niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział pierwszy

-Dobra robota- krzyknął fotograf. – Byliście wspaniali, a szczególnie ty kochanie- powiedział do mnie.
-Wiem to- przerzuciłam włosy przez jedno ramię. Zeszłam z fotela i podeszłam do stolika, aby zabrać wodę.
-Abi, skarbie podejdź do mnie.- tak jak Jack kazał podeszłam do niego.
-Tak?-przeniosłam dłoń na biodro, spoglądając na niego.
-Pamiętasz jak dwa lata temu zrezygnowałaś z ostatniej klasy liceum?- przytaknęłam głową. Oblizałam spierzchnięte usta- Więc twój ojczym uparła się, żebyś skończyła tą przeklętą szkołę. – moje oczy szeroko się otworzyły.
-Po co? Jestem dawno pełnoletnia. Nie zgadzam się- wywróciłam oczami. Nie mam zamiaru kończyć tej przeklętej szkoły.
-Cóż musisz, jeżeli chcesz zachować kontrakt – spojrzał na mnie z współczuciem .
-Nie mówisz poważnie- nigdy nie lubiłam szkoły. Można rzecz, że jej nienawidziłam, a  teraz mam od tak znowu tam wrócić. Niestety muszę się zgodzić. Chcę zatrzymać ten kontrakt i kontynuować pracę modelki.
-Abigail, czy ja kiedyś cię okłamałem? – pokręciłam przecząco głową. – Na całe szczęście możesz skończyć dawną szkołę. – dzień do dupy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaparkowałam swojego Lexusa IS w podziemiach 15 Central Park West. Opuściłam samochód i zamknęłam go. Podczas mojej drogi do windy słyszałam jedynie stukot swoich szpilek. Nigdy nie lubiłam tej części budynku. Przerażała mnie. Wsiadłam do windy i nacisnęłam przycisk z 35 piętrem. Kilka chwil później stałam już przed drzwiami mojego penthouse’a. Wyciągnęłam z torebki kartę i otwarłam nią drzwi. Gdy weszłam do holu od razu zdjęłam buty i rzuciłam nimi w kąt. Ruszyłam korytarzem wprost do salonu. Rzuciłam torebkę na stół, zaraz obok książek. Zdziwiłam się co one tak robią, ale gdy obejrzałam je doszłam do wniosku, że to książki do szkoły. Wydałam z siebie jęk i zrzuciłam je ze stołu. Nie chciałam iść do tej przeklętej szkoły. Czemu nie mogli przenieść mnie do jakiejś prywatnej? Jestem skazana na jakiś kryminalistów w Bronxie. Nie chcę swojej przeszłości.

Obudził mnie dźwięk mojej komórki. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam, że jest jeszcze ciemno. Przetarłam je i wzięłam torebkę na kolana. Wyszukałam w niej telefon i zobaczyłam, że dzwoni mój ojczym- Robert.
-Tak?-spytałam zaspanym głosem. Rzadkością było dla mnie wstać o takiej godzinie- 6:50
-Witaj Abigail, dzwonię, aby poinformować cię, że czas wstawać do szkoły-nie, ja nie chcę- jęknęłam w myślach
-Tak, oczywiście- mruknęłam niezadowolona i rozłączyłam się. Westchnęłam i wstałam z kanapy. Moje plecy bolały. Rozprostowałam kości i ruszyłam po macku korytarzem w stronę schodów na górę. Gdy znalazłam się w swojej sypialni zapaliłam światło i poszłam do łazienki. Włączyłam prysznic i weszłam pod ciepły strumień wody. Szybko umyłam swoje ciało i wyszłam. Osuszyłam się i weszłam do pokoju w szafie wyszukałam różową spódnicę, beżowy sweterek i czarną marynarkę. Na nogi założyłam jeszcze czarne koturny. Przed toaletką zrobiłam makijaż i można powiedzieć, że byłam gotowa. Wzięłam z garderoby większą torebkę i zeszłam do salonu. Zapakowałam  tam książki. Zabrałam jeszcze kluczki od samochodu i wyszłam z mieszkania. Zjechałam windą do podziemnego parkingu i wsiadłam do samochodu. Wyjechałam na ulicę. Ruch nie był duży, co właściwie nie powinno mnie zdziwić o 7:40 rano. Podczas drogi denerwowałam się jak cholera. Kiedy zbliżałam się do szkoły każdy obdarowywał mnie ciekawskim spojrzeniem. Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i opuściłam samochód. Zabrałam torebkę z książkami i zamknęłam swojego skarba. Wzrok KAŻDEGO obecnego na parkingu utkwiony był we mnie. Nie zrobiło to na mnie większego znaczenia, ponieważ byłam przyzwyczajona do tego, że jestem w centrum uwagi. Dopiero, gdy przeleciałam wzrokiem po wszystkich zorientowałam się, że wszyscy tu są o ciemnym kolorze skóry. Jeszcze jak ja chodziłam tu do szkoły byli prawie wszyscy biali. Może dlatego sprawiam tyle szumu? Bo mam jasny kolor skóry? Przekroczyłam próg szkoły i znowu spotkałam ciekawskie spojrzenia. Udałam się w stronę sekretariatu, aby wziąć plan. Gdy weszłam o środka i od razu podeszłam do biurka starszej pani.
-Dzień Dobry, mogłabym prosić plan? Jestem w  ostatniej klasie-ona przyjrzała mi się uważnie.
-Zdaje mi się, że widziałam cię gdzieś na okładce magazynu mojego syna- zmrużyła oczy. Zaśmiałam się.- Proszę tu jest rozkład zajęć, a to numer twojej szafki- podała mi dwie karteczki. Kiwnęłam głową i wyszłam z pomieszczenia. Mam szafkę 224. Ruszyłam w  tym kierunku. Mimo, że nie było mnie tu jakiś czas wciąż wiedziałam gdzie co leży. Otworzyłam ją i schowałam niepotrzebne książki do środka. Hmm… miałam matematykę. Wzięłam jedynie podręcznik i poszłam w kierunku sali. Gdy byłam już niedaleko zostałam brutalnie przyciśnięta do szafki. Przede mną stał wysoki chłopak.
-Co?-rzuciłam gniewnie. Nie miałam ochoty rozmawiać z tym idiotą. Nie znałam go, a już nie lubiłam.
-Zabawimy się- ścisnął moje nadgarstki.
-Nie- odpowiedziałam od razu i spróbowałam się wyrwać.
-Nie bądź taka- zaśmiał się
-Jack, ona powiedziała nie- podniosłam wzrok kto to powiedział. Głos był głęboki i niesamowicie męski. O dziwo nie wymówił ten słów chłopak o ciemnej skórze, ale o jasnej. Nieziemsko przystojny brunet o czekoladowych oczach. Jego włosy postawione były do góry.
Jack, czy jak mu tam odsunął się ode mnie.
-Nie umiecie się bawić- mruknął i odszedł. Uff, dzięki bogu, że jest tu ktoś porządny.
-Dzięki –uśmiechnęłam się  lekko do niego.
-Drobiazg, ale następnym razem uważaj. – ostrzegł mnie i także poszedł. Potrząsnęłam głową i ruszyłam w stronę sali matematycznej. Weszłam do klasy przed nauczycielką. Rozejrzałam się po klasie i zdecydowałam się usiąść pod oknem. Położyłam książkę na ławce i podparłam głowę ręką. Byłam w klasie sama z nauczycielką.
-Jesteś nowa tak?-spytała- Abigail Kerr?
-Owszem-uśmiechnęłam się ciepło do kobiety.
-Wybacz, ale nie przedstawię cię klasie, bo dla nich jesteś jedynie kolejną zdobyczą- odparła z niesmakiem. Cóż zdążyłam to zauważyć.
-Jest pani tu nową nauczycielką? Chodziłam tu dwa lata temu, ale zrezygnowałam. Teraz zostałam przymuszona do skończenia szkoły.
-Zajmujesz się czymś dziecko?-spytała. Już ją lubię. Miła kobieta.
-Modeling-odpowiedziałam.
-Tym bardziej jesteś narażona na ataki. Jesteś tu jedyną białą dziewczyną. Jest jeszcze Bieber i Malik, ale to inna bajka- nie dano mi nic powiedzieć, ponieważ do klasy weszło kilku uczniów. Obdarzyło mnie ciekawskim spojrzeniem, ale nic nie powiedzieli.
-Ale zbieg okoliczności- usłyszałam obok siebie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam mojego wybawcę. Odsunął krzesło obok mnie i zajął na nim miejsce. – Justin- przedstawił się.
-Abigail- odpowiedziałam.
-Brzmi wytwornie. Co taka dziewczyna robi w takiej szkole jak ta?-spojrzałam na niego. Był tak cholernie przystojny. Poczułam dreszcz.
-Muszę skończyć szkołę- mruknęłam.
-Proszę o ciszę.!-krzyknęła nauczycielka.
-Cóż, tu nie da się pogadać. Dasz wyciągnąć się na drinka, czy coś?-zmieszał się. Mega przystojny chłopak proponuje mi wyjście, cóż kto by nie skorzystał?
-Zgadzam się- mrugnęłam do niego.
*********************************
Witam, witam ;)) Oto rozdział pierwszy mojego nowego opowiadania. Nie dzieje się nic nadzwyczajnego, ale akcja rozkręci się w najbliższych rozdziałach ;). Zachęcam do czytania i oczywiście komentowania 

5 komentarzy: