niedziela, 31 sierpnia 2014

Epilog

Gdy się obudziłam zegar wskazywał godzinę 9 rano. Ziewnęłam i odwróciłam się na drugi bok. Otworzyłam ponownie oczy, natrafiając na brąz tęczówki chłopaka.
-Cześć- jego głos był seksownie zachrypnięty. Uśmiechnęłam się. Dopiero w takich chwilach potrafiłam sobie uświadomić jak wielkie szczęście mam.
-Hej-szepnęłam i wtuliłam głowę w jego nagą klatkę piersiową. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy moja skóra weszła w kontakt z jego.
-Jak się spało?
-Z tobą zawsze dobrze-mruknęłam, składając pojedynczy pocałunek, tam gdzie znajdowało się jego serce. 
-Dobrze to słyszeć. Zabrałbym cię dzisiaj gdzieś, ale niestety jestem umówiony z chłopakami. Będziesz zła?
-No jasne, że nie. Pójdę gdzieś z twoją siostrą-oznajmiłam. Bądźmy szczerzy nie byłam zadowolona z tego, że wychodzi z nimi. Chciałam mieć swojego chłopaka jedynie dla siebie.
-W takim razie dobra. – westchnęłam i podniosłam się. Uśmiechnęłam się blado i wstałam z łóżka. Szybko przebiegłam przez pokój i weszłam do łazienki. Moje policzki oblał rumieniec, gdy zorientowałam się, że byłam naga.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wsunęłam na stopy brązowe botki, a na ramiona skórzaną kurtkę. Złapałam jeszcze za torebkę i opuściłam dom. Zamknęłam go, a klucze schowałam to torby. Pomachałam Jazmyn, która stała już na chodniku przed moim domem. Dziewczyna odwzajemniała mój gest. Podeszłam do niej i przytuliłam ją.
-Cześć młoda-zaśmiałam się. Wywróciła oczami.
-Hej.- przywitała się- cieszę, że gdzieś razem wyjdziemy.-uśmiechnęłam się
-Pójdziesz ze mną do fryzjera? Muszę podciąć końcówki- mruknęłam. Zaśmiała się.
-Jasne. – droga do fryzjera minęła nam szybko, ponieważ rozmawiałyśmy o modzie i innych nowościach w sezonie. W salonie dziewczyna około 20 lat szybko się mną zajęła, podcinając moje, już zniszczone, włosy. Szybko uporałyśmy się i mogłyśmy iść do galerii. Śmiałyśmy się jak głupie z beznadziejnych żartów, które opowiadałyśmy. Odwiedziłyśmy sporo sklepów.
-Mów, jak jest między tobą, a moim braciszkiem- zapytała podekscytowana w kawiarni, w której zatrzymałyśmy się.  Zaśmiałam sie nerwowo.
-Jest wspaniale- westchnęłam i podparłam głowę ręką. –Kocham go-przyznałam bez wahania.
-Nie wiesz jakie to dla mnie szczęście, że mój brat wreszcie jest szczęśliwy. –westchnęła. – Że wreszcie nie myśli o Jasmine.
-Ta. Już godzina 20, musimy się powoli zbierać. Na dworze jest ciemno- westchnęłam. Dopiłam swoją kawę i obie wyszłyśmy z lokalu. Zamówiłyśmy sobie taksówkę, która najpierw mnie zabrała do domu, a potem ją. Pożegnałam się z brunetkę i opuściłam pojazd. Otworzyłam drzwi swojego domu i weszłam do środka. Wewnątrz panowały egipskie ciemności, co oznaczało, że Justina jeszcze nie ma. Westchnęłam i zapaliłam wszystkie światła. Udałam się do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnęłam jabłko i zjadłam je. Zabrałam swoją torebkę i poszłam z  nią do sypialni. Rozebrałam się starych rzeczy i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Obwinęłam ciało ręcznikiem i poszłam do sypialni. Wyciągnęłam z  torebki telefon i wybrałam numer Justina. Niestety nie odebrał, co jest dziwne, bo ZAWSZE mi odbierał. Westchnęłam i ubrałam się w zbyt dużą koszulkę i majtki. Zabrałam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Po raz kolejny zadzwoniłam do Justina. Dalej nic. Westchnęłam i skupiłam swoją uwagę na filmie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy otworzyłam oczy na dworze było już jasno. Leżałam w salonie, gdzie na to zasnęłam. Podniosłam się i wyprostowałam kości. Zerknęłam na komórkę- 10:04.
-Justin?!-krzyknęłam, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Zmarszczyłam brwi i opuściłam salon. W poszukiwaniu chłopaka, na sam początek zajrzałam do kuchni, gdzie go nie zastałam. Powędrowałam schodami na górę do sypialni, którą dzieliliśmy, ale ona także była pusta. Łazienka tak samo. Obejrzałam tak każdy pokój, ale go nie znalazłam. Wybrałam jego numer, ale nie odebrał. Przeraziłam się. Postanowiłam zadzwonić do Harrego. Odebrał mi po 4 sygnałach.
-Hejjjj Abiii- przeciągnął. Dobra, wiedziałam, że było coś nie tak, ale jeszcze nie co dokładnie.
-Gadaj, gdzie jest Justin- rzuciłam bez obwijania w bawełnę.
-Przyjdź do mnie, to ci wytłumaczę- westchnął i rozłączył się. Co było do cholery grane?! Westchnęłam i położyłam telefon na łóżku. Podeszłam do szafy, skąd wybrałam zwykłe jeansy i białą bluzkę. Ubrałam to na siebie i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, a po jej osuszeniu zrobiłam makijaż- pomalowałam rzęsy tuszem i usta błyszczykiem. Rozczesałam splątane włosy, a gdy uznałam, że wyglądam ok, opuściłam pomieszczenie. Wyciągnęłam z szafy skórzaną kurtkę i ubrałam ją. Wsunęłam na nogi vansy, a na szyi zawiązałam szalik. Do torebki wpakowałam telefon i inne potrzebne rzeczy. Wyszłam z domu i wolnym krokiem udałam się w kierunku bloku, gdzie mieszkał Harry. Zajęło mi kupę czasu. Zabiję Justina, za to, ze wziął mój samochód.

Zapukałam do drzwi, a one natychmiast otworzone zostały przez bruneta.
-Wejdź- mruknął i zrobił miejsce. Zrobiłam tak jak kazał i ściągnęłam buty w korytarzu. Gdy weszłam do salonu zostałam tam Nialla, Zayna i Luke. Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz spojrzałam na wszystkich. Gdzie do cholery był Justin?  Mój żołądek dziwnie się ścisnął. Coś przeczuwałam, że poszło coś nie tak …
-Dobra, co jest grane?-spytałam groźnie. Położyłam dłonie na biodrach i spojrzałam na nich znacząco.
-Usiądź-zażądał Zayn. Wywróciłam oczami, ale zrobiłam to co kazał. Usiadłam na fotelu naprzeciwko nich.
-Justin on…-zaczął Luke
-Musiał wyjechać- dokończył Niall. Zmarszczyłam brwi. Co oni do cholery gadają.
-Wiecie, że to nie jest śmieszne. –zaśmiałam się nerwowo. Mój oddech przyśpieszył.
-Tyle, że to prawda- Harry spuścił wzrok.
-Ale nic mi nie mówił- czułam jak mój głos za chwilę się załamie. To nie możliwe, nie mógł mnie zostawić, nie po tym wszystkim. 
-Zdecydował tej nocy. Tak musi być- Zayn usiadł obok mnie i przytulił mnie.
-Nie, nie musi. Co mu znowu strzeliło do tej pustej głowy. Przysięgam, że go zamorduję, jak wróci – pociągnęłam nosem.- Kiedy wróci?-spojrzałam na nich. Obraz stawał  się coraz bardziej rozmazany. To nie było możliwe, on nie mógł wyjechać. Nie mógł mnie opuścić. Potrzebowałam go.
-Nie wiemy. Nie prędko-odpowiedział Luke. W jednej chwili zaniosłam się histerycznym płaczem. Ledwo mogłam złapać oddech.  Czułam ucisk w klatce piersiowej.
-To nie możliwe- wyjąkałam. Pociągnęłam się za włosy, starając się opanować płacz. –On nie mógł tego zrobić. Co ja bez niego zrobię? Ja sobie nie poradzę- potoki łez spływały po moich policzkach. – Proszę, powiedźcie, że to żart. Powiem, wam ponownie, że to nie jest śmieszne, chociaż wy będziecie się ze mnie nabijać, a Justin wejdzie i powie wam, że nacie mi nie dokuczać- spojrzałam na wszystkich, ale dostrzegłam jedynie ich rozmazane sylwetki. –Powiedźcie, że zaraz tu wejdzie- pociągnęłam nosem. Brzmiałam jak histeryczka. Bądźmy szczerzy, tak się właśnie czułam. Nie rozumiałam czemu to wszystko spotka mnie.  Poczułam jak ktoś przytula mnie. Nie był to jednak Justin. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem, odwzajemniając gest. Byłam załamana. Wszystko straciło sens. Bez niego nic go nie miało…
********************************
Hej miśki! No to dotrwaliśmy do epilogu. Wiem, że nie wyszedł, no ale cóż poradzić. Dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie. Do zobaczenia... ;* 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty dziewiąty

-Gdzie idziesz?-zapytałam, przeglądając magazyn modowy. Justin zszedł po schodach na dół ubrany i jak widać gotowy do wyjścia.
-Muszę zobaczyć się z Zaynem- odpowiedział.- Bądź gotowa na  8. Muszę coś ci pokazać- dodał tajemniczo. Zmrużyłam oczy i ułożyłam usta w dziubek. Zaśmiał się. Nie dziwiłam mu się, zapewne wyglądałam głupio. Powróciłam do swojej naturalnej miny i przytaknęłam. On nic nie powiedział, tylko wyszedł. Rzuciłam magazynem na kanapę i podniosłam się z  niej.  Przeszłam przez pokój i weszłam po schodach na górę. Od razu skierowałam się do sypialni. Otworzyłam szafę i przejrzałam wszystkie rzeczy jakie tam były. Na dworze nie było zbyt ciepło. Wyciągnęłam jeansy i turkusową koszulkę. Zmieniałam swoją sukienkę na przygotowane rzeczy i ruszyłam do łazienki. Pomalowałam tuszem rzęsy, a usta błyszczykiem, musnęłam także policzki różem i mój makijaż był gotowy. Z pokoju zabrałam torebkę, skórzaną kurtkę i zwykłe vansy. Odblokowałam komórkę, sprawdzając godzinę. Była 7:48, co oznaczało, że miałam jeszcze trochę czasu. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie, ponownie biorąc magazyn modowy.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 8:00. Podniosłam się z kanapy i ubrałam na siebie skórzaną kurtkę. Złapałam za torebkę i opuściłam dom, zamykając go. Wrzuciłam klucze do torebki i zasunęłam w niej zamek. Gdy się odwróciłam zobaczyłam swój samochód, w którym siedział już Justin. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam w jego stronę. Wsiadłam do auta i odwróciłam się w jego stronę. Brunet złożył na moich ustach szybki pocałunek i ruszył ulicą. Jechaliśmy spory kawał czasu, ale nie zadawałam pytań. Wiedziałam jak szybko się denerwuje przez moje bezsensowne pytania.
Zatrzymał się na skraju jakiegoś lasku. Poczułam dziwne ukłucie w żołądku, a moje ciało przeszedł dreszcz. Justin opuścił samochód, a ja postanowiłam zrobić to samo. Niepewnie wyszłam i  cicho zatrzasnęłam za sobą drzwi. Brunet stanął przede mną i spojrzał z uśmiechem. To właśnie tą jego stronę tak bardzo kochałam. Wyciągnął dłoń w moją stronę, a je bez wahania ją złapałam. Zaśmiał się z mojej pospieszności i odwrócił, prowadząc w głąb lasu. Rozglądałam się jak głupia. Nie obawiałam się, że ktoś wyskoczy i nas zabije, ale obawiałam się wszelkiego robactwa w tym lesie. Nienawidziłam go. Stanęłam jak wryta, gdy w zasięgu mojego wzroku znalazła się niewielka polana. Na jej środku był koc, a wokół niego pełno świec.  Coś leżało na kocu, ale nie byłam pewno co to, chyba jakiś koszyk czy coś w tym rodzaju.
Podeszliśmy do miejsca, gdzie był koc. Justin odwrócił się do mnie z niepewnym wyrazem twarzy.
-Sam to zrobiłeś?-szepnęłam zaczarowana.
-Pomógł mi trochę Zayn- przyznał się i nerwowo zaśmiał .
-Dziękuję, to jest piękne- wspięłam się na palcach i złączyłam nasze usta razem.  Kochałam jego usta. Były tak miękkie i nigdy spierzchnięte . Brunet owinął swoje ramię wokół mojej talii, przyciągając mnie jeszcze bliżej.
Oderwał się ode mnie, spoglądając na mnie tymi swoimi piękno brązowymi oczami.
-Ale nie śmiej się ze mnie- zaczął.- Obiecaj mi to- jego oczy błyszczały.
-Obiecuję-szepnęłam.
-Nie wiem jak to zrobić-ponownie zabrał głos.- Nie powinnaś przy mnie być. Narażam cię na niewyobrażalne niebezpieczeństwo- westchnął. Zmarszczyłam brwi- Ale z jakiegoś powodu, nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, nieprzerwanie jesteś obok. Ty jedyna widzisz mnie prawdziwego. Tylko tobie pokazuję swoja prawdziwą twarz. Ja chyba kocham cię- powiedział to tak cicho, że myślałam, że przesłyszałam się. Przez chwilę patrzyłam na niego zszokowana. Brunet szukał odpowiedzi w moich oczach. Nie mogłam sobie przyswoić wiadomości, że on właśnie powiedział, że mnie kocha. – Powiedz coś- szepnął zdesperowany. Uśmiechnęłam się lekko, zanim złączyłam nasze usta w jedność. W moim brzuchu szalało stado motyli. Czułam jak moje ciało drży. Nie wiem jak długo tak tkwiliśmy, ale dla mnie to był moment. Odsunęłam się od niego, spoglądając z uśmiechem.
-Ja ciebie też- szepnęłam. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco. Zapomniałam, że jest koniec października. Usiedliśmy na kocu. Rozejrzałam się po polanie i dopiero wtedy dostrzegłam, że jesteśmy na jakimś wzgórzu. Pięknie było widać panoramę miasta nocą. Widok zapierał oddech w piersi. Usłyszałam jakiś dźwięk, więc odwróciłam głowę w tym kierunku. Zobaczyłam jak Justin otwiera jakiś alkohol. Rozlał do dwóch kieliszków i podał mi jeden z nich. Uśmiechnęłam się nieśmiało i przyłożyłam szkoło do usta. Gdy płyn wypełnił moją buzię, zorientowałam się, że to wino.  Swoją drogą bardzo dobre.
-To naprawdę wiele dla mnie znaczy- odezwałam się- Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego.  To naprawdę słodkie.
-Cieszę się, że ci się podoba.- położyłam kieliszek na trawie obok koca i odwróciłam się do Justina. Obwinęłam ramiona wokół jego brzucha i wtuliłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin zgasił silnik i opuściliśmy auto, zamykając go. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Gdy tylko weszłam do środka zostałam popchnięta na ścianę i przygnieciona ciałem bruneta. Zaśmiałam się. Kopnął w drzwi, które zamknęły się. Zaatakował łapczywie moje usta. Naparł swoim ciałem na moje. Jęknęłam, gdy poczułam jak wybrzuszenie w jego spodniach powiększa się. Jednym ruchem pozbył się mojej kurtki, która upadła na ziemię. Pozbył się także swojej i butów. Uśmiechnął się cwaniacko i wziął mnie na ręce. Przygryzłam wargę i wtuliłam twarz w zagłębie jego szyi, składając tam kilka pocałunków.
Gdy tylko znaleźliśmy się w sypialni położył mnie na łóżku, znajdując się nade mną. Złapał za koniec mojej koszulki, podnosząc ją do góry, a następnie pozbywając się jej. Swoimi zimnymi dłońmi przejechał po moim brzuchu, powodując u mnie gęsią skórkę. Odpiął guzik moich spodni i powoli zsunął je z mojego ciała, rzucając obok. 
-Jesteś tak piękna- szepnął, zanim zaczął całować linię mojej szczęki. Odchyliłam głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp. Jęknęłam, gdy poczułam jak przygryza skórę na szyi, zapewne zostawiając tam malinkę.   Wsunął rękę pod moje plecy, odpinając zapięcie stanika. Bez owijania w bawełnę pozbył się go. Uśmiechnęłam i przekręciłam nas, górując nad nim. Złapałam za jego koszulkę i pośpiesznie zdjęłam ją. Szybko odpięłam jego spodnie z lekkimi trudnościami zdjęłam je. Złożyłam kilka pocałunków na jego brzuchu, zanim ponownie znalazłam pod nim. Wsunął ręce pod gumkę moich majtek, szybkim ruchem zsuwając je. Pośpiesznie zdjął z siebie bieliznę i szybko wszedł we mnie. Przygryzłam wargę, czując niesamowitą przyjemność.  Ruchy Justina nie były szybki jak zawsze, tylko wolne, jakby chciał włożył w to uczucie. Zacisnęłam palce na białej pościeli, czując powoli przychodzący szczyt. Objęłam nogami jego biodra, co spowodowało, że zrobił jeszcze kilka pchnięć, a ja doszłam. Wygięłam plecy w łuk , mocniej zaciskając dłonie na pościeli. Mój oddech był strasznie nierówny.
Kilka chwil później leżałam obok niego, z głową na jego torsie. Robiłam jakieś dziwne wzorki palcami na jego skórze, tak długo, dopóki nie zasnęłam.
**************************************
Hej miśki! Oto przed ostatni rozdział pierwszej części. Kiedy pojawi się 2? Nie mam bladego pojęcia. Jak na razie, to do zobaczenia ;). Epilog pojawi się albo 31.08, albo 1.09 ;))

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty ósmy

W nocy obudził mnie krzyk. Podskoczyłam na łóżku i szybko ułożyłam się w pozycji siedzącej. Wiedziałam do kogo należał ten głos. Nie zważając na nic wstałam na nogi i pobiegłam tam. Otworzyłam drzwi do pokoju, gdzie leżał Justin i zastałam go kręcącego się na łóżku. Krzyki stały się o wiele wyraźniejsze, gdy tam weszłam. Podeszłam niepewnie do łóżka i zaczęłam trząść jego ciałem, uważając na ranę na brzuchu.
-Justin, kochanie obudź się- zawołam zrozpaczona, gdy nie dało się go dobudzić. Krzyknął głośno, powodując u mnie zjeżenie się włosów. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie miałam pojęcia co zrobić. Jeszcze raz potrząsnęłam go za ramiona, ale to też nie przyniosło rezultatów. –Justin!- krzyknęłam i zdesperowana przytuliłam jego ciało, które było mokre od zimnego potu. Nagle zacisnął swoje ramiona wokół mnie. Kamień spadł mi z serca. Obudził się.
-Abi?-spytał cicho. Jego głos był zachrypnięty.
-Tak, już wszystko dobrze- zapewniłam go i mocniej wtulił twarz w jego klatkę piersiową. Chwilę leżeliśmy w takiej pozycji, ale wciąż czułam jak brunet trzęsie się. Nie wiem co było tego powodem. – Chcesz pobyć sam?-zaproponowałam.
-Nie!- od razu odpowiedział. – Połóż się ze mną- odsunął się w bok i zrobił mi miejsce. Niepewnie wsunęłam się na to miejsce i wygodnie ułożyłam, aby nie zrobić mu krzywdy. Poczułam jego dłoń na brzuchu i jak mnie przyciąga do siebie. – Tak lepiej- szepnął. Ostrożnie położyłam głowę na jego torsie i położyłam rękę obok głowy.
-Co ci się śniło?-spytałam po chwili. Justin zdążył się uspokoić. Jego klatka piersiowa regularnie unosiła się i opadała.
-Ja… - zaczął, ale się urwał. Zapewne ubierał to co chciał powiedzieć w słowa- Po prostu śni mi się, że wszyscy mnie zostawiają- przyznał. Moje serce wręcz złamało się na pół. Śniło mi się to każdego odkąd dołączyłem go grupy, aż do pewnego czasu. Dzisiaj było pierwszym razem od dość dawna.
-Co sprawiło, że miałeś od tego spokój?-spytałam ciekawa. Niby wiedziałam o nim  dużo, ale żadnych konkretów.
-Ty- szepnął. Oddech jakby utknął mi w gardle. Ja? Mam wrażenie, że   zaraz się obudzę i wciąż będzie w tej samej sytuacji co popołudniu. – Nie wiem jak to robisz, ale dziękuję ci- szepnął i pocałował mnie w czubek głowy. Zacisnęłam mocno powieki .
-Obiecuję ci, że zostanę mimo wszystko- szepnęłam po chwili. Nie potrafiłabym go zostawić. Zbyt wiele dla mnie znaczył.
-Nie mów tak, nie wiesz jak wygląda mój świat. To co widziałaś, to tylko namiastka, ale mimo to mam nadzieję, że mówisz prawdę- pogłaskał mnie po głowie. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam powieki, aby zaraz po tym ponownie odpłynąć w głęboki sen.

Chciałam przekręcić się na drugi bok, ale uniemożliwiła mi to ręka Justina, która ciasno trzymała mnie w pasie. Otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Postanowiłam wstać. Oparłam ostrożnie dłonie na jego klatce piersiowej i podniosłam się. Zdjęłam jego rękę z mojego ciała, ale ona znowu mnie oplotła. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia. Wzięłam głęboki wdech i szturchnęłam bruneta. Wymamrotał coś pod nosem, ale się nie obudził.
-Kurde, Justin, chcę wstać- szturchnęłam go jeszcze raz. Poczułam parę ust na czubku swojej głowy. Uśmiechnęłam się.
-Cześć- powiedział swoim seksownym głosem.
-Hej- odpowiedziałam mu.- Jak tam twoja rana? –spytałam.
-Bywało się w większej opresji-zaśmiał się. Wywróciłam oczami.
-Lepiej się nie przyznawaj do tego- zaśmiał się, ale nic nie powiedział- Puścisz mnie?
-Niech pomyślę… nie- zaśmiałam się i wtuliłam w  jego gołą klatkę piersiową, uważają na zranienie. – Nie bój się, nic się nie stanie- zapewnił mnie. Przytaknęłam lekko i przyłożyłam palec do jego skóry. Zaczęłam zataczać różne wzroki.
-Czego żałujesz najbardziej?-spytałam.  Westchnął.
-Że moje życia tak wygląda. Gdyby było normalne, nie musiałbym martwić się, czy moja rodzina jest bezpieczna, czy ty jesteś bezpieczna- wyjaśnił. – A ty?
-Nie wiem- przyznałam.- Jest bardzo dużo takich rzeczy. Ale najbardziej chyba, że związałam się z Davidem. Nie wspominam go dobrze. Wykorzystał mnie i tyle- westchnęłam. – dlatego moje przyjaciółki uparły się, żebym na samym początku zgodziła się na nasz mały układzik.
-Rozumiem – w chwili, gdy jego palce dotknęły skóry na moim ramieniu przez moje przeszedł mnie dreszcz. – Spokojnie- zaśmiał się i położył całą dłoń w tym miejscu. Zamknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem.  W brzuchu czułam uścisk, który sprawił, że mój oddech stawał się płytszy.  To było niesamowite. Jedna osoba sprawiła, że tak się czuję.
-Sam widzisz jak na mnie działasz- mruknęłam. 
-Abi!- usłyszeliśmy wolanie z korytarza. Prychnęłam pod nosem.
-Co?!- odkrzyknęłam, nawet nie fatygując się, aby zmienić pozycję. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął John z poważną miną. Wywrócił oczami i wyszedł z pokoju. Zmieszana podniosłam się i spojrzałam zdzwiona na bruneta.
-A temu co?-zaśmiał się.
-Podoba mi się jak się uśmiechasz- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wypowiedziałam to na głos. Skrzywiłam się i ukryłam twarz w poduszce, aby nie zobaczył rumieńca, który tworzył się na mojej twarzy.
-Hej, hej! Nie ukrywaj się- ponownie się zaśmiał. – Uroczo wyglądasz, gdy się rumienisz- szepnął zaraz obok moje ucha.
-Nie jestem urocza, tylko seksowna- odgryzłam się. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem przez naszą małą pogawędkę.
-Spoko, to mi nawet bardziej pasuje. – poczułam jego dłoń na dole moich pleców. Przygryzłam wargę, ale nie odezwałam się. Powoli przejeżdżał nią coraz niżej, przy okazji wślizgując się pod materiał spodenek od piżamy. Moje ciało przeszedł dreszcz. – Nawet nie zdajesz sobie spawy jak bardzo mam na ciebie ochotę- szepnął mi ponownie do ucha. Uśmiechnęłam się do poduszki.
-Nie teraz, może kiedy odzyskasz formę- westchnęłam i podniosłam się. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się piękny uśmiech. Myśl, że to moja zasługa, rozpalała mnie od środka.
-Czuję się dobrze- jęknął. Wywróciłam oczami i podniosłam się z łóżka.
-Za chwilę wracam- puściłam mu oczko i opuściłam pokój.

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty siódmy

Otworzył przede mną białe drzwi na końcu korytarza i pokazał rękę, abym weszła. Podziękowałam mu i przekroczyłam próg pokoju. Zakryłam buzię ręką, gdy zobaczyłam bruneta, który leżał na łóżku.
-Podałem mu środki przeciwbólowe i nasenne, dlatego jest nieprzytomny.- w mich oczach zebrały się łzy, gdy widziałam go w takim stanie.
-Mógłbyś zostawić nas samych?- pociągnęłam nosem. Przytaknął i zamknął drzwi. Niepewnie podeszłam do wielkiego łóżka i usiadłam na jego skraju. Spojrzałam smutna na niego. Gdy widziałam go takiego moje serce wręcz łamało się. Drżącą dłoń  położyłam jego ramieniu, walcząc z łzami. Kciukiem delikatnie tarłam jego skórę. Uwielbiałam go dotykać, ale wtedy bałam się, że zrobię mu krzywdę. – Bałam się o ciebie-odezwałam się, ale byłam pewna, że mnie nie słyszy.-Myślałam, że stało ci się coś o wiele gorszego, że cię zabił. Nie strasz mnie już tak, proszę- spojrzałam na jego spokojną twarz. – wiesz, że znaczysz dla mnie wiele. A jeżeli nie wiesz, to ci to powiem. Muszę. Pamiętasz jak na samym początku powiedziałeś, że jesteś porąbany? To nie twoja wina, twoje życie jest porąbanie, nie ty. Tak naprawdę świetny z ciebie facet, ale nie wiem, czy dam radę to wszystko przetrwać. Ty już przywykłeś do takich sytuacji, ale ja nie. Nie jestem pewna, czy aby chcę. Prawdę mówiąc boję się tego. Najchętniej schowałabym głowę w piasek jak strusie w kreskówkach.  Nie przyznałam się do tego, ale ja… kocham cię. To znacznie utrudnia mi decyzję. Nie wiem, czy potrafiłabym teraz odejść. Chciałabym spróbować, ale boję się. –spuściłam głowę. Delikatnie przejechałam paznokciami po jego skórze, aż do dłoni, którą ścisnęłam. Ledwo zauważalnie się uśmiechnęłam. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Spojrzałam na niego, zanim opuściłam pomieszczenie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stanęłam pod drzwiami jego pokoju po raz kolejny, ale nie wiedziałam, czy tam wejść i sprawdzić co z nim. Ostatecznie zdecydowałam się cicho nacisnąć klamkę . Na palcach weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Odwróciłam się i spojrzałam na bruneta. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że bacznie obserwuje moje ruchy. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do łóżka, na którym usiadłam.
-Cześć- szepnęłam i odwróciłam się do niego tułowiem. Sięgnęłam po jego dłoń, którą lekko ścisnęłam. Była taka zimna. Aż dreszcze mnie przeszedł. –Cieszę się, że się obudziłeś. – dodałam. Spojrzałam na nasze dłonie. Nie mogłam jakoś spojrzeć mu w oczy. – Boli cię? – niepewnie spojrzałam na jego twarz. Pokręcił lekko głową. Wzięłam powietrze do płuc, nie wiedząc jak się zachować. –Wiesz, że się bałam? Myślałam, że stało ci się coś gorszego. Harry to świetny przyjaciel- westchnęłam.- Nie strasz mnie już tak- podniosłam nasze dłonie i pocałowałam jego.
-Nie musisz się obawiać- mruknął cicho. Oczy zaczęły mnie piec, ale nie pozwoliłam, aby łzy, które się tam formowały, wypłynęły. – Wszystko dobrze?-spytał po chwili. Bez wahania potrząsnęłam twierdząco głową. – Na pewno?-spytał znowu.
-Nic mi nie jest, naprawdę- zapewniłam go. –Em… Justin?
-Tak?
-Czy twoje życie będzie cały czas tak wyglądać?- nie byłam pewna swoich słów. Nie wiedziałam nawet dokąd zmierzam. Spojrzał na  mnie zdziwiony i chyba zawiedziony. Cóż, nie dziwię się.
-Tak-powiedział bez uczuć. Spuściłam wzrok.
-To twoje życie, ale nie moje. Nie wiem, czy dam radę.
-Chcesz przez to powiedzieć, że odchodzisz?-spytał. Otworzyłam usta, ale je zamknęłam. Co miałam mu odpowiedzieć?
-Ja…-zaczęłam. Nie mogłam złożyć żadnego spójnego, czy logicznego zdania.
-Abi, powiedz to. Nawet tego się boisz?-zadrwił. Wzięłam głęboki oddech. Podjęłam już decyzję.
-Nie, nie chcę przez to powiedzieć, że odchodzę.- przyznałam. Moje serce biło niesamowicie szybko. Sama się sobie dziwiłam, że tak postępuję. Rozum mówił mi, żebym uciekła od niego bardzo daleko, ale serce opieprzało rozum, że tak pomyślał. Pierwszy raz pokochałam kogoś tak naprawdę. – Po prostu boję się, okay? Boję się, że nie dam rady. To co dzisiaj zobaczyłam… To było straszne. Wiem, że powinnam odejść, ale coś sprawia, że nie mogę. To coś co do ciebie czuję. Teraz na pewno uważasz mnie za wariatkę, ale taka jest prawda. – odważyłam spojrzeć się na niego. Wpatrywał się we mnie bez mrugnięcia. Mój żołądek nieprzyjemnie się ścisnął. Czułam jak narobiłam sobie wstydu u niego. – Pójdę już- mruknęłam i wstałam z łóżka. Szybko przeszłam przez pokój i wyszłam z niego. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie, a następnie zjechałam aż na ziemię. Podkuliłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je rękami.  Zaśmiałam się. Byłam taka głupia. Nie wiem co myślałam sobie. Idiotka ze mnie. Podniosłam się i przeszłam przez korytarz. Usiadłam w  salonie i rozejrzałam się po nim. Był ciekawy. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i zobaczyłam, że dzwoni Robert.
-Tak słucham- rzuciłam monotonnie. Ni stać mnie był ona coś lepszego. Sory…
-Boże, Abi. Bałem się o ciebie. Sprzątaczki znalazły w waszym mieszkaniu zwłoki jakiejś dziewczyny i wasze rzeczy. Bałem się.
-Przepraszam. Miałam zadzwonić, ale wciąż próbuję otrząsnąć się z szoku. – wymyśliłam na poczekaniu. Musiałam grać.
-Rozumiem cię. Gdzie Justin?-spytał. Zamknęłam oczy i starałam się coś wymyślić.
-On zostawił jedynie rzeczy w mieszkaniu i… musiał pojechać gdzieś w nagłe sprawie. Nie zadzwoniłam nawet do niego. – proszę, uwierz w to…
-Rozumiem- boże, dziękuję ci- Postanowiłem, że to nie jest zbyt bezpieczne, byście wracali tam. Postanowiłem kupić wam dom. Nie wybaczył bym sobie, gdyby ci coś się stało. – przyznał. Masz zatrzymać się dzisiejszej nocy?
-Tak, mam- odpowiedziałam. Chciałam już zakończyć tą rozmowę.
-Wspaniale. Przyślę ci jutro adres.
-Dobrze, pa- chciałam się rozłączyć
-Czekaj… Proszę cię uważaj na siebie- westchnął, a potem się rozłączył.
-Kto dzwonił?-spytał John, który wszedł do salonu. Podskoczyłam. Przestraszył mnie.
-Mąż mojej mamy- oznajmiłam. – Znaleźli ciało w mieszkaniu-westchnęłam. – Powiedział, że nie będę już tam z Justinem mieszkać. – spuściłam wzrok.
-Czekaj, co? – przerwał mi- Wy mieszkacie razem?! Czemu nic o tym nie wiem?!
-Myślałam, że wiesz. Od 4 miesięcy razem mieszkamy. Po tym jak oni zmusili nas do podpisania papierów. – rozszerzyłam oczy. Kurczę, nie miałam tego mówić….
-Jakich papierów?-zapytał.
-No wiesz- skrzywiłam się.
-Abi, mów mi zaraz, jakich papierów.!
-Takich, według których prawnie jesteśmy razem. – mruknęłam.
-Chcesz mi powiedzieć, że zmusili was do ślubu?!- przytaknęłam lekko głową.  –Wiedziałem, że May jest głupia, ale że aż tak- potarł skronie.
-Nie przejmuj się. Idź lepiej sprawdzić, co z Justinem.
-A co z tobą?
-Idź ty. – wskazałam na korytarz. Przytaknął. 

sobota, 26 lipca 2014

Rozdział dwudziesty szósty

Zaparkowałam swój samochód w podziemnym garażu. Opuściłam go i podeszłam do bagażnika, by wyjąć walizki, ale Justin już tam był, robiąc to. Zaśmiałam się i pokręciłam głową, kładąc ręce na biodrach. Na całe szczęście siniaki już tak nie bolały. Po tym jak wyciągnęliśmy wszystkie swoje rzeczy z auta, zamknęłam go. Brunet wziął do rąk moja i swoją torbę. Poszliśmy do windy, która zawiozła nas na 35 piętro. Drzwi się rozsunęły, a ja jako pierwsza wyszłam z windy i wyciągnęłam z torebki klucz z drzwi. Otwarłam je i weszłam do środka. Od samego wejścia był wielki bałagan
-Justin, co ty tutaj wyprawiałeś?!- krzyknęłam.
-Co? Ja? Nic- od razu odpowiedział. Zmarszczyłam brwi i weszłam w głąb mieszkania. Moje oczy szeroko się otworzyły, a  z ust wydobył się przeraźliwy pisk. Na podłodze znajdowała się czerwona ciecz, która prowadziła na taras. Moja klatka piersiowa zaczęły szybko się unosić. Pobiegłam w  tym kierunku, ale stanęłam jak wryta w drzwiach. Moje ręce zaczęły się trząść.
-Justin!!- krzyknęłam, ale nie dostałam odpowiedzi.  –Justin!!- krzyknęłam ponownie. W moich oczach unormowały się łzy, widząc martwe ciało jakiejś dziewczyny, w kałuży krwi. Odwróciłam się i weszłam do salonu. Moje oczy szeroko się otworzyły, gdy zobaczyłam blondyna- Andrewa. Oddech jakby zatrzymał mi się.
-Znów się spotykamy.- zaśmiał się. Nim się zorientowałam ruszyłam w ucieczkę. Dwie dusze ręce oplotły mnie w talii. Chciałam się wykręcić, ale jego uścisk był zbyt mocny. Nie wiedziałam co robię. Po prostu z całej siły ugryzłam go w rękę. Krzyknął i puścił mnie. Pędem rzuciłam się w stronę drzwi. Nie fatygowałam się nawet ich zatrzasnąć, tylko wbiegłam na schody i szybko przebierałam nogami po nich. Moje serce biło niebezpiecznie szybko, a oddech był nierówny- zapewne przez wysiłek. W garażu poziemnym wyciągnęłam klucze, których szukanie myślałam, ze zajęło mi wieczność. Wsiadłam do auta, a drzwi windy się rozsunęły, pokazując sylwetkę chłopaka. Odpaliłam samochód i ruszyłam nim na pełnym gazie. Odetchnęłam, gdy znalazłam się na drodze. Nie miałam pojęcia gdzie jechać. Nie przejmowałam się ograniczeniami prędkości, czy tym podobnym, tylko ze 100 na liczniku jechałam przed siebie. Zatrzymałam się dopiero przed mieszkaniem Harrego. Wyskoczyłam z  auta, w pośpiechu je zamykając i  w ekspresowym tempie wspięłam się po schodach ku jego mieszkaniu. Walnęłam w drzwi z całej siły. Nie przejmowałam się niczym
-Boże, co ty robisz?-warknął, gdy otworzył drzwi. Weszłam do mieszkania i oparłam się o ścianę. Zjechałam się po niej, a emocje, które we mnie siedziały, wypłynęły na wierzch. – masz zamiar mi powiedzieć, co do jasnej cholery wyczyniasz?-podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Ja… Justin… zobaczyłam… on… uciekłam- zaczęłam przez szloch mówić przypadkowe części zdania
-Ta, bardzo dużo wiem- mruknął sarkastycznie.
-Musisz wrócić i mu pomóc- powiedziałam powoli.
-Komu?- westchnął i kucnął obok mnie.
-Justinowi. Nie wiem gdzie jest- otarłam łzy, ale to nic nie dało, bo moje policzki cały czas były mokre.
-Opowiedz mi to od początku- zażądał. Wzięłam głęboki wdech.
-Wróciliśmy z wakacji i weszliśmy do naszego mieszkania. I od razu, gdy się tam znalazłam zobaczyłam bałagan, więc zapytałam się go, czemu jest tak brudno. Nie wiedział. W salonie zobaczyłam sporo plam krwi, a na balkonie- zacięłam się. Nie umiałam jakoś tego wypowiedzieć. Kiwnął głową, że mam kontynuować. – martwą dziewczynę. Zaczęłam wołać go, ale nie wiem gdzie się podział. Zamiast niego w salonie był ten… no Andrew- przypomniałam sobie imię tego potwora. – On mnie złapał, ale ugryzłam go i przyjechałam tu- skończyłam swoją opowieść
-O kurwa jego mać- mruknął pod nosem i wstał. Szybko zarzucił na siebie kurtkę i chciał wyjść, ale go zatrzymałam
-Nie chcę zostać sama- jęknęłam zdesperowana. Moje ciało całe się trzęsło.
-Zadzwonię po Zayna- mruknął i wyciągnął telefon,  a zaraz po tym opuścił swoje mieszkanie. Niepewnie podniosłam się na własne nogi i rozejrzałam po mieszkaniu. Minęło trochę, jak tu byłam, ale ono wciąż było takie samo.
Usiadłam na kanapie i nerwowo spojrzałam na swoje palce. Drzwi się otworzyły, a mnie serce podskoczył od gardła.
-Abi?-usłyszałam głos Zayna. Odetchnęłam z ulgą.
-Tutaj- odpowiedziałam, wciąż drżącym głosem. Do salonu wszedł brunet i spojrzał na mnie zaniepokojony. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie.
-Jak się czujesz?-spytał. Jak miałam się czuć? Sama tego nie wiem.
-Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie wiem jak się czuję- westchnęłam- Boję się-szepnęłam.- nie tylko tego chłopaka, ale o Justina także-podniosłam wzrok i spojrzałam na Zayna.- Kurewsko mi na nim zależy i nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś mu się stało.
-Rozumiem cię, my też nie chcemy, żeby stała mu się krzywda, ale przy takim stylu życia to prawie niemożliwe.- powiedział szczerze- Nie mam po co cię okłamywać. Musisz nauczyć się tak żyć, albo po prostu zniknąć z jego życia. Musisz podjąć decyzję, dopóki jest jeszcze na to szansa, bo później odwrotu nie będzie. – przytaknęłam mu. Co miałam zrobić? Odejść, czy zostać? Mimo, że czułam coś do niego, to nie wiem, czy to wystarczy.
-Chyba nie dam rady tego wytrzymać. To wasze życie nie moje- oznajmiłam cicho. – Nie wiem, czy to wszystko jest warte tego. Może wy umiecie tak żyć, ale ja chyba nie- spuściłam wzrok. Byłam rozdarta. Chciałam zostać, ale jestem na to wszystko za słaba.
-Rozumiem cię- przyznał- Perrie też nie wytrzymała- westchnął.  Spojrzałam na niego zdzwiona tą informacją
-Przykro mi- oblizałam wargi.
-Nie musi. Wybrała jak uważała. Nie winię jej za to. Na jej miejscu też bym uciekł daleko od takiego życia. – czemu ta decyzja była tak trudna? Było by prościej, gdybym mogła od razu podjąć decyzję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Harry. Od razu podniosłam się z miejsca i podeszłam do niego.
-Co z Justinem, gdzie on jest?-spytałam zdesperowana.
-Leży u twojego ojca w mieszkaniu- oznajmił. Co?
-Jak to leży?-zdziwiłam się.
-Andrew dźgnął go nożem- wyjaśnił.
-Zawieś mnie tam-rozkazałam. Czułam potrzebę, że musiałam tam jechać. Ciągła mnie do niego niewidzialna siła. W moim żołądku czułam ucisk, który zaciskał się coraz bardziej.
-Nie sądzę, aby był to dobry pomysł – spojrzał na mnie wymownie. Zacisnęłam zęby.
-Nie obchodzi mnie to. Albo mnie tam zawieziesz, albo sama tam pójdę-posłałam mu pioruny.
-Zabije mnie-westchnął- Dobra, ubieraj buty,-szybko wsunęłam na nogi balerinki i wyszłam za nim z mieszkania. Bez słowa opuściliśmy budynek i wsiedliśmy do jego samochodu. Droga nie był długa, ale minęła nam w niezręcznej ciszy. Wreszcie zatrzymał się na przedmieściach Nowego Jorku. Domki były małe, ale za to ładne. Tu mieszkał mój ojciec? Nieźle. – To ten- wskazał na budynek obok nas. Przytaknęłam i opuściłam samochód. Szybkim krokiem przeszłam przez podjazd i stanęłam pod drzwiami. Zapukałam kilkakrotnie. Chwilę później w drzwiach stanął mój ojciec.
-Cześć- powiedziałam cicho.
-Witaj, kochanie- odsunął się w bok, aby dać mi przejść. Skinęłam głową i znalazłam się w środku. Zdjęłam buty z nóg i rozejrzałam się po holu. Ściany były beżowe, a podłoga z ciemnego drewna. – Zgaduję, że przyszłaś do Justina- przytaknęłam. – Zaprowadzę cię.
**********************************8
Przepraszam, że tak długo  czekaliście. Nie mogłam jakoś zabrać się za ten rozdział, zwlekałam z nim ;|. Zbliżamy się do końca 1 części. A potem nie wiem co będzie. nie będę pisać 2 części od razu. Muszę " oczyścić" umysł i otworzyć się na nowe pomysły ;).

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział dwudziesty piąty

Justin chodził do pokoju, pstrykając coś na telefonie, wreszcie wybrał numer i przyłożył go do ucha.
-Harry? Muszę z tobą pogadać… Wiesz co robią teraz The High, a szczególnie Andrew?... Jak to nie- syknął… - nie zgadniesz gdzie jest. Tutaj!... Nie o to mi chodzi. Położył swoje brudne łapska na Abi… zabiję go, jak tylko będziemy z powrotem w domu… Nie, bo nie mam tu broni- westchnął. Na słowo broń mój żołądek się ścisnął. Znowu to samo. Nie lubiłam go takiego. Sto razy bardziej odpowiadała mi jego słodka i opiekuńcza wersja.  –Dobra, cześć- syknął i rozłączył się.  Wstałam z łóżka i podeszłam do niego. Rozłożyłam ramiona i przytuliłam go.
-Kochaj się ze mną-szepnęłam mu na ucho. On oderwał się ode mnie i spojrzał jak na kosmitę.
-Nie, nie chcę cię bardziej skrzywdzić. - pokręcił głową. Mimo to i tak wiedziałam, że się złamie. Pociągnęłam za sznurek jego spodenek, a one opadły z jego bioder na ziemię. –Jesteś pewna?-spytał. Przytaknęłam, a  on złapał mnie w tali i popchnął z powrotem na łóżko. Znalazł się nade mną i zaczął zachłannie całować moje usta. W moim żołądku poczułam przyjemny ucisk. Odwzajemniłam gest, bez wahania.  Ostrożnie oplotłam ramiona wokół jego szyi, przyciągając go jeszcze bliżej. Jęknęłam, gdy przygryzł moją dolną wargę, lekko ją pociągając. Brunet złapał za moja koszulkę i ostrożnie podciągnął ja do góry. Przeciągnął ją przez głowę i odrzucił w głąb pokoju. Dokładnie przypatrzył się mojemu ciału, zauważając siniaka na biodrze. Schylił się i delikatnie pocałował to miejsce.
-Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobi- wymamrotał. Opuszkami gładził skórę na moim brzuchu, powodując u mnie uśmiech. Miałam tam lekki łaskotki.  – Uwielbiam, gdy się śmiejesz- oznajmił, zanim wsunął ręce za gumkę spodenek i pociągnął je w dół, razem z bielizną. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ponownie znalazł się nade mną, atakując moje usta. Jęknęłam i objęłam nogami jego biodra. Poczułam erekcję, napierającą na moja kobiecość. Po macku odnalazłam gumkę bokserek i pociągnęłam je w dół, pomagając sobie nogami. Jęknęłam, gdy jego nabrzmiały już członek znalazł się przy wejściu. Wygięłam plecy w łuk, gdy Justin wszedł we mnie. Nareszcie poczułam niesamowite spełnienie. Jęknęłam głośno, zdając sobie sprawę, że w sąsiednim pokoju mnie słychać. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ubrałam na siebie poprzednie rzeczy, spoglądając ukradkiem na bruneta.
-Gdzie idziemy?-zapytałam.
-Na śniadanie- odpowiedział. Podszedł do mnie i przelotnie musnął moje wargi. Zaśmiałam się jak wariatka, a moje policzki przybrały różowy kolor.- Jak się czujesz?-spytał, totalnie dezorientując mnie tym pytaniem.
-Dobrze- odparłam od razu. Dopiero po chwil zdałam sobie sprawę, że pyta o siniaki-Dobrze- utwierdziłam go w przekonaniu.
-To ok- mruknął. Złączył nasze palce razem i opuścił pokój, zamykając go. W brzuchu czułam przyjemne mrowienie. Poszliśmy wolnym krokiem do windy, która zawiozła nas na parter. Zignorowałam spojrzenia kobiet, skierowane na … w zasadzie nie wiem jak go nazwać. Powiem po prostu Justina.  Skierowane na Justina. Ścisnął mocniej palce na mojej dłonie, ale mnie tym nie raniąc. Jak cień szłam za nim wprost do oddzielnego stolika. Zdziwiłam się, bo byłam pewna, że dosiądzie się do innych. Mam tu na myśli między innymi Jasmine, która gała mi na nerwach jak nikt inny. Dwulicowa suka.
-Co zjesz?-spytał. Potrząsnęłam głową, wracając do świata żywych.
-Weź mi omlet z truskawkami i bitą śmietaną- oznajmiłam. Mrugnął do mnie i podszedł do stołu, gdy były różne potrawy. Wypuściłam z płuc powietrze i podparłam brodę ręką. Mój wzrok padł na blondyna, który siedział do mnie tyłem. Mój żołądek wywrócił się na ten widok. Ale gdy odwrócił się, zamarłam. Te same chłodne, szare oczy co zeszłej nocy. Spuściłam wzrok i odwróciłam się bokiem do niego. Moje serce biło niebezpiecznie szybko. Sekundy dłużyły mi się w nieskończoność. Prosiłam w myślach, aby Justin wrócił już do stolika.
-Wszystko okay?-spytał brunet. Westchnęłam i szczerze pokręciłam przecząco głową.- Co jest grane?-zapytał, siadając naprzeciwko mnie. oblizałam usta i miałam już je otworzyć, ale spanikowałam.-Hej, Abi, powiedz mi- złapał moją dłoń. Wskazałam gestem głowy na osobę za nim. Odwrócił się zdzwiony, ale zaraz po tym zacisnął mocno pięści ze złości. – Nie ruszaj się stąd- syknął, ale chyba starał się brzmieć łagodnie. Wszystko jedno.
-Nie, nie idź- szepnęłam zdesperowana. Łzy pojawiły się w moich oczach. Brunet westchnął, ale nie odpuścił. Wstał, ale ja złapałam go za rękę, nie chcąc puścić. Bałam się, co może zrobić.
-Puść mnie, nie chcę ci krzywdy zrobić- delikatnie wyszarpnął swoją dłoń i odszedł od stolika. Mój żołądek się zacisnął. Popatrzyłam co robi. Podszedł do chłopaka i jednym ruchem złapał go za koszulkę i podniósł do pionu. Nie słyszałam co do niego mówił, ale Andrew, czy jak mu tam zaśmiał mu się w twarz. Trwało to kilka sekund, zanim pięść bruneta zderzyła się z nosem tego drugiego. Zakryłam usta ręką, tłumiąc swój pisk. Justin powalił go na ziemię i usiadł na nim okładając po twarzy. Z moich oczu pociekły łzy. Jackob i Christopher zerwali się ze swoich miejsc, podlatując do nich. Także podniosłam się i od razu wybiegłam z restauracji. Nie wytrzymałam. Tego było zbyt wiele…

Bez perspektywy


Jackob złapał swojego brata za ramiona, ciągnąc go do góry. Brunet zaczął się rzucać i krzyczeć.
-Puść mnie. Zamorduję tego skurwysyna. – słowa bruneta były przesiąknięte czystym jadem.
-Justin, odpuść. – Krzyknął do niego bliźniak, trzęsąc jego ciałem. W oczach Justina można było zobaczyć ogień. Powiedzieć, że był wściekły, było za mało. Miał ochotę zabić go tu i teraz. Żałował, że nie zabrał ze sobą broni, bo by mu się przydała. Chociaż był tak zdeterminowany, że zabiłby go gołymi rękami.  –Justin, idź lepiej poszukać swojej dziewczyny- spojrzał na niego. Ten wyrwał się z jego uścisku i odwrócił. Miał taką ogromna ochotę odwrócić się jeszcze raz i jeszcze raz dokopać temu dupkowi, ale wiedział, że nie mógł. Wyszedł z restauracji i skierował się do pokoju, mając nadzieję, że znajdzie tam Abi. Nie omylił się. Dziewczyna leżała na łóżku, zwinięta w kłębek. Justin wiedział, że to jego wina. Usiadł na skraju łóżka i położył swoją dłoń na jej głowie. Lekko ją pogłaskał. Brunetka wręcz zadrżała pod jego dotykiem. Nie był on jednak spowodowany strachem, lecz tym co ten chłopak z nią robił. Kochała go. Podniosła się i spojrzała na zmartwioną twarz chłopaka, a następnie objęła jego brzuch rękami, mocno tuląc się do niego. Justin także poczuł ukłucie w brzuchu. Miejsce, gdzie dziewczyna go dotknęła zdawało się płonąc. Nie wiedział co się dzieje. Nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Objął ją mocno ramionami i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie. Pocałował jej głowę   i szepnął.
-Będzie dobrze, kochanie.
**********************************************
Ale ja się dla was poświęcam. Przed chwilą mój tata przeczytał ten rozdział i mam lekko mówiąc przesrane, ale co tam... Jeżeli dostanę karę, to nwm kiedy będzie rozdział na każdym z 3 blogów...

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział dwudziesty czwarty

Drzwi zatrzasnęły się , powodując zwrócenie mojej uwagi. Do pokoju wszedł Justin. Poznałam go po rysach twarzy. Była jeszcze szansa, że to Jackob, ale w to wątpiłam.
-Czemu tak szybko poszłaś?-spytał siadając na łóżku. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wciąż byłam przerażona, chociaż te słowo to i tak mało powiedziane.
-Źle się poczułam – wymyśliłam na poczekaniu.
-Rozumiem. A teraz już dobrze się czujesz?
-Lepiej- wymusiłam uśmiech.
-W takim razie, ubieraj się. Zabieram cię do klubu. – mruknął.
-A co z Jazzy i Jamesem?
-Niech raz się pobawią.- oznajmił. Był ich bratem chyba wiedział co robi… Niechętnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby, wcześniej zapalając światło. Wyciągnęłam z niej czerwoną sukienkę  z długim rękawem. Poszłam z nią do łazienki. Gdybym została w  pokoju, on na pewno by zobaczył siniaki na moich rękach, a tego nie chciałam. Szybko zrzuciłam z siebie stare ciuchy i założyłam nowe. Przejechałam jeszcze raz tuszem rzęsy, a usta czerwoną szminką. Wyszłam gotowa i zabrałam czarną torebkę, gdzie wpakowałam telefon i portfel. Na nogi założyłam bardzo wysokie szpilki.
-Jestem gotowa- oznajmiłam cicho. Spojrzałam na bruneta, który miał na sobie jeansy i zwykły T-shirt.
-Dobrze, chodź- wskazał głową na drzwi. Mój żołądek nieprzyjemnie się skręcił, ale postanowiłam nie robić scen i opuściłam pokój.  Zamknęłam drzwi i schowałam klucz do torebki. Ścisnęłam ją mocniej i poszłam obok Justina do windy. Między nami panowała cisza, która według mnie była krępująca.
Winda zjechała na parter, a my z niej wyszliśmy. Szybko przeszliśmy przez hol i znaleźliśmy się na dworze. Nerwowo się rozglądałam. Mój wzrok padł na grupę przed nami. Na moje nieszczęście rozpoznałam tam Jasmine. Czułam, że te wieczór będzie zepsuty.
-Hej- przywitała mnie Emily i przytuliła. Skrzywiłam się, gdy skóra na rękach weszła w kontakt z jej ciałem.
-Cześć- oznajmiłam jej cicho. Bez zbędnej rozmowy udaliśmy się na plażę. Moje ciało ogarnęło przerażenie. Nie chciałam go ponownie spotkać. Bałam się go.
-Wszystko okay?-spytała Emily. Przytaknęłam i odwróciłam głowę, unikając jej wzroku. Świetnie czegoś się domyśliła. Weszliśmy do budynku, o ile mogę go tak nazwać. Była to zwykła betonowa płyta z dachem nad głową, bez ścian. Na samym końcu był bar, który oświetlony był różnokolorowymi światełkami. Przełknęłam ślinę  i rozejrzałam się. Na szczęście wszyscy byli zajęci sobą. Ciągnąc się jak cień poszłam za nimi w  stronę baru. Postanowiłam jednak nic nie pić. Musiałam trzeźwo myśleć.
-Co ci zamówić?-spytała mnie Demi.
-Sok wystarczy-oznajmiłam. Spojrzała na mnie dziwnie, ale nic nie powiedziała. Oparłam się o blat baru i spojrzałam na wszystkich. Chciałam dzisiaj się tak beztrosko zabawić, ale nie mogłam. Mój umysł cały czas zajmował ten chłopak. Jego oczy przerażały mnie. Były takie zimne i bez emocji.
-Twój sok- podała mi go. Kiwnęłam głową i napiłam się. Ostawiłam pustą szklankę na stole i podniosłam głowę.
-Idę do łazienki- powiedziałam do Emily. Przytaknęła. Rozejrzałam się i poszłam na drugi koniec” budynku” . weszłam do korytarza, który prowadził do toalet. Panował tam półmrok.
-I co już wiesz kim jestem?-szepnął głos za mną. Dosłownie straciłam panowanie nad swoim ciałem. Krew odpłynęła mi z twarzy, a mój żołądek wywrócił fikołka. Przełknęłam ślinę i niepewnie odwróciłam się. Moje oczy znowu spotkały się z zimną szarością. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam na niego. – Coś zbladłaś- zaśmiał się i palcami dotknął mojego policzka. Chociaż chciałam się ruszyć, to nie mogłam. Zostałam jakby wmurowana w podłogę.- odpowiedz mi- syknął.
-Nie-wyjąkałam. Gardło piekło mnie.
-Szkoda- westchnął. Położył swoją dużą dłoń na moim biodrze i ścisnął ją tam. Poczułam ostre pieczenie w tym rejonie. Skrzywiłam się
-Zostaw mnie-zdołałam wydusić.
-Jak sobie życzysz- wyszeptał mi na ucho i odwrócił się. Odszedł zostawiając mnie w kompletniej rozsypce. Do moich oczu znowu napłynęły łzy. Moje ciało trzęsło się jak galaretka, a serce biło niebezpiecznie ciężko. Wzięłam kilka głębokich oddechów, zanim opuściłam łazienkę. Rozejrzałam się po Sali w poszukiwaniu Justina. Podjęłam decyzję. Muszę mu to powiedzieć. Boję się. A bez wątpienia oni się znają. Znalazłam go przy barze jak rozmawiał z Jasmine i Jasonem. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
-Możemy pogadać?-spytałam cicho. Patrzyłam na podłogę. Nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
-A nie może to poczekać? Jestem pewien, że tak-westchnął. Świetnie, dziękuję ci. Fantastycznie ci na mnie zależy. Odpuściłam… Odeszłam do niech i wzięłam swoją torebkę z blatu baru. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam z imprezy. Nie miałam ochoty tutaj zostać. Chciałam pobiec, ale moje biodro bolało jak skurwysyn. Przygryzłam wargę i ignorując ból poszłam szybkim krokiem do hotelu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się o 9. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby. Wyciągnęłam z  niej bluzkę z długim rękawem i szorty. Nic specjalnego. W łazience rozebrałam się z piżamy i stanęłam przed lustrem. Westchnęłam, widząc kolejnego siniaka. Tym razem był na biodrze. Nie miałam pojęcia jak on to robi, że jednym ściśnięciem powoduje u mnie tak wielkie ślady. Zrezygnowana naciągnęłam na ciało bluzkę, ale gdy chciałam zapiąć szorty poczułam ból. Syknęłam. Moje oczy ponownie wypełniły się łzami. Czułam się bezradna. Spuściłam bluzkę i opuściłam łazienkę. Justin jeszcze spał, dlatego nie chciałam go obudzić. Na palcach podeszłam do torby i wyszukałam w niej spodenki na gumce. Założyłam je, ale wciąż czułam nieprzyjemne pieczenie. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Było mi po prostu smutno.
-Cześć- usłyszałam zachrypnięty głos bruneta.
-Hej- szepnęłam, starając brzmieć się naturalnie. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak podnosi się z łóżka. Podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej czystą bieliznę, oraz spodenki. Znikł za drzwiami łazienki. Położyłam się na łóżku i układałam sobie w głowie jak mam zacząć z nim rozmawiać.

Opuścił pomieszczenie już ubrany. Kropelki wody kapały z jego włosów, prosto na goły tors.
-Em… Justin, mogę zadać ci pytanie?-mój głos drżał.
-Jasne- rzucił z uśmiechem.
-Kto to… Andrew- wypowiedzenie tego imienia  przyszło mi z trudem. Twarz bruneta jakby zbladła.
-Skąd znasz to imię?-spytał zaszokowany. Podniosłam się z łóżka i stanęłam na nogach
-Nie odpowiedziałeś mi- przyznałam cicho. W jednej chwili poczułam ogromny ból na rękach. Chwycił mnie tam. W moich oczach zebrały się łzy, które zaraz stamtąd wypłynęły.
-Ty mi odpowiedz- syknął. Wyrwałam mu się i spuściłam wzrok. –Co jest grane?-spytał, ponosząc mój pobudek. Nie odpowiedziałam mu, tylko zamknęłam oczy. Tego było za wiele- Abi, rozmawiaj ze mną-rzucił łagodnym głosem. Jak to możliwe, że w jednej chwili był wściekły, a parę sekund później najmilszym człowiekiem na świecie
-Spotkałam go. Miałam się o niego zapytać- przyznałam po chwili, jąkając się.
-Jak to go spotkałaś? Tutaj?-przytaknęłam jedynie. – Zrobił ci coś?-nie odpowiedziałam mu. – Abi, dotknął cię?-spytał po raz kolejny. Przytaknęłam lekko głową. – Kurwa, gdzie. Musisz mi pokazać- wystawiłam w  jego kierunku ręce. On podniósł rękawy, a jego twarz ponownie zbladła. –Zabiję skurwysyna- syknął – Kurwa, będzie martwy. – złapał się na włosy i pociągnął.
-Justin…-odezwałam się. Spojrzał na mnie – Przytulisz mnie?-spytałam. Zapewne brzmiałam jak dziecko. Brunet bez wahania podszedł do mnie i przyciągnął ostrożnie do swojego ciała.
-Będzie dobrze, obiecuję- mruknął w moje włosy. Schowałam twarz w jego klatkę piersiową i zaciągnęłam się pięknym zapachem jego ciała.
****************************************
No hej, hej! Stęskniliście się? Nie mogę uwierzyć, że to już 24 rozdział. OMG!