niedziela, 31 sierpnia 2014

Epilog

Gdy się obudziłam zegar wskazywał godzinę 9 rano. Ziewnęłam i odwróciłam się na drugi bok. Otworzyłam ponownie oczy, natrafiając na brąz tęczówki chłopaka.
-Cześć- jego głos był seksownie zachrypnięty. Uśmiechnęłam się. Dopiero w takich chwilach potrafiłam sobie uświadomić jak wielkie szczęście mam.
-Hej-szepnęłam i wtuliłam głowę w jego nagą klatkę piersiową. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy moja skóra weszła w kontakt z jego.
-Jak się spało?
-Z tobą zawsze dobrze-mruknęłam, składając pojedynczy pocałunek, tam gdzie znajdowało się jego serce. 
-Dobrze to słyszeć. Zabrałbym cię dzisiaj gdzieś, ale niestety jestem umówiony z chłopakami. Będziesz zła?
-No jasne, że nie. Pójdę gdzieś z twoją siostrą-oznajmiłam. Bądźmy szczerzy nie byłam zadowolona z tego, że wychodzi z nimi. Chciałam mieć swojego chłopaka jedynie dla siebie.
-W takim razie dobra. – westchnęłam i podniosłam się. Uśmiechnęłam się blado i wstałam z łóżka. Szybko przebiegłam przez pokój i weszłam do łazienki. Moje policzki oblał rumieniec, gdy zorientowałam się, że byłam naga.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wsunęłam na stopy brązowe botki, a na ramiona skórzaną kurtkę. Złapałam jeszcze za torebkę i opuściłam dom. Zamknęłam go, a klucze schowałam to torby. Pomachałam Jazmyn, która stała już na chodniku przed moim domem. Dziewczyna odwzajemniała mój gest. Podeszłam do niej i przytuliłam ją.
-Cześć młoda-zaśmiałam się. Wywróciła oczami.
-Hej.- przywitała się- cieszę, że gdzieś razem wyjdziemy.-uśmiechnęłam się
-Pójdziesz ze mną do fryzjera? Muszę podciąć końcówki- mruknęłam. Zaśmiała się.
-Jasne. – droga do fryzjera minęła nam szybko, ponieważ rozmawiałyśmy o modzie i innych nowościach w sezonie. W salonie dziewczyna około 20 lat szybko się mną zajęła, podcinając moje, już zniszczone, włosy. Szybko uporałyśmy się i mogłyśmy iść do galerii. Śmiałyśmy się jak głupie z beznadziejnych żartów, które opowiadałyśmy. Odwiedziłyśmy sporo sklepów.
-Mów, jak jest między tobą, a moim braciszkiem- zapytała podekscytowana w kawiarni, w której zatrzymałyśmy się.  Zaśmiałam sie nerwowo.
-Jest wspaniale- westchnęłam i podparłam głowę ręką. –Kocham go-przyznałam bez wahania.
-Nie wiesz jakie to dla mnie szczęście, że mój brat wreszcie jest szczęśliwy. –westchnęła. – Że wreszcie nie myśli o Jasmine.
-Ta. Już godzina 20, musimy się powoli zbierać. Na dworze jest ciemno- westchnęłam. Dopiłam swoją kawę i obie wyszłyśmy z lokalu. Zamówiłyśmy sobie taksówkę, która najpierw mnie zabrała do domu, a potem ją. Pożegnałam się z brunetkę i opuściłam pojazd. Otworzyłam drzwi swojego domu i weszłam do środka. Wewnątrz panowały egipskie ciemności, co oznaczało, że Justina jeszcze nie ma. Westchnęłam i zapaliłam wszystkie światła. Udałam się do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnęłam jabłko i zjadłam je. Zabrałam swoją torebkę i poszłam z  nią do sypialni. Rozebrałam się starych rzeczy i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Obwinęłam ciało ręcznikiem i poszłam do sypialni. Wyciągnęłam z  torebki telefon i wybrałam numer Justina. Niestety nie odebrał, co jest dziwne, bo ZAWSZE mi odbierał. Westchnęłam i ubrałam się w zbyt dużą koszulkę i majtki. Zabrałam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Po raz kolejny zadzwoniłam do Justina. Dalej nic. Westchnęłam i skupiłam swoją uwagę na filmie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy otworzyłam oczy na dworze było już jasno. Leżałam w salonie, gdzie na to zasnęłam. Podniosłam się i wyprostowałam kości. Zerknęłam na komórkę- 10:04.
-Justin?!-krzyknęłam, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Zmarszczyłam brwi i opuściłam salon. W poszukiwaniu chłopaka, na sam początek zajrzałam do kuchni, gdzie go nie zastałam. Powędrowałam schodami na górę do sypialni, którą dzieliliśmy, ale ona także była pusta. Łazienka tak samo. Obejrzałam tak każdy pokój, ale go nie znalazłam. Wybrałam jego numer, ale nie odebrał. Przeraziłam się. Postanowiłam zadzwonić do Harrego. Odebrał mi po 4 sygnałach.
-Hejjjj Abiii- przeciągnął. Dobra, wiedziałam, że było coś nie tak, ale jeszcze nie co dokładnie.
-Gadaj, gdzie jest Justin- rzuciłam bez obwijania w bawełnę.
-Przyjdź do mnie, to ci wytłumaczę- westchnął i rozłączył się. Co było do cholery grane?! Westchnęłam i położyłam telefon na łóżku. Podeszłam do szafy, skąd wybrałam zwykłe jeansy i białą bluzkę. Ubrałam to na siebie i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, a po jej osuszeniu zrobiłam makijaż- pomalowałam rzęsy tuszem i usta błyszczykiem. Rozczesałam splątane włosy, a gdy uznałam, że wyglądam ok, opuściłam pomieszczenie. Wyciągnęłam z szafy skórzaną kurtkę i ubrałam ją. Wsunęłam na nogi vansy, a na szyi zawiązałam szalik. Do torebki wpakowałam telefon i inne potrzebne rzeczy. Wyszłam z domu i wolnym krokiem udałam się w kierunku bloku, gdzie mieszkał Harry. Zajęło mi kupę czasu. Zabiję Justina, za to, ze wziął mój samochód.

Zapukałam do drzwi, a one natychmiast otworzone zostały przez bruneta.
-Wejdź- mruknął i zrobił miejsce. Zrobiłam tak jak kazał i ściągnęłam buty w korytarzu. Gdy weszłam do salonu zostałam tam Nialla, Zayna i Luke. Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz spojrzałam na wszystkich. Gdzie do cholery był Justin?  Mój żołądek dziwnie się ścisnął. Coś przeczuwałam, że poszło coś nie tak …
-Dobra, co jest grane?-spytałam groźnie. Położyłam dłonie na biodrach i spojrzałam na nich znacząco.
-Usiądź-zażądał Zayn. Wywróciłam oczami, ale zrobiłam to co kazał. Usiadłam na fotelu naprzeciwko nich.
-Justin on…-zaczął Luke
-Musiał wyjechać- dokończył Niall. Zmarszczyłam brwi. Co oni do cholery gadają.
-Wiecie, że to nie jest śmieszne. –zaśmiałam się nerwowo. Mój oddech przyśpieszył.
-Tyle, że to prawda- Harry spuścił wzrok.
-Ale nic mi nie mówił- czułam jak mój głos za chwilę się załamie. To nie możliwe, nie mógł mnie zostawić, nie po tym wszystkim. 
-Zdecydował tej nocy. Tak musi być- Zayn usiadł obok mnie i przytulił mnie.
-Nie, nie musi. Co mu znowu strzeliło do tej pustej głowy. Przysięgam, że go zamorduję, jak wróci – pociągnęłam nosem.- Kiedy wróci?-spojrzałam na nich. Obraz stawał  się coraz bardziej rozmazany. To nie było możliwe, on nie mógł wyjechać. Nie mógł mnie opuścić. Potrzebowałam go.
-Nie wiemy. Nie prędko-odpowiedział Luke. W jednej chwili zaniosłam się histerycznym płaczem. Ledwo mogłam złapać oddech.  Czułam ucisk w klatce piersiowej.
-To nie możliwe- wyjąkałam. Pociągnęłam się za włosy, starając się opanować płacz. –On nie mógł tego zrobić. Co ja bez niego zrobię? Ja sobie nie poradzę- potoki łez spływały po moich policzkach. – Proszę, powiedźcie, że to żart. Powiem, wam ponownie, że to nie jest śmieszne, chociaż wy będziecie się ze mnie nabijać, a Justin wejdzie i powie wam, że nacie mi nie dokuczać- spojrzałam na wszystkich, ale dostrzegłam jedynie ich rozmazane sylwetki. –Powiedźcie, że zaraz tu wejdzie- pociągnęłam nosem. Brzmiałam jak histeryczka. Bądźmy szczerzy, tak się właśnie czułam. Nie rozumiałam czemu to wszystko spotka mnie.  Poczułam jak ktoś przytula mnie. Nie był to jednak Justin. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem, odwzajemniając gest. Byłam załamana. Wszystko straciło sens. Bez niego nic go nie miało…
********************************
Hej miśki! No to dotrwaliśmy do epilogu. Wiem, że nie wyszedł, no ale cóż poradzić. Dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie. Do zobaczenia... ;* 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty dziewiąty

-Gdzie idziesz?-zapytałam, przeglądając magazyn modowy. Justin zszedł po schodach na dół ubrany i jak widać gotowy do wyjścia.
-Muszę zobaczyć się z Zaynem- odpowiedział.- Bądź gotowa na  8. Muszę coś ci pokazać- dodał tajemniczo. Zmrużyłam oczy i ułożyłam usta w dziubek. Zaśmiał się. Nie dziwiłam mu się, zapewne wyglądałam głupio. Powróciłam do swojej naturalnej miny i przytaknęłam. On nic nie powiedział, tylko wyszedł. Rzuciłam magazynem na kanapę i podniosłam się z  niej.  Przeszłam przez pokój i weszłam po schodach na górę. Od razu skierowałam się do sypialni. Otworzyłam szafę i przejrzałam wszystkie rzeczy jakie tam były. Na dworze nie było zbyt ciepło. Wyciągnęłam jeansy i turkusową koszulkę. Zmieniałam swoją sukienkę na przygotowane rzeczy i ruszyłam do łazienki. Pomalowałam tuszem rzęsy, a usta błyszczykiem, musnęłam także policzki różem i mój makijaż był gotowy. Z pokoju zabrałam torebkę, skórzaną kurtkę i zwykłe vansy. Odblokowałam komórkę, sprawdzając godzinę. Była 7:48, co oznaczało, że miałam jeszcze trochę czasu. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie, ponownie biorąc magazyn modowy.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 8:00. Podniosłam się z kanapy i ubrałam na siebie skórzaną kurtkę. Złapałam za torebkę i opuściłam dom, zamykając go. Wrzuciłam klucze do torebki i zasunęłam w niej zamek. Gdy się odwróciłam zobaczyłam swój samochód, w którym siedział już Justin. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam w jego stronę. Wsiadłam do auta i odwróciłam się w jego stronę. Brunet złożył na moich ustach szybki pocałunek i ruszył ulicą. Jechaliśmy spory kawał czasu, ale nie zadawałam pytań. Wiedziałam jak szybko się denerwuje przez moje bezsensowne pytania.
Zatrzymał się na skraju jakiegoś lasku. Poczułam dziwne ukłucie w żołądku, a moje ciało przeszedł dreszcz. Justin opuścił samochód, a ja postanowiłam zrobić to samo. Niepewnie wyszłam i  cicho zatrzasnęłam za sobą drzwi. Brunet stanął przede mną i spojrzał z uśmiechem. To właśnie tą jego stronę tak bardzo kochałam. Wyciągnął dłoń w moją stronę, a je bez wahania ją złapałam. Zaśmiał się z mojej pospieszności i odwrócił, prowadząc w głąb lasu. Rozglądałam się jak głupia. Nie obawiałam się, że ktoś wyskoczy i nas zabije, ale obawiałam się wszelkiego robactwa w tym lesie. Nienawidziłam go. Stanęłam jak wryta, gdy w zasięgu mojego wzroku znalazła się niewielka polana. Na jej środku był koc, a wokół niego pełno świec.  Coś leżało na kocu, ale nie byłam pewno co to, chyba jakiś koszyk czy coś w tym rodzaju.
Podeszliśmy do miejsca, gdzie był koc. Justin odwrócił się do mnie z niepewnym wyrazem twarzy.
-Sam to zrobiłeś?-szepnęłam zaczarowana.
-Pomógł mi trochę Zayn- przyznał się i nerwowo zaśmiał .
-Dziękuję, to jest piękne- wspięłam się na palcach i złączyłam nasze usta razem.  Kochałam jego usta. Były tak miękkie i nigdy spierzchnięte . Brunet owinął swoje ramię wokół mojej talii, przyciągając mnie jeszcze bliżej.
Oderwał się ode mnie, spoglądając na mnie tymi swoimi piękno brązowymi oczami.
-Ale nie śmiej się ze mnie- zaczął.- Obiecaj mi to- jego oczy błyszczały.
-Obiecuję-szepnęłam.
-Nie wiem jak to zrobić-ponownie zabrał głos.- Nie powinnaś przy mnie być. Narażam cię na niewyobrażalne niebezpieczeństwo- westchnął. Zmarszczyłam brwi- Ale z jakiegoś powodu, nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, nieprzerwanie jesteś obok. Ty jedyna widzisz mnie prawdziwego. Tylko tobie pokazuję swoja prawdziwą twarz. Ja chyba kocham cię- powiedział to tak cicho, że myślałam, że przesłyszałam się. Przez chwilę patrzyłam na niego zszokowana. Brunet szukał odpowiedzi w moich oczach. Nie mogłam sobie przyswoić wiadomości, że on właśnie powiedział, że mnie kocha. – Powiedz coś- szepnął zdesperowany. Uśmiechnęłam się lekko, zanim złączyłam nasze usta w jedność. W moim brzuchu szalało stado motyli. Czułam jak moje ciało drży. Nie wiem jak długo tak tkwiliśmy, ale dla mnie to był moment. Odsunęłam się od niego, spoglądając z uśmiechem.
-Ja ciebie też- szepnęłam. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco. Zapomniałam, że jest koniec października. Usiedliśmy na kocu. Rozejrzałam się po polanie i dopiero wtedy dostrzegłam, że jesteśmy na jakimś wzgórzu. Pięknie było widać panoramę miasta nocą. Widok zapierał oddech w piersi. Usłyszałam jakiś dźwięk, więc odwróciłam głowę w tym kierunku. Zobaczyłam jak Justin otwiera jakiś alkohol. Rozlał do dwóch kieliszków i podał mi jeden z nich. Uśmiechnęłam się nieśmiało i przyłożyłam szkoło do usta. Gdy płyn wypełnił moją buzię, zorientowałam się, że to wino.  Swoją drogą bardzo dobre.
-To naprawdę wiele dla mnie znaczy- odezwałam się- Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego.  To naprawdę słodkie.
-Cieszę się, że ci się podoba.- położyłam kieliszek na trawie obok koca i odwróciłam się do Justina. Obwinęłam ramiona wokół jego brzucha i wtuliłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin zgasił silnik i opuściliśmy auto, zamykając go. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Gdy tylko weszłam do środka zostałam popchnięta na ścianę i przygnieciona ciałem bruneta. Zaśmiałam się. Kopnął w drzwi, które zamknęły się. Zaatakował łapczywie moje usta. Naparł swoim ciałem na moje. Jęknęłam, gdy poczułam jak wybrzuszenie w jego spodniach powiększa się. Jednym ruchem pozbył się mojej kurtki, która upadła na ziemię. Pozbył się także swojej i butów. Uśmiechnął się cwaniacko i wziął mnie na ręce. Przygryzłam wargę i wtuliłam twarz w zagłębie jego szyi, składając tam kilka pocałunków.
Gdy tylko znaleźliśmy się w sypialni położył mnie na łóżku, znajdując się nade mną. Złapał za koniec mojej koszulki, podnosząc ją do góry, a następnie pozbywając się jej. Swoimi zimnymi dłońmi przejechał po moim brzuchu, powodując u mnie gęsią skórkę. Odpiął guzik moich spodni i powoli zsunął je z mojego ciała, rzucając obok. 
-Jesteś tak piękna- szepnął, zanim zaczął całować linię mojej szczęki. Odchyliłam głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp. Jęknęłam, gdy poczułam jak przygryza skórę na szyi, zapewne zostawiając tam malinkę.   Wsunął rękę pod moje plecy, odpinając zapięcie stanika. Bez owijania w bawełnę pozbył się go. Uśmiechnęłam i przekręciłam nas, górując nad nim. Złapałam za jego koszulkę i pośpiesznie zdjęłam ją. Szybko odpięłam jego spodnie z lekkimi trudnościami zdjęłam je. Złożyłam kilka pocałunków na jego brzuchu, zanim ponownie znalazłam pod nim. Wsunął ręce pod gumkę moich majtek, szybkim ruchem zsuwając je. Pośpiesznie zdjął z siebie bieliznę i szybko wszedł we mnie. Przygryzłam wargę, czując niesamowitą przyjemność.  Ruchy Justina nie były szybki jak zawsze, tylko wolne, jakby chciał włożył w to uczucie. Zacisnęłam palce na białej pościeli, czując powoli przychodzący szczyt. Objęłam nogami jego biodra, co spowodowało, że zrobił jeszcze kilka pchnięć, a ja doszłam. Wygięłam plecy w łuk , mocniej zaciskając dłonie na pościeli. Mój oddech był strasznie nierówny.
Kilka chwil później leżałam obok niego, z głową na jego torsie. Robiłam jakieś dziwne wzorki palcami na jego skórze, tak długo, dopóki nie zasnęłam.
**************************************
Hej miśki! Oto przed ostatni rozdział pierwszej części. Kiedy pojawi się 2? Nie mam bladego pojęcia. Jak na razie, to do zobaczenia ;). Epilog pojawi się albo 31.08, albo 1.09 ;))

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty ósmy

W nocy obudził mnie krzyk. Podskoczyłam na łóżku i szybko ułożyłam się w pozycji siedzącej. Wiedziałam do kogo należał ten głos. Nie zważając na nic wstałam na nogi i pobiegłam tam. Otworzyłam drzwi do pokoju, gdzie leżał Justin i zastałam go kręcącego się na łóżku. Krzyki stały się o wiele wyraźniejsze, gdy tam weszłam. Podeszłam niepewnie do łóżka i zaczęłam trząść jego ciałem, uważając na ranę na brzuchu.
-Justin, kochanie obudź się- zawołam zrozpaczona, gdy nie dało się go dobudzić. Krzyknął głośno, powodując u mnie zjeżenie się włosów. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie miałam pojęcia co zrobić. Jeszcze raz potrząsnęłam go za ramiona, ale to też nie przyniosło rezultatów. –Justin!- krzyknęłam i zdesperowana przytuliłam jego ciało, które było mokre od zimnego potu. Nagle zacisnął swoje ramiona wokół mnie. Kamień spadł mi z serca. Obudził się.
-Abi?-spytał cicho. Jego głos był zachrypnięty.
-Tak, już wszystko dobrze- zapewniłam go i mocniej wtulił twarz w jego klatkę piersiową. Chwilę leżeliśmy w takiej pozycji, ale wciąż czułam jak brunet trzęsie się. Nie wiem co było tego powodem. – Chcesz pobyć sam?-zaproponowałam.
-Nie!- od razu odpowiedział. – Połóż się ze mną- odsunął się w bok i zrobił mi miejsce. Niepewnie wsunęłam się na to miejsce i wygodnie ułożyłam, aby nie zrobić mu krzywdy. Poczułam jego dłoń na brzuchu i jak mnie przyciąga do siebie. – Tak lepiej- szepnął. Ostrożnie położyłam głowę na jego torsie i położyłam rękę obok głowy.
-Co ci się śniło?-spytałam po chwili. Justin zdążył się uspokoić. Jego klatka piersiowa regularnie unosiła się i opadała.
-Ja… - zaczął, ale się urwał. Zapewne ubierał to co chciał powiedzieć w słowa- Po prostu śni mi się, że wszyscy mnie zostawiają- przyznał. Moje serce wręcz złamało się na pół. Śniło mi się to każdego odkąd dołączyłem go grupy, aż do pewnego czasu. Dzisiaj było pierwszym razem od dość dawna.
-Co sprawiło, że miałeś od tego spokój?-spytałam ciekawa. Niby wiedziałam o nim  dużo, ale żadnych konkretów.
-Ty- szepnął. Oddech jakby utknął mi w gardle. Ja? Mam wrażenie, że   zaraz się obudzę i wciąż będzie w tej samej sytuacji co popołudniu. – Nie wiem jak to robisz, ale dziękuję ci- szepnął i pocałował mnie w czubek głowy. Zacisnęłam mocno powieki .
-Obiecuję ci, że zostanę mimo wszystko- szepnęłam po chwili. Nie potrafiłabym go zostawić. Zbyt wiele dla mnie znaczył.
-Nie mów tak, nie wiesz jak wygląda mój świat. To co widziałaś, to tylko namiastka, ale mimo to mam nadzieję, że mówisz prawdę- pogłaskał mnie po głowie. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam powieki, aby zaraz po tym ponownie odpłynąć w głęboki sen.

Chciałam przekręcić się na drugi bok, ale uniemożliwiła mi to ręka Justina, która ciasno trzymała mnie w pasie. Otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Postanowiłam wstać. Oparłam ostrożnie dłonie na jego klatce piersiowej i podniosłam się. Zdjęłam jego rękę z mojego ciała, ale ona znowu mnie oplotła. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia. Wzięłam głęboki wdech i szturchnęłam bruneta. Wymamrotał coś pod nosem, ale się nie obudził.
-Kurde, Justin, chcę wstać- szturchnęłam go jeszcze raz. Poczułam parę ust na czubku swojej głowy. Uśmiechnęłam się.
-Cześć- powiedział swoim seksownym głosem.
-Hej- odpowiedziałam mu.- Jak tam twoja rana? –spytałam.
-Bywało się w większej opresji-zaśmiał się. Wywróciłam oczami.
-Lepiej się nie przyznawaj do tego- zaśmiał się, ale nic nie powiedział- Puścisz mnie?
-Niech pomyślę… nie- zaśmiałam się i wtuliłam w  jego gołą klatkę piersiową, uważają na zranienie. – Nie bój się, nic się nie stanie- zapewnił mnie. Przytaknęłam lekko i przyłożyłam palec do jego skóry. Zaczęłam zataczać różne wzroki.
-Czego żałujesz najbardziej?-spytałam.  Westchnął.
-Że moje życia tak wygląda. Gdyby było normalne, nie musiałbym martwić się, czy moja rodzina jest bezpieczna, czy ty jesteś bezpieczna- wyjaśnił. – A ty?
-Nie wiem- przyznałam.- Jest bardzo dużo takich rzeczy. Ale najbardziej chyba, że związałam się z Davidem. Nie wspominam go dobrze. Wykorzystał mnie i tyle- westchnęłam. – dlatego moje przyjaciółki uparły się, żebym na samym początku zgodziła się na nasz mały układzik.
-Rozumiem – w chwili, gdy jego palce dotknęły skóry na moim ramieniu przez moje przeszedł mnie dreszcz. – Spokojnie- zaśmiał się i położył całą dłoń w tym miejscu. Zamknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem.  W brzuchu czułam uścisk, który sprawił, że mój oddech stawał się płytszy.  To było niesamowite. Jedna osoba sprawiła, że tak się czuję.
-Sam widzisz jak na mnie działasz- mruknęłam. 
-Abi!- usłyszeliśmy wolanie z korytarza. Prychnęłam pod nosem.
-Co?!- odkrzyknęłam, nawet nie fatygując się, aby zmienić pozycję. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął John z poważną miną. Wywrócił oczami i wyszedł z pokoju. Zmieszana podniosłam się i spojrzałam zdzwiona na bruneta.
-A temu co?-zaśmiał się.
-Podoba mi się jak się uśmiechasz- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wypowiedziałam to na głos. Skrzywiłam się i ukryłam twarz w poduszce, aby nie zobaczył rumieńca, który tworzył się na mojej twarzy.
-Hej, hej! Nie ukrywaj się- ponownie się zaśmiał. – Uroczo wyglądasz, gdy się rumienisz- szepnął zaraz obok moje ucha.
-Nie jestem urocza, tylko seksowna- odgryzłam się. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem przez naszą małą pogawędkę.
-Spoko, to mi nawet bardziej pasuje. – poczułam jego dłoń na dole moich pleców. Przygryzłam wargę, ale nie odezwałam się. Powoli przejeżdżał nią coraz niżej, przy okazji wślizgując się pod materiał spodenek od piżamy. Moje ciało przeszedł dreszcz. – Nawet nie zdajesz sobie spawy jak bardzo mam na ciebie ochotę- szepnął mi ponownie do ucha. Uśmiechnęłam się do poduszki.
-Nie teraz, może kiedy odzyskasz formę- westchnęłam i podniosłam się. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się piękny uśmiech. Myśl, że to moja zasługa, rozpalała mnie od środka.
-Czuję się dobrze- jęknął. Wywróciłam oczami i podniosłam się z łóżka.
-Za chwilę wracam- puściłam mu oczko i opuściłam pokój.

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty siódmy

Otworzył przede mną białe drzwi na końcu korytarza i pokazał rękę, abym weszła. Podziękowałam mu i przekroczyłam próg pokoju. Zakryłam buzię ręką, gdy zobaczyłam bruneta, który leżał na łóżku.
-Podałem mu środki przeciwbólowe i nasenne, dlatego jest nieprzytomny.- w mich oczach zebrały się łzy, gdy widziałam go w takim stanie.
-Mógłbyś zostawić nas samych?- pociągnęłam nosem. Przytaknął i zamknął drzwi. Niepewnie podeszłam do wielkiego łóżka i usiadłam na jego skraju. Spojrzałam smutna na niego. Gdy widziałam go takiego moje serce wręcz łamało się. Drżącą dłoń  położyłam jego ramieniu, walcząc z łzami. Kciukiem delikatnie tarłam jego skórę. Uwielbiałam go dotykać, ale wtedy bałam się, że zrobię mu krzywdę. – Bałam się o ciebie-odezwałam się, ale byłam pewna, że mnie nie słyszy.-Myślałam, że stało ci się coś o wiele gorszego, że cię zabił. Nie strasz mnie już tak, proszę- spojrzałam na jego spokojną twarz. – wiesz, że znaczysz dla mnie wiele. A jeżeli nie wiesz, to ci to powiem. Muszę. Pamiętasz jak na samym początku powiedziałeś, że jesteś porąbany? To nie twoja wina, twoje życie jest porąbanie, nie ty. Tak naprawdę świetny z ciebie facet, ale nie wiem, czy dam radę to wszystko przetrwać. Ty już przywykłeś do takich sytuacji, ale ja nie. Nie jestem pewna, czy aby chcę. Prawdę mówiąc boję się tego. Najchętniej schowałabym głowę w piasek jak strusie w kreskówkach.  Nie przyznałam się do tego, ale ja… kocham cię. To znacznie utrudnia mi decyzję. Nie wiem, czy potrafiłabym teraz odejść. Chciałabym spróbować, ale boję się. –spuściłam głowę. Delikatnie przejechałam paznokciami po jego skórze, aż do dłoni, którą ścisnęłam. Ledwo zauważalnie się uśmiechnęłam. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Spojrzałam na niego, zanim opuściłam pomieszczenie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stanęłam pod drzwiami jego pokoju po raz kolejny, ale nie wiedziałam, czy tam wejść i sprawdzić co z nim. Ostatecznie zdecydowałam się cicho nacisnąć klamkę . Na palcach weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Odwróciłam się i spojrzałam na bruneta. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że bacznie obserwuje moje ruchy. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do łóżka, na którym usiadłam.
-Cześć- szepnęłam i odwróciłam się do niego tułowiem. Sięgnęłam po jego dłoń, którą lekko ścisnęłam. Była taka zimna. Aż dreszcze mnie przeszedł. –Cieszę się, że się obudziłeś. – dodałam. Spojrzałam na nasze dłonie. Nie mogłam jakoś spojrzeć mu w oczy. – Boli cię? – niepewnie spojrzałam na jego twarz. Pokręcił lekko głową. Wzięłam powietrze do płuc, nie wiedząc jak się zachować. –Wiesz, że się bałam? Myślałam, że stało ci się coś gorszego. Harry to świetny przyjaciel- westchnęłam.- Nie strasz mnie już tak- podniosłam nasze dłonie i pocałowałam jego.
-Nie musisz się obawiać- mruknął cicho. Oczy zaczęły mnie piec, ale nie pozwoliłam, aby łzy, które się tam formowały, wypłynęły. – Wszystko dobrze?-spytał po chwili. Bez wahania potrząsnęłam twierdząco głową. – Na pewno?-spytał znowu.
-Nic mi nie jest, naprawdę- zapewniłam go. –Em… Justin?
-Tak?
-Czy twoje życie będzie cały czas tak wyglądać?- nie byłam pewna swoich słów. Nie wiedziałam nawet dokąd zmierzam. Spojrzał na  mnie zdziwiony i chyba zawiedziony. Cóż, nie dziwię się.
-Tak-powiedział bez uczuć. Spuściłam wzrok.
-To twoje życie, ale nie moje. Nie wiem, czy dam radę.
-Chcesz przez to powiedzieć, że odchodzisz?-spytał. Otworzyłam usta, ale je zamknęłam. Co miałam mu odpowiedzieć?
-Ja…-zaczęłam. Nie mogłam złożyć żadnego spójnego, czy logicznego zdania.
-Abi, powiedz to. Nawet tego się boisz?-zadrwił. Wzięłam głęboki oddech. Podjęłam już decyzję.
-Nie, nie chcę przez to powiedzieć, że odchodzę.- przyznałam. Moje serce biło niesamowicie szybko. Sama się sobie dziwiłam, że tak postępuję. Rozum mówił mi, żebym uciekła od niego bardzo daleko, ale serce opieprzało rozum, że tak pomyślał. Pierwszy raz pokochałam kogoś tak naprawdę. – Po prostu boję się, okay? Boję się, że nie dam rady. To co dzisiaj zobaczyłam… To było straszne. Wiem, że powinnam odejść, ale coś sprawia, że nie mogę. To coś co do ciebie czuję. Teraz na pewno uważasz mnie za wariatkę, ale taka jest prawda. – odważyłam spojrzeć się na niego. Wpatrywał się we mnie bez mrugnięcia. Mój żołądek nieprzyjemnie się ścisnął. Czułam jak narobiłam sobie wstydu u niego. – Pójdę już- mruknęłam i wstałam z łóżka. Szybko przeszłam przez pokój i wyszłam z niego. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie, a następnie zjechałam aż na ziemię. Podkuliłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je rękami.  Zaśmiałam się. Byłam taka głupia. Nie wiem co myślałam sobie. Idiotka ze mnie. Podniosłam się i przeszłam przez korytarz. Usiadłam w  salonie i rozejrzałam się po nim. Był ciekawy. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i zobaczyłam, że dzwoni Robert.
-Tak słucham- rzuciłam monotonnie. Ni stać mnie był ona coś lepszego. Sory…
-Boże, Abi. Bałem się o ciebie. Sprzątaczki znalazły w waszym mieszkaniu zwłoki jakiejś dziewczyny i wasze rzeczy. Bałem się.
-Przepraszam. Miałam zadzwonić, ale wciąż próbuję otrząsnąć się z szoku. – wymyśliłam na poczekaniu. Musiałam grać.
-Rozumiem cię. Gdzie Justin?-spytał. Zamknęłam oczy i starałam się coś wymyślić.
-On zostawił jedynie rzeczy w mieszkaniu i… musiał pojechać gdzieś w nagłe sprawie. Nie zadzwoniłam nawet do niego. – proszę, uwierz w to…
-Rozumiem- boże, dziękuję ci- Postanowiłem, że to nie jest zbyt bezpieczne, byście wracali tam. Postanowiłem kupić wam dom. Nie wybaczył bym sobie, gdyby ci coś się stało. – przyznał. Masz zatrzymać się dzisiejszej nocy?
-Tak, mam- odpowiedziałam. Chciałam już zakończyć tą rozmowę.
-Wspaniale. Przyślę ci jutro adres.
-Dobrze, pa- chciałam się rozłączyć
-Czekaj… Proszę cię uważaj na siebie- westchnął, a potem się rozłączył.
-Kto dzwonił?-spytał John, który wszedł do salonu. Podskoczyłam. Przestraszył mnie.
-Mąż mojej mamy- oznajmiłam. – Znaleźli ciało w mieszkaniu-westchnęłam. – Powiedział, że nie będę już tam z Justinem mieszkać. – spuściłam wzrok.
-Czekaj, co? – przerwał mi- Wy mieszkacie razem?! Czemu nic o tym nie wiem?!
-Myślałam, że wiesz. Od 4 miesięcy razem mieszkamy. Po tym jak oni zmusili nas do podpisania papierów. – rozszerzyłam oczy. Kurczę, nie miałam tego mówić….
-Jakich papierów?-zapytał.
-No wiesz- skrzywiłam się.
-Abi, mów mi zaraz, jakich papierów.!
-Takich, według których prawnie jesteśmy razem. – mruknęłam.
-Chcesz mi powiedzieć, że zmusili was do ślubu?!- przytaknęłam lekko głową.  –Wiedziałem, że May jest głupia, ale że aż tak- potarł skronie.
-Nie przejmuj się. Idź lepiej sprawdzić, co z Justinem.
-A co z tobą?
-Idź ty. – wskazałam na korytarz. Przytaknął. 

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział dwudziesty szósty

Zaparkowałam swój samochód w podziemnym garażu. Opuściłam go i podeszłam do bagażnika, by wyjąć walizki, ale Justin już tam był, robiąc to. Zaśmiałam się i pokręciłam głową, kładąc ręce na biodrach. Na całe szczęście siniaki już tak nie bolały. Po tym jak wyciągnęliśmy wszystkie swoje rzeczy z auta, zamknęłam go. Brunet wziął do rąk moja i swoją torbę. Poszliśmy do windy, która zawiozła nas na 35 piętro. Drzwi się rozsunęły, a ja jako pierwsza wyszłam z windy i wyciągnęłam z torebki klucz z drzwi. Otwarłam je i weszłam do środka. Od samego wejścia był wielki bałagan
-Justin, co ty tutaj wyprawiałeś?!- krzyknęłam.
-Co? Ja? Nic- od razu odpowiedział. Zmarszczyłam brwi i weszłam w głąb mieszkania. Moje oczy szeroko się otworzyły, a  z ust wydobył się przeraźliwy pisk. Na podłodze znajdowała się czerwona ciecz, która prowadziła na taras. Moja klatka piersiowa zaczęły szybko się unosić. Pobiegłam w  tym kierunku, ale stanęłam jak wryta w drzwiach. Moje ręce zaczęły się trząść.
-Justin!!- krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi.  –Justin!!- krzyknęłam ponownie. W moich oczach unormowały się łzy, widząc martwe ciało jakiejś dziewczyny, w kałuży krwi. Odwróciłam się i weszłam do salonu. Moje oczy szeroko się otworzyły, gdy zobaczyłam blondyna- Andrewa. Oddech jakby zatrzymał mi się.
-Znów się spotykamy.- zaśmiał się. Nim się zorientowałam ruszyłam w ucieczkę. Dwie dusze ręce oplotły mnie w talii. Chciałam się wykręcić, ale jego uścisk był zbyt mocny. Nie wiedziałam co robię. Po prostu z całej siły ugryzłam go w rękę. Krzyknął i puścił mnie. Pędem rzuciłam się w stronę drzwi. Nie fatygowałam się nawet ich zatrzasnąć, tylko wbiegłam na schody i szybko przebierałam nogami po nich. Moje serce biło niebezpiecznie szybko, a oddech był nierówny- zapewne przez wysiłek. W garażu poziemnym wyciągnęłam klucze, których szukanie myślałam, ze zajęło mi wieczność. Wsiadłam do auta, a drzwi windy się rozsunęły, pokazując sylwetkę chłopaka. Odpaliłam samochód i ruszyłam nim na pełnym gazie. Odetchnęłam, gdy znalazłam się na drodze. Nie miałam pojęcia gdzie jechać. Nie przejmowałam się ograniczeniami prędkości, czy tym podobnym, tylko ze 100 na liczniku jechałam przed siebie. Zatrzymałam się dopiero przed mieszkaniem Harrego. Wyskoczyłam z  auta, w pośpiechu je zamykając i  w ekspresowym tempie wspięłam się po schodach ku jego mieszkaniu. Walnęłam w drzwi z całej siły. Nie przejmowałam się niczym
-Boże, co ty robisz?-warknął, gdy otworzył drzwi. Weszłam do mieszkania i oparłam się o ścianę. Zjechałam się po niej, a emocje, które we mnie siedziały, wypłynęły na wierzch. – masz zamiar mi powiedzieć, co do jasnej cholery wyczyniasz?-podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Ja… Justin… zobaczyłam… on… uciekłam- zaczęłam przez szloch mówić przypadkowe części zdania
-Ta, bardzo dużo wiem- mruknął sarkastycznie.
-Musisz wrócić i mu pomóc- powiedziałam powoli.
-Komu?- westchnął i kucnął obok mnie.
-Justinowi. Nie wiem gdzie jest- otarłam łzy, ale to nic nie dało, bo moje policzki cały czas były mokre.
-Opowiedz mi to od początku- zażądał. Wzięłam głęboki wdech.
-Wróciliśmy z wakacji i weszliśmy do naszego mieszkania. I od razu, gdy się tam znalazłam zobaczyłam bałagan, więc zapytałam się go, czemu jest tak brudno. Nie wiedział. W salonie zobaczyłam sporo plam krwi, a na balkonie- zacięłam się. Nie umiałam jakoś tego wypowiedzieć. Kiwnął głową, że mam kontynuować. – martwą dziewczynę. Zaczęłam wołać go, ale nie wiem gdzie się podział. Zamiast niego w salonie był ten… no Andrew- przypomniałam sobie imię tego potwora. – On mnie złapał, ale ugryzłam go i przyjechałam tu- skończyłam swoją opowieść
-O kurwa jego mać- mruknął pod nosem i wstał. Szybko zarzucił na siebie kurtkę i chciał wyjść, ale go zatrzymałam
-Nie chcę zostać sama- jęknęłam zdesperowana. Moje ciało całe się trzęsło.
-Zadzwonię po Zayna- mruknął i wyciągnął telefon,  a zaraz po tym opuścił swoje mieszkanie. Niepewnie podniosłam się na własne nogi i rozejrzałam po mieszkaniu. Minęło trochę, jak tu byłam, ale ono wciąż było takie samo.
Usiadłam na kanapie i nerwowo spojrzałam na swoje palce. Drzwi się otworzyły, a mnie serce podskoczył od gardła.
-Abi?-usłyszałam głos Zayna. Odetchnęłam z ulgą.
-Tutaj- odpowiedziałam, wciąż drżącym głosem. Do salonu wszedł brunet i spojrzał na mnie zaniepokojony. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie.
-Jak się czujesz?-spytał. Jak miałam się czuć? Sama tego nie wiem.
-Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem jak się czuję- westchnęłam- Boję się-szepnęłam.- nie tylko tego chłopaka, ale o Justina także-podniosłam wzrok i spojrzałam na Zayna.- Kurewsko mi na nim zależy i nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś mu się stało.
-Rozumiem cię, my też nie chcemy, żeby stała mu się krzywda, ale przy takim stylu życia to prawie niemożliwe.- powiedział szczerze- Nie mam po co cię okłamywać. Musisz nauczyć się tak żyć, albo po prostu zniknąć z jego życia. Musisz podjąć decyzję, dopóki jest jeszcze na to szansa, bo później odwrotu nie będzie. – przytaknęłam mu. Co miałam zrobić? Odejść, czy zostać? Mimo, że czułam coś do niego, to nie wiem, czy to wystarczy.
-Chyba nie dam rady tego wytrzymać. To wasze życie nie moje- oznajmiłam cicho. – Nie wiem, czy to wszystko jest warte tego. Może wy umiecie tak żyć, ale ja chyba nie- spuściłam wzrok. Byłam rozdarta. Chciałam zostać, ale jestem na to wszystko za słaba.
-Rozumiem cię- przyznał- Perrie też nie wytrzymała- westchnął.  Spojrzałam na niego zdzwiona tą informacją
-Przykro mi- oblizałam wargi.
-Nie musi. Wybrała jak uważała. Nie winię jej za to. Na jej miejscu też bym uciekł daleko od takiego życia. – czemu ta decyzja była tak trudna? Było by prościej, gdybym mogła od razu podjąć decyzję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Harry. Od razu podniosłam się z miejsca i podeszłam do niego.
-Co z Justinem, gdzie on jest?-spytałam zdesperowana.
-Leży u twojego ojca w mieszkaniu- oznajmił. Co?
-Jak to leży?-zdziwiłam się.
-Andrew dźgnął go nożem- wyjaśnił.
-Zawieś mnie tam-rozkazałam. Czułam potrzebę, że musiałam tam jechać. Ciągła mnie do niego niewidzialna siła. W moim żołądku czułam ucisk, który zaciskał się coraz bardziej.
-Nie sądzę, aby był to dobry pomysł – spojrzał na mnie wymownie. Zacisnęłam zęby.
-Nie obchodzi mnie to. Albo mnie tam zawieziesz, albo sama tam pójdę-posłałam mu pioruny.
-Zabije mnie-westchnął- Dobra, ubieraj buty,-szybko wsunęłam na nogi balerinki i wyszłam za nim z mieszkania. Bez słowa opuściliśmy budynek i wsiedliśmy do jego samochodu. Droga nie był długa, ale minęła nam w niezręcznej ciszy. Wreszcie zatrzymał się na przedmieściach Nowego Jorku. Domki były małe, ale za to ładne. Tu mieszkał mój ojciec? Nieźle. – To ten- wskazał na budynek obok nas. Przytaknęłam i opuściłam samochód. Szybkim krokiem przeszłam przez podjazd i stanęłam pod drzwiami. Zapukałam kilkakrotnie. Chwilę później w drzwiach stanął mój ojciec.
-Cześć- powiedziałam cicho.
-Witaj, kochanie- odsunął się w bok, aby dać mi przejść. Skinęłam głową i znalazłam się w środku. Zdjęłam buty z nóg i rozejrzałam się po holu. Ściany były beżowe, a podłoga z ciemnego drewna. – Zgaduję, że przyszłaś do Justina- przytaknęłam. – Zaprowadzę cię.
**********************************8
Przepraszam, że tak długo  czekaliście. Nie mogłam jakoś zabrać się za ten rozdział, zwlekałam z nim ;|. Zbliżamy się do końca 1 części. A potem nie wiem co będzie. nie będę pisać 2 części od razu. Muszę " oczyścić" umysł i otworzyć się na nowe pomysły ;).

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział dwudziesty piąty

Justin chodził do pokoju, pstrykając coś na telefonie, wreszcie wybrał numer i przyłożył go do ucha.
-Harry? Muszę z tobą pogadać… Wiesz co robią teraz The High, a szczególnie Andrew?... Jak to nie- syknął… - nie zgadniesz gdzie jest. Tutaj!... Nie o to mi chodzi. Położył swoje brudne łapska na Abi… zabiję go, jak tylko będziemy z powrotem w domu… Nie, bo nie mam tu broni- westchnął. Na słowo broń mój żołądek się ścisnął. Znowu to samo. Nie lubiłam go takiego. Sto razy bardziej odpowiadała mi jego słodka i opiekuńcza wersja.  –Dobra, cześć- syknął i rozłączył się.  Wstałam z łóżka i podeszłam do niego. Rozłożyłam ramiona i przytuliłam go.
-Kochaj się ze mną-szepnęłam mu na ucho. On oderwał się ode mnie i spojrzał jak na kosmitę.
-Nie, nie chcę cię bardziej skrzywdzić. - pokręcił głową. Mimo to i tak wiedziałam, że się złamie. Pociągnęłam za sznurek jego spodenek, a one opadły z jego bioder na ziemię. –Jesteś pewna?-spytał. Przytaknęłam, a  on złapał mnie w tali i popchnął z powrotem na łóżko. Znalazł się nade mną i zaczął zachłannie całować moje usta. W moim żołądku poczułam przyjemny ucisk. Odwzajemniłam gest, bez wahania.  Ostrożnie oplotłam ramiona wokół jego szyi, przyciągając go jeszcze bliżej. Jęknęłam, gdy przygryzł moją dolną wargę, lekko ją pociągając. Brunet złapał za moja koszulkę i ostrożnie podciągnął ja do góry. Przeciągnął ją przez głowę i odrzucił w głąb pokoju. Dokładnie przypatrzył się mojemu ciału, zauważając siniaka na biodrze. Schylił się i delikatnie pocałował to miejsce.
-Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobi- wymamrotał. Opuszkami gładził skórę na moim brzuchu, powodując u mnie uśmiech. Miałam tam lekki łaskotki.  – Uwielbiam, gdy się śmiejesz- oznajmił, zanim wsunął ręce za gumkę spodenek i pociągnął je w dół, razem z bielizną. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ponownie znalazł się nade mną, atakując moje usta. Jęknęłam i objęłam nogami jego biodra. Poczułam erekcję, napierającą na moja kobiecość. Po macku odnalazłam gumkę bokserek i pociągnęłam je w dół, pomagając sobie nogami. Jęknęłam, gdy jego nabrzmiały już członek znalazł się przy wejściu. Wygięłam plecy w łuk, gdy Justin wszedł we mnie. Nareszcie poczułam niesamowite spełnienie. Jęknęłam głośno, zdając sobie sprawę, że w sąsiednim pokoju mnie słychać. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ubrałam na siebie poprzednie rzeczy, spoglądając ukradkiem na bruneta.
-Gdzie idziemy?-zapytałam.
-Na śniadanie- odpowiedział. Podszedł do mnie i przelotnie musnął moje wargi. Zaśmiałam się jak wariatka, a moje policzki przybrały różowy kolor.- Jak się czujesz?-spytał, totalnie dezorientując mnie tym pytaniem.
-Dobrze- odparłam od razu. Dopiero po chwil zdałam sobie sprawę, że pyta o siniaki-Dobrze- utwierdziłam go w przekonaniu.
-To ok- mruknął. Złączył nasze palce razem i opuścił pokój, zamykając go. W brzuchu czułam przyjemne mrowienie. Poszliśmy wolnym krokiem do windy, która zawiozła nas na parter. Zignorowałam spojrzenia kobiet, skierowane na … w zasadzie nie wiem jak go nazwać. Powiem po prostu Justina.  Skierowane na Justina. Ścisnął mocniej palce na mojej dłonie, ale mnie tym nie raniąc. Jak cień szłam za nim wprost do oddzielnego stolika. Zdziwiłam się, bo byłam pewna, że dosiądzie się do innych. Mam tu na myśli między innymi Jasmine, która gała mi na nerwach jak nikt inny. Dwulicowa suka.
-Co zjesz?-spytał. Potrząsnęłam głową, wracając do świata żywych.
-Weź mi omlet z truskawkami i bitą śmietaną- oznajmiłam. Mrugnął do mnie i podszedł do stołu, gdy były różne potrawy. Wypuściłam z płuc powietrze i podparłam brodę ręką. Mój wzrok padł na blondyna, który siedział do mnie tyłem. Mój żołądek wywrócił się na ten widok. Ale gdy odwrócił się, zamarłam. Te same chłodne, szare oczy co zeszłej nocy. Spuściłam wzrok i odwróciłam się bokiem do niego. Moje serce biło niebezpiecznie szybko. Sekundy dłużyły mi się w nieskończoność. Prosiłam w myślach, aby Justin wrócił już do stolika.
-Wszystko okay?-spytał brunet. Westchnęłam i szczerze pokręciłam przecząco głową.- Co jest grane?-zapytał, siadając naprzeciwko mnie. oblizałam usta i miałam już je otworzyć, ale spanikowałam.-Hej, Abi, powiedz mi- złapał moją dłoń. Wskazałam gestem głowy na osobę za nim. Odwrócił się zdzwiony, ale zaraz po tym zacisnął mocno pięści ze złości. – Nie ruszaj się stąd- syknął, ale chyba starał się brzmieć łagodnie. Wszystko jedno.
-Nie, nie idź- szepnęłam zdesperowana. Łzy pojawiły się w moich oczach. Brunet westchnął, ale nie odpuścił. Wstał, ale ja złapałam go za rękę, nie chcąc puścić. Bałam się, co może zrobić.
-Puść mnie, nie chcę ci krzywdy zrobić- delikatnie wyszarpnął swoją dłoń i odszedł od stolika. Mój żołądek się zacisnął. Popatrzyłam co robi. Podszedł do chłopaka i jednym ruchem złapał go za koszulkę i podniósł do pionu. Nie słyszałam co do niego mówił, ale Andrew, czy jak mu tam zaśmiał mu się w twarz. Trwało to kilka sekund, zanim pięść bruneta zderzyła się z nosem tego drugiego. Zakryłam usta ręką, tłumiąc swój pisk. Justin powalił go na ziemię i usiadł na nim okładając po twarzy. Z moich oczu pociekły łzy. Jackob i Christopher zerwali się ze swoich miejsc, podlatując do nich. Także podniosłam się i od razu wybiegłam z restauracji. Nie wytrzymałam. Tego było zbyt wiele…

Bez perspektywy


Jackob złapał swojego brata za ramiona, ciągnąc go do góry. Brunet zaczął się rzucać i krzyczeć.
-Puść mnie. Zamorduję tego skurwysyna. – słowa bruneta były przesiąknięte czystym jadem.
-Justin, odpuść. – Krzyknął do niego bliźniak, trzęsąc jego ciałem. W oczach Justina można było zobaczyć ogień. Powiedzieć, że był wściekły, było za mało. Miał ochotę zabić go tu i teraz. Żałował, że nie zabrał ze sobą broni, bo by mu się przydała. Chociaż był tak zdeterminowany, że zabiłby go gołymi rękami.  –Justin, idź lepiej poszukać swojej dziewczyny- spojrzał na niego. Ten wyrwał się z jego uścisku i odwrócił. Miał taką ogromna ochotę odwrócić się jeszcze raz i jeszcze raz dokopać temu dupkowi, ale wiedział, że nie mógł. Wyszedł z restauracji i skierował się do pokoju, mając nadzieję, że znajdzie tam Abi. Nie omylił się. Dziewczyna leżała na łóżku, zwinięta w kłębek. Justin wiedział, że to jego wina. Usiadł na skraju łóżka i położył swoją dłoń na jej głowie. Lekko ją pogłaskał. Brunetka wręcz zadrżała pod jego dotykiem. Nie był on jednak spowodowany strachem, lecz tym co ten chłopak z nią robił. Kochała go. Podniosła się i spojrzała na zmartwioną twarz chłopaka, a następnie objęła jego brzuch rękami, mocno tuląc się do niego. Justin także poczuł ukłucie w brzuchu. Miejsce, gdzie dziewczyna go dotknęła zdawało się płonąc. Nie wiedział co się dzieje. Nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Objął ją mocno ramionami i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie. Pocałował jej głowę   i szepnął.
-Będzie dobrze, kochanie.
**********************************************
Ale ja się dla was poświęcam. Przed chwilą mój tata przeczytał ten rozdział i mam lekko mówiąc przesrane, ale co tam... Jeżeli dostanę karę, to nwm kiedy będzie rozdział na każdym z 3 blogów...

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział dwudziesty czwarty

Drzwi zatrzasnęły się , powodując zwrócenie mojej uwagi. Do pokoju wszedł Justin. Poznałam go po rysach twarzy. Była jeszcze szansa, że to Jackob, ale w to wątpiłam.
-Czemu tak szybko poszłaś?-spytał siadając na łóżku. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wciąż byłam przerażona, chociaż te słowo to i tak mało powiedziane.
-Źle się poczułam – wymyśliłam na poczekaniu.
-Rozumiem. A teraz już dobrze się czujesz?
-Lepiej- wymusiłam uśmiech.
-W takim razie, ubieraj się. Zabieram cię do klubu. – mruknął.
-A co z Jazzy i Jamesem?
-Niech raz się pobawią.- oznajmił. Był ich bratem chyba wiedział co robi… Niechętnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby, wcześniej zapalając światło. Wyciągnęłam z niej czerwoną sukienkę  z długim rękawem. Poszłam z nią do łazienki. Gdybym została w  pokoju, on na pewno by zobaczył siniaki na moich rękach, a tego nie chciałam. Szybko zrzuciłam z siebie stare ciuchy i założyłam nowe. Przejechałam jeszcze raz tuszem rzęsy, a usta czerwoną szminką. Wyszłam gotowa i zabrałam czarną torebkę, gdzie wpakowałam telefon i portfel. Na nogi założyłam bardzo wysokie szpilki.
-Jestem gotowa- oznajmiłam cicho. Spojrzałam na bruneta, który miał na sobie jeansy i zwykły T-shirt.
-Dobrze, chodź- wskazał głową na drzwi. Mój żołądek nieprzyjemnie się skręcił, ale postanowiłam nie robić scen i opuściłam pokój.  Zamknęłam drzwi i schowałam klucz do torebki. Ścisnęłam ją mocniej i poszłam obok Justina do windy. Między nami panowała cisza, która według mnie była krępująca.
Winda zjechała na parter, a my z niej wyszliśmy. Szybko przeszliśmy przez hol i znaleźliśmy się na dworze. Nerwowo się rozglądałam. Mój wzrok padł na grupę przed nami. Na moje nieszczęście rozpoznałam tam Jasmine. Czułam, że te wieczór będzie zepsuty.
-Hej- przywitała mnie Emily i przytuliła. Skrzywiłam się, gdy skóra na rękach weszła w kontakt z jej ciałem.
-Cześć- oznajmiłam jej cicho. Bez zbędnej rozmowy udaliśmy się na plażę. Moje ciało ogarnęło przerażenie. Nie chciałam go ponownie spotkać. Bałam się go.
-Wszystko okay?-spytała Emily. Przytaknęłam i odwróciłam głowę, unikając jej wzroku. Świetnie czegoś się domyśliła. Weszliśmy do budynku, o ile mogę go tak nazwać. Była to zwykła betonowa płyta z dachem nad głową, bez ścian. Na samym końcu był bar, który oświetlony był różnokolorowymi światełkami. Przełknęłam ślinę  i rozejrzałam się. Na szczęście wszyscy byli zajęci sobą. Ciągnąc się jak cień poszłam za nimi w  stronę baru. Postanowiłam jednak nic nie pić. Musiałam trzeźwo myśleć.
-Co ci zamówić?-spytała mnie Demi.
-Sok wystarczy-oznajmiłam. Spojrzała na mnie dziwnie, ale nic nie powiedziała. Oparłam się o blat baru i spojrzałam na wszystkich. Chciałam dzisiaj się tak beztrosko zabawić, ale nie mogłam. Mój umysł cały czas zajmował ten chłopak. Jego oczy przerażały mnie. Były takie zimne i bez emocji.
-Twój sok- podała mi go. Kiwnęłam głową i napiłam się. Ostawiłam pustą szklankę na stole i podniosłam głowę.
-Idę do łazienki- powiedziałam do Emily. Przytaknęła. Rozejrzałam się i poszłam na drugi koniec” budynku” . weszłam do korytarza, który prowadził do toalet. Panował tam półmrok.
-I co już wiesz kim jestem?-szepnął głos za mną. Dosłownie straciłam panowanie nad swoim ciałem. Krew odpłynęła mi z twarzy, a mój żołądek wywrócił fikołka. Przełknęłam ślinę i niepewnie odwróciłam się. Moje oczy znowu spotkały się z zimną szarością. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam na niego. – Coś zbladłaś- zaśmiał się i palcami dotknął mojego policzka. Chociaż chciałam się ruszyć, to nie mogłam. Zostałam jakby wmurowana w podłogę.- odpowiedz mi- syknął.
-Nie-wyjąkałam. Gardło piekło mnie.
-Szkoda- westchnął. Położył swoją dużą dłoń na moim biodrze i ścisnął ją tam. Poczułam ostre pieczenie w tym rejonie. Skrzywiłam się
-Zostaw mnie-zdołałam wydusić.
-Jak sobie życzysz- wyszeptał mi na ucho i odwrócił się. Odszedł zostawiając mnie w kompletniej rozsypce. Do moich oczu znowu napłynęły łzy. Moje ciało trzęsło się jak galaretka, a serce biło niebezpiecznie ciężko. Wzięłam kilka głębokich oddechów, zanim opuściłam łazienkę. Rozejrzałam się po Sali w poszukiwaniu Justina. Podjęłam decyzję. Muszę mu to powiedzieć. Boję się. A bez wątpienia oni się znają. Znalazłam go przy barze jak rozmawiał z Jasmine i Jasonem. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
-Możemy pogadać?-spytałam cicho. Patrzyłam na podłogę. Nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
-A nie może to poczekać? Jestem pewien, że tak-westchnął. Świetnie, dziękuję ci. Fantastycznie ci na mnie zależy. Odpuściłam… Odeszłam do niech i wzięłam swoją torebkę z blatu baru. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam z imprezy. Nie miałam ochoty tutaj zostać. Chciałam pobiec, ale moje biodro bolało jak skurwysyn. Przygryzłam wargę i ignorując ból poszłam szybkim krokiem do hotelu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się o 9. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby. Wyciągnęłam z  niej bluzkę z długim rękawem i szorty. Nic specjalnego. W łazience rozebrałam się z piżamy i stanęłam przed lustrem. Westchnęłam, widząc kolejnego siniaka. Tym razem był na biodrze. Nie miałam pojęcia jak on to robi, że jednym ściśnięciem powoduje u mnie tak wielkie ślady. Zrezygnowana naciągnęłam na ciało bluzkę, ale gdy chciałam zapiąć szorty poczułam ból. Syknęłam. Moje oczy ponownie wypełniły się łzami. Czułam się bezradna. Spuściłam bluzkę i opuściłam łazienkę. Justin jeszcze spał, dlatego nie chciałam go obudzić. Na palcach podeszłam do torby i wyszukałam w niej spodenki na gumce. Założyłam je, ale wciąż czułam nieprzyjemne pieczenie. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Było mi po prostu smutno.
-Cześć- usłyszałam zachrypnięty głos bruneta.
-Hej- szepnęłam, starając brzmieć się naturalnie. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak podnosi się z łóżka. Podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej czystą bieliznę, oraz spodenki. Znikł za drzwiami łazienki. Położyłam się na łóżku i układałam sobie w głowie jak mam zacząć z nim rozmawiać.

Opuścił pomieszczenie już ubrany. Kropelki wody kapały z jego włosów, prosto na goły tors.
-Em… Justin, mogę zadać ci pytanie?-mój głos drżał.
-Jasne- rzucił z uśmiechem.
-Kto to… Andrew- wypowiedzenie tego imienia  przyszło mi z trudem. Twarz bruneta jakby zbladła.
-Skąd znasz to imię?-spytał zaszokowany. Podniosłam się z łóżka i stanęłam na nogach
-Nie odpowiedziałeś mi- przyznałam cicho. W jednej chwili poczułam ogromny ból na rękach. Chwycił mnie tam. W moich oczach zebrały się łzy, które zaraz stamtąd wypłynęły.
-Ty mi odpowiedz- syknął. Wyrwałam mu się i spuściłam wzrok. –Co jest grane?-spytał, ponosząc mój pobudek. Nie odpowiedziałam mu, tylko zamknęłam oczy. Tego było za wiele- Abi, rozmawiaj ze mną-rzucił łagodnym głosem. Jak to możliwe, że w jednej chwili był wściekły, a parę sekund później najmilszym człowiekiem na świecie
-Spotkałam go. Miałam się o niego zapytać- przyznałam po chwili, jąkając się.
-Jak to go spotkałaś? Tutaj?-przytaknęłam jedynie. – Zrobił ci coś?-nie odpowiedziałam mu. – Abi, dotknął cię?-spytał po raz kolejny. Przytaknęłam lekko głową. – Kurwa, gdzie. Musisz mi pokazać- wystawiłam w  jego kierunku ręce. On podniósł rękawy, a jego twarz ponownie zbladła. –Zabiję skurwysyna- syknął – Kurwa, będzie martwy. – złapał się na włosy i pociągnął.
-Justin…-odezwałam się. Spojrzał na mnie – Przytulisz mnie?-spytałam. Zapewne brzmiałam jak dziecko. Brunet bez wahania podszedł do mnie i przyciągnął ostrożnie do swojego ciała.
-Będzie dobrze, obiecuję- mruknął w moje włosy. Schowałam twarz w jego klatkę piersiową i zaciągnęłam się pięknym zapachem jego ciała.
****************************************
No hej, hej! Stęskniliście się? Nie mogę uwierzyć, że to już 24 rozdział. OMG!

środa, 9 lipca 2014

Rozdział dwudziesty trzeci

Wyszłam z pomieszczenia, już przebrana w bikini. Zastałam Justina, który też siedział już przebrany. Wywróciłam oczami i chwyciłam za ręcznik, którym obwinęłam ciało. Brunet spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Wstał i podszedł do mnie. Nim się obejrzałam, przycisnął mnie do ściany. Złapał mnie za biodra i przycisnął do swoich. Jęknęłam mu w usta i uśmiechnęłam się. Uwielbiałam te pocałunki. Objęłam ramionami jego szyję i przyciągnęłam jeszcze bliżej. Dłonie Justina zsunęły się na moje biodra, lekko je przytrzymując. Czułam jak podniecenie zaczyna przejmować kontrolę nad moim ciałem. Pragnęłam go. Wiem, że nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie. Myślę, że jestem  już nimfomanką. 
Justin odsunął się ode mnie, posyłając m cwaniacki uśmiech.
-Myślę, że powinniśmy iść- musnął moje czoło i podszedł do drzwi. Otworzył je i gestem ręki pokazał, bym wyszła. Wywróciłam oczami i złapałam za torbę, która była spakowana na plażę. Zamknęłam drzwi pokoju, a klucz wrzuciłam do torby. Brunet złapał mnie za rękę i poszliśmy na dół. Szybko opuściliśmy hotel, unikając spojrzeń dziewczyn. Na plaży było sporo ludzi. Znaleźliśmy miejsce zaraz obok baru, co było mi na rękę.
-Napijesz się czegoś?-spytałam go, podchodząc do baru.
-Wódka z colą- mrugnął do mnie i rozłożył nasze ręczniki na piaski. Pokręciłam głową i odwróciłam się w stronę barmana.
-Poproszę dwa drinki z colą- rzuciłam bez uczuć. On jedynie zmrużył ma mnie oczy. Parszywa świnia… Oparłam się o blat, oglądając ludzi. Było tu sporo przystojnych facetów i ładnych dziewczyn. Nagle mój wzrok natknął się na Jackoba i wszystkich innych. Jazzy żywo rozmawiała z jakimś chłopakiem, a James zarywał do Demi. Słodkie.
-Twoje zamówienie- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i posłałam mu uśmiech. Zapłaciłam i wzięłam od niego napoje. Podałam jeden Justinowi, a sama rozsiadłam się na ręczniku.
-Pięknie tu- westchnęłam.
-Zgadzam się z tobą w 100%.- spojrzał na mnie.
-Mogę zadać ci pytanie?-spytałam niepewnie. Brunet bez wahania potrząsnął głowa na znak, że się zgadza- jak z tobą rozmawiałam najpierw nie chciałeś przylecieć, ale gdy wspomniałam, że jest tu też Jackob, to od razu zmieniłeś zdanie, czemu?
-Prosta odpowiedź- wzruszył ramionami.- odkąd cię zobaczył, chciał zaciągnąć cię do łóżka. Wiedziałem, że gdybym nie przyleciał, to znalazł by sposób na to. On nie zawaha się przed niczym- ostrzegł mnie.- a ty jesteś moja- wymamrotał. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc ostanie zdanie.
-Nie mogę uwierzyć, co ta dziwka z tobą zrobiła- westchnęłam. Popatrzył na mnie zdzwiony. – Boisz się cokolwiek poczuć- dokończyłam. Poniosłam się na kolana i nachyliłam nad nim. – Nie bój się tego, nie zranię cię- szepnęłam, zanim musnęłam jego usta swoimi. W moim brzuchu zaszalało stado motyli. Uśmiechnął się i złapał mnie w pasie, przekręcając nas tak, że byłam na dole.  Zaśmiałam się, gdy spojrzał na mnie także z uśmiechem.
-I co teraz zrobisz?-popatrzył na mnie poważnie, a następnie parsknął śmiechem.
-Nie mam za dużego wyboru- stwierdziłam, powstrzymując śmiech. Justin pochylił się i złączył nasze usta w pocałunku. Moje serce zaczęło łomotać, że byłam pewna, że je usłyszał.
-Nie denerwuj się tak, bo zawału dostaniesz-zaśmiał się. A jednak usłyszał.
-Przepraszam-westchnęłam. Czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
-Hej, kochanie, żartowałem- stwierdził, zanim podniósł się i usiadł na moim ręczniku. Oblizałam usta i spojrzałam na niego. Patrzył w jeden punkt. Też tam popatrzyłam. Jackob i jego przyjaciele uparcie nas obserwowali i szeptali. Jedynie Emily mi pomachała. Uśmiechnęłam się i odmachałam jej. Coraz bardziej zaczynałam lubić tą dziewczynę. Mogłybyśmy być przyjaciółkami.
-O boże, ale to żenujące- jęknęłam i wzięłam łyk swojego drinka. Skrzywiłam się czując palący alkohol w gardle.
-O nie, co ona tutaj robi- szepnął sam do siebie. Spojrzałam jeszcze raz za siebie i zdałam sobie sprawę, że spogląda na Jasmine. Mój żołądek nieprzyjemnie się ścisnął.
-Justin….-zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.
-Cicho- mruknął. Zacisnęłam mocno szczękę, widząc jak ta dziwka mu macha. Złość urosła we mnie do niewiarygodnych rozmiarów, gdy on odpowiedział na jej gest. Bez słowa podniosłam się z piasku i otrzepałam z niego. Zarzucając włosy wyminęłam go i ruszyłam ku oceanie. Stanęłam na jego brzegu. Zimna woda zetknęła się ze skórą na nogach, powodując u mnie dreszcze. Nie wiem ile tam stałam, ale była to jakąś chwila. Odwróciłam się i chciałam wrócić na ręcznik, lecz zamiast pustek miejsca zobaczyłam tam Jasmine. Zacisnęłam mocno pięści i podeszłam do nich. Mocno zacisnęłam zęby i zabrałam swoje rzeczy. Przewiesiłam torbę przez ramię i ruszyłam plażą w stronę hotelu. W moich oczach zebrały się łzy. Skoro ta dziwka chciała walczyć, to ja zrobię to po swojemu. Wyciągnęłam telefon z torby i odblokowałam go. Z szybkiego wybierania wybrałam numer Cary i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć suko- krzyknęła żartobliwie.
-Hej  dziwko- zaśmiałam się.
-Co tam u ciebie?-spytała.
-Nawet mi nie przypominaj. Mam mały problem . Ex Justina przyczepiła się do niego, a on jest nią zainteresowany- rzuciłam tonem pełnym pretensji.
-Żartujesz?! A to dupek- syknęła. – Boisz się, że ci go odbierze?-spytała.
-Dokładnie
-Boże, Abi. Kim jesteś? Jesteś modelką do jasnej cholery, a ona kim? Nikim. Bądź pewna siebie.- poradziła- Jeżeli wybierze jednak ją, to jego pieprzona strata. Uwierz nie warto walczyć. Za mało czasu minęło, kochanie. 
-Wiem, ale mi smutno- westchnęłam.- Dobra, muszę kończyć
-zadzwoń znowu- powiedziała, zanim się rozłączyła. Westchnęłam po raz kolejny i schowałam telefon. Nagle w kogoś uderzyłam. Zdezorientowana podniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego chłopaka o szarych oczach i jasnych włosach.
-Przepraszam-wymamrotałam.
-Patrz gdzie łazisz- syknął, zanim spojrzał na mnie. Jego twarz rozświetlił uśmiech.- To nie ty jesteś  tą od Biebera- serio? W Nowym Jorku nie zdarzyło mi się taka sytuacja ani razu, a teraz? To absurd. Wszyscy postanowili spędzić wakacje właśnie tutaj, gdzie ja.
-A ty jesteś?-spytałam.
-Oh, Bieber jest tak bezmyślny, że nie ostrzegł cię?-zaśmiał się- Jestem Andrew, skarbie. Spytaj go, na pewno będzie wiedzieć. – przerażał mnie jego ton głosu. W pewnym momencie złapał mnie za obie ręce. W jednym miejscu  obok nadgarstka, a w drugim za przedramię. Syknęłam z bólu i spojrzałam na niego zdzwiona. Kim on do cholery jest, że tak robi?- To tylko namiastka tego, co mogę ci zrobić, zanim przetestuję twoje zdolności- mrugnął do mnie i puścił moją rękę. – Jeszcze się spotkamy- trącąc mnie ramieniem wyminął. W moich oczach zebrały się łzy. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę hotelu. Czułam jak moje ciało się trzęsie. Pobiegłam do hotelu, ale tak naprawdę myślałam, że zaraz upadnę. W górnych kończynach czułam ból spowodowany jego uściskiem.
Łzy zamazały mi cały obraz. Co chwilę kogoś trącałam ramieniem. Szybko wbiegłam do hotelu i windą wjechałam na swoje piętro. Otworzyłam pokój i wbiegłam do niego. Z hukiem zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Zjechałam po nich na samą podłogę i schowałam twarz w dłoniach. Wytarłam łzy i spojrzałam na swoje ręce. Zdążyły już uformować się olbrzymie czerwone plamy. Dupek. Miałam jednak inne zmartwienie, jak ukryć to. Podniosłam się z ziemi i podeszłam do torby. Wyciągnęłam z bluzkę z długim rękawem i szorty. Zabrałam ze sobą rzeczy i poszłam do łazienki. W pomieszczeniu rozebrałam się ze stroju i wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę i pozwoliłam jej spływać bezczynnie po moim ciele. Chwilę posiedziałam tam, aż wreszcie wyszłam i wytarłam ciało. Ubrałam na siebie ubrania i opuściłam łazienkę. Położyłam się na łóżko i spojrzałam w sufit. Nie wiedziałam co miałam zrobić. Nie chciałam pokazywać tego Justinowi…
******************************
Hejka miśki! Jak się macie ? Oto 23 rozdział. Dziwny jakiś, ale chyba nie najgorszy ;)

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział dwudziesty drugi

Wpatrywałam się tępo w ekran komórki. Walczyłam ze sobą, czy zadzwonić do niego, czy nie. Justin dzwonił do mnie 43 razy, bo moim zdaniem było słodkie. Nabrałam powietrza w płuca i nacisnęłam zielona słuchawkę. Drżącymi rękami przyłożyłam telefon do ucha i czekałam, aż odbierze. W pewnym momencie strach wziął nade mną górę i chciałam się rozłączyć, ale on odebrał. Przestałam oddychać.
-Abi, proszę cię, wysłuchaj mnie- powiedział do telefonu. Zamknęłam oczy, aby uspokoić się.
-Mów- szepnęłam niepewna swoich słów.
-Powiedziałem to, tylko po to, aby Harry się tym nie interesował. Miałaś się o tym nie dowiedzieć, bo nigdy nie miałem tego na myśli, naprawdę.
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?-moje oczy zaczęły piec.
-Uwierz mi-szepnął, ale go usłyszałam.
-W tym właśnie problem. Nie ufam ci- jęknęłam zrezygnowana. Łzy spływały po moich policzkach niczym potok.
-Spróbuj chociaż. Nie pożałujesz tego.
-Nie wiem-spuściłam wzrok na swoje klapki. Nabrałam do płuc ciepłego powietrza.
-Przepraszam, jeżeli moje nieprawdziwe słowa cię zraniły. Po prostu Harry… On tak długo by cię podpuszczał, aż udowodnił, że jesteś jak wszystkie.
-A nie jestem?-szepnęłam.  W głowie miałam kompletny mętlik. Nigdy więcej nie chciałam przechodzić czegoś takiego.
-Nie, nie jesteś jak inne. Na innej mi nie zależało- westchnął.  Czułam jakby moje serce się ścisnęło.
-Naprawdę ci na mnie zależy?-bałam się uwierzyć, ale serce tak bardzo mnie kusiło.
-Zależy- westchnął.
-Boję się ci uwierzyć, ale to zrobię-odparłam po chwili- ostatni raz. Następnym razem skopię ci tyłek-zaśmiał się.
-Nie będzie następnego razu- zapewnił mnie. Wywróciłam oczami.
-Oby- miałam zaschnięte w gardle, a  mój umysł wciąż powtarzał mi, że zrobię źle i nie powinnam mu tak łatwo wybaczyć. Niestety nie umiałam się na niego denerwować.
-Obiecuję. A tak właściwie, gdzie jesteś?
-Em, wybrałam się trochę pomyśleć gdzieś, gdzie będzie spokojnie, a złożyło się tak, że wylądowałam z Jazzy i Jamesem na Malediwach.
-Gdzie?-zaśmiał się- To zaszalałaś- kochałam go właśnie takiego.
-Chcesz przylecieć?-spytałam cicho.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł- westchnął. –Ale dzięki.
-Okay –odparłam zrezygnowana- Nie zgadniesz, kogo tu spotkałam.
-Zaskocz mnie-zaśmiał się.
-Jackoba- oznajmiłam – poznałam nawet jego przyjaciół.
-Jackoba?-krzyknął. Odsunęłam telefon od ucha i skrzywiłam się.
-Tak, jego- westchnęłam.
-Przyjedź jutro po mnie na lotnisko, dam ci znać, kiedy wyląduję- mruknął. Skąd na nagła zmiana.?
-Wiesz, że nie musisz przyjeżdżać, nie zrobię nic głupiego- powiedziałam bez zająknięcia się, bo to była prawda.
-Wiem, ale chcę nieć tego dupka na oku- wysyczał. – Dobra, kończę. Muszę spakować swoje rzeczy, do zobaczenia, skarbie- mruknął, zanim rozłączył się. Westchnęłam,  a moje ręce dopiero po zakończeniu połączenia zaczęły się trząść.  On tutaj przyleci, dla mnie. Ty nie tego właśnie chciałam? Niby tak, ale obawiam się tego spotkania. Usłyszałam pukanie do pokoju.
-Proszę- krzyknęłam i położyłam telefon na łóżku, wstając. Drzwi pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Jackob. Zmarszczyłam brwi. Był ostatnią osobą, jakiej się spodziewałam.- Czego?-spytałam, kładąc ręce na biodra.
-Chciałem spytać, czy wybierasz się ze mną do klubu? –zrobił słodkie oczy. Potrząsnęłam przecząco głową. – Okay, biorę Jazmyn i Jamesa ze …-zaczął, ale mu przerwałam
-O nie, nie, nie. Oni nigdzie nie idą. Zgłupiałeś?! Nie i koniec.
-Kim ty niby jesteś, że będziesz mi rozkazywać, czy mogę MOJE rodzeństwo wziąć na imprezę, czy nie. – wysyczał. Chce grać tak, okay, to też będę grać nieczysto.
-Po pierwsze oni są tu ze MNĄ, a NIE z robą- dałam nacisk na te dwa kluczowe słowa.- A poza tym jestem starsza- uśmiechnęłam się fałszywie.
-Jesteś suką, nie wiem jak Justin może z tobą wytrzymać- wysyczał i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Usiadłam na łóżku głośno wzdychając. Irytował mnie jak jasna cholera.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się około godziny 8. Jęknęłam niezadowolona i zakryłam się kołdrą. Chciałam ponownie zasnąć, lecz przypomniałam sobie, że nie wiem, kiedy Justin przyleci.  Niezadowolona wstałam z lóżka i szurając po ciemnych panelach poszłam do łazienki. Rozebrałam się z piżamy i wskoczyłam pod prysznic. Wydałam z siebie pomruk, gdy zimna woda zetknęła się z moją rozpaloną skórą .Szybko się umyłam i wyszłam. Obwinęłam ciało ręcznikiem. Zrobiłam lekki makijaż, składający się z pomalowania rzęs tuszem i korektorem zatuszowania tego i owego. Wróciłam do pokoju, gdzie z walizki wyciągnęłam  różową koszulkę na ramiączkach i czarną spódnicę. Ubrałam na siebie przygotowany strój i postanowiłam, że pójdę na śniadanie. Wsunęłam na stopy sandałki na obcasach i zabrałam ze sobą telefon. Zamknęłam za sobą drzwi i windą zjechałam na parter. Zastanawiał mnie fakt, gdzie jest Jazzy i James. Jeżeli Jackob faktycznie zabrał ich do tego klubu, to skopię mu zadek, przysięgam.  Przekroczyłam próg restauracji i od razu zobaczyłam swoje zguby, w towarzystwie osób przeze mnie już niepożądanych . Westchnęłam zrezygnowana, gdy Emily mnie zobaczyła i pomachała mi. Odmachałam jej i podeszłam do stołu z jedzeniem. Wzięłam kanapkę z dżemem i podeszłam do stolika.
-Cześć- mruknęłam i usiadłam. Długo mój spokój nie potrwał, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Uśmiech od razu pojawił się na moich ustach, gdy zobaczyłam, że  dzwoni Justin. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Hej, skarbie- powiedział na początek
-Cześć- odpowiedziałam i poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Pomocy, co on ze mną robi. – Jesteś już gotowy?-spytałam, ignorując spojrzenie wszystkich.
-Tak, będę na ciebie czekać. Długo pojedziesz?
-Z 20 minut- zaśmiałam się. – No to do zobaczenia- rozłączyłam się. Wstałam od stołu i bez słowa wyszłam z restauracji. Szybko pobiegłam do pokoju po klucze z samochodu i w tym samym tempie znalazłam się na dole. Opuściłam hotel i wsiadłam do auta, wpisując adres lotniska. Gdy wjechałam na autostradę, postanowiłam przyśpieszyć do 180 km/h. Tak, więc droga była o wiele krótsza. Zaparkowałam na parkingu i opuściłam samochód, zamykając go. Weszłam na lotnisko i już z daleka dostrzegłam dobrze znaną mi czuprynę. Uśmiechnęłam się do siebie podbiegłam do niego. Chłopak rozłożył ramiona, a ja bez wahania w nie spadłam. Objął mnie ciasno, a ja wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową. Zaciągnęłam się pięknym zapachem jego perfum.
-Już dobrze?-wyszeptał. Na dźwięk jego głosu na żywo mój żołądek wywrócił fikołka. Ta kilku dniowa rozłąka sprawiła to.- Tęskniłem za tobą- po raz drugi się odezwał. Spojrzałam na niego, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Ja też- przyznałam. Brunet pochylił się i złączył nas w pocałunku. Nie był to ten sam pocałunek, co zawsze. Ten był taki delikatny i głębszy, niż samo pożądanie. – Chodź,  pojedźmy już do hotelu- złapałam jego rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia z lotniska. Szczerze? Myślałam, że inaczej zareaguję, ale gdy go tylko zobaczyłam wszystkie obawy wyparowały.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Będziesz ze mną w pokoju, a Jazzy przeniesie do Jamesa-oznajmiłam, otwierając drzwi. Wpuściłam go do pokoju, a  on od razu się rozejrzał.
-Bardzo fajnie tu- przyznał. Położył torbę na podłodze i od razu ściągnął swoją koszulkę.- Gorąco- skomentował. Wygrzebał z torby jeansowe spodenki i zmienił jeansy na nie. Wyglądał tak po prostu seksownie. Pokusa wzięła nade mną górę. Podeszłam do niego i położyłam swoje zimne dłonie na jego klatce piersiowej, a następnie stanęłam na palcach i przelotnie musnęłam swoimi ustami jego. Przez moje ciało przeszedł jakby prąd, gdy to zrobiłam. Posłałam mu cwaniacki uśmiech i podeszłam do torby, skąd wzięłam strój kąpielowy.
-Przebierz się, zabieram cię na plażę- mrugnęłam do niego i zniknęłam za drzwiami łazienki.
******************************************
Hej! Przybywam do was z 22 rozdziałem. I co, podoba się? Wreszcie się pogodzili *_*. Hihi ;* 

czwartek, 3 lipca 2014

Notka

Postanowiłam zacząć pisać drugie opowiadanie pt.: My Sexy Teacher. Historia będzie opowiadać o Emmie, której rodzice dają wszystko, ale nie miłość i czas. Pewnego dnia w szkole, którą kończy pojawi się oszałamiająco przystojny nauczyciel języka angielskiego, z którym dziewczyna ma problemy. Proponuje jej korepetycje, ale wydarzy się coś innego...
Justin ma 26 lat i jest po studiach. Nie będąc pewny, czy chce pracować w firmie ojca zatrudnia się w szkole na próbę. 

Jesteś zainteresowany ff ? Bardzo się cieszę i zapraszam http://my-sexy-teacher.blogspot.com/

środa, 2 lipca 2014

Rozdział dwudziesty pierwszy

-Proszę zapiąć pasy, lądujemy- powiedziała stewardessa. Szturchnęłam James, który spał w najlepsze.
-Co?-jęknął, przecierając oczy
-Jesteśmy-uśmiechnęłam się do niego. On od razu się ożywił. Zapiął pasy, tak samo jak ja i Jazzy.
Samolot wylądował bez żadnych problemów. Opuściliśmy go jako pierwsi, z racji tego, że Robert załatwił nam bilety w pierwszej klasie.
-Gdzie nasz hotel?-zapytał James. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do recepcji na lotniku, upewniając się, że wynajęty samochód stoi przed lotniskiem. Miła kobieta pokazała mi piękne, białe BMV. Uśmiechnęłam się i wzięłam od niej klucze.
-Chodźcie- kiwnęłam głową. Szybko opuściliśmy budynek i wsiedliśmy do samochodu. Odpaliłam go, a zaraz po tym wpisałam adres z kartki w GPS’a.
-Czy ktoś wie, która tu godzina?-spytała Jazmyn
-Przed szóstą rano- odpowiedziałam jej, spoglądając na zegar w samochodzie. Wjechałam na ulicę i dość szybko pojechałam pod hotel. Był jakieś 40 kilometrów od lotniska. Droga była prosta i szybko. 20 minut później byliśmy już pod hotelem. Zaparkowałam samochód i wyszliśmy z niego. Wyciągnęliśmy nasze torby, a ja zamknęłam wóz. Weszliśmy do środka. Było tam dość elegancko, ale za to gustownie. Podeszłam do recepcji.
-Dzień dobry- przywitałam się.- rezerwacja na nazwisko Kerr- powiedziałam bez obwijania w bawełnę.
-Tak, pokoju 20 i 21- odpowiedziała, podając mi klucze. Przytaknęłam i podeszłam do Jamesa i Jazzy.
-James, ty będziesz miał osobny pokój, okay?-przytknął.-A my będziemy mieć razem.- wzięliśmy swoje torby i pojechaliśmy windą na 2 piętro. Weszliśmy do swoich pokoi, a ja od razu podeszłam do łóżka i runęłam na nie. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

Justin

Cały dzień byłem poza mieszkaniem. Nie miałam odwagi spojrzeć jej w oczy. Nie wiedziałem co zrobić. Wiedziałem, że bardzo ją zraniłem. To mnie najbardziej bolało. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer Zayna. Odebrał od razu
-Co tam, stary- na przywitanie powiedział
-Siema, mam niemały problem. Mogę wpaść do ciebie?-spytałem, mając nadzieję, że się zgodzi.
-Jasne, będę czekał w swoim mieszkaniu- nic nie odpowiedziałem, tylko rozłączyłem się. Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku jego mieszkania. Nie było to daleko, więc szybko tam dotarłem. Wszedłem na pierwsze piętro i bez pukania znalazłem się w  środku. – Szybko-skomentował.
-Byłem niedaleko- odpowiedziałem mu.
-Co to za problem ?-poszliśmy do salonu, gdzie od razu usiadłem na kanapie.
-Abi dowiedziała się, co wczoraj wam mówiłem.
-No to, masz niemały problem- wywróciłem oczami, wiedząc to.
-Poradź mi, co zrobić. Ona chce odejść- spuściłem wzrok.
-To chyba nie powinno być dla ciebie wielkim ciosem i tak dla ciebie nic nie znaczyła- wzruszył ramionami
-W tym kurwa problem, że kłamałem!- krzyknąłem sfrustrowany – Powiedziałem tak, żeby się ode mnie odwalili. Wiesz jaki jest Harry. Gdyby się dowiedział, że ją lubię, to robił by wszystko, aby pokazać mi, że to kolejna ta sama dziewczyna- jęknąłem.
-Masz rację, ale jak się dowiedziała?
-Przez przypadek jak usiadłem na telefonie, on zadzwonił do pierwszej osoby na szybkim wybieraniu. –wyjaśniłem.
-Próbowałeś jej to wytłumaczyć?
-Próbowałem, ale ona była tak zrozpaczona, że nie chciała mnie słuchać. –westchnąłem. Poczucie winy zjadało mnie od środka.
-Nie jestem ekspertem, ale ona chyba cię kocha- popatrzyłem na niego jak na idiotę. Ona mnie? Mnie nikt nie kocha. – gdy Harry jej to powiedział, to nawet na niego obrażona nie była, a teraz jak dowiedziała się nieprawdziwej prawdy to sam mówiłeś, że była zrozpaczona. Z resztą, to widać gołym okiem. W jej oczach widać blask, gdy na ciebie spogląda.  Wiem, że boisz się zaufać komuś po tym co zrobiła Jasmine i twój brat, ale pomysł, to było już dawno. Nie możesz całe życie być sam. – cholera, on miał rację, to było najgorsze.
-Ale ja jej nie kocham i chyba nie pokocham- przyznałem.
-Skąd wiesz?-zaśmiał się kpiąco.-gdyby była kolejną zdobyczą w  twoim życiu, to zrezygnował być po pierwszym seksie z nią, ale ty chciałeś z nią zostać. Justin, możesz oszukiwać sam siebie, ale mnie nie oszukasz. Jestem twoim najlepszym przyjacielem. Powiedz mi, co czujesz, gdy ją dotykasz?-spojrzałam zdzwiony jego pytaniem.
-Nie rozumiem. – pokręciłem głową.
-Proste pytanie. Co czujesz, gdy ją dotykasz.
-Ja…-sam nawet tego nie wiedziałem. Tak, czy siak było mi cholernie wstyd, pytać go o takie rzeczy. – chcę jeszcze więcej. Mógłbym to robić cały czas- westchnąłem. Poczułem jak moje policzki robią się gorące
-Sam widzisz. Moim zdaniem nie możesz tego zaprzepaścić, bo się boisz. Myślałem, że nazywasz się Justin Bieber i niczego się nie obawiasz.-zaśmialiśmy się
-Masz rację, czas zapomnieć. Mam nadzieję, że nie będę żałował tej decyzji- szepnąłem sam do siebie.

Abigail


Ubrałam na siebie swój czarny strój kąpielowy i przejrzałam się w lustrze, które wisiało w łazience. Uśmiechnęłam się samo do siebie i odwróciłam się, a następnie wyszłam. Jazmyn maiła na sobie różowe dwuczęściowe bikini, które wyglądało na niej zarąbiście
-Świetnie wyglądasz- skomplementowałam ją. Ona posłała mi uśmiech i owinęła ręcznik wokół swojego ciała. Zaśmiałam się i sięgnęłam po dżinsowe szorty. Usłyszałyśmy pukanie, więc Jazzy otworzyła drzwi, a do naszego pokoju wleciał James, skacząc gdzie popadnie. Pokręciłam głową, a na moich ustach uformował się uśmiech.
-Idziemy?-zapytał, przewieszając swój ręcznik przez ramię. Przytaknęłam i zabrałam potrzebne rzeczy. Opuściliśmy hotelowy pokój i windą zjechaliśmy na parter. Szybkim krokiem  wyszliśmy z hotelu i ścieżką, wyłożoną drobnymi kamyczkami poszliśmy na plażę. Znalazłam wolne miejsce i rozłożyłam swój ręcznik. Jazmyn i James zrobił to samo. Położyłam się na nim i nałożyłam na nos swoje okulary przeciwsłoneczne. Ułożyłam się wygodnie na ręczniku i zamknęłam oczy.  Moje myśli od razu powędrowały do Justina. Już zdążyłam stęsknić się za nim całym. Myślę, że nawet byłabym w stanie  wybaczyć mu wszystko, wystarczyłoby, żeby mnie przytulił. Potrzebowałam go. Najgorsze było to, że nie mogłam przestać o nim myśleć.  Śnił mi się nawet do cholery jasnej! Westchnęłam sfrustrowana i podniosłam się do pozycji siedzącej. Podniosłam okulary, tak że były na głowie i podniosłam się z ręcznika. Otrzepałam ciało z piasku i wolnym krokiem udałam się w stronę baru. Gorący piasek parzył mnie w stopy. Było strasznie ciepło, a chłodny wiatr działał na mnie kojąco. Poczułam uderzenie w tył głowy. Natychmiast stałam się zdenerwowana. Odwróciłam się, a ja myślałam, że zabiję osobą za mną. Moje serce na chwilę się zatrzymało, gdy zobaczyłam bardzo znaną mi osobą.
-Witaj ponownie Abi- powiedział głos. Myślałam, że to Justin, dopóki nie zdjął okularów z nosa
-Hej- szepnęłam do Jackoba.-Co ty tutaj robisz?-zdziwiłam się.
-Spędzam wakacje, a co innego?-zaśmiał się. Mój żołądek od razu się ścisnął. Fakt, że razem z  Justinem byli tak podobni, zabijał mnie. –Długo tu jesteś?-spytał, ponownie zakładając okulary.
-Od wczoraj, a  co?-przeniosłam dłonie na biodra.
-Mogę pomyśleć, że mnie śledzisz- poruszył brwiami i zaśmiał się.
-Oczywiście, bo nie mam nic innego do roboty, poza śledzeniem cię- wywróciłam oczami i także się zaśmiałam.
-Gdzie mój braciszek? –spytał prosto z mostu. Westchnęłam, a uśmiech z  mojej twarzy zniknął.
-Nie ma go tutaj. Jestem tu z Jazmyn i Jamesem.-oznajmiłam mu.
-Co, mieliście sprzeczkę?-uśmiech z  jego ust  nie schodził, za to ja nie mogłam powiedzieć tego samego.
-To skomplikowane- podrapałam się po karku- a tak z ciekawości, czym mnie uderzyłeś?
-Piłką- pokazał na piłkę do siatkówkowi na ziemi.  Walnęłam się w otwartej ręki w czoło ze swojej głupoty. Barwo Abi, pokazałaś jak inteligentna jesteś.- Dołączysz do nas?-spytał, pokazując na chłopaków przy siatce i kilka dziewczyn. Zagryzłam wewnętrzną część policzka .
-Co mi szkodzi- westchnęłam i poszłam z nim do miejsca, gdzie byli jego przyjaciele.
-To jest Abi- przestawił mnie.- To jest Scoot, Jason i Christopher- pokazał po kolei chłopaków-A dziewczyny to Emily, Demi i Hannah, a Jasmine  już znasz.- pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
-Jest wolna?-ktoś szepnął. Zacisnęłam zęby. Nie, nie jestem.
-Zapomnij, to dziewczyna moje brata- wymamrotał Jackob. Właśnie, spierdalaj.
-A widzisz go gdzieś tutaj?-byłam już zła. Nagle przypomniałam sobie o Jazzy i Jamesie. Zejdą na zawał, a potem będą źli, że ich zostawiłam. Potarłam skronie i westchnęłam. Wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie. Zignorowałam to. Podeszła do mnie chyba miała na imię Emily.
-Hej-przywitała się. Posłałam jej mały uśmiech
-Cześć- szepnęłam. Nie byłam ostatnimi czasy zbyt rozmowna.
-Kojarzę cię, ale nie wiem skąd- westchnęła. – Nie byłaś na okładce Bazaara? –spytała, zmrużając oczy. Przytaknęłam- Podziwiam cię, naprawdę dziewczyno. W tak krótkim czasie się tak wybiłaś
-Dzięki, to miłe- wymusiłam uśmiech.
-Coś cię gryzie- stwierdziła. No barwo Sherlooku
-To nic, pokłóciłam się  jedynie z chłopakiem- chciałam, żeby to była prawda. On nie był moim chłopakiem nigdy. On jedynie wykorzystał mnie. Świnia.
-Na pewno wam się ułoży. Ja  z Jasonem rozstaliśmy się  5 razy w ciągu miesiąca, ale znowu jesteśmy razem, bo masz miłość jest silniejsza, niż nasz temperament
-A dodatkowo jesteś dobra w łóżku-skomentował.
-To taki bonus-zaśmiała się.-Ale serio, jeżeli mu na tobie zależy, to wróci szybciej, niż możesz sobie tego wyobrazić. Nie wiem o co się pokłóciliście, ale powinniście sobie wszystko wyjaśnić.- położyła dłoń na moim ramieniu. Miała rację…
***************************
Oto przybywam z nowym rozdziałem. Szybko się z nim wyrobiłam. To jakiś cud, zważając na to, ze piszę także inne rzeczy *_*. Jak się podoba? Myślę, że nie jest najgorszy ;) 

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział dwudziesty

Obudziłam się około godziny 8. Zrobiłam codzienne czynności, zanim zeszłam na dół. Stanęłam w drzwiach kuchni, a moje serce stanęło. Justin.
-Hej kochanie- uśmiechnął się. Wręcz zrobiło mi się niedobrze. Jak on mógł tak kłamać?! Nie odpowiedziałam mu, tylko przeszłam obok niego i podeszłam do blatu. Napełniłam czajnik wodą i włączyłam go. Poczułam dwie ręce na biodrach. Kochałam czuć jego dotyk, ale wiedziałam, że nie mogłam ulec. Strzepnęłam jego dłonie i odwróciłam się, posyłając mu pioruny.- co jest?-spytał. Zacisnęłam mocno zęby i dłonie. Byłam tak wściekła, ale i tak głęboko czułam niesamowity smutek. Chciał ponowić dotknięcie mnie, ale uprzedziłam go.
-Nie dotykaj mnie –syknęłam. Brunet zdawał się być w szoku.
-Co się stało, kochanie?-spytał po chwili. Spojrzałam na niego najbardziej morderczym wzrokiem.
-Nie nazywaj mnie tak- mój ton głosu był tak ostry, że nawet nie wiedziałam, że mnie na taki stać.
-Abi, serio co jest?-spytał poważnie. Zignorowałam go i chciałam wyjść z kuchni, ale złapał mnie za rękę i jednym ruchem popchnął na najbliższą ścianę, uniemożliwiając mi ucieczkę. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczami. Nie ważne jak bardzo chciałam ulec, ale nie mogłam.
-Puszczaj-zaczęłam się wyrywać. Niestety to nic nie dało.
-Nie, dopóki nie powiesz o co jesteś zła.- szepnął, opierając swoje czoło o moje. Nagle cała moja złość wyparowała, a zastąpił ja smutek. Chciało mi się płakać.
-Od kiedy przejmujesz się tym, co czuję? Hę? –spytałam będąc na skraju wytrzymałości.
-Zawsze się przejmuję- nie potrafiłam pojąć jak można tak kłamać w żywe oczy.
-Nie kłam mnie- syknęłam. W moich oczach pojawiły się łzy. Jego twarz stała się rozmazana- Powiedz, to co naprawdę  o mnie myślisz- mój głos drżał.
-Nie wiem o co ci  chodzi- mruknął.
-W takim razie jestem kimś więcej, niż zwykłą dziwką, która pieprzy się z tobą, kiedy masz tylko ochotę?- po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Tak bardzo jak chciałam je zatrzymać, tym bardziej one ciekły.
-Abi…-zaczął kompletnie zaszokowany. Wyrwałam nadgarstki z jego uścisku i wyszłam z kuchni. Nie widziałam gdzie idę. Przykucnęłam pod ścianą i chowałam twarz w dłoniach. Poczułam dłoń na plecach.
-Nie dotykaj mnie- załkałam. Byłam w totalnej rozsypce. On zamiast zabrać dłoń przyciągnął mnie do swojego ciała. Nie mogłam na to pozwolić. Tak szybko jak to możliwe wyplątałam się z jego ramion i stanęłam na równych nogach.
-To nie było tak. Ja nawet nie wiem skąd dowiedziałaś się, że taki coś powiedziałem.
-Twój telefon chyba nie jest po twojej stronie- powiedziałam mu. Wytarłam łzy i spojrzałam na niego z obrzydzeniem. Dopiero wtedy  zdałam sobie sprawę, że słowa Jazmyn były prawdą. Kochałam go… jak Harry nazwał mnie dziwką nawet się tym nie przejęłam.
-Abi, wiesz jacy są chłopaki, wszędzie się wtrącają.
-Nie opowiadaj mi historyjek. To koniec, nie mam do ciebie żadnego zaufania i wątpię, że kiedykolwiek będę mieć.- przyznałam i po prostu odeszłam. Poszłam do sypialni.  Położyłam się na łóżku, głośno łkając. Wiedziałam, że to moja wina. Sama jestem sobie winna. Ale to tak cholernie bolało. Znowu to samo… Poczułam się niepotrzebna…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Usłyszałam pukanie, więc poszłam je otworzyć. Zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha Pattie. Wpuściłam ją do środka .
-Dzień dobry- powiedziałam cicho.
-Witaj, słonko.- zdjęła buty.
-Moja garderoba jest na górze- poszłam po schodach do swojej sypialni, a następnie do garderoby. Sięgnęłam po kartony na podłodze. Były w nich różne rzeczy. Od szpilek z zeszłego sezonu, po sukienki, które kupiłam, ale nie ubrałam. – To są te rzeczy- pokazałam na 2 pudła na ziemi.
-O mój boże, takie garderoby widziałam jedynie w filmach-zaśmiała się
-Jeżeli coś się ci podoba, to bierz- westchnęłam. Spojrzałam tam gdzie ona i zdałam sobie sprawę, że patrzy na kobaltową, elegancką sukienkę na ramiączkach. Kupiłam ja jakieś 2 miesiące temu, ale też nie założyłam. Sięgnęłam po wieszak i wręczyłam go brunetce.- Weź ją, jeżeli ci się podoba.
-Jesteś pewna?-dopytała.
-Na 100 %. – nagle przypomniało mi się, że chcę zabrać Jazzy ze sobą na wyjazd. – Tak sobie pomyślałam. Chcę odpocząć od wszystkiego i wyjeżdżam na wakacje. Pozwoliłabyś Jazmyn jechać ze mną?
-Gdzie?-od razu zapytała.
-Malediwy, bardzo chciała tam polecieć- wyjaśniałam.
-Myślę, że nie mam nic przeciwko, ale proszę cię uważaj na nią.
-O to się nie martw. Jeżeli James chciałby też pojechać, to nie mam nic przeciwko.- nagle zrobiło mi się go żal.
-Jesteś pewna? To spory wydatek.-zmieszała się
-Jestem pewna. Nie chcę jechać sama.
-A co z Justinem?
-Muszę przemyśleć sobie kilka rzeczy- pokiwała głowa na znak, że rozumie.
-Zadzwonię do niego- skomentowała i wyciągnęła komórkę. Chciałam dać jej chwilę swobody, więc wyszłam z garderoby  i runęłam na swoje łóżko. Przymknęłam na chwilę oczy, ale nie trwało to długo, bo Pattie weszła do sypialni. – Bardzo się ucieszył.- uśmiechnęła się- Dziękuję – przytuliła mnie.
-Kiedy chcesz jechać?
-Jeszcze dzisiaj. Wczoraj recepcjonistka zarezerwowała miejsca. -pokiwała, że rozumie.
-Dobrze, wracam już do domu, bo dzieciaki muszą się spakować.-zabrała pudełka z ziemi i wyszła z pokoju.
-Powiedz im, że podjadę o 3- krzyknęłam za nią. Nic mi nie odpowiedziała. Weszłam do swojej garderoby i do torby zaczęłam pakować różne spodenki, spódnice i topy. Wzięłam także stroje kąpielowe i różne ręczniki. Spakowałam również swoje kosmetyki. Spojrzałam na wyświetlacz swojej komórki, zdając sobie sprawę, że już po 2 po południu. Szybko zamknęłam swoją torbę i zabrałam ją na dół. Spakowałam wszystko co potrzebne do torebki i opuściłam mieszkanie. Zjechałam windą w podziemia budynku i spakowałam swoją torbę do bagażnika. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam go. Wjechałam na jezdnię i pojechałam wprost pod blok w którym mieszkali Jazzy i James. Gdy tam dojechałam, oni stali już zewnątrz. Zatrzymałam się przed nimi i opuściłam samochód. Otworzyłam bagażnik, a James spakował tam ich torby.
-Będę tęsknić dzieci- przytuliła ich
-Pa mamo- krzyknęli oboje.
-Do zobaczenia Pattie- pomachałam jej, zanim ruszyłam prosto na lotnisko.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cóż, muszę przyznać, że jestem zawiedziona tym, że pod zeszłym rozdziałem z trudem był jeden komentarz ;(. Nie podoba wam się to ff, że nie wykazujecie żadnego zainteresowania? Nie wiem już...

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział dziewiętnasty

Justin

-Siema stary- przywitałem się z Zaynem
-Hej- odpowiedział mi. – Długo się nie widzieliśmy, co u ciebie?
-Obleci. Dobra, chodź do Harrego, bo nas zamorduje- szybko znaleźliśmy w mieszkaniu Hazzy. Plus tego, że mieszkał blisko Zayna. Jak zawsze bez pukanie weszliśmy do środka. W salonie siedział już Niall.-Siema!-krzyknąłem. Oboje spojrzeli na mnie jak na idiotę i zaśmiali się. Usiedliśmy na kanapie, a Hazz poczęstował nas piwem. Upiłem duży łyk.-Która godzina?-spytałem ciekaw
-Po 8, a co?- pokręciłem tylko głową. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie.
-Jak tam z Abi?-spytał Niall, przeciągając się. Zaśmiałem się pod nosem, wiedząc, że o to zapyta.
-A co ma być?-spytałam niewzruszony.
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział.
-Pogięło cię?-zaniosłem się śmiechem.- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiałem się.
-Odbieram inne wrażenie-mruknął Harry.
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.
Abigail

Od razu po tym jak z  Jazmyn weszłyśmy do ich mieszkania, uderzyły w nas krzyki. Byłam pewna, że ich ojciec już przyjechał. Niemiało zdjęłam buty w korytarzu i z Jazzy poszłyśmy do salonu. Zobaczyłam wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach i oczach. Byłam pewna, że Justin to właśnie po nim odziedziczył te cechy.
-Tato-pisnęła Jazmyn i rzuciła się na niego.
-Tęskniłem skarbie-potarł jej plecy i ucałował w głowę. Popatrzył na mnie i ciepło się uśmiechnął.
-Witaj, a ty kim jesteś?-zwrócił się do mnie.
-Oh, to Abi, dziewczyna Justina- powiedziała Pattie, gdy ja zdążyłam jedynie otworzyć usta.
-Nie wiedziałem, że doczekam się tego momentu- zaśmiał się- A tak właściwie, to gdzie on jest?-spytał. Westchnęłam, totalnie nie wiedząc, co powiedzieć.
-Nie mógł przyjść- postanowiłam się odezwać.
-Rozumiem-wyraźnie posmutniał. Spuściłam wzrok na swoje stopy.- Jestem Jeremy
-Usiądźcie, a ja przyniosę ciasto- oznajmiła Pattie. Jako ostatnia usiałam na fotelu obok kanapy. Spojrzałam na swoje splecione palce, do momentu, aż zadzwonił mój telefon . Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam go z kieszeni spodenek. Dzwonił Justin.
-Przepraszam- mruknęłam i wyszłam z pokoju do korytarza. Odebrałam telefon, ale zamiast wyraźnego głosy bruneta usłyszałam śmiechy. Zmieszałam się.
-Która godzina?-usłyszałam stłumiony głos Justina.
-Po 8, a co?-odpowiedział mu chyba Zayn.
-Jak tam z  Abi?-zapytał go Niall. Najwidoczniej zadzwonił do mnie przez pomyłkę. Justin zawsze nosił komórkę w tylnej kieszeni spodni. Zaśmiał się. Postanowiłam się nie rozłączać.
-A co ma być?-znowu zadał pytanie.
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział Niall.
-Pogięło cię?-znowu się zaśmiał. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co myśleć.
- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiał się znów. W moich oczach. Pojawiły się łzy. A jednak…
-Odbieram inne wrażenie-mruknął mało zrozumiale Harry.
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.- w momencie, kiedy wypowiedział to zdanie moje serce rozleciało się. Po moich policzkach popłynęły łzy. Parszywy drań. Chociaż bardzo chciałam go znienawidzić, coś mi na to nie pozwalało. Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Miałam kolejny problem- jak wydostać się z mieszkania, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. Westchnęłam i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w  lustro pierwszy raz dziękowałam Bogu, ze używam  wodoodpornego tuszu. Wytarłam łzy z policzków i przemyłam twarz wodą. Spędziłam jeszcze kilka chwil w pomieszczeniu, aby moje oczy powróciły do normalnego stanu, chociaż nie było to łatwe, ponieważ cały czas czułam nieprzyjemny ucisk w żołądku, a serce biło mi o wiele szybciej, niż zazwyczaj. Wróciłam do salonu i zastałam wszystkich tam. Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu .
-Więc Abi, czym się zajmujesz?-spytał mężczyzna. Serio? Czemu wszyscy muszą się o to zawsze pytać, mam już dość
-Jestem modelką.-westchnęłam.
-Naprawdę? To imponujące- przechylił głowę w bok.
-Dziękuję. Zamierzam jednak wziąć sobie przerwę na jakiś czas. Jestem zmęczona tym wszystkim.
-Rozumiem- pokiwał głową- Kochanie, a ja tam funkcjonuje twój sklep- spytał Pattie Ona prowadzi sklep?!
-Pani ma sklep?
-Tak. Sprzedajemy używane rzeczy- wyjaśniała- a pieniądze później idą na pomoc samotnym matkom.
-Naprawdę szczyty cel-westchnęłam-Możemy sprzedać kilka moich rzeczy- zaproponowałam.
-Nie, nie trzeba- od razu odpowiedziała.
-Miałam robić porządki w szafie, a zamiast je wyrzuć, to mogę przekazać je na coś szczytnego.
-Jesteś niesamowita- uśmiechnęła się. Cóż gdybym była niesamowita, Justin nie traktowałby mnie jak dziwki.
-Może pani przyjść jutro w południe, będę w mieszkaniu.
-A gdzie mieszkasz?
-15 Central Park West, piętro 35- powiedziałam jej.
-Wow-odpowiedzieli oboje-Stać cię na to?-spytała Pattie
-Szczerze? To nie, nie stać, ale moja matka wyszła za mąż za właściciela tego budynku. Niestety w każdej decyzji jest haczyk. Nie pozwolili mi z nimi mieszkać, ale za to Robert pozwolił mi mieszkać tam za darmo.-wyjaśniałam.- Tak naprawdę to właśnie jemu wszystko zawdzięczam. Gdyby nie on, to nigdy bym nie zaistniała- westchnęłam. Nie lubiłam opowiadać o swojej przeszłości.
-A co z twoim ojcem?-zapytał Jeremy.
-Odnalazł mnie dopiero trzy miesiące temu. Moja mama przez całe życie wmawiała mi, że on nie żyje, a tak naprawdę to ona tak jakby porwała mnie.
-Co masz na myśli?-dopytał. Proszę, przestańcie zadawać pytania-jęknęłam w  myślach.
-Moja matka wyjechała ze mną, gdy miałam 5 lat.
-Wiesz, gdzie wcześniej mieszkałaś?-spytała Pattie.
-Z pochodzenia jestem Brytyjką.
-Ale nie masz akcentu. – skomentował James.
-Owszem. Mieszkam tu prawie 15 lat, nieświadomie przerzuciłam się na tutejszy akcent- uśmiechnęłam się nieszczerze.
-Racja- przytaknęła Pattie.
-Niestety ja już pójdę. – podniosłam się z kanapy- Jazzy, nie chciałabyś pojechać ze mną ? Justina nie będzie całą noc.
-Mamo, tato, mogę?-spojrzała na nich z oczami kota.
-Jeżeli bardzo chcesz, to możesz- uśmiechnął się Jeremy.
-Dziękuję- pisnęła i przytuliła ich. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. Był cały szary, ale w niektórych miejscach były wstawki koloru różowego. Usiadłam na jej łóżku i czekałam aż się spakuje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Zaparkowałam samochód w podziemnym parkingu. Opuściłyśmy samochód, a ja go zamknęłam. Pociągnęłam dziewczynę w stronę windy. Nacisnęłam 35 piętro, a winda pojechała do góry. Niedługo po tym zatrzymała się przed moimi drzwiami. Otworzyłam je i wpuściłam Jazmyn do środka.
-O mój boże, ale tu zajebiście-pisnęła, obracając się wokół własnej osi.
-Obleci. Chcesz się czegoś napić, albo coś do jedzenia.?
-Tak, jestem głodna- jęknęła. Uśmiechnęłam się blado i poszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam kawałek wczorajszej pizzy Justina i wsadziłam do mikrofali. Kiedy była wystarczająco ciepła wyciągnęłam ją i postawiłam przed dziewczyną.
-Smacznego.
-Dzięki-mruknęła i ugryzła spory kawałek pizzy. Usiadłam naprzeciw niej podparłam brodę ręką. Spuściłam wzrok i zaczęłam wpatrywać się w swoje palce.- Abi, co się dzieje?-spytała.
-Sama już nie wiem- westchnęłam- Wszystko w głowie mi się miesza. Jestem rozdarta.
-Myślę, że powinnaś gdzieś pojechać wszystko przemyśleć- to było to!
-Genialny pomysł. Takie wakacje- jednak nie chciałam jechać tam sama. – Mam pytanie
-Wal śmiało-uśmiechnęła się.
-Pojechałabyś ze mną?-nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale potrzebowałam prawdziwe przyjaciółki, szczególnie teraz. Nie mogłam liczyć na Barbarę i Carę, bo one są zajęte swoim życiem, a dodatkowo teraz nie ma ich w Nowym Jorku.
-Naprawdę chcesz, bym z tobą pojechała?! To byłoby spełnienie moich marzeń. Nigdy nie byłam na prawdziwych wakacjach .
-Jeżeli twoi rodzice się zgodzą, to bardzo bym chciała-uśmiechnęłam się lekko. – Gdzie byś chciała pojechać?
-Zawsze chciałam polecieć na Malediwy-rozmarzyła się.
-Załatwione, jeżeli się zgodzą, to wybieramy się na Malediwy- popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
-Boże, nie wiesz jak się cieszę.
*******************
Hej! Oto już 19. Jak się podoba? ;)

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział osiemnasty

Jak każdego dnia obudziłam się w ramionach Justina. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przycisnęłam mocniej twarz do jego klatki piersiowej. Kochałam budzić się obok niego. Przez te prawie cztery miesiące sporo się w moim życiu zmieniło. Zyskałam przyjaciół, ojca i osobę, która sprawiała, że byłam szczęśliwa.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do garderoby. Ubrałam na siebie białą bieliznę i zwykłą przewiewną sukienkę w kwiatowe motywy.  Na nogi wsunęłam beżowe baleriny i poszłam do łazienki, aby doprowadzić się do porządku. Na sam początek rozczesałam włosy, a potem pomalowałam rzęsy i usta. Gotowa opuściłam pomieszczenie i poszłam do kuchni na dół. Wyciągnęłam z lodówki mleko, a z szafek płatki i 2 miski. Napełniłam nimi naczynia i wsypałam miodowe płatki. Postawiłam to na stole i rozejrzałam się po kuchni. Z lodówki wyciągnęłam jeszcze sok pomarańczowy i wypełniłam nim dwie szklaki, które także postawiłam na stole. Otarłam niewidzialny pot z czoła i oparłam się o blat stołu wzdychając. Poczułam parę dłoni na swoich biodrach. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odwróciłam do niego przodem. Jego usta odnalazły moje. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam pocałunek. Objął mnie ramionami w pasie i przyciągnął do swojego ciała. Uwielbiałam czuć jego ramiona wokół swojego ciała, jego oddech na twarzy, jego zapach, czuć całego jego. Moje ręce zawsze się pocą, a w żołądku czuję jakiś ucisk.
Odsunął się ode mnie, ale wciąż nasze twarze dzieliły centymetry. Oparł swoje czoło o moje, uśmiechając się.
-Co dzisiaj planujesz?-spytał po chwili.
-Umówiłam się z twoją siostrą na małe zakupy- zaśmiałam się, przypominając sobie jak podekscytowana była, gdy jej to zaproponowałam.
-Rozumiem. Wychodzę dzisiaj z chłopakami na piwo, nie masz nic przeciwko?-spytał. Dobrze znał moją odpowiedź. Nie chciałam odciągać go od przyjaciół, więc zawsze odpowiadałam przecząco.
-Mam pomysł. Zróbcie sobie z chłopami taką męską noc, czy tam wieczór, a ja zaproszę sobie też koleżanki. Co ty na to?
-Masz zawsze najlepsze pomysły- pocałował mnie w policzek i usiadł do stołu. Zaśmiałam się i także zajęłam miejsce, zajadając się swoim śniadaniem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stanęłam przed blokiem, w którym mieszkała Jazmyn i opuściłam samochód. Zamknęłam go i weszłam do bloku. Odnalazłam drzwi ich mieszkania i zapukałam. Drzwi otworzyły się, ukazując Jamesa
-Cześć- przywitałam się.
-Hej, wejdź. Jazmyn zaraz do ciebie przyjdzie.- przytaknęłam i weszłam do środka. Pachniało w nim pięknie. Naleśniki-od razu pomyślałam. Weszłam do kuchni i zastałam mamę Justina, tak jak myślałam smażącą naleśniki.
-Dzień dobry- przywitałam się nieśmiało. Zdążyłam już ochłonąć po całej akcji i nie byłam już zła. Nawet wyszło mi to na dobre, nie czuję się już samotna.
-Witaj, słoneczko-przywitała się z uśmiechem- jak się czujesz?-spytała, wycierając ręce do ścierki.
-Dobrze- przyznałam.-A pani?-nie chciałam być nieuprzejma, więc też zapytałam.
-Jestem podekscytowana- pisnęła. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią pytająco.
-Nasz ojciec przyjeżdża- wyjaśniał James, który znalazł się w pomieszczeniu. – Przyjeżdża dzisiaj wieczorem –dopowiedział.
-Justin nic mi nie mówił- zmieszałam się.
-On nie ma dobrego kontaktu z nim. Właściwie nigdy nie miał. – pokiwałam głową na znak, że słucham Pattie- wpadniecie wieczorem?-spytała.
-Obawiam się, że niestety nie. Justin wychodzi gdzieś ze znajomymi.- wyjaśniłam jej.
-Może ty wpadniesz?
-Szczerze? Nie wiem czy to dobry pomysł. Na pewno nie wiedzieliście się jakiś czas i chcecie spędzić ten czas w gronie rodzinnym.
-Ty jesteś członkiem rodziny, zapomniałaś?
-W takim razie będę-uśmiechnęłam się- Ale nich pani nie mówi, że prawnie jesteśmy małżeństwem.
-Jak sobie życzysz, skarbie-uśmiechnęła się.
-Jestem gotowa- pisnęłam Jazmyn, gdy weszła do kuchni Miała na sobie krótką spódniczkę i bluzkę na ramiączkach, a na nogach sandałki.
-Dziecko, co ty ubrałaś- jęknęła Pattie. Zaśmiałam się.
-Ładnie wygląda- skomentowałam- Idziemy?- przytaknęła i wyszłyśmy z  mieszkania.
-Nie masz pojęcia jak się cieszę. Moje koleżanki nie uwierzą, że byłam z tobą na zakupach. Wszystkie cię uwielbiają i mają ściany poobklejane twoimi zdjęciami- zaśmiałam się.
-Możesz powiedzieć, że jestem twoją przyjaciółką.- wzruszyłam ramionami.
-Patrz, tam stoją- wskazał na drugi koniec ulicy.
-Idziemy do nich?- jej oczy się rozszerzyły
-Tak- pisnęła. Wolnym krokiem udałyśmy do miejsca, gdzie stały cztery dziewczyny. Moim zdaniem Jazzy do nich nie pasowała. Ona ubierała się normalnie, a one? Wyglądały jak dziwki. – Hej dziewczyny. Mówiłam wam, że znam Abi- wskazała na mnie
-Cześć- przywitałam się.
-Niemożliwe. Myślałyśmy, że ściemniasz.- powiedziała długowłosa blondynka.
-jak tam Justin?-spytała czarnowłosa z boku. Zmierzyłam ją morderczym wzrokiem. Wara od niego, jest mój-warknęłam na nią w myślach.
-Chyba dobrze- wzruszyła ramionami.
-Myślisz, że tym razem się ze mną umówi?-jej oczy zaświeciły. Spierdalaj.
-Nie wydaje mi się Ali-westchnęła Jazmyn- Sorka, ale wybieramy się na zakupy i musimy iść- pociągnęła mnie za rękę w stronę samochodu. Zmieszała otworzyłam go i wsiadłyśmy do środka. Odpaliłam go i pojechałam w stronę centrum.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Usiadłyśmy w kawiarni, obładowane torbami. To znaczy dużo rzeczy było Jazzy. Ja kupiłam tylko sukienkę i parę szpilek.
-Opowiadaj- pisnęła ciekawa.
-Co?-spytałam.
-No co jest między tobą, a moim bratem- odparła jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
-Nie mam pojęcia. Niby on traktuje mnie jak swoją dziewczynę, ale nie jesteśmy razem.-westchnęłam.- Przykro mi to mówić, ale łączy nas jedynie seks- wyznałam jej- Ale nikomu tego nie powtarzaj. Powiedziałam ci o tym, bo ci ufam.- pokiwała głową na tak. – Ale czuję, że coś się zmieniło. Zawsze, gdy mnie dotknie, albo pocałuje, czuję się jak dziecko przed ważnym egzaminem. Moje ręce zaczynają się pocić, w żołądku czuję ucisk, a  w głowie mam totalny nieład. Nie wiem co o tym myśleć-wyznałam. Poczułam jakby ulgę, gdy jej to powiedziałam. Miałam dość trzymania tego w sobie.- A najgorsze jest to, że nigdy nie nudzi mi się to Wręcz przeciwnie, chcę jeszcze więcej.- czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
-Wiedziałam- pisnęła podekscytowana. Spojrzałam na nią zdziwiona. – Kochasz go- klasnęła w dłonie. Że co kurwa?
-Ja? Nie, to nie możliwe.- pokręciłam głową.
-Mów co chcesz, ale sama wiesz jak się czujesz, kiedy jest obok.- spuściłam ponownie głowę .- Nie masz pojęcia jak się z tego cieszę. Wreszcie pokochał go ktoś inny, niż my.- dzieję się to naprawdę? Kocham go? A może to jedynie przejściowe zauroczenie? – O czym myślisz?-spytała mnie
-O tym wszystkim. Nie mam pojęcia co myśleć o tym. Boję się, że jeżeli się do tego przyznam przed samą sobą, to będzie koniec. Przez on nie odwzajemni tego.
-A czemu miałby tego nie odwzajemnić?
-Bo wydaje mi się, że on wciąż tęskni za Jasmine.- przełknęłam ślinę-Zapomnij o tym co ci powiedziałam. To nie ma sensu.
-Niby dlaczego? Proszę cię, nie rób tego- na jej twarzy pojawił się smutek.
-Muszę uciszyć te uczucia- jęknęłam zrezygnowana- Nie chcę potem cierpieć, albo żeby wyobrażał ją sobie gdy jest ze mną.
-Ale…
-Nie ma ale-pokiwała głową że rozumie.
*******************************************
Hej ;). Rozdział miał być dopiero w sobotę, albo niedzielę, ale zebrałam się wczoraj i napisałam go, a dzisiaj skończyłam. nie wiem co o nim myśleć, taki nijaki chyba. Dziękuję, że ze mną jesteście i mnie wspieracie ♥