go, a Justin jęknął po raz kolejny.<br />
Brunet obwinął rękę w moje włosy i podniósł mnie do góry. Jednym ruchem pozbył
się reszty mojej bielizny. Złapał mnie za pośladki i uniósł do góry. Oplotłam
nogami jego biodra, a on wszedł we mnie gwałtownie. Nabrałam powietrza do płuc,
a zaraz po tym głośno krzyknęłam. Za
każdym razem, gdy wypełniał mnie całą swoją długością krzyczałam jego imię. Nie
przejmowałam się, że inni ludzie mogą mnie usłyszeć. Niech mi zazdroszczą
takiego seksu. <br />
Wbiłam paznokcie w jego ramiona, czując jak mój szczyt zaczyna się zbliżać.
Dobrze, że on mnie trzymał, bo zapewne upadła bym, przez moje nogi, które
zrobiły się jak z waty. <br />
-O tak, Justin!- krzyknęłam, gdy fala niesamowitej przyjemności rozlała się po
moim ciele. Przygryzłam mocno wargę, lecz uwolniłam ją, czując metaliczny smak.
Schowałam twarz w zagłębiu jego szyi, kompletnie wykończona. Brunet wykonał
jeszcze kilka pchnięć, zanim ze mnie wyszedł i postawił na podłodze Spojrzałam
na jego twarz. Uśmiechał się do mnie słodko. Sięgnął po żel pod prysznic i
gąbkę. Nalał na nią niewielką ilość i spienił. Jednym ruchem odwrócił mnie do
siebie plecami i przyłożył gąbkę do mojego ciała. Wykonywał przyjemne ruchy na
całym tułowiu. Odchyliłam głowę na tyłu i położyłam ją na jego ramieniu.
Rozchyliłam usta i zamknęłam oczy. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
-Myślę, że powinniśmy już wyjść- powiedział, zanim zakręcił
wodę i wyszedł z kabiny. Odwrócił się do mnie i podał mi rękę. Załapałam za nią
i także weszłam do łazienki. Wzięłam ręcznik i zaczęłam wycierać jego ciało.
Spojrzałam z dołu na niego i zobaczyłam to co często widzę- uśmiech. – Widzę,
że ty dalej jesteś nienasycona-zaśmiał się. Zmrużyłam oczy, ale nic nie
powiedziałam. Justin podłożył jedną rękę pod moje kolana, a druga na plecy i
uniósł mnie do góry. Zaśmiałam się i oplotłam ramionami jego szyję. Wszedł do
pokoju i rzucił mnie na łóżko. Położył się obok, a następnie zgasił lampkę obok
łóżka. Odwrócił się w moją stronę i objął ramieniem w pasie. Na mojej skórze
pojawiły się ciarki. Odwróciłam się przodem do niego i przytuliłam twarz do
jego klatki piersiowej. Bardzo szybko zasnęłam.<br />
***********************************<br />
Cześć kochani!! Co myślicie o rozdziale? Mam nadzieję, że nie jest zły. Przepraszam za błędy, ponieważ po raz kolejny rozdział pisany na religii xD. Następny rozdział 20 czerwca, jako prezent ode mnie na moje urodziny ;)</div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-48845006379584657722014-06-11T19:09:00.002+02:002014-06-11T19:09:50.662+02:00Rozdział czternasty<div class="MsoNormal">
Było dosyć ciepło, chociaż dochodziła godzina 17. Siedziałam
z Justinem, Jazmyn, Jamesem i na nasze nieszczęście Jackobem w kawiarni
niedaleko domu ich dziadków. Rodzeństwo rozmawiało o duperelach, a ja jedynie
wpatrywałam się w moje palce, które były splecione z palcami Justina. Zadziwiał
mnie jeden fakt. Ktoś z zewnątrz po naszym zachowaniu mógłby wywnioskować, że
jesteśmy parą, a nie jesteśmy. Sama tego
nie rozumiałam. Dla mnie dużo rzeczy ostatnimi czasy stało się nie zrozumiałe. <br />
-Przepraszam- do naszego stolika podszedł mężczyzna. Brunet o niebieskich
oczach, przystojny jak na średni wiek. – Jesteś Abigail Kerr?-spytał mnie.
zmarszczyłam brwi, ale przytaknęłam. – mógłbym z tobą porozmawiać?- rozejrzał
się po moich towarzyszach.- Ale na osobności.- moje serce zabiło szybciej.
Czułam jak ręka Justina zaciska bardziej na mojej, jakby nie chciał mnie
puścić. <br />
-Ona nigdzie z tobą nie pójdzie-warknął Justin. Ależ on uprzejmy<br />
-Nie wtrącaj się Justin, chcę jedynie pogadać- wywrócił oczami. Oni się do
cholery znają? Wszystko zaczyna się coraz bardziej skomplikowane. – To jak?
–zwrócił się do mnie. Przełknęłam ślinę, ale niepewnie przytaknęłam. Wyplątałam
dłoń z uścisku bruneta i odeszliśmy ku innemu stoliku. <br />
-O czym chciał pan porozmawiać?-spuściłam wzrok na swoje palce. <br />
-Jestem John Kerr- oznajmił. Czemu on ma to samo nazwisko co ja?!Co tu się
dzieje? Wszystko z każdą chwilą robi się coraz bardziej zagmatwane.<br />
-Czemu pan ma to samo nazwisko co ja?-odważyłam się zapytać. Ciekawość wzięła
nade mną górę. <br />
-Dobre pytanie, dziecko-westchnął. – Twoja mama nazywa się May, jak mnie mam-
moje oczy szeroko się otworzyły. Skąd wiedział o mojej mamie. To jakiś
prześladowca? – Dalej jest blondynką?-spytał<br />
-Nie, od jakiś 7 miesięcy już nie- pokręciłam głową. Wolałam odpowiadać na jego
pytania.<br />
-A szkoda, bo było jej dobrze w jasnych- pokręcił głową.<br />
-Skąd pan wie tak dużo o nas?-spytałam. Chyba należały mi się jakieś
wyjaśnienia?!<br />
-Wiem więcej, niż ci się wydaje-zaśmiał się. Przerażał mnie- Wyrosłaś na piękną
kobietę- popatrzył na mnie. Podniosłam wzrok, aby mogłam zobaczyć jego minę.
Uśmiechał się. – Pamiętam cię jak miałaś zaledwie 5 lat- pokręcił głową. Nagle
w mojej głowie jakby zaczęło wszystko się układać. Widział mnie ostatni raz,
gdy miałam 5 lat, ma identycznie na nazwisko i mam dużo cech jego wyglądu. Czy
to możliwe, aby to był mój ojciec?!<br />
-Chwila, czy pan jest…- w moich oczach zebrały się łzy.<br />
-Dokładnie kochanie- jego uśmiech był ciepły. <br />
-Nie wierzę panu. Moja mama mówiła, że mój ojciec został zamordowany gdy miałam
właśnie 5 lat.- po moich policzkach popłynęły łzy. <br />
-Zamaskowała wszystkie fakty- pokręcił głową. – Mogę ci wszystko opowiedzieć, a
ty zdecydujesz, czy mi wierzysz czy nie- jego pomysł wydawał się dobry.
Przytaknęłam i zerknęłam na Justina. Siedział tam, gdzie go zostawiłam i
wpatrywał się w nas. Jego szczęka była
mocno zaciśnięta, co oznaczało, że jest zły. Nie dobrze….- Zacznę od
tego, że nie planowaliśmy ciebie. Byliśmy młodzi, a nasze charaktery były
wybuchowe. Postanowiliśmy być razem i pobrać się, gdy dowiedzieliśmy się, że
twoja mama jest w ciąży. Niestety po
pięciu latach od twoich urodzin coś zaczęło się psuć. Twoja matka bez słowa
mnie zostawiła i wyjechała z tobą. Nie wiem jakim cudem zdołała cię wywieść aż
tutaj. Kiedyś mieszkaliśmy w Londynie. Długo
was szukałem, ale nic z tego nie wychodziło. Dopiero jakieś 7 tygodni temu
usłyszałem o tobie w telewizji. Uznałem, że to może być zbieg okoliczności, ale
spróbowałem i przyjechałem do Nowego Jorku. Długo obserwowałem cię z ukrycia,
żeby utwierdzić się w przypuszczeniach i one się potwierdziły. – słuchałam go z
otwartymi ustami. Cóż, to może podobne do mojej mamy, ale jest tak zła i
lekkomyślna, że uprowadziłaby mnie? <br />
-Powiedzmy, że ci wierzę- zmrużyłam oczy. – Skąd znasz Justina?-od razu zadałam
to pytanie<br />
-dobre pytanie-zaśmiał się- Jak możesz się domyślić nie jest aniołkiem. Powiem
ci, że ja też nie. Trudno mi to powiedzieć, ale jestem od niedawna ich szefem-
moje oczy szeroko się otworzyły. Nie o, coraz lepiej. Za chwilę powie, że mam
siostrę i ona jest ufoludkiem. Zarąbiście po prostu. – Justin i jego koledzy
dla mnie od jakiegoś czasu pracują. – przytknęłam. Nie no, coraz lepiej- Wiem,
że kręcicie ze sobą. – czułam jak moje policzki robią się czerwone. –
Zdecydowałaś, że z nim zostaniesz, okay rozumiem to- wzruszył ramionami.
Chwila, czy on właśnie przyznał się, że jest autorem tych wiadomości? <br />
-To ty pisałeś te wiadomości?-krzyknęłam po cichu. Przytaknął. Za dużo emocji
jak na jeden dzień – Przepraszam, ale to dla mnie za dużo- westchnęłam.- Napisz
jutro kiedy możemy się spotkać po raz drugi, jeżeli chcesz.<br />
-Oczywiście. Nie po to szukałem cię prawie 15 lat, aby teraz od razu zostawić-
wstał. Nie wiedziałam jak mam się z nim pożegnać. Wyciągnął do mnie dłoń, a ja
ją uścisnęłam. Poszliśmy każdy w swoją stronę. Nie mogę uwierzyć, że wszystko
zrobiło się tak pogmatwane. Podeszłam do stolika i złapałam za swoją torebkę<br />
-Przepraszam, ale źle się czuję- wymamrotałam. Szybkim krokiem odeszłam, ale
chwilkę później poczułam ciepłą dłoń na ramieniu. Spojrzałam na Justina, a następnie rozpłakałam się. Przytuliłam go.<br />
-Co on ci powiedział?-spytał, o dziwo spokojnie. <br />
-Nic- pociągnęłam nosem- Opowiem ci w domu- złapał mnie za dłoń i pociągnął w
jego stronę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Usiadłam na łóżku w sypialni i starałam unikać jego wzroku.
Tak, czy siak nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Stanowczo za dużo.
Jeszcze 3 tygodnie temu byłam zwykłą fotomodelką. Potem Robert musiał wpaść na
pomysł ze szkołą. To bym jeszcze nie zaliczyła do końca do rzeczy, które
przyczyniły się do wywrócenia moim życiem. Dopiero, gdy spotkałam JEGO wszystko
się zmieniło. Justin od samego początku zaintrygował mnie. Jednak do tego
momentu nie potrafię zrozumieć czemu moja mama zgodziła się na ten przeklęty
związek. A teraz? Nagle dowiaduję się, że mam ojca i chłopak, z którym
mieszkałam i sypiałam okazał się mordercą i handlarzem narkotyków. Scenariusz
jak z marnego filmu. <br />
-O czym myślisz?-spytał. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na niego.<br />
-O niczym- westchnęłam- Skąd znasz tego człowieka?-ciekawe, czy powie mi prawdę<br />
-Nie wiem, czy chcesz to wiedzieć- zmieszał się. <br />
-To, że także handlujesz narkotykami?-uniosłam brwi do góry. Brunet przygryzł
wargę i pokiwał głową- Cóż jednak to wiem- wzruszyłam ramionami.<br />
-Co od ciebie chciał?-spytał. Wiedziałam jak nurtowało go to pytanie.<br />
-Zdajesz sobie sprawę, że on prawdopodobnie jest moim ojcem?-spuściłam wzrok. <br />
-Jesteś pewna?- uniósł mój podbródek. W jego oczach widziałam zdziwienie<br />
-To wydaje się takie niemożliwe a jednak. Spełniło się jedno z moich marzeń.
Okazało się, że żyje. Nie bez powodu noszę to samo nazwisko, jestem do niego
podobna i on wie o mnie i mojej mamie naprawdę sporo. Myślę, że mu wierzę.-
westchnęłam- Przynajmniej próbuję. <br />
-Rozumiem cię- przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Objęłam jego
brzuch rękami i mocniej wtuliłam w chłopaka. W moim brzuchu ponownie obudziło
się stado motyli. Co ten chłopak ze mną robił?!<br /><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
*************************************<br />Siema! Jak się macie? Przybywam do was z rozdziałem 14. co o nim myślicie? Jakby co, to przepraszam, ponieważ pisany był w szkole na przerwach i nie tylko (mam na myśli religię, czy muzykę) i na komórce. Na pewno zapodział się jakiś błędzik,za który serdecznie przepraszam ;)</div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-83234313597724439902014-06-08T20:08:00.000+02:002014-06-08T20:08:09.535+02:00Rozdział trzynasty<div class="MsoNormal">
Gdy rozchyliłam swoje powieki moja głowa zdawała się pękać.
Ostre światło niemiłosiernie raziło mnie w oczy. Jęknęłam niezadowolona i
rzuciłam sobie poduszkę na głowę. Po chwili postanowiłam jednak podnieść się z
łóżka. Usiadłam i spuściłam nogi. Sięgnęłam po torebkę i otworzyłam ją.
Wygrzebałam telefon i zobaczyłam 39 nieodebranych połączeń o Justina. Od razu wszystkie
usunęłam, tak samo jak sms-y. Nie miałam
na razie ochoty ich czytać. Znajdowała się też jedna wiadomość z zastrzeżonego
numeru. Jęknęłam w duchu, ale otworzyłam ją” <i>Poznałaś jego mroczny sekret, teraz musisz zdecydować, co zrobić.
Odejść, czy zostać? Niektóre decyzje są trudne, dlatego tak ważne.</i> „ Może
faktycznie powinnam z nim porozmawiać? Nie…. Przeklęty morderca. Przede mną
naprawdę trudna decyzja. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minęły 4 dni, odkąd mieszkam w hotelu. Nie wyszłam z niego ani razu, nie wliczając w to wyjścia do
sklepu naprzeciw po tampony i podpaski. Mój telefon nie przestawał dzwonić. Od
tego czasu intensywnie myślałam, co powinnam zrobić. Myślę, że jestem już
dorosła i powinnam go chociaż wysłuchać, chociaż boję się go spotkać. Boję się
jak cholera. Najchętniej schowałabym się gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Niestety przez samotność zaczęłam odczuwać potrzebę zobaczenia się z nim. Stał
się dla mnie kimś więcej niż kolegą. To najbardziej mnie martwi.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Podniosłam swój tyłek z łóżka, gdy mój telefon po raz
kolejny zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz : „ Justin” odczytałam na
głos. Chwilę biłam się myślami, ale postanowiłam odebrać. Drżącą dłonią
przyłożyłam telefon do ucha<br />
-O boże Abi, odebrałaś! Gdzie jesteś?!- od razu zaczął zadawać pytania. W
żołądku poczułam nieprzyjemny uścisk. <br />
-Czego chcesz?-spytałam cicho.<br />
-Muszę z tobą pogadać. Gdzie jesteś?<br />
-Wpadnę po południu- mruknęłam i rozłączyłam się. Wypuściłam głośno powietrze z
płuc. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. W pokoju ubrałam się
w czarną spódnicę, granatową bluzkę i białą marynarkę. Na nogi założyłam białe
koturny i niepewnie opuściłam hotelowy pokój. Gdy wyszłam skierowałam się w
stronę domu dziadków Justina. Moje nogi same tam niosły. Ja miałam ochotę się
wycofać i uciec jak najdalej. Stanęłam pod drzwiami i nim zdążyłam zadzwonić
otworzyły się, a Justin przytulił mnie. Moje ciało się spięło i nie potrafiłam
odwzajemnić jego gestu. Moje serce biło niebezpiecznie szybko. <br />
-Abi tak się cieszę, że cię widzę- wyszeptał i wtulił twarz w moje włosy. Moje
ciało przeszły deszcze, wcale nie spowodowane strachem. Poczułam takie ciepło,
gdy mnie przytulił. <br />
-O czym chciałeś porozmawiać?- spytałam chłodno. Z całego serca nie chciałam,
aby zabrzmiało to tak ostro, ale nie chciałam pokazać mu, że bez problemu
wszystko mu odpuszczę. <br />
-Chyba nie będziemy gadać w progu?-spojrzał na mnie. Niepewnie podniosłam na
niego wzrok. Spojrzałam w jego oczy i
utonęłam w nich. Piękne oczy. <br />
Potrząsnęłam głową i weszłam do domu.
Wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie. Nie zdążyłam nic powiedzieć,
ponieważ brunet pociągnął mnie w stronę schodów. Wciągnął mnie do sypialni,
która kiedyś była wspólna i wskazał na łóżko. Usiadłam niepewnie i spuściłam
wzrok na swoje palce. <br />
-Kto wysłał ci ten przeklęty filmik?-spytał. Moje ciało przeszły dreszcze. Nie
odpowiedziałam. Bo co miałam mu właściwie powiedzieć?! Nie wiedziałam kto go
wysłał. – No, odpowiedz mi, kurwa- warknął. Moje serce zaczęło szybko bić.
Bałam się go.<br />
-Nie wiem- wyjąkałam. Nie byłam pewna co mu powiedzieć. <br />
-Gówno prawda- zaczął zbliżać się do łóżka. Zerwałam się na nogi i oddaliłam się od niego. Z każdym jego
krokiem ja cofałam się. Gdy trafiłam na ścianę wręcz zamarłam. Był blisko,
stanowczo za blisko. Przykucnęłam i schowałam głowę między kolanami. Podszedł
jeszcze bliżej, byłam tego pewna. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy poczułam
jego dłoń na plecach. – Nie masz powodu, by się mnie bać- szepnął. Prychnęłam
myślach. <br />
-Nie mam?-spytałam i zaśmiałam się.- Słyszysz się? Nastraszyłeś mnie tak, że
bałam się o tobie nawet pomyśleć.<br />
-Masz rację- westchnął.<br />
-Kiedy mi do cholery zamierzałeś o tym powiedzieć?! Mieszkaliśmy razem.<br />
-To, że do cholery razem mieszkaliśmy nie sprawia, że masz wpierdalać się w
moje życie i wiedzieć wszystkiego.- syknął. A co teraz on ma okres? <br />
-No sory, że chcę cię bliżej poznać i dotrzymać obietnicy<br />
-Nikt cię o nią nie prosił- warknął. <br />
-Nie wcale, tylko ty-odpowiedziałam. Bałam się podnieść głos. Miałam dziwne
wrażenie, że zaraz wyciągnie nóż, albo broń i zabije mnie. Paranoja. <br />
-Uważaj na swój ton, suko- nie wierzyłam, że może mnie w ten sposób nazwać.
Pokręciłam głową i podniosłam się. Bez słowa opuściłam pokój i zbiegłam po schodach. <br />
-Do widzenia- odparłam cicho i wyszłam. Moje oczy zaczęły piec, a niedługo po
tym wypełniły się łzami. Przegiął. Drzwi zatrzasnęły się, co oznaczało, że ktoś
wyszedł. Malo mnie to obchodziło. Byłam
jednym wielkim kłębkiem nerwów przez
ostatnie dni. Poczułam dłoń na ramieniu i pociągnięcie w tył. Odwróciłam się i
zderzyłam się z kimś. Nim zdążyłam zareagować gorące usta wylądowały na moich. Wiedziałam
do kogo ode należą. W moim brzuchu wybuchły tysiące motyli. Nogi zrobiły się
jak z waty, a w głowie miałam kompletny mętlik. Jednym słowem masakra. Położyłam
dłonie na jego klatce piersiowej i lekko odepchnęłam go. Jeżeli myśli, że tak
łatwo mu pójdzie, to się myli. Najlepiej by było, gdybym odeszła.<br />
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale ja tylko otarłam łzy z policzków. <br />
-Czego ty ciągle chcesz?-wyjąkałam. Ponownie przyciągnął mnie do siebie, łapiąc
za nadgarstki. Nie miałam na nic siły, nawet się z nim szarpać. –Czemu po tym
wszystkim nie pozwolisz mi odejść?<br />
-Podaj mi przykład, czemu miałbym to zrobić?-oparł swoje czoło o moje. Czułam
jego gorący oddech na twarzy. <br />
-Nie dogadujemy się, to nie ma sensu. – wyjąkałam. Chciałam nie patrzeć w jego
oczy. <br />
-Wszystko ma sens, jeżeli sprawimy, żeby go zyskał. Nie skreślaj mnie od razu.
To, że robię takie rzeczy, a nie inne nie znaczy, że jestem złym człowiekiem. –czułam
jak po moich policzkach znowu płyną łzy. Byłam totalnie rozdarta. – Hej, nie
płacz- kciukiem otarł moje łzy. Byłam w totalnej rozsypce. –Proszę cię o
ostatnią szansę. To dla ciebie, aż tak dużo?-szepnął. Żebyś wiedział, że tak i
to cholernie dużo. Wpatrywałam się kilka chwil w niego. Co miałam mu
odpowiedzieć? Z jednej strony chciałam w tej chwili się na niego rzucić i tak
przytulić, że aż udusić, a z drugiej po prostu udusić. Ale przecież każdy
zasługuje na drugą szansę, niezależnie od tego jakim jest człowiekiem.<br />
-Jeżeli jeszcze raz wywiniesz taki numer, nie przekonasz mnie. – mruknęłam. Nie
byłam pewna swojej decyzji, ale nie ma życia bez ryzyka. Justin przycisnął
swoje usta do moich, a ja poczułam w środku, że chyba podjęłam dobrą decyzję.<br />*******************************<br />No, hej ;). Co tam u was? mnie czeka jeszcze sporo poprawiania. Tak to jest, gdy pisze się rozdziały, zamiast uczyć ^^<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-68339955380612284142014-06-05T21:22:00.000+02:002014-06-05T21:22:30.783+02:00Rozdział dwunasty<div class="MsoNormal">
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nim zdążyłam coś powiedzieć
i do końca się rozbudzić drzwi się otworzyły, a w nich stanął Jackob. Rozejrzał
się po pokoju, a gdy zobaczył porozrzucane ubrania uśmiechnął się cwaniacko.
Naciągnęłam mocniej kołdrę na ciało i potrząsnęłam ciałem Justina. <br />
-Czego?-spytałam. No bo, kto normalny włazi do pokoju bez pytania?<br />
-Mam was zawołać na śniadanie, ale jak widzę odsypiacie- zaśmiał się. Pomocy,
nich go ktoś walnie w tą buzię. Chwyciłam za poduszkę na ziemi i z całej siły
rzuciłam w niego. Trafiłam akurat w twarz. Zaśmiałam się w duchu. Posłał mi
mordercze spojrzenia i zatrzasnął drzwi. <br />
- Justin, obudź się- potrząsnęłam nim ponownie. Mruknął coś pod nosem i
odwrócił się do mnie plecami. – Kurde, bo nie ręczę za sobie- ponownie nim
potrząsnęłam. Wywróciłam oczami i wstałam założyłam na siebie bieliznę i
wyciągnęłam z toby różową sukienkę do kolan z długim rękawem. Założyłam jeszcze
na stopy czarne baleriny i byłam gotowa. Wygrzebałam swoją kosmetyczkę, a z
niej wyciągnęłam tusz. W łazience pomalowałam nim rzęsy i rozczesałam włosy.
Dziękowałam Bogu, ze nie potrzebowałam dużo, aby dobrze wyglądać. Wyszłam z
łazienki, a Justin dalej spał. Wkurzyłam się. <br />
-Wstawaj! Śniadanie na dole jest. –
powiedziałam groźnie, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Zirytowana trzasnęłam
drzwiami i zeszłam na dół. Zdziwiłam się, gdy zastałam tam jedynie Jackoba. Mój
żołądek nieprzyjemnie się ścisnął.- Gdzie wszyscy?-starałam brzmieć w miarę
normalnie. <br />
-Pojechali do sklepu- mrugnął do mnie. Ratujcie mnie. <br />
-Dobra- wyminęłam go i podeszłam do blatu. Nie minęło nawet 5 sekund, a
poczułam ręce na biodrach. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam się. Miałam
nadzieję, że spotkam brązowe tęczówki, ale zamiast ich zobaczyłam błękitne. Oddech
mi się zatrzymał. Jego twarz był blisko mojej. – Odsuń się ode mnie-
powiedziałam cicho. To chyba jego chłodne oczy sprawiały, że wzbudzał we mnie
strach. <br />
-A czemu mam to zrobić?-zaśmiał. Nim zdążyłam go odepchnął złapał moje
nadgarstki w jedną swoją dużą dłoń. <br />
-Zostaw mnie- starałam się wyszarpać, ale jakoś marnie mi to wychodziło z jego
siłą. <br />
-Mam plan się zabawić- moje ciało przeszły nieprzyjemne ciarki, gdy poczułam
jego oddech na swojej skórze. Wolną ręką podwinął moją sukienkę i włożył ją pod
nią. Mój mózg zaczął od razu działać. Z moich ust uciekł przeraźliwy pisk,
który jak mnie mam było słychać w połowie okolicy. Miałam nadzieję, że Justin
go usłyszy. Nie zamierzałam jednak ryzykować i kolanem kopnęłam go w czułe
miejsce. Od razu puścił moje nadgarstki i złapał się za krocze. Miałam
wystarczająco dużo czasu, żeby odsunąć się od niego na bezpieczną odległość i
złapać za największy nóż. Nie myślałam racjonalnie. Z jego ust uciekł
złowieszczy śmiech.<br />
-Nie podchodź do mnie, bo cię zabiję- mój głos drżał.<br />
-Przelecę cię, nawet jakby miała to być ostatnia rzecz jaką zrobię. – z każdym
krokiem był coraz bliżej, a ja się odsuwałam. Moje dłonie się trzęsły. <br />
-Kurwa, co wy robicie?!- krzyknął Justin, gdy wszedł do kuchni. Puściłam
narzędzie, które odbiło się z hukiem o ziemię. Podbiegłam do bruneta i
schowałam się za nim. Po moich policzkach zaczęły płynąć ciurkiem łzy. – Co ty
żeś kurwa jej zrobił?- syknął Justin. <br />
-Nic, chcieliśmy się zabawić- jego śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. Justin
spojrzał na mnie, a ja zdesperowana potrząsnęłam głową. <br />
-Właśnie widzę- odwrócił się do mnie i wziął mnie w ramiona. Wreszcie poczułam
się bezpieczna. – Już wczoraj ci mówiłem, żebyś trzymał się od niej z daleka, a
ty jak zwykle robisz wszystko, aby spieprzyć mi życie. To, że Jasmine wskoczyła
ci do łóżka, nie znaczy, że każda tak zrobi. Pogódź się z tym. Ale ty przecież nie umiesz naleźć
swojej, więc kradniesz czyjeś. Jesteś żałosny.- jego słowa ociekały jadem.
Naprawdę go nienawidzi. <br />
-Jeszcze będzie moja- powiedział zanim wyszedł z kuchni. <br />
-Wszystko okay?-spytał. Potrząsnęłam twierdząco głową i otarłam łzy. Całe
szczęście, że mój tusz był wodoodporny. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść
śniadanie, które składało się z pieczywa i sera. – Pomyślałem, że pójdziemy na
spacer, a potem spotkamy się z moimi starymi kolegami. Co ty na to?-
przytaknęłam i napiłam się soku. – No to kończ to śniadanie i zbieramy się<br />
-Już skończyłam-od razu odpowiedziałam. Wstałam od stołu, co brunet zrobił to
samo. Opuściliśmy dom i czystą ulicą poszliśmy przed siebie. Na dworze było
ciepło, co w 100% zadowalało mnie. <br />
-Patrz to oni- skazał na dwoje chłopaków. Złapał mnie za rękę i pociągnął w ich
stronę. Mój żołądek nieprzyjemnie się wywrócił. –Hej chłopaki- powiedział do
nich, a oni spojrzeli na niego. Posłali mu uśmiechy<br />
-Justin ile już minęło pół roku? Dobrze cię widzieć stary- przytulili się. Myślałam,
ze tylko dziewczyny tak robią- A kto to?-wskazał na mnie. Spuściłam wzrok i
spojrzałam na swoje baleriny. <br />
-To Abi- przedstawił mnie- A to jest Christian i Ryan – pokazał po kolei na
chłopaków <br />
-Hej- powiedziałam cicho. <br />
-Nie myśleliśmy, ze kiedykolwiek po akcji z Jasmine zobaczymy cię z jakąś
dziewczyną.-zażartował Christian. Irytowało mnie już to gadanie o tej
przeklętej Jasmine. <br />
-Zamknij się- Justin zmroził go spojrzeniem. On uniósł dłonie w obronnym
spojrzeniem. <br />
-Dzisiaj Nick organizuje super imprezę, idziesz?-zwrócił się do niego. Halo, ja
tu jestem! Nagle z drugiej strony ulicy usłyszeliśmy krzyk. Spojrzeliśmy tam
zdzwieni. Dwie dziewczyny i chłopak przeszli przez ulicę w naszą stronę.
Zaczyna się. <br />
-O boże, to zaszczyt panią spotkać-zaczęła blondynka stając bardzo blisko mnie.
Duszę się. Niby tego nie lubię, ale to wywołuje takie ciepło w środku. Uśmiechnęłam
się do nich.<br />
-Mogę wam w czymś pomóc?-spytałam. <br />
-Możemy zrobić sobie zdjęcie?-spytały- Jesteśmy pani fankami. <br />
-Bez przesady, jestem Abi, nie żadną panią. – wyszczerzyłam się. – Jus,
pomożesz?-spytałam go. We trzech patrzyli na nas jak na kosmitów. Brunet wziął
od dziewczyny aparat. Ustawiłyśmy się i zrobił nam szybkie zdjęcie. <br />
-Dasz mi autograf?-zapytał chłopak wyciągając gazetę Bazaar. Podał mi marker, a
ja bez wahania podpisałam się. Pożegnali się i odeszli. Wypuściłam powietrze z
płuc i spojrzałam na nich. <br />
-Jesteś jakąś sławną osobą?-spytał Ryan. Kiwnęłam głową na tak i nie. <br />
-Trochę- odpowiedziałam w końcu<br />
-To jak z tą imprezą?-spytał go. Kurwa, jestem znowu niewidzialna? <br />
-Spoko, wpadnę- przytaknął. A co ze mną do cholery?! Skopię mu zadek. Gadali bzdetach, które mnie
nie interesowały. Rozejrzałam się i dostrzegłam sklep naprzeciwko. Przeszłam
przez ulicę i weszłam do drogerii. Przeszłam między pułkami i podeszłam do
części z perfumami. Mijałam wiele flakoników i nie miałam pojęcia które wybrać.90
% ich producentów nie znałam. Było tylko parę takich jak od Celine Dion,
Christiny Aguilery, lub parę flakoników od Chanel. W końcu zdecydowałam się na
słodki zapach Signature od Celine Dion. Na prawdę mnie urzekł. Podeszłam do
kasy i zapłaciłam za niego. Z uśmiechem wyszłam ze sklepu i przeszłam przez
ulicę. <br />
-No to widzimy się wieczorem? -dopytał Ryan. Brunet mu przytaknął i oboje
odeszli. <br />
-Idziemy, muszę pokazać ci okolicę- niechętnie przytaknęłam i ruszyłam z nim
wzdłuż ulicy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Na pewno nie będziesz zła?-spytał brunet. Leżałam w łóżku,
a on właśnie kończył zapinać swoje
supry. No jasne, że jestem i będę zła. Ale nie chcę go odciągać od przyjaciół,
dlatego zgodziłam się, żeby z nimi poszedł. Jednak wciąż bałam się, że Jackob
tu wejdzie. <br />
-Nie, nie będę-westchnęłam. Posłał mi uśmiech i nachylił się nad łóżkiem.
Zbliżył swoje usta do moich i złożył na nich namiętny pocałunek. W moim brzuchu
obudziło się wręcz stado motyli, które łaskotały mnie od środka. <br />
-Pa- pomachał mi, zanim wyszedł z pokoju. Runęłam na poduszkę głośno
wzdychając. Była godzina 8 wieczorem, a mi totalnie się nudziło. Nagle drzwi od
pokoju otworzyły się, a moje serce jakby się zatrzymało .Odetchnęłam z ulgą,
gdy zobaczyłam Jazmyn. <br />
-Nie poszłaś z Justinem?-zdziwiła się.
Pokręciłam przecząco głową. – Idiota. Mam pomysł. Chcesz iść na
imprezę?-spytała i poruszyła brwiami. Hmm, może powinnam zgodzić się na jej
propozycję- James też idzie i mamy pozwolenie od dziadków. No zgódź się- złoża
dłonie jak do modlitwy. Dopiero wtedy zobaczyłam, że miała na sobie sukienkę do
połowy ud w kolorze neonowego rożu. <br />
-W sumie, co mi szkodzi- westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Z walizki wygrzebałam swoją
nowiutką, małą czarną. Szybko zsunęłam z ciała piżamę i ubrałam sukienkę.
Szybko w łazience ubrałam tampon, ponieważ zaczynam mi się okres i zrobiłam
makijaż, który składał się z pomalowania tuszem rzęs, namalowania kresek na
górnych powiekach i ust krwisto-czerwoną szminką. Lekko mówiąc wyglądałam
zabójczo. Wyszłam z łazienki, a brunetka uformowała usta w literę o.<br />
-Wyglądasz świetnie-zapiszczała. Uśmiechnęłam się i złapałam za czarną torebkę.
Zapakowałam do niej telefon i potrzebne kosmetyki. Zeszłyśmy na dół, gdzie na
kanapie siedzieli Jackob i James i jakaś dziewczyna. Poczułam dziwne ukłucie,
gdy spotkałam chłodny wzrok bruneta na swoim ciele.<br />
-My się chyba nie znamy-odezwała się nieznana mi brunetka. – Jestem Jasmine-
podała mi dłoń. Moje wnętrzności się ścisnęły. To ta Jasmine, która zdradziła
Justina? Dziwka. <br />
-Abigail- odpowiedziałam jej. Muszę z przykrością przyznać, że była ładna <br />
-Wiem, widziałam cię nie raz na okładkach- wyszczerzyła się. Przestań się
uśmiechać, bo wybiję ci żeby. <br />
-Miło-westchnęłam. Poprawiłam swoją sukienkę, która jak na złość podwinęła się.
Chciałam zignorować palący wzrok Jackoba na swoim ciele, ale jakoś nie
potrafiłam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jackob zaparkował przed wielką willa. Opuściliśmy samochód,
a ja oczywiście spuściłam sukienkę, która do cholery podwijała się. Jasmine i
James ruszyli jako pierwsi w jej stronę szłam przed Jasmine i Jackobem.
Zastanawiał mnie fakt, czemu wszystkie imiona zaczynały się na literę J.
Przekroczyłam próg domu, a ja od razu skrzywiłam się czując zapach potu i
narkotyków. Nie powinno tu być Jazmyn, Jamesa i oczywiście mnie. Rozglądałam
się, starając znaleźć kogoś znajomego. Niestety jak na złość wszyscy mi zniknęli. W
tej chwili nawet zadowoliłby mnie Jackob. Podeszłam do stolika z napojami i wzięłam jeden z nich, ale jak
tylko upiłam łyk poczułam piekący smak alkoholu. Zakaszlałam i odłożyłam kubek
na stół. Pożałowałam, że tu przyszłam. Chcę do łóżka. <br />
-Zatańcz ze mną- usłyszałam obok ucha. Zamarłam. Powoli odwróciłam się o
zobaczyłam przed sobą jakiegoś faceta. Nie był za młody. <br />
-Sory, ale nie mam ochoty- wyjąkałam i chciałam odejść, ale złapał mnie za
nadgarstek. Czułam jak zaczęłam się trząść. – Puść mnie<br />
-Nie tym razem mała- wychrypiał. Zaczęłam się szarpać. <br />
-Kurwa, chyba powiedziała, żebyś ją puścił- usłyszałam znajomy głos. Jackob! Nieznajomy
puścił mój nadgarstek, a ja od razu odeszłam. Było blisko. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Była godzina 1 w nocy, a ja chciałam już wracać do domu.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu kogoś znajomego, ale wszyscy byli rozproszeni.
Tupnęłam obcasem i skrzywiłam się. Poczułam jak mój telefon wibruje.
Wygrzebałam go z torebki i odblokowałam. Kolejna wiadomość z zastrzeżonego
numeru. Czekał na mnie filmik. Zdziwiona wyszłam z domu i stanęłam w cichszym
miejscu. Puściłam filmik, a na ekran zrobił się czarny. Chwilę później pojawiło
się lekkie światło. Stało trzech mężczyzn. Jeden z ich miał broń. Było słychać
szmery i stłumiony głos jednej z osób. Nagle strzał. Zamarłam. I na końcu jedno
zdanie, które przeraziło mnie : „ dobra robota Justin, zwijajmy się stąd zanim
gliny przyjadą”. Zatrzymałam filmik i schowałam telefon do torebki. Po jaki
chuj ktoś wysyłał mi takie rzeczy?! Obraz stał się rozmazany. Moje oczy
zapełniły się łzami. Pociągnęłam się za włosy i zaczęłam w kółko chodzić. Mój
żołądek ścisnął się. Czy to prawda, to co zobaczyłam.? Wyciągnęłam jeszcze raz
telefon i przyjrzałam się dacie nagrania tego filmiku. 29 kwietnia
2013r,godzina 11:56 PM. Był nagrany ponad godzinę temu. To była ta ich impreza?
Zabijanie? Nie miałam pojęcia co zrobić. Chciałam jak najprędzej wrócić do
domu. Nie interesował mnie to, że do domu będę mieć z 20 minut drogi piechotą
wzdłuż ulicy. Ścisnęłam mocniej torebkę i poszłam w stronę domu dziadków
Justina. Przeraża mnie nawet wypowiadanie jego imienia. Myślałam, że to zwykła
impreza. <br />
Wokół mnie panowały egipskie ciemności, co sprawiało, że bałam się jeszcze
bardziej. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Tłumiłam w sobie zbyt wiele emocji. Gniew, smutek i
przede wszystkim wściekłość. Jak mogłam tak łatwo dać mu się nabrać na piękną
twarz?! Na ulicę przede mną weszło 3 chłopaków. Kurwa, lepiej być nie mogło.
Przyśpieszyłam kroku, chcąc ich wyminąć. <br />
-Nie uciekaj tak skarbie- rozpoznałam ten głos. Kurwa, kurwa i jeszcze raz
kurwa. Lepiej być nie mogło. <br />
-Czego kurwa jeszcze ode mnie chcesz?!- odwróciłam się i krzyknęłam do niego.
Spotkałam się z zdziwioną twarzą
Justina.<br />
-Abi, co ty tutaj robisz?!<br />
-Nie to ty mi powiedz co tutaj robisz?! Impreza się skończyła. A może w ogóle
na niej nie byliście?!- krzyknęłam. Łzy potokiem leciały po moich policzkach. <br />
-Abi, o czym ty mówisz?-spytał jakby niepewnie. To utwierdziło mnie w
przekonaniu. <br />
-Czemu mu to zrobiłeś?! Co ten biedny człowiek ci zrobił?!- jego twarz jak
zbladła.<br />
-Skąd to wiesz?-spytał. Jego oczy pociemniały. Ratunku, boję się.<br />
-Nie ważne- mruknęłam i chciałam go wyminąć, ale mocno złapał mnie za
przedramię.<br />
-Skąd to kurwa wiesz?-syknął. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa, gdy był takie
wściekły.<br />
-Dostałam filmik- odpowiedziałam cicho. Uścisk na mojej ręce zrobił się
mocniejszy.- Puść mnie to boli- jego szczęka była mocno zaciśnięta. Nie puścił
mnie- Jesteś niezrównoważony psychicznie . Odwal się ode mnie. Mówisz, że
Jackob jest popieprzony, ale ty nie jesteś lepszy. Zostawcie mnie wszyscy w
świętym spokoju- krzyknęłam i wyrwałam się z jego uścisku. Biegłam przed
siebie, dopóki nie znalazłam się pod drzwiami domu jego dziadków . Otworzyłam
drzwi i weszłam do środka. Weszłam po schodach i od razu w sypialni wpakowałam
wszystko co miałam wyciągnięte do torby. Wyciągnęłam zwykłe jeansy i koszulkę,
które założyłam zamiast sukienki. Nie pamiętam kiedy byłam tak bardzo
roztrzęsiona. Moja głowa nieprzyjemnie pulsowała. Złapałam za bagaż i po cichu
opuściłam sypialnię. Na całe szczęście nie było nikogo w domu, oprócz śpiących
dziadków. Opuściłam dom i poszłam wzdłuż ulicy, poszukać najbliższego hotelu.
Nie szłam długo, bo wiedziałam, że
mijaliśmy jeden podczas drogi z lotniska. Weszłam do środka i podeszłam do
recepcji. Wykupiłam pokój na jedną dobę i powędrowałam do niego. Nie był bardzo
luksusowy, ale w tamtym momencie nie obchodziło mnie to. Rzuciłam torbą na
ziemię i sama położyłam się na łóżko. Głowa bardzo mnie bolała od natłoku
myśli. Co miałam teraz zrobić. Normalnie urwałabym z nim wszelki kontakt, ale
przez moją kochaną matkę i ojczyma to nie takie proste. Przez te wszystkie dni
zbliżyłam się do niego i przyzwyczaiłam do jego towarzystwa. Muszę nawet z
żalem przyznać, że chyba nawet zaczęłam zakochiwać. Ale ten jeden fakt wszystko
zepsuł. Czemu nie mógł być normalnym nastolatkiem, a nie zabójcą?! Przykryłam
się kołdrą i dopiero po kilku chwilach zasnęłam.<br />******************************<br />Normalnie nie wierzę! Nie mam pojęcia jak w tak krótkim czasie udało mi się napisać tak długi rozdział xD. Dzięki za komy ;*<o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-6887706886535985532014-06-03T23:52:00.000+02:002014-06-03T23:52:03.039+02:00Rozdział jedenasty<div class="MsoNormal">
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy- powiedziała
stewardesa. Westchnęłam i szturchnęłam Justina, który spał obok mnie. otworzył
leniwie oczy i rozejrzał. Zaśmiałam się cicho. Był taki uroczy, gdy jego włosy
opadały na czoło w swój własny sposób. Czytał mi jakby w myślach i odgarnął je do góry. Przygryzłam
wewnętrzną część policzka i zmarszczyłam brwi. Odwróciłam głowę i oparłam ją o
wygodny fotel. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wyszliśmy z naszymi torbami z samolotu. Szłam obok Justina i
Jazmyn. Myślę, że wyglądałam w tamtym momencie jak idiotka. Ścisnęłam mocniej
pasek od torebki i naciągnęłam ją na ramię. Wyszliśmy przed lotnisko, a Jus
szybko złapał taksówkę. Siedziałam z tyłu obok Jamesa. Oparłam głowę o szybę i
tępo wpatrywałam się w krajobraz, który mijaliśmy. Było tu bardzo ładnie. Nie
jechaliśmy długo, zanim zatrzymaliśmy się obok średniego domu. Był biały z
ciemnym dachem. Niechętnie opuściłam pojazd i stanęłam na własnych nogach.
Wzięłam swój bagaż i czekałam, aż reszta zrobi to samo. Drzwi się otworzyły, a ze środka wyszła starsza
kobieta i mężczyzna. Od razu zorientowałam się, że to jego dziadkowie. Podeszli
do nich i przytulili się. Stałam tam z boku i jakoś zrobiło mi się smutno. Ja
nie znałam swoich dziadków. Pokłócili się z mamą, gdy ta w wieku 16 lat zaszła
w ciążę. Od tego czasu ani się z nimi nie kontaktowała się. Nawet nie
wiedziała, czy jeszcze żyją. Podczas ich małego pokazu zapłaciłam kierowcy,
który odjechał. <br />
-A kim jest ta młoda dama?-spytała babcia Justina. <br />
-To moja dziewczyna – odezwał się od razu Justin. Uśmiechnęłam się. Czyli mamy
grać. <br />
-Jestem Abigail- podałam jej dłoń. <br />
-Milo cię poznać, jestem Ester, a Arthur- pokazała na mężczyznę. <br />
-To mnie miło poznać- przytulili mnie po kolei. <br />
-Wejdźcie, zrobiłam obiad na pewno zgłodnieliście- Justin złapał moją dłoń i
pociągnął w stronę wejścia. W korytarzu
zdjęłam buty i rozejrzałam się po wystroju. Ściany były w kolorze beżu, a na
nich wisiały zdjęcia. Wnętrze było strasznie ciepłe i przyjemne. <br />
-Nie jesteście tu sami- oznajmił John. Nie miałam pojęcia o co chodzi.
Usłyszeliśmy kroki na schodach. Wzrok wszystkich tam powędrował. Stanęłam jak
wryta, gdy zobaczyłam chłopaka, który wyglądał jak dokładna kopia Justina z
jednym wyjątkiem. Oczy Justina były koloru czekolady, a jego jak ocean.
Spojrzałam z szeroko otwartymi oczami na Justina, który stał w jednym miejscu
nic nie mówiąc. Jego szczęka była mocno napięta.<br />
-Witajcie ponownie- odezwał się. Jego głos niby był podobny, ale inny. <br />
-Co ty tutaj robisz?- Justin wysyczał przez zaciśnięte zęby. Widać nie darzył
go uczuciem. <br />
-Jak widać także postanowiłem odwiedzić dziadków. – uśmiechnął się fałszywie.
Jakoś wolałam Justina z ciemną wersją oczu. –A co to za śliczna dziewczyna-
spojrzał na mnie. Czułam jakby jego wzrok mnie parzył. Odruchowo ścisnęłam
mocniej dłoń bruneta. Widząc jak zszedł ze Sochów i zmierzał w moją stronę moje
ciało zaczęło jakby się trząść. Samo patrzenie na niego przerażało mnie. Miał
coś w sobie, co tak na mnie działało <br />
-Nawet się do niej nie zbliżaj- Justin stanął przede mną. <br />
-Nie spinaj się tak braciszku. Chcę się jedynie przywitać. Jestem Jackob, a ty
piękna?-nim się zorientowałam stał obok mnie. spojrzałam na niego podejrzliwie,
zanim fałszywie się uśmiechnęłam .<br />
-Abigail- powiedziałam w miarę normalnie. <br />
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny- uśmiechnął się czarująco. Cóż, może
właśnie miało to wyglądać czarująco, ale mu nie wyszło. <br />
-Ta, dzięki- powiedziałam sucho. <br />
-Przepraszam was, ale nie mam tyle wolnych pokoi i ktoś będzie musiał spać we
dwoje. <br />
-Przygarnę do siebie Abi- odezwał się Jackob. Zignorowałam odruch wymiotny<br />
-Może w snach- fuknęłam. <br />
-Będzie spać ze mną- oznajmił Jus, a ja przytaknęłam. <br />
-Nie jestem przekonana, ale dobrze- powiedziała ich babcia. – Idźcie tam gdzie
zawsze- poleciła, a wszyscy się rozeszli. Gdy tylko Justin zamknął drzwi
odwróciłam sie do niego i położyłam ręce na biodrach. <br />
-Nie mówiłeś, że masz jeszcze brata, a tym bardziej bliźniaka- krzyknęłam po
cichu.<br />
-Bo nie chciałem. Nienawidzę go- syknął .<br />
-Mogę wiedzieć dlaczego?-spytałam i usiadłam na dużym łóżku. <br />
-Długa historia. Opowiem ci wieczorem-machnął ręką. Pokiwałam twierdząco głową
i położyłam się na łóżko<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Wyszłam z łazienki ubrana w sam biały stanik i skąpe
koronkowe majtki. Oparłam się o futrynę drzwi i spojrzałam na Justina. Miałam
ochotę się z nim pieprzyć. On podniósł wzrok na mnie, chcąc jedynie zobaczyć co
robię, ale gdy zobaczył mój strój wpatrywał się we mnie. Zaśmiałam się i
włożyłam palec do ust, lekko przygryzając. <br />
-Wyglądasz tak seksownie- podniósł się z łóżka . Szybko przeszedł przez pokój
znalazł się obok mnie. Położył dłonie na moich biodrach, intensywnie wpatrując
się w oczy. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Pochylił głowę, ty samym
przyciskając swoje usta do moich. Od razu zaczęłam go zachłannie całować.
Mogłabym to robić dzień i noc. Brunet zaczął całować linię mojej szczęki.
Odchyliłam lekko głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp do mojej szyi. Tak
strasznie mnie podniecał. Przerzuciłam ręce na jego umięśnione ramiona i
oplotłam wokół szyi. Chwycił mnie w talii i podniósł do góry. Oplotłam nogami
jego biodra, a on ruszył w stronę łóżka. Położył mnie ostrożnie na nim. Znalazł
się nade mną, wciąż całując każdy centymetr mojej szyi. Jęknęłam cicho z
rozkoszy, jaką mi dawał. Wsunął rękę pod moje plecy i odpiął stanik. Bez
zawahania pozbył się go i odrzucił w
kąt. Moje ciało przeszła fala przyjemnych dreszczy, gdy wziął do ust jednego
sutka. Drugiego zaczął masować palcem wskazującym i kciukiem. Jego dotyk
sprawił, że czułam to tam na dole, a dodatkowo robiłam się coraz bardziej
mokra. Przygryzłam wargę, gdy poczułam znajomą niesamowitą przyjemność, która
przeszła przez moje ciało, pozbawiając mnie panowania nad nim. Czy on właśnie
do orgazmu samym dotykaniem moich piersi.? Jest w tym wspaniały. Swoje
pocałunki zaczął składać na moim brzuchu. Z moich ust ponownie wydobyło się
ciche jęknięcie. Złapał za gumkę majtek i zsunął je z moich nóg. Rozchylił mi
je, na co ja próbowałam je ścisnąć, ale na marne. Moje ciało zadrżało, gdy
poczułam jak dotyka wewnętrznej części uda, blisko mojego centrum. Mój oddech
był strasznie ciężki. Zacisnęłam dłonie w pięści na pościeli, od razu jak
zaczął mnie tam dotykać. Myślałam, że zwariuję. Czułam, że ponownie jestem
bliska szczytu. Wystarczyło, że raz mnie lizną, a ja wiłam się pod nim. Wyjęczałam
jego imię. Tym razem było bardziej intensywniej. Nie kontaktowałam co się
dzieje, aż do momentu, gdy chłopak całkowicie się rozebrał. Ponownie stanął
między moimi nogami i jednym pewnym ruchem znalazł się we mnie. Zagryzłam
wargę, aby nie krzyknąć. Justin przycisnął swoje usta do moich, skutecznie
uciszając mnie. Jego tempo nie było szybkie, ponieważ wiedzieliśmy, że któreś z
nas może krzyknąć. Nie trzeba było dużo, żebym doszła po raz trzeci. To był
rekord. Co ten chłopak ze mną robił?! Brunet zrobił jeszcze kilka pchnięć,
zanim też dokończył swoje dzieło. Opadł
na mnie totalnie zdyszany. Mój oddech także był nierówny. Moje powieki były
ciężkie, ale nie chciałam zasypiać. <br />
Chwilę zajęło, żebyśmy doszli do siebie. Justin położył się obok mnie i
przykrył nas kołdrą. Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam uważnie na
jego twarz. <br />
-Miałeś mi powiedzieć, czemu tak nie lubisz swojego brata-zaczęłam niepewnie.
Szczęka chłopaka zacisnęła się, ale nic nie powiedział. Dopiero po chwili
zabrał głos <br />
-Działo się to 4 lata temu- jego głos był cichy, a oczy intensywnie się we mnie
wpatrywały. – Przeżywałem swoją pierwszą miłość, którą potraktowałem poważniej.
Miała na imię Jasmine i było bardzo piękna jak na 15 lat. Byłem w niej
zakochany po uszy, a nawet więcej. Niestety mój braciszek chciał wszystko
popsuć. Przespał się z nią. Czaisz to? Mieli tylko po 15 lat, co było wręcz
chore. Gdy się o tym dowiedziałam chciałem zabić ich oboje. Szkoda, że tego nie
zrobiłem- czy o właśnie się przyznał, że chciał ich zabić i dalej chce?!- Od
tego czasu go nienawidzę, tak samo jak tej dziwki. <br />
-Przykro mi- westchnęłam. Wtuliłam twarz w
jego szyję i zaciągnęłam się jego wręcz odurzającym zapachem. Pachniał
tak cudownie. – Postąpisz jak ona?-spytał. Zdziwiłam się, bo przecież nie
byliśmy razem i nie kochaliśmy się w ten sposób. <br />
-Co masz na myśli.?- nie popatrzyłam na niego, wolałam tkwić w pozycji takiej
jakiej byłam. <br />
-Czy też prześpisz się z nim. Ma na ciebie oko i będzie tego chciał za wszelką
cenę, bo on darzy mnie tym samym uczuciem.<br />
-Oczywiście, że nie- podniosłam się i spojrzałam na niego zdziwiona-Widzę, że
jeżeli on jest w pobliżu tracisz poczucie własnej wartości. Nie wiem jak to
możliwe, ponieważ potrafisz być zadufanym w
sobie dupkiem. Nie myśl, że jesteś gorszy. – patrzył na mnie, ale z jego
spojrzenia nic nie dało się wyczytać.- To ty doprowadziłeś mnie trzy razy na
szczy, a nie on.-na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. <br />
-Dzięki, zawsze wiesz co powiedzieć- uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
Jego serce biło szybko. Zamknęłam oczy i szybko zasnęłam.<br />**************************************<br />Siemanko miśkii;**. Przepraszam, że tak długo, ale jakoś ostatnio brakuje mi czasu i trudno pisać rozdziały. ;) <o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-1834518529598174892014-05-29T21:21:00.001+02:002014-05-29T21:21:35.015+02:00Rozdział dziesiąty<div class="MsoNormal">
Obudziło mnie mocne trzęsienie moim ciałem. Otworzyłam oczy
i spojrzałam na osobę, która to robiła. Nie zdziwiłam się, gdy spotkałam brąz tęczówki.
Puścił mnie i zniknął za drzwiami. Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji
siedzącej. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Podeszłam do garderoby, gdzie
wybrałam białą bieliznę. Prysznic postanowiłam wziąć po powrocie ze szkoły. Zdecydowałam
się na dżinsowe spodenki , czarne rajstopy i czarną koszulkę. Szybko ubrałam
to, a dodatkowo założyłam jeszcze dżinsową kurteczkę i czerwone szpilki, pasujące
do stroju. Opuściłam garderobę i dostrzegłam siedzącego Justina na łóżku.
Zmarszczyłam brwi i poszłam do łazienki. Zmyłam tam stary makijaż i zrobiłam
nowy, składający się z pomalowania tuszem rzęsy i ust błyszczykiem. Policzki
musnęłam też lekko rożem i byłam gotowa. Opuściłam pomieszczenie i wzięłam torebkę.
Zeszłam do kuchni, gdzie Justin siedział przy stole i coś przeżuwał. Wywróciłam
oczami i podeszłam do lodówki, biorąc z niej jabłko. <br />
-Idziesz do szkoły?-spytałam niepewnie<br />
-Na to wygląda- odparł chłodno. Ej, co ja mu zrobiłam?!. Przytaknęłam i
usiadłam naprzeciwko niego. Szybko zjadłam zieloniutkie jabłuszko i wyrzuciłam
ogryzek do kosza.- muszę iść po szkole do centrum, wybierasz się ze
mną?-powiedział łagodnie. Co jest grane? W jednej chwili z totalnie złego
przemienia się w przytulnego baranka. <br />
-Emm… mogę iść- przyznałam niepewnie. Spojrzał na mnie swoimi przenikliwie
brązowymi oczami, a kącik jego ust uniósł się trochę do góry. Serio, potrzeba
mu psychologa. Wzruszyłam ramionami i wstałam z krzesła. Brunet zrobił to samo
i opuściliśmy mieszkanie. Zjechaliśmy do podziemnego garażu, a stamtąd,
samochodem ruszyliśmy do szkoły. Cała droga minęła nam w ciszy. Moje myśli wciąż powracały do
sytuacji z wczoraj. Był to niezwykle gorący wieczór. Moje policzki od razu
zrobiły się różowe. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wjechałam na szkolny parking i znowu spotkałam się z
nieprzyjemnymi spojrzeniami. Serio o co im do cholery chodzi?. Opuściliśmy
samochód i od razu udaliśmy się do szkoły. Wzięłam z szafki książki z chemii i
razem z brunetem poszliśmy pod jego szafkę. Wyjął z niej książki do
angielskiego i odwrócił do mnie<br />
-Widzimy się na lunchu?-spytał. <br />
-Tak- uśmiechnęłam się lekko. Założyłam kosmyk włosów za ucho i spojrzałam na
niego spod pomalowanych rzęs. Zaśmiał się i pokręcił zrezygnowany głową.
Pocałował mój policzek.<br />
-Widzimy się potem- mrugnął do mnie i odszedł. Wywróciłam oczami i poszłam pod
salę chemiczną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podpierałam brodę i próbowałam nie zasnąć na głupiej lekcji,
jaką był francuski. Babka nawijała coś w tym języku, ale jej nie słuchałam.
Stukałam swoim niebieskim długopisem o zeszyt i beznamiętnie gapiłam się w
zapisaną, niezwykle niezgrabnym pismem, kartkę. Poczułam wibracje w kieszeni. Zamrugałam kilkakrotnie i
wyciągnęłam komórkę ze spodenek. Odblokowałam ją i czekała na mnie wiadomość z
zastrzeżonego numeru. Zmarszczyłam brwi, ale otworzyłam ją. Jej treść niezwykle
mnie zaintrygowała <i>:” Zauroczył Cię widok
rozpalonego ciała, kropel potu na jego szyi. Podobało Ci się tajemnicze
spojrzenie podarowane ukradkiem. Nie oparłeś się pozwoliłaś na dotyk nieznanych
ust, odważnych dłoni. Bez wstydu, zrobiłaś to znów</i>”. Kto do cholery takie coś
wysłał?! Jeżeli Justin robi sobie ze mnie jaja, to my dokopię. <br />
-Przeszkadzam pani w czymś, panno Kerr?-spytała pani Josephen <br />
-Nie, może pani kontynuować- uśmiechnęłam się fałszywie. Jeszcze tego mi
brakowało. Nauczycielka otworzyła usta, ale nic nie powiedziała, bo zabrzmiał
dzwonek. Uśmiechnęłam się pod nosem. Szybko wzięłam zeszyt i podręcznik, a
potem wyszłam z klasy. Podeszłam pod szafkę i otworzyłam ją. Wpakowałam tam
książki. Dwie duże zimne dłonie wylądowały na moich oczach. Przełknęłam ślinę, ale
postanowiłam zachować zimną krew. Moje ciało się napięło. Nie chciałam powtórki
z tego co wydarzyło się w poniedziałek.
Przyłożyłam ręce do tajemniczych dłoni, ale wydawały się znajome. To Justin.! <br />
-To co, idziemy?-spytał, gdy odwróciłam się do niego przodem. <br />
-Jasne- zająkałam się. Naciągnęłam mocniej pasek torebki na ramię i mocno go
chwyciłam. Zatrzasnęłam szafkę i ramię w ramię wyszliśmy ze szkoły. <br />
-Dzisiaj trzeba jechać do Roberta, bo miał nam załatwić bilety do Stratford –
zaczął Justin, gdy podeszliśmy do mojego samochodu. Od razu się wyprostowałam.
Błagam, ja nie chcę!<br />
-Jedź tam sam- jęknęłam- Nie chcę ich widzieć- wycedziłam przez zęby. <br />
-Nie, pojedziemy tam razem-spojrzał na mnie wymownie. Skrzywiłam się i jęknęłam
niezadowolona. <br />
-Jak chcesz- wywróciłam oczami. Odpaliłam samochód i skierowałam się w stronę
centrum. Droga na szczęście nie była długa i chwilę później zaparkowałam
swojego skarba na parkingu. Opuściłam samochód naburmuszona. Nie chciałam do
nich jechać. <br />
-Nie bądź za to zła. Dorze wiesz, że mam rację. <br />
-Nic nie mówię- jęknęłam. <br />
-Dobra- wywrócił oczami. – Idź gdzie chcesz, a ja muszę spotkać się tylko z
przyjacielem. Okay?- pokiwałam jedynie głową i odwróciłam się na pięcie.
Ruszyłam w stronę pierwszego sklepu z
sukienkami. Od razu, gdy weszłam do środka poczułam charakterystyczny
zapach nowości. Uśmiechnęłam się i podeszłam do wieszaków. Sukienki miały różne
kolory, ale ja najpierw zdecydowałam się na małą czarną z odkrytymi plecami.
Wybrałam swój rozmiar i przewiesiłam przez ramię. W następnej kolejności
podeszłam do sukienki w kolorze pudru. Tył był długi, a przód przeciwnie. Całość była z lekkiego materiału,
co dodawało jej więcej urody. Od razu wzięłam odpowiedni rozmiar i starannie
ułożyłam na czarnej sukience. Zdecydowałam się jeszcze na intensywnie czerwoną,
do kostek, także z lekkiego materiału. W górnej części była z cekinów, co
dodawało jej uroku. Wzięłam pasującą i ułożyłam na pozostałych dwóch. Podeszłam
do kasy, przy której siedziała młoda ekspedientka. Żuła niestarannie gumę, co
przyprawiało mnie o wymioty. <br />
-Sześć tysięcy dolarów- rzekła. Wyciągnęłam z torebki swój portfel i podałam
jej swoją kartę. Po tym jak zapłaciłam zapakowała je do torby i podała mi, tak
samo jak kartę. Podziękowałam jej i wyszłam ze sklepu. Postanowiłam wstąpić do
Mango. Od razu po przekroczeniu progu sklepu rzuciło mi się w oczy moje zdjęcie
na ścianie. To jest plus bycia fotomodelką. Wchodzisz do sklepu i widzisz swoją
twarz. Bezcenne uczucie. <br />
-To zaszczyt widzieć tu panią- powiedziała pani
w średnim wieku<br />
-Oh, dziękuję- uśmiechnęłam się promiennie. Podeszłam do wieszaków, których zaczęłam brać przypadkowe rzeczy w
moim rozmiarze. Zawsze tak robiłam. Lubiłam potem sprawdzać co kupiłam w domu.
Kiedy nazbierała się tego spora ilość podeszłam do kasy. Sprzedawczyni była z
zdziwiona moimi sporymi rzeczami, ale zbytnio się tym nie przejęłam. Zapłaciłam
za ubrania i obładowana sześcioma torbami wyszłam ze sklepu. Nigdzie nie
widziałam Justina, więc postanowiłam iść do Starbuck. Usiadłam przy stoliku
przy oknie, aby mieć widok na ludzi, chodzących po centrum. Nudziło się jak
cholera. <br />
-Dzień dobry, mogę coś podać?-spytała kelnerka. Spojrzałam na nią i zjechałam
wzrokiem. Była bardzo wysoka i miała długie tlenione blond włosy. Jej
niebieskie tęczówki przeszywały mnie. Miała na sobie spodenki i top z logiem
firmy. <br />
-Expresso- odpowiedziałam. Ona jedynie przytaknęła i zniknęła w jakimś
pomieszczeniu. Podparłam głowę ręką i spojrzałam w szybę. Patrzyłam na
wszystkich w centrum, aż mój wzrok powędrował na Justina w towarzystwie
jakiegoś wysokiego dobrze zbudowanego mężczyzny. Miał bardzo wyraźne rysy
twarzy i był łysy. Blizny na twarzy i głowie, a także mroczne tatuaże
przerażały mnie i na pierwszy rzut oka nie był godny uwagi i zachodu. Mówili
coś do siebie, zanim ten pokazał na mnie palcem. Oczy bruneta rozszerzyły się i
zaczął chyba na niego krzyczeć. Byłam totalnie zdezorientowana. O co im
chodziło? Odwróciłam wzrok i spuściłam go na swoje pomalowane paznokcie. <br />
-Twoja kawa- powiedziała uprzejmie kelnerka. Uśmiechnęłam się do niej i
podziękowałam. Podniosłam filiżankę i upiłam mały łyczek czarnej cieczy. Mój
telefon zawibrował, informując mnie o nowej wiadomości. Wyciągnęłam go z
kieszeni i odblokowałam. Wiadomość znowu została wysłana z zastrzeżonego
numeru. Nie bawiło mnie to. „ <i>Pytania i
odpowiedzi. Ale cóż, jeżeli są pytania, a żadnej odpowiedzi?</i>” Że co do
cholery? Kto to wysyła? Agresywnie z
lekkim hukiem położyłam komórkę na stole. Zamknęłam oczy i ścisnęłam nasadę
nosa. Głowa dziwnie mi pulsowała, co niczego nie ułatwiało. Rozchyliłam powieki
i sięgnęłam po kawę. Wypiłam ją duszkiem, ponieważ było już zimna. Spojrzałam
ponownie w szybę, ale nie zobaczyłam już ich. Wypuściłam nerwowo powietrze z
płuc. Poczułam dużą dłoń na ramieniu. Zamarłam. Niepewnie odwróciłam głowę. Gdy
tylko zobaczyłam przed sobą bruneta od razu odetchnęłam z ulgą<br />
-Nie strasz mnie tak- syknęłam. Podniosłam się z fotela i złapałam za swoje
torby z ubraniami. <br />
-Daj, wezmę to- powiedział i wyrwał mi reklamówki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Wyszliśmy z kawiarni w totalnej ciszy. Justin wrzucił torby na tylne siedzenie
i zajął miejsce pasażera. Także wsiadłam do auta i wyjechałam na ulicę. Droga
do domu Roberta zajęła mi ponad pół godziny, w ciągu których nie rozmawialiśmy
ze sobą. W mojej głowie było sporo pytań odnośnie jego tajemniczego spotkania,
tego mężczyzny i innych rzeczy. Intrygowało mnie to, ale nie byłam do końca
pewna, czy oby chcę poznać wszystkie fakty. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Zaparkowałam na podjeździe i pełna obaw i zdenerwowana
opuściłam samochód. Moje dłonie pociły się. Justin spojrzał na mnie pytająco,
ale ja jedynie pokręciłam głową. Podszedł do drzwi i zadzwonił dzwonkiem.
Niedługo po tym drzwi otworzyła Selena.<br />
-O cześć- uśmiechnęła do niego. Nienawidzę tej dziwki. –A ty co tu robisz, nie
jesteś tu mile widziana- powtarza się.<br />
-Za to ty jesteś? Weź nie rozśmieszaj mnie- popchnęłam ją i weszłam do środka,
ciągnąc za sobą bruneta. W korytarzu stanęła moja matka, a moje serce jakby
zamarło. Moje ciało od razu ogarnęła niesamowita złość. Zacisnęłam mocno
szczękę, starając się nic nie powiedzieć. <br />
-Jest Robert?-spytał Jus. Ona pokiwała głową i zniknęła w gabinecie mężczyzny.
Zaraz po tym Robert wyszedł z pomieszczenia i zaprosił go do środka. Mój
żołądek nieprzyjemnie się ścisnął, gdy May patrzyła na mnie przeszywającym
wzrokiem. <br />
-To co wydarzyło się…-zaczęła, ale nie dałam jej skończyć, Nie chciałam jej
słuchać. Miałam jej dość. <br />
-Kpisz sobie ze mnie? Po ty co zrobiłaś, masz czelność się do mnie odzywać?-
mój ton był przerażająco zimny. <br />
-Masz rację, przepraszam- przyznała. Moja złość powiększyła się jeszcze
bardziej.<br />
-Myślisz, że od tak ci wybaczę? Podjęłaś za mnie jedną z najważniejszych
decyzji w życiu. <br />
-Przepraszam- westchnęła. Do moich oczu napłynęły łzy, ale zamrugałam
kilkakrotnie, aby je zneutralizować. Nie miałam pojęcia jak się teraz zachować.
Wyminęłam ją i usiadłam w salonie na
kanapie. Spuściłam wzrok na palce, którymi zaczęłam się bawić. Minuty dłużyły
mi się jak godziny. Miałam ochotę stamtąd wybiec. Atmosfera przytłaczała mnie. <br />
Kiedy drzwi gabinetu otworzyły się odetchnęłam z ulgą i poniosłam się z kanapy.
Z prędkością światła pociągnęłam go do wyjścia. <br />
-Do widzenia!-krzyknął, zanim wyszłam na zewnątrz. Bez słowa wsiadłam do auta i
czekałam, aż zrobi to samo. Byłam zła, ale też smutna. Nie potrafiłam jej
wybaczyć tego co zrobiła. A może nawet nie chciałam? <br />
-I jak?-spytałam po chwili. Zdążyłam się ciut uspokoić.<br />
-Załatwione. W piątek o 10 rano mamy
lot. – oznajmił mi i pokazał bilety w dłoni. Wypuściłam powietrze z płuc,
orientując się, że je wstrzymałam. Szczerze mówiąc cieszyłam się na ten wyjazd.
Wreszcie od wszystkiego odpocznę.<br />*********************************<br />Witajcie miśki! Postanowiłam dodać rozdział szybciej, ponieważ szybciej go skończyłam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mam wrażenie, że tylko ja jestem tak bardzo zmęczona szkołą -,-.</div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-15906264804266282782014-05-27T20:40:00.001+02:002014-05-27T20:40:32.475+02:00Rozdział dziewiąty<div class="MsoNormal">
Otworzyłam drzwi swojego mieszkania i weszłam do środka, a
zaraz za mną Justin. Rozświeciłam światło i zobaczyłam w przedpokoju dwie
walizki. Spojrzałam na bruneta, który wpatrywał się w nie z zmarszczonymi
brwiami. <br />
-Wygląda na to, że jesteśmy skazania na siebie- powiedziałam z lekkim
usmiechem.<br />
-Na to wygląda.- odpowiedział- Chcę czegoś spróbować- powiedział niepewnie i
podrapał się po karku. <br />
-O ile nie będzie boleć, jestem otwarta na propozycje. – położyłam ręce na
biodrach. <br />
-Wspaniale.- złapał mnie za rękę i poprowadził schodami do góry. Do sypialni.
Jednym ruchem rzucił mnie lekko na łóżko i zdjął z siebie marynarkę. Wszedł na
łóżko i znalazł się nade mną. Złączył nasze usta w namiętnym i pełnym pożądania
pocałunku. Tak strasznie go pragnęłam. Moja klatka piersiowa unosiła się coraz
szybciej. Przygryzłam lekko jego wargę, powodując u niego jęk. Odsunął się ode
mnie i tajemniczo uśmiechnął. – Wstań- polecił mi. Zamrugałam kilkakrotnie, ale
wykonałam jego polecenie. – Odwrócić się- stałam do niego tyłem i nie miałam
pojęcia co chce zrobić. <br />
Odgarnął włosy na jedno ramię, a drugie obdarzył lekkim pocałunkiem, który
wywołał u mnie dreszcz. Zamknęłam oczy i westchnęłam głośno, a następnie
przygryzłam wargę. Jego gładkie palce gładziły skórę moją skórę w górnej ich
części. Sięgnął do zamka mojej sukienki i bardzo powoli go rozsunął. Materiał
opadł bezwładnie na ziemię, a ja wyszłam z niego i odkopnęłam go. Jego sprawne
ręce pieściły skórę na brzuchu, powodując kolejne skurcze w podbrzuszu.
Pragnęłam go, tak bardzo. Jęknęłam, gdy w dłonie wziął moje piersi i lekko
ścisnął. Napięcie zaczęło budować się w dole mojego brzucha, gdy masował moje
piersi. – Już dość tego- jego głos był bardzo seksowny. Popchnął mnie na łóżko.
Podniosłam się na łokciach, obserwując jego ruchy. Rozwiązał swój krawat i
uśmiechnął się tajemniczo. Podszedł do drzwi i z mojego szlafroka zabrał
sznurek. Podszedł do łóżka i wziął jedną moją rękę. Zawiązał supeł najpierw na
nadgarstku, a następnie przywiązał do ramy łóżka. Byłam zaszokowana jego
pomysłem. Z drugą ręką postąpił rak samo. Moje górne kończyny były
unieruchomione, co podniecało mnie jeszcze bardziej. Uśmiechnął się do mnie
tajemniczo i zaczął rozpinać guziki swojej białej koszuli. Swoją drogą w garniturze wyglądał tak seksownie. Ni stąd ni
owąt wyciągnął z kieszeni spodni jeszcze jeden krawat. Zmarszczyłam brwi, gdy
do mnie podszedł. Zasłonił mi nim oczy i zawiązał na tyle mojej głowy. Oddech
utknął mi w gardle <br />
-Jesteś taka piękna- powiedział. Moje ciało zadrżało, gdy poczułam jego dotyk
na policzku. Przygryzłam wargę, ale on zaraz po tym uwolnił ją. Pocałował lekko
moje usta. Jęknęłam niezadowolona, gdy się odsunął. Chciałam więcej. O wiele
więcej. <br />
Jego delikatne palce dotknęły skóry na moim brzuchu. Oddech mi przyśpieszył, a
mięśnie w podbrzuszu znowu się spięły. Moje ręce nieustannie zaciskały się w
pięści, gdy dotykał mojej skóry. Miękkie usta chłopaka wylądowały w obszarze,
gdzie czułam skurcze, powodowane moim niesamowitym podnieceniem. – Wiesz, że
pięknie pachniesz?-znów się odezwał. Włożył rękę za gumkę majtek i zjechał
prostu do mojej kobiecości. Jęknęłam głośno, czując jego palce. To były
tortury. Słodkie tortury. Pozbył się reszty mojej bielizny. Zimne powietrze
uderzyło o rozgrzane skórę w intymnym miejscu. Palce bruneta znalazły się we
mnie, a ja jęknęłam głośno.- Taka mokra i gotowa na mnie-jego głos niesamowicie pobudzał moje zmysły. Palce
chłopaka nieprzerwanie ruszały się we mnie, a ja wydobywałam z siebie coraz głośniejsze
odgłosy. Dobrze, że mieszkam sama w tym apartamencie. Znaczy mieszkałam sama. <br />
W momencie, gdy język chłopaka dołączył do sprawnych palców moje plecy wygięły
się w łuk. Czułam niesamowitą przyjemność.
Napięcie rosło w dole mojego brzucha, lecz gdy już prawie szczytowałam
przerwał to. Chwilę nie słyszałam co robi, ale w końcu usłyszałam jak rozpina
zamek spodni. Mój oddech był ciężki. Poczułam jak kładzie się nade mną. –
Gotowa?-spytał niezwykle poważnie. Całe moje wnętrze pulsowało od nadmiaru
podniecenia. Szybko pokręciłam głową na tak. Wolnym ruchem wchodzi we mnie.
Przygryzam wargę, ale on ją uwalnia. Pocałował mnie namiętnie, bardzo
namiętnie.<br />
Oddech miałam urwany, gdy wchodził we mnie w dość szybkim tempie. Przyjemność
zawładnęła moim ciałem, gdy czułam jak osiągam wymarzony szczyt. Brunet wykona
jeszcze kilka mocnych pchnięć, zanim także doszedł. Opadł na mnie kompletnie
zdyszany. <br />
Chwilę poleżeliśmy bez ruchu, ale poczułam jak drętwią mi kończyny. <br />
-Em… Mógłbyś mnie rozwiązać, robi mi się niewygodnie-odparłam zażenowania.
Czułam jak moje policzki robią się różowe.<br />
-Tak- mruknął i szybko rozwiązał moje ręce. Położył się obok mnie, ale jego
klatka piersiowa wciąż szybko się unosiła. Kątem oka spojrzałam na niego. Na
jego czole były kropelki potu. Szczęka wciąż mocno zaciśnięta. Był tak
przystojny. Nie wiem, czy to nie jest zakazane. On łamał wszystkie zasady. <br />
-Nad czym myślisz?-spytał. Zamrugałam kilkakrotnie, gdy zostałam wyrwana z
zamyśleń. <br />
-Jak bardzo nienawidzę swojej matki- mruknęłam. Musiałam skłamać. Nie chciałam
mu powiedzieć, że myślę o nim. To niedorzeczność. <br />
-Teraz tak mówisz, ale później zmienisz zdanie. Myślę, że nie zrobili tego nam
na złość. Nie mieliby z tego korzyści.- zatrzymał się na chwilę. Spojrzałam na
niego. – Poza tym może mają rację. Nigdy nie czułaś się samotna?-powiedział to
znacznie ciszej. Westchnęłam i spojrzałam centralnie w jego piękne oczy.<br />
-Odkąd zamieszkałam sama- przyznałam po chwili. – Miałam ochotę powiedzieć jej
to odkąd to zrobiłam. Ona mnie od tak zostawiła dla tego idioty.- podniosłam
się i oparłam plecami o ścianę. Podkuliłam nogi do klatki piersiowej i
przykryłam się kołdrą. –Wiesz jak się czułam. Jakbym przestała być dla niej
ważna. Myślała, że wpychając mnie do świata mody zrekompensuje mi to. Kolejny
jej błąd. Wolałabym mieszkać w najgorszej biedzie, ale z nią. Ty nie wiesz
jakie masz szczęście. Masz matkę, z którą mieszkasz, znaczy chyba mieszkałeś i
rodzeństwo. Oni zawsze będą obok ciebie. Do tego masz przyjaciół. A moje
koleżanki, to tylko znajomość. Ale tak czy siak są fałszywe-westchnęłam.
Spuściłam głowę, a łzy zaczęły kapać prosto na puchatą pościel. Brunet
niepewnie objął mnie ramionami i przytulił .Ależ to słodkie. <br />
-Jeżeli ty chociaż trochę pomożesz mi, to ja bez wahania odwdzięczę się tym
samym. –westchnął. Ciekawa jestem co sprawia, że czuje się taki. <br />
-Co sądzisz przez słowa : Moim zdaniem jestem zbyt popieprzony, aby mogłabyś mi
pomóc? <br />
-Ja…-zaciął się. Przełknął głośno ślinę, a oddech utknął mu w gardle. –Nie chcę
o tym gadać- wreszcie powiedział- Wiem, że jeżeli się dowiesz, to już nie
będziesz chciała mnie znać. – zmarszczyłam brwi. Co on takiego zrobił, że tak
sądzi?<br />
-Nie rozumiem.- pokręciłam głową<br />
-Tu nie ma co rozumieć- warknął. Przeraził mnie jego ton. Przytaknęłam lekko
głową i położyłam się. Przykryłam kołdrą pod sam nos. Nawet nie zorientowałam
się, kiedy zasnęłam, zmęczona tym dniem.<br />**************************************<br />Uff... trudno było mi napisać ten rozdział. Jak mi wyszedł? Myślę, że następny pojawi się w piątek ;). Muszę wam zrekompensować tak długi okres ;) <o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-51211433285073787172014-05-23T23:15:00.003+02:002014-05-23T23:15:48.540+02:00Rozdział ósmy <div class="MsoNormal">
Gdy się obudziłam na dworze było jasno. Słońce wpadało do
pokoju przez rozsunięte zasłony, nieprzyjemnie rozbudzając mnie. Przekręciłam
się na drugi bok i wpadłam na kogoś. Rozchyliłam oczy i zobaczyłam Justina,
który leżał obok mnie. Przetarłam oczy i podniosłam się na łokciach. Ziewnęłam
i wyszłam z łóżka. Cicho przeszłam przez pokój i weszłam do salonu. Zastałam
tam Pattie, która gadała z kimś przez telefon. <br />
-No to dzisiaj o 19 u państwa- powiedziała nadzwyczaj podekscytowana. – To
bardzo miłe z państwa strony. Moim zdaniem robimy dla nich dobre rzeczy. Kiedyś
nam za to podziękują- szepnęła. O co jej chodzi. Nie powinnam się wtrącać do
jej spraw. <br />
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się. Ona jedynie pomachała mi i wyszła z pokoju.
Zmarszczyłam brwi i runęłam na sofę. Mój
telefon zadzwonił, a ja wzięłam go ze stołu i odebrałam przychodzące połącznie
od mamy. <br />
-Tak?-powiedziałam cicho.<br />
-Witaj kochanie jak się czujesz?-spytała niby przyjęta. Pf. <br />
-Dobrze-odpowiedziałam z udawaną sympatią. Moje stosunki z mamą uległy
znacznemu ochłodzeniu, kiedy wyszła za Roberta. <br />
-Dzwonię, aby ci powiedzieć, że dzisiaj wieczorem jest przyjęcie w naszym domu-
wyczuwam w jej głosie wahania. <br />
-O której –westchnęłam. Kolejne nudne przyjęcie. Hura- ale sarkazm. <br />
-O 19- odpowiedziała. Co oni mają z tą 19?!<br />
-Będę-odpowiedziałam tylko i rozłączyłam się. Potarłam skronie i jęknęłam
niezadowolona. Zapowiadał się ciężki dzień<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Ostatni raz spojrzałam w lustro w korytarzu, zanim zabrałam kopertówkę i
opuściłam mieszkanie. Wystukując jakiś rytm nogą zjechałam do podziemnego
parkingu i wsiadłam do samochodu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Droga do domu mojej matki i ojczyma nie trwała długo. Gdy
dotarłam na miejsce była 19:03, więc była spóźniona. Szybko opuściłam auto i
ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i bez pukania weszłam do środka. Dom był już
pełen różnych ludzi, których przyznaję widziałam pierwszy raz w życiu.
Podeszłam do swojej mamy, która rozmawiała z jakąś kobietą z blond włosami. <br />
-Witaj mamo- odpowiedziałam nienagannym tonem. <br />
-O kochanie już jesteś, czyli możemy zaczynać. –kobieta odeszła- Obiecaj mi, że
po tym wieczorze dalej będziesz moją córeczką. Nie chcę, aby coś się zmieniło.
Obiecaj mi także, że bez sprzeciwu zrobisz pewną rzecz, proszę obiecaj mi-
chwyciła moją dłoń. Patrzyłam na nią zdezorientowana. Jej wzrok zbijał mnie z
tropu.<br />
-Obiecuję- odpowiedziałam niepewna tego co chce zrobić. Chwyciła mnie za rękę i
poprowadziła do gabinetu Roberta. Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam tam mojego
ojczyma, Pattie, Justina i jakąś kobietę w eleganckim stroju. Coś nie grało. <br />
- No to, jesteśmy wszyscy-odezwał się Robert. Moje serce zaczęło przyspieszać.
Co oni chcą zrobić? Spojrzałam zaniepokojona na Justina, ale on jedynie posłał
mi zdezorientowane spojrzenia. – Wy nie wiecie po co i dobrze, ale zaraz wam
powiem. Pragnę zaznaczyć jedynie, że sprzeciw nic nie da, bo to już tylko
formalność, to nasze spotkanie tutaj. – spojrzał na Pattie i moją mamę. O
matko, boję się.- Uznaliśmy z mamą i Pattie, że to będzie dla was najlepsze. Ty
Abi potrzebujesz kogoś z kim nie będziesz czuć się samotna.<br />
-A ty kochanie potrzebujesz się ogarnąć- powiedziała z wyrzutem w stronę
Justina. Miałam ochotę się zaśmiać. Ale szybko to minęło. Nie miałam pojęcia do
czego zmierzają.<br />
-Uzgodniliśmy, że wy dwoje będziecie sobie pomagać. Zamieszkacie razem-
spojrzałam zdzwiona na bruneta, a on na mnie. <br />
-I tak nie rozumiem-mruknął rozdrażniony brunet. Nie dziwiłam mu się, też byłam
zdenerwowana na nich.<br />
-Ożenisz się z Abi- mój tata go poinformował. <br />
-Że co kurwa?!- wydarliśmy się razem. – Nie zgadzam się- powiedziałam z
założonymi rękami. <br />
-Obiecałaś mi- skarciła mnie mama.<br />
-Nic mnie to nie obchodzi. Jesteś wyrodną matką!<br />
-Spokój!- krzyknął na mnie Robert. Nie macie innego wyjścia. Wszystko już
załatwione. W świetle prawa już prawie jesteście małżeństwem. – w moich oczach
zebrały się łzy. Moja matka jest przebiegłą małpą.- Podpisujcie – elegancko
ubrana kobieta przysunęła nam przed nos papiery. Skrzyżowałam ręce na piersiach
z zabijającą miną. Miałam ochotę ich zabić. <br />
Justin niezgrabnie i z wielką niechęcią nabazgrał podpis na papierze. Co on do
cholery wyprawia?!<br />
-Nienawidzę was wszystkich- wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Moje słowa były
przesiąknięte jadem. Przycisnęłam mocno długopis do papieru i z taką samą
złością podpisałam się. Rzuciłam nim o najbliższą ścianę i obdarowałam trójkę
zabijającym spojrzeniem, zanim wyszłam. Usiadłam na schodkach przed domem i po
prostu się rozpłakałam. Moja mama jest pieprzona egoistką. Z jakiej racji
decyduje o moim życiu, skoro jestem już dorosła?! Przyrzekłam sobie, że widzę
ja ostatni raz. Ostatni!<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Poczułam dłoń na plecach. Pociągnęłam nosem<br />
-jeżeli jesteś kimś z Znienawidzonej Trójki, to odejdź- mruknęłam gniewnie.
Ostatnie czego chciałam to rozmawiać z nimi. <br />
-Spokojnie Abi, to tylko ja- głos Justina był łagodny. Poczułam jak siada obok
mnie. <br />
-Wiedziałeś o tym?-spytałam po chwili. Mój głos drżał od nadmiaru łez. <br />
-Nie- przyznał cicho. – Wiem, że to nie spełnienie twoich marzeń, ale musimy
się jakoś dogadać. Wiesz, jesteśmy na siebie skazani- zaśmiał. Uśmiechnęłam się
lekko.<br />
-Nie rozumiem, jak mówisz, że to nie spełnienie moich marzeń-zmarszczyłam brwi
i spojrzałam na niego. <br />
-Wiesz, nie jestem stworzony dla jakiejś bliskości z kobietą. Prawdę mówiąc nie
byłem w jakimś poważnym związku. I słyszałaś co moja mama powiedziała. Muszę
się ogarnąć. Ona jest przekonana, że mi w tym pomożesz. Moim zdaniem jestem
zbyt popieprzony, aby mogłabyś mi pomóc. –spojrzałam na niego uważnie.
Zmrużyłam oczy. <br />
-Mogę spróbować, ale nic nie wyjdzie, jeżeli ty dam tego nie będziesz chcieć. –
przyznałam. Wytarłam łzy. Dziękowałam Bogu, że zdecydowałam się na wodoodporny
tusz. <br />
-Chcę-odparł cicho. Spojrzał na mnie przygnębiony. <br />
-Mogę zacząć już teraz- szepnęłam. Drżącą ręką pogładziłam jego gładką skórę na
policzku. Przymknął ozy i lekko rozchylił usta. Wyglądał tak seksownie. Mój
oddech był urwany, gdy zbliżyłam twarz do jego i lekko przycisnęłam swoje usta
do niego. Brunet lekko zszokowany odwzajemnił gest. To był pierwszy raz, gdy
pocałowaliśmy się nie zaczynając seksu, czy jakiegoś intymnego przedsięwzięcia.
Był on tak delikatny, że wręcz rozpływałam się. On naprawdę dobrze całował.
Pierwszy raz się and tym zastanawiałam. Jego pulchne i miękkie usta tak bardzo
mnie podniecały. Czułam jak mięśnie w moim podbrzuszu zaciskają się. Jęknął,
gdy przygryzłam jego wargę. Pierwszy raz miałam tak bardzo na niego ochotę. <br />
-Pojedźmy do ciebie- mruknął mi w usta. Uśmiechnęłam się.<br />
-Myślisz o tym samym, co ja- odpowiedziałam i wstałam z betonu. Brunet
powtórzył za mną gest i poszliśmy do mojego samochodu. Otworzyłam drzwi i
wsiadłam na miejsce pasażera. Wręczyłam mu klucze. Był zdziwiony, ale przyjął je
i odpalił samochód. Nie miałam ochoty prowadzić tego ustrojstwa. –Wiesz chyba
gdzie jechać- mruknęłam. On jedynie przytaknął i wjechał na ulicę.<br />**********************************<br />Sorka miśki, że tak późno. Zabiegany tydzień, ale na szczęście już wyczekany piątek, czyli WEEKEND! Nie wiem, czy jest osoba, która bardziej cieszy się z tego powodu. Nienawidzę szkoły -,-.<br />Co sądzicie o rozdziale? Napisałam go dzisiaj. zainspirowała mnie moja pani z polskiego, która na dzisiejszej lekcji opowiadała o małżeństwach z osobami, których się nie zna, dla majątku. Chyba mi to nie wyszło... Cóż, starałam się. <o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6811921333595854763.post-2422316508045105142014-05-19T20:34:00.000+02:002014-05-19T20:34:17.465+02:00Rozdział siódmy<div class="MsoNormal">
Obudził mnie głośny dźwięk budzika, który uporczywie nie
chciał się wyłączyć. Jęknęłam niezadowolona i przykryłam głowę poduszką. Po
kilku minutach uporczywego dzwonienia zwlekłam się z łóżka i wyłączyłam to
cholerstwo. Przetarłam zaspane oczy i na oślep poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic.
Włączyłam zimną wodę, aby ta mnie rozbudziła, co nie specjalnie wyszło. Wyszłam
z kabiny i owinęłam ręcznik wokół mojego ciała. Stanęłam przed lustrem, gdzie
zmyłam makijaż z wczoraj i pomalowałam rzęsy tuszem, oraz usta moja ulubioną
czerwoną szminką od Chanel. Rozczesałam włosy i związałam je w kucyka. Wróciłam do pokoju, gdzie w garderobie ubrałam
czarną bieliznę. Wyszukałam białe rurki i beżową luźną tunikę. Założyłam na
siebie ten strój i spojrzałam w lustro, aby ocenić mój wygląd. Nie było źle,
ale mogłam się bardziej postarać. Na nogi wsunęłam botki w kolorze bluzki i
zabrałam swoją torbę. Zeszłam do kuchni, gdzie zabrałam jabłko i wyszłam z
mieszkania. Szybko zjechałam do garażu i wsiadłam do auta. Wyjechałam nim na
ulicę i skierowałam się do szkoły. Na zegarze w moim samochodzie była 7:44, co
oznaczało, że mam 16 minut do rozpoczęcia lekcji. Na parking wjechałam o 7:52.
Zaparkowałam na miejscu co w piątek i opuściłam samochód, zamykając go.
Spojrzałam w bok, na jezdnię i pierwsze,
co rzuciło mi się w oczy to Justin jadący na deskorolce. To on jeździ na
deskorolce?! Dowiaduję się co raz to nowych rzeczy.<br />
-Hej- krzyknął do mnie już z daleka.
Zaśmiałam się i odmachała mu. Chwilę później zjawił się przede mną. Mój
telefon, w kieszeni jeansów, zaczął
dzwonić. Wygrzebałam go i nacisnęłam zieloną słuchawkę<br />
-Tak Jack?- westchnęłam. Cały czas tylko praca i praca. Aż rzygać się chce. <br />
-Hej, kochanie- odpowiedział jakby najmilszym głosem. Wywróciłam oczami.- Mam
do ciebie sprawę, możesz do mnie wpaść po południu. Spojrzałam na zegarek z
Elixy i zmrużyłam oczy. <br />
-O 15 ci odpowiada?-powiedziałam powoli. <br />
-Idealnie- cmoknął do telefonu. Jack czasami zachowuje się jak gej -,-. Bez
czekania rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. <br />
-Nawet rano obowiązki-mruknęłam do siebie. <br />
-Stało się coś?-spytał brunet. O kuźwa, to on tu dalej jest?!<br />
-Emm… tak – przytaknęłam. Z daleka zobaczyłam chłopaka o czarnych włosach .
Zayn- pomyślałam. Podszedł do nas i przywitał się po przyjacielsku z Justinem.
Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Czułam jakieś takie dziwne napięcie.
Byłam pewna, że ten cały Harry coś mu nagadał. – Ja już pójdę- rzekłam i
oddaliłam się od nich, zanim coś ktoś powiedział. Nagle na kogoś wpadłam. <br />
-Witaj ponownie śliczna- odezwał się głos nade mną. Podniosłam wzrok i
spojrzałam w czarne oczy chłopaka, na
którego wpadłam w piątek<br />
-A ty jesteś?-spojrzałam na niego znudzona. Założyłam ręce na piersiach i
przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę. <br />
-Jack, ale możesz mi mówić Głodny Tygrys. – w momencie, kiedy wypowiedział te
słowa wybuchłam głośnym śmiechem. Głodny Tygrys? Haha, oryginalne.<br />
-Sory, ale mnie na to nie naciągniesz. – wymamrotałam i chciałam go wyminąć,
ale jednym ruchem rzucił mnie na ścianę
i przywarł do mnie swoim ohydnym ciałem. Zaczęłam się szarpać, ale ten włożył
rękę pod moją bluzkę. – Kurwa, puszczaj mnie chuju- wysyczałam, ale to nic nie
pomogło. <br />
-Jack idioto, odsuń się. Kolejny raz przywalasz do laski u której nie masz
szans. – głos Justina dostał się do moich ust. <br />
-A co ty jesteś jakiś wyjątkowy, że możesz dotykać jej ciała.?- złapał za
krawędź mojej tuniki i bez problemu rozdarł go. Został od szarpnięty zaraz po
tym. Jak poparzona podbiegłam do Zayna i schowałam się za nim. Moje ciało się trzęsło.
Chłopak ruszył w stronę Justina i pomógł mu dokopać mu. Kucnęłam na ziemi i
złapałam za głowę. Wszystko wokół mnie wirowało. Niedługo po tym całkowicie
zrobiło się ciemne<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~``<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Obudziłam się w miękkim łóżku. Dziwne- pomyślałam. Lekko
rozchyliłam oczy, ale zaraz po tym zamknęłam je przez rażące światło.
Przetarłam je dłońmi i ponowiłam próbę. Podniosłam się na łokciach i
rozejrzałam dookoła. Nie byłam u siebie. Nie wiem gdzie byłam, ale coś mi
światło. Dopiero, gdy ponownie się rozejrzałam, doszłam do wniosku, że jestem u
Justina. Podniosłam się ostrożnie na równe nogi i chwiejnym krokiem wyszłam z
pokoju. W korytarzu nie było słyszeć nic, poza dwóch głosów. Jeden należał do
bruneta, ale drugiego nie byłam w stanie
rozpoznać. Weszłam do salonu, a cztery pary oczu zwróciły się na mnie.
Zmarszczyłam brwi i zamrugałam kilkakrotnie. <br />
-Jak się czujesz?- odezwał się blondyn, chyba nazwał się Niall, ale nie jestem
pewna. <br />
-Nie wiem- odpowiedziałam skołowana. Moja głowa jakby wirowała. Oparłam się o
ścianę, aby zachować równowagę. <br />
-Chyba jednak nie-zaśmiał się Justin. Podszedł do mnie i jednym ruchem wziął na
ręce. Czułam się nie komfortowo. – Moja mama za chwilę tu będzie i wymyśli co
dalej. – powiedział, gdy usiadł z powrotem na kanapie ze mną. <br />
-A nie możemy zadzwonić do mojej matki, albo Cary, czy Barbary- mruknęłam.
Mimo, że byłam przytomna, to i tak mało kontaktowałam. Jakbym nie była w swoim
ciele. Usłyszeliśmy trzask drzwiami.<br />
-Justin!- zawołała jego mama.<br />
-Tutaj, w salonie- odpowiedział jej. Kobieta weszła do pokoju<br />
-Coś ty jej zrobił?-spytała zrezygnowana.<br />
-Ja? Kompletnie nic. Weź jej telefon i zadzwoń do jej ojczyma. Jest w torebce-
wskazał głową na torbę. Ona niepewnie wygrzebała z niej komórkę i odblokowała.
Wybrała numer i przyłożyła do ucha. <br />
<span class="Nagwek2Znak"><span style="font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Bez
perspektywy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
Pattie wybrała numer do ojczyma Abi i przyłożyła telefon do
ucha<br />
-Abi, kochanie stało się coś?-Robert śpiesznie powiedział do słuchawki. <br />
-Witam pana, przy telefonie matka jej kolegi.- mówi niepewnie, zerkając ukradkiem
na swojego syna, który trzymał w ramionach brunetkę. Uśmiechnęła się lekko. Dla
niej to był wręcz niespotykany widok.-Mój syn przywiózł ją do naszego
mieszkania, po tym jak w szkole źle się
poczuła.<br />
-Oh, pani jest matką Justina?-pyta mężczyzna. Pattie zmarszczyła brwi,
zdziwiona faktem.<br />
-Owszem- odpowiedziała niemal natychmiast. <br />
-Rozumiem. Niech pani poda adres, wtedy zjawię się i zabiorę ją do domu-
odpowiedział jej ciepło. Brunetka uśmiechnęła się sama do siebie. Szybko podała
mu adres i po krótkim pożegnaniu rozłączyła się. Położyła ostrożnie telefon na
stole i jeszcze raz spojrzała na syna. <br />
-Lubisz ją co?-spytała go, siadając obok niego. Chłopak spojrzał na nią
kompletnie speszony. Słowa jakby utknęły mu w gardle. Nie wiedział co jej
odpowiedzieć. Lubił ją? Lubić, lubił, ale
nic poza tym. Uważał ją za kobietę mądrą i niezwykle piękną. Pierwszy raz
nasunęło mu się pytanie, co ona tak właściwie w nim widzi. Nie był idealny. Nie
miał nic poza wyglądem. Jego złocisto-brązowe włosy i piwne , z mieszanką
zieleni, oczy były jego atutem. Od dłuższego czasu nie interesował go poważny
związek. Nie odczuwał takiej potrzeby. Ale gdy spotkał ją jego przyzwyczajenia
uległy zmianom. Już nie był tak do końca pewny, czy chodzi mu tylko o dobry
seks. Chłopak wiedział, że w daleko w głębi duszy pragnie miłości innej, niż
taki, czy rodzeństwa. Nie chciał jednak dopuścić do siebie tej wiadomości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Czarne eleganckie audi zatrzymało się obok bloku, w którym
mieszkał Justin. Opuścił pojazd, razem z lekarzem, z którym przyjechał. Oboje
weszli do budynku i stanęli pod mieszkaniem z numer 6. Robert zapukał w wielkim
wdziękiem. Chwilę później drzwi otworzyła mu niewysoka brunetka o błękitnych
jak ocena oczach. Lubił takie kobiety. Kiwnięciem głowy przywitał ją.<br />
-Pani Bieber- powiedział nienagannym tonem. Policzki brunetki przybrały różowy
odcień.<br />
-Panie Gilbert- poszła w jego ślady. Wpuściła ich do mieszkania i zaprowadziła
do salonu, gdzie Justin dalej siedział z brunetką w ramionach. Podobało mu się
jak tak bezwładnie była tak blisko jego ciała. <br />
-Witaj, Justinie-odezwał się Robert<br />
-Witam, pana – odpowiedział. Lekarz wszedł do pokoju. Brunet zaniósł Abi do
swojego pokoju, gdzie ułożył ją ostrożnie na materacu. Wysoki, siwy już lekarz
zamknął za sobą drzwi. Wszyscy usiedli w salonie. <br />
-Dziękuję, że przyjechał pan tak szybko-odezwała się Pattie.<br />
-Ohhh, jestem Robert- powiedział z uśmiechem. <br />
-Pattie- odpowiedziała mu kobieta, rumieniąc się. Justin siedział, jedynie
wpatrując się w okno, podczas, gdy swoje dorosłych było pogrążone w żywej
rozmowie. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Do pokoju wszedł lekarz z kamiennym wyrazem twarzy. <br />
-Panie Gilbert, Abigail jest strasznie osłabiona i moim skromnym zdaniem
potrzebuje po prostu przerwy od wszystkiego. Stres wywołał takie skutki. Proszę
mieć to na uwadze.- poprawił grube okulary na swoim nosie. <br />
-Dziękuję Stefan- kiwnął głową. <br />
-Robert, mam pewien pomysł- odezwała się Pattie. Wzrok Justina i mężczyzny padł
na brunetkę- W weekend dzieci wyjeżdżają do swoich dziadków do Kanady, może Abi
zabierze się z nimi? Taki odpoczynek. – Justin w duchu wręcz skakał z faktu, że
jedzie do dziadków. Dawno ci nie widział, a poza tym spotka dawnych kolegów.<br />
-Myślę, że to wspaniały pomysł. Gdzie właściwie oni mieszkają?-spytał, będąc
niezwykle ciekawy tej informacji. Podobał mu się ten pomysł. <br />
-Stratford w Ontario. – odpowiedziała kobieta. <br />
-Wspaniale. Załatwię bilety na samolot na piątek rano. Dziękuję za to co
robisz- ucałował jej dłoń, a ona ponownie zarumieniła się. <br />
Justin? On po prostu siedział, analizując w myślach całą sytuację. Dziewczyna, którą poznał parę dni temu, teraz
leży w jego łóżku, wcale nie po wyczerpującym pieprzeniu i na dodatek jedzie z
nim do dziadków. Wiedział, że jego matka coś kombinuje, ale nie wiedział co.
Tego zamierzał się dowiedzieć. Miał rację, jego matka miała już gotowy plan na
przyszłość swojego syna, w cale nie uwzględniając jego zdania. Pozostało jej
przekonać tylko rodziców dziewczyny. Wiedziała, że się zgodzą. Musiała jedynie
użyć dobrej gry słów i lekkiej manipulacji. <o:p></o:p></div>
M.dreamhttp://www.blogger.com/profile/16973144060535820108noreply@blogger.com3