czwartek, 29 maja 2014

Rozdział dziesiąty

Obudziło mnie mocne trzęsienie moim ciałem. Otworzyłam oczy i spojrzałam na osobę, która to robiła. Nie zdziwiłam się, gdy spotkałam brąz tęczówki. Puścił mnie i zniknął za drzwiami. Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Podeszłam do garderoby, gdzie wybrałam białą bieliznę. Prysznic postanowiłam wziąć po powrocie ze szkoły. Zdecydowałam się na dżinsowe spodenki , czarne rajstopy i czarną koszulkę. Szybko ubrałam to, a dodatkowo założyłam jeszcze dżinsową kurteczkę i czerwone szpilki, pasujące do stroju. Opuściłam garderobę i dostrzegłam siedzącego Justina na łóżku. Zmarszczyłam brwi i poszłam do łazienki. Zmyłam tam stary makijaż i zrobiłam nowy, składający się z pomalowania tuszem rzęsy i ust błyszczykiem. Policzki musnęłam też lekko rożem i byłam gotowa. Opuściłam pomieszczenie i wzięłam torebkę. Zeszłam do kuchni, gdzie Justin siedział przy stole i coś przeżuwał. Wywróciłam oczami i podeszłam do lodówki, biorąc z niej jabłko.
-Idziesz do szkoły?-spytałam niepewnie
-Na to wygląda- odparł chłodno. Ej, co ja mu zrobiłam?!. Przytaknęłam i usiadłam naprzeciwko niego. Szybko zjadłam zieloniutkie jabłuszko i wyrzuciłam ogryzek do kosza.- muszę iść po szkole do centrum, wybierasz się ze mną?-powiedział łagodnie. Co jest grane? W jednej chwili z totalnie złego przemienia się w przytulnego baranka.
-Emm… mogę iść- przyznałam niepewnie. Spojrzał na mnie swoimi przenikliwie brązowymi oczami, a kącik jego ust uniósł się trochę do góry. Serio, potrzeba mu psychologa. Wzruszyłam ramionami i wstałam z krzesła. Brunet zrobił to samo i opuściliśmy mieszkanie. Zjechaliśmy do podziemnego garażu, a stamtąd, samochodem ruszyliśmy do szkoły. Cała droga minęła  nam w ciszy. Moje myśli wciąż powracały do sytuacji z wczoraj. Był to niezwykle gorący wieczór. Moje policzki od razu zrobiły się różowe.
Wjechałam na szkolny parking i znowu spotkałam się z nieprzyjemnymi spojrzeniami. Serio o co im do cholery chodzi?. Opuściliśmy samochód i od razu udaliśmy się do szkoły. Wzięłam z szafki książki z chemii i razem z brunetem poszliśmy pod jego szafkę. Wyjął z niej książki do angielskiego i odwrócił do mnie
-Widzimy się na lunchu?-spytał.
-Tak- uśmiechnęłam się lekko. Założyłam kosmyk włosów za ucho i spojrzałam na niego spod pomalowanych rzęs. Zaśmiał się i pokręcił zrezygnowany głową. Pocałował mój policzek.
-Widzimy się potem- mrugnął do mnie i odszedł. Wywróciłam oczami i poszłam pod salę chemiczną.
Podpierałam brodę i próbowałam nie zasnąć na głupiej lekcji, jaką był francuski. Babka nawijała coś w tym języku, ale jej nie słuchałam. Stukałam swoim niebieskim długopisem o zeszyt i beznamiętnie gapiłam się w zapisaną, niezwykle niezgrabnym pismem, kartkę. Poczułam wibracje  w kieszeni. Zamrugałam kilkakrotnie i wyciągnęłam komórkę ze spodenek. Odblokowałam ją i czekała na mnie wiadomość z zastrzeżonego numeru. Zmarszczyłam brwi, ale otworzyłam ją. Jej treść niezwykle mnie zaintrygowała :” Zauroczył Cię widok rozpalonego ciała, kropel potu na jego szyi. Podobało Ci się tajemnicze spojrzenie podarowane ukradkiem. Nie oparłeś się pozwoliłaś na dotyk nieznanych ust, odważnych dłoni. Bez wstydu, zrobiłaś to znów”. Kto do cholery takie coś wysłał?! Jeżeli Justin robi sobie ze mnie jaja, to my dokopię.
-Przeszkadzam pani w czymś, panno Kerr?-spytała pani Josephen
-Nie, może pani kontynuować- uśmiechnęłam się fałszywie. Jeszcze tego mi brakowało. Nauczycielka otworzyła usta, ale nic nie powiedziała, bo zabrzmiał dzwonek. Uśmiechnęłam się pod nosem. Szybko wzięłam zeszyt i podręcznik, a potem wyszłam z klasy. Podeszłam pod szafkę i otworzyłam ją. Wpakowałam tam książki. Dwie duże zimne dłonie wylądowały na moich oczach. Przełknęłam ślinę, ale postanowiłam zachować zimną krew. Moje ciało się napięło. Nie chciałam powtórki z tego co wydarzyło się w  poniedziałek. Przyłożyłam ręce do tajemniczych dłoni, ale wydawały się znajome. To Justin.!
-To co, idziemy?-spytał, gdy odwróciłam się do niego przodem.
-Jasne- zająkałam się. Naciągnęłam mocniej pasek torebki na ramię i mocno go chwyciłam. Zatrzasnęłam szafkę i ramię w ramię wyszliśmy ze szkoły.
-Dzisiaj trzeba jechać do Roberta, bo miał nam załatwić bilety do Stratford – zaczął Justin, gdy podeszliśmy do mojego samochodu. Od razu się wyprostowałam. Błagam, ja nie chcę!
-Jedź tam sam- jęknęłam- Nie chcę ich widzieć- wycedziłam przez zęby.
-Nie, pojedziemy tam razem-spojrzał na mnie wymownie. Skrzywiłam się i jęknęłam niezadowolona.
-Jak chcesz- wywróciłam oczami. Odpaliłam samochód i skierowałam się w stronę centrum. Droga na szczęście nie była długa i chwilę później zaparkowałam swojego skarba na parkingu. Opuściłam samochód naburmuszona. Nie chciałam do nich jechać.
-Nie bądź za to zła. Dorze wiesz, że mam rację.
-Nic nie mówię- jęknęłam.
-Dobra- wywrócił oczami. – Idź gdzie chcesz, a ja muszę spotkać się tylko z przyjacielem. Okay?- pokiwałam jedynie głową i odwróciłam się na pięcie. Ruszyłam w stronę pierwszego sklepu z  sukienkami. Od razu, gdy weszłam do środka poczułam charakterystyczny zapach nowości. Uśmiechnęłam się i podeszłam do wieszaków. Sukienki miały różne kolory, ale ja najpierw zdecydowałam się na małą czarną z odkrytymi plecami. Wybrałam swój rozmiar i przewiesiłam przez ramię. W następnej kolejności podeszłam do sukienki w kolorze pudru. Tył był długi, a przód  przeciwnie. Całość była z lekkiego materiału, co dodawało jej więcej urody. Od razu wzięłam odpowiedni rozmiar i starannie ułożyłam na czarnej sukience. Zdecydowałam się jeszcze na intensywnie czerwoną, do kostek, także z lekkiego materiału. W górnej części była z cekinów, co dodawało jej uroku. Wzięłam pasującą i ułożyłam na pozostałych dwóch. Podeszłam do kasy, przy której siedziała młoda ekspedientka. Żuła niestarannie gumę, co przyprawiało mnie o wymioty.
-Sześć tysięcy dolarów- rzekła. Wyciągnęłam z torebki swój portfel i podałam jej swoją kartę. Po tym jak zapłaciłam zapakowała je do torby i podała mi, tak samo jak kartę. Podziękowałam jej i wyszłam ze sklepu. Postanowiłam wstąpić do Mango. Od razu po przekroczeniu progu sklepu rzuciło mi się w oczy moje zdjęcie na ścianie. To jest plus bycia fotomodelką. Wchodzisz do sklepu i widzisz swoją twarz. Bezcenne uczucie.
-To zaszczyt widzieć tu panią- powiedziała pani  w średnim wieku
-Oh, dziękuję- uśmiechnęłam się promiennie. Podeszłam do wieszaków,  których zaczęłam brać przypadkowe rzeczy w moim rozmiarze. Zawsze tak robiłam. Lubiłam potem sprawdzać co kupiłam w domu. Kiedy nazbierała się tego spora ilość podeszłam do kasy. Sprzedawczyni była z zdziwiona moimi sporymi rzeczami, ale zbytnio się tym nie przejęłam. Zapłaciłam za ubrania i obładowana sześcioma torbami wyszłam ze sklepu. Nigdzie nie widziałam Justina, więc postanowiłam iść do Starbuck. Usiadłam przy stoliku przy oknie, aby mieć widok na ludzi, chodzących po centrum. Nudziło się jak cholera.
-Dzień dobry, mogę coś podać?-spytała kelnerka. Spojrzałam na nią i zjechałam wzrokiem. Była bardzo wysoka i miała długie tlenione blond włosy. Jej niebieskie tęczówki przeszywały mnie. Miała na sobie spodenki i top z logiem firmy.
-Expresso- odpowiedziałam. Ona jedynie przytaknęła i zniknęła w jakimś pomieszczeniu. Podparłam głowę ręką i spojrzałam w szybę. Patrzyłam na wszystkich w centrum, aż mój wzrok powędrował na Justina w towarzystwie jakiegoś wysokiego dobrze zbudowanego mężczyzny. Miał bardzo wyraźne rysy twarzy i był łysy. Blizny na twarzy i głowie, a także mroczne tatuaże przerażały mnie i na pierwszy rzut oka nie był godny uwagi i zachodu. Mówili coś do siebie, zanim ten pokazał na mnie palcem. Oczy bruneta rozszerzyły się i zaczął chyba na niego krzyczeć. Byłam totalnie zdezorientowana. O co im chodziło? Odwróciłam wzrok i spuściłam go na swoje pomalowane paznokcie.
-Twoja kawa- powiedziała uprzejmie kelnerka. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam. Podniosłam filiżankę i upiłam mały łyczek czarnej cieczy. Mój telefon zawibrował, informując mnie o nowej wiadomości. Wyciągnęłam go z kieszeni i odblokowałam. Wiadomość znowu została wysłana z zastrzeżonego numeru. Nie bawiło mnie to. „ Pytania i odpowiedzi. Ale cóż, jeżeli są pytania, a żadnej odpowiedzi?” Że co do cholery? Kto to wysyła?  Agresywnie z lekkim hukiem położyłam komórkę na stole. Zamknęłam oczy i ścisnęłam nasadę nosa. Głowa dziwnie mi pulsowała, co niczego nie ułatwiało. Rozchyliłam powieki i sięgnęłam po kawę. Wypiłam ją duszkiem, ponieważ było już zimna. Spojrzałam ponownie w szybę, ale nie zobaczyłam już ich. Wypuściłam nerwowo powietrze z płuc. Poczułam dużą dłoń na ramieniu. Zamarłam. Niepewnie odwróciłam głowę. Gdy tylko zobaczyłam przed sobą bruneta od razu odetchnęłam z ulgą
-Nie strasz mnie tak- syknęłam. Podniosłam się z fotela i złapałam za swoje torby z ubraniami.
-Daj, wezmę to- powiedział i wyrwał mi reklamówki. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyszliśmy z kawiarni w totalnej ciszy. Justin wrzucił torby na tylne siedzenie i zajął miejsce pasażera. Także wsiadłam do auta i wyjechałam na ulicę. Droga do domu Roberta zajęła mi ponad pół godziny, w ciągu których nie rozmawialiśmy ze sobą. W mojej głowie było sporo pytań odnośnie jego tajemniczego spotkania, tego mężczyzny i innych rzeczy. Intrygowało mnie to, ale nie byłam do końca pewna, czy oby chcę poznać wszystkie fakty.

Zaparkowałam na podjeździe i pełna obaw i zdenerwowana opuściłam samochód. Moje dłonie pociły się. Justin spojrzał na mnie pytająco, ale ja jedynie pokręciłam głową. Podszedł do drzwi i zadzwonił dzwonkiem. Niedługo po tym drzwi otworzyła Selena.
-O cześć- uśmiechnęła do niego. Nienawidzę tej dziwki. –A ty co tu robisz, nie jesteś tu mile widziana- powtarza się.
-Za to ty jesteś? Weź nie rozśmieszaj mnie- popchnęłam ją i weszłam do środka, ciągnąc za sobą bruneta. W korytarzu stanęła moja matka, a moje serce jakby zamarło. Moje ciało od razu ogarnęła niesamowita złość. Zacisnęłam mocno szczękę, starając się nic nie powiedzieć.
-Jest Robert?-spytał Jus. Ona pokiwała głową i zniknęła w gabinecie mężczyzny. Zaraz po tym Robert wyszedł z pomieszczenia i zaprosił go do środka. Mój żołądek nieprzyjemnie się ścisnął, gdy May patrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem.
-To co wydarzyło się…-zaczęła, ale nie dałam jej skończyć, Nie chciałam jej słuchać. Miałam jej dość.
-Kpisz sobie ze mnie? Po ty co zrobiłaś, masz czelność się do mnie odzywać?- mój ton był przerażająco zimny.
-Masz rację, przepraszam- przyznała. Moja złość powiększyła się jeszcze bardziej.
-Myślisz, że od tak ci wybaczę? Podjęłaś za mnie jedną z najważniejszych decyzji w życiu.
-Przepraszam- westchnęła. Do moich oczu napłynęły łzy, ale zamrugałam kilkakrotnie, aby je zneutralizować. Nie miałam pojęcia jak się teraz zachować. Wyminęłam ją i usiadłam w  salonie na kanapie. Spuściłam wzrok na palce, którymi zaczęłam się bawić. Minuty dłużyły mi się jak godziny. Miałam ochotę stamtąd wybiec. Atmosfera przytłaczała mnie.
Kiedy drzwi gabinetu otworzyły się odetchnęłam z ulgą i poniosłam się z kanapy. Z prędkością światła pociągnęłam go do wyjścia.
-Do widzenia!-krzyknął, zanim wyszłam na zewnątrz. Bez słowa wsiadłam do auta i czekałam, aż zrobi to samo. Byłam zła, ale też smutna. Nie potrafiłam jej wybaczyć tego co zrobiła. A może nawet nie chciałam?
-I jak?-spytałam po chwili. Zdążyłam się ciut uspokoić.
-Załatwione.  W piątek o 10 rano mamy lot. – oznajmił mi i pokazał bilety w dłoni. Wypuściłam powietrze z płuc, orientując się, że je wstrzymałam. Szczerze mówiąc cieszyłam się na ten wyjazd. Wreszcie od wszystkiego odpocznę.
*********************************
Witajcie miśki! Postanowiłam dodać rozdział szybciej, ponieważ szybciej go skończyłam. 
Mam wrażenie, że tylko ja jestem tak bardzo zmęczona szkołą -,-.

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział dziewiąty

Otworzyłam drzwi swojego mieszkania i weszłam do środka, a zaraz za mną Justin. Rozświeciłam światło i zobaczyłam w przedpokoju dwie walizki. Spojrzałam na bruneta, który wpatrywał się w nie z zmarszczonymi brwiami.
-Wygląda na to, że jesteśmy skazania na siebie- powiedziałam z lekkim usmiechem.
-Na to wygląda.- odpowiedział- Chcę czegoś spróbować- powiedział niepewnie i podrapał się po karku.
-O ile nie będzie boleć, jestem otwarta na propozycje. – położyłam ręce na biodrach.
-Wspaniale.- złapał mnie za rękę i poprowadził schodami do góry. Do sypialni. Jednym ruchem rzucił mnie lekko na łóżko i zdjął z siebie marynarkę. Wszedł na łóżko i znalazł się nade mną. Złączył nasze usta w namiętnym i pełnym pożądania pocałunku. Tak strasznie go pragnęłam. Moja klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej. Przygryzłam lekko jego wargę, powodując u niego jęk. Odsunął się ode mnie i tajemniczo uśmiechnął. – Wstań- polecił mi. Zamrugałam kilkakrotnie, ale wykonałam jego polecenie. – Odwrócić się- stałam do niego tyłem i nie miałam pojęcia co chce zrobić.
Odgarnął włosy na jedno ramię, a drugie obdarzył lekkim pocałunkiem, który wywołał u mnie dreszcz. Zamknęłam oczy i westchnęłam głośno, a następnie przygryzłam wargę. Jego gładkie palce gładziły skórę moją skórę w górnej ich części. Sięgnął do zamka mojej sukienki i bardzo powoli go rozsunął. Materiał opadł bezwładnie na ziemię, a ja wyszłam z niego i odkopnęłam go. Jego sprawne ręce pieściły skórę na brzuchu, powodując kolejne skurcze w podbrzuszu. Pragnęłam go, tak bardzo. Jęknęłam, gdy w dłonie wziął moje piersi i lekko ścisnął. Napięcie zaczęło budować się w dole mojego brzucha, gdy masował moje piersi. – Już dość tego- jego głos był bardzo seksowny. Popchnął mnie na łóżko. Podniosłam się na łokciach, obserwując jego ruchy. Rozwiązał swój krawat i uśmiechnął się tajemniczo. Podszedł do drzwi i z mojego szlafroka zabrał sznurek. Podszedł do łóżka i wziął jedną moją rękę. Zawiązał supeł najpierw na nadgarstku, a następnie przywiązał do ramy łóżka. Byłam zaszokowana jego pomysłem. Z drugą ręką postąpił rak samo. Moje górne kończyny były unieruchomione, co podniecało mnie jeszcze bardziej. Uśmiechnął się do mnie tajemniczo i zaczął rozpinać guziki swojej białej koszuli. Swoją drogą w  garniturze wyglądał tak seksownie. Ni stąd ni owąt wyciągnął z kieszeni spodni jeszcze jeden krawat. Zmarszczyłam brwi, gdy do mnie podszedł. Zasłonił mi nim oczy i zawiązał na tyle mojej głowy. Oddech utknął mi w gardle
-Jesteś taka piękna- powiedział. Moje ciało zadrżało, gdy poczułam jego dotyk na policzku. Przygryzłam wargę, ale on zaraz po tym uwolnił ją. Pocałował lekko moje usta. Jęknęłam niezadowolona, gdy się odsunął. Chciałam więcej. O wiele więcej. 
Jego delikatne palce dotknęły skóry na moim brzuchu. Oddech mi przyśpieszył, a mięśnie w podbrzuszu znowu się spięły. Moje ręce nieustannie zaciskały się w pięści, gdy dotykał mojej skóry. Miękkie usta chłopaka wylądowały w obszarze, gdzie czułam skurcze, powodowane moim niesamowitym podnieceniem. – Wiesz, że pięknie pachniesz?-znów się odezwał. Włożył rękę za gumkę majtek i zjechał prostu do mojej kobiecości. Jęknęłam głośno, czując jego palce. To były tortury. Słodkie tortury. Pozbył się reszty mojej bielizny. Zimne powietrze uderzyło o rozgrzane skórę w intymnym miejscu. Palce bruneta znalazły się we mnie, a ja jęknęłam głośno.- Taka mokra i gotowa na mnie-jego głos  niesamowicie pobudzał moje zmysły. Palce chłopaka nieprzerwanie ruszały się we mnie, a ja wydobywałam z siebie coraz głośniejsze odgłosy. Dobrze, że mieszkam sama w tym apartamencie. Znaczy mieszkałam sama.
W momencie, gdy język chłopaka dołączył do sprawnych palców moje plecy wygięły się w łuk. Czułam niesamowitą przyjemność.  Napięcie rosło w dole mojego brzucha, lecz gdy już prawie szczytowałam przerwał to. Chwilę nie słyszałam co robi, ale w końcu usłyszałam jak rozpina zamek spodni. Mój oddech był ciężki. Poczułam jak kładzie się nade mną. – Gotowa?-spytał niezwykle poważnie. Całe moje wnętrze pulsowało od nadmiaru podniecenia. Szybko pokręciłam głową na tak. Wolnym ruchem wchodzi we mnie. Przygryzam wargę, ale on ją uwalnia. Pocałował mnie namiętnie, bardzo namiętnie.
Oddech miałam urwany, gdy wchodził we mnie w dość szybkim tempie. Przyjemność zawładnęła moim ciałem, gdy czułam jak osiągam wymarzony szczyt. Brunet wykona jeszcze kilka mocnych pchnięć, zanim także doszedł. Opadł na mnie kompletnie zdyszany.
Chwilę poleżeliśmy bez ruchu, ale poczułam jak drętwią mi kończyny.
-Em… Mógłbyś mnie rozwiązać, robi mi się niewygodnie-odparłam zażenowania. Czułam jak moje policzki robią się różowe.
-Tak- mruknął i szybko rozwiązał moje ręce. Położył się obok mnie, ale jego klatka piersiowa wciąż szybko się unosiła. Kątem oka spojrzałam na niego. Na jego czole były kropelki potu. Szczęka wciąż mocno zaciśnięta. Był tak przystojny. Nie wiem, czy to nie jest zakazane. On łamał wszystkie zasady.
-Nad czym myślisz?-spytał. Zamrugałam kilkakrotnie, gdy zostałam wyrwana z zamyśleń.
-Jak bardzo nienawidzę swojej matki- mruknęłam. Musiałam skłamać. Nie chciałam mu powiedzieć, że myślę o nim. To niedorzeczność.
-Teraz tak mówisz, ale później zmienisz zdanie. Myślę, że nie zrobili tego nam na złość. Nie mieliby z tego korzyści.- zatrzymał się na chwilę. Spojrzałam na niego. – Poza tym może mają rację. Nigdy nie czułaś się samotna?-powiedział to znacznie ciszej. Westchnęłam i spojrzałam centralnie w jego piękne oczy.
-Odkąd zamieszkałam sama- przyznałam po chwili. – Miałam ochotę powiedzieć jej to odkąd to zrobiłam. Ona mnie od tak zostawiła dla tego idioty.- podniosłam się i oparłam plecami o ścianę. Podkuliłam nogi do klatki piersiowej i przykryłam się kołdrą. –Wiesz jak się czułam. Jakbym przestała być dla niej ważna. Myślała, że wpychając mnie do świata mody zrekompensuje mi to. Kolejny jej błąd. Wolałabym mieszkać w najgorszej biedzie, ale z nią. Ty nie wiesz jakie masz szczęście. Masz matkę, z którą mieszkasz, znaczy chyba mieszkałeś i rodzeństwo. Oni zawsze będą obok ciebie. Do tego masz przyjaciół. A moje koleżanki, to tylko znajomość. Ale tak czy siak są fałszywe-westchnęłam. Spuściłam głowę, a łzy zaczęły kapać prosto na puchatą pościel. Brunet niepewnie objął mnie ramionami i przytulił .Ależ to słodkie.
-Jeżeli ty chociaż trochę pomożesz mi, to ja bez wahania odwdzięczę się tym samym. –westchnął. Ciekawa jestem co sprawia, że czuje się taki.
-Co sądzisz przez słowa : Moim zdaniem jestem zbyt popieprzony, aby mogłabyś mi pomóc?
-Ja…-zaciął się. Przełknął głośno ślinę, a oddech utknął mu w gardle. –Nie chcę o tym gadać- wreszcie powiedział- Wiem, że jeżeli się dowiesz, to już nie będziesz chciała mnie znać. – zmarszczyłam brwi. Co on takiego zrobił, że tak sądzi?
-Nie rozumiem.- pokręciłam głową
-Tu nie ma co rozumieć- warknął. Przeraził mnie jego ton. Przytaknęłam lekko głową i położyłam się. Przykryłam kołdrą pod sam nos. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam, zmęczona tym dniem.
**************************************
Uff... trudno było mi napisać ten rozdział. Jak mi wyszedł? Myślę, że następny pojawi się w piątek ;). Muszę wam zrekompensować tak długi okres ;) 

piątek, 23 maja 2014

Rozdział ósmy

Gdy się obudziłam na dworze było jasno. Słońce wpadało do pokoju przez rozsunięte zasłony, nieprzyjemnie rozbudzając mnie. Przekręciłam się na drugi bok i wpadłam na kogoś. Rozchyliłam oczy i zobaczyłam Justina, który leżał obok mnie. Przetarłam oczy i podniosłam się na łokciach. Ziewnęłam i wyszłam z łóżka. Cicho przeszłam przez pokój i weszłam do salonu. Zastałam tam Pattie, która gadała z kimś przez telefon.
-No to dzisiaj o 19 u państwa- powiedziała nadzwyczaj podekscytowana. – To bardzo miłe z państwa strony. Moim zdaniem robimy dla nich dobre rzeczy. Kiedyś nam za to podziękują- szepnęła. O co jej chodzi. Nie powinnam się wtrącać do jej spraw.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się. Ona jedynie pomachała mi i wyszła z pokoju. Zmarszczyłam brwi i  runęłam na sofę. Mój telefon zadzwonił, a ja wzięłam go ze stołu i odebrałam przychodzące połącznie od mamy.
-Tak?-powiedziałam cicho.
-Witaj kochanie jak się czujesz?-spytała niby przyjęta. Pf. 
-Dobrze-odpowiedziałam z udawaną sympatią. Moje stosunki z mamą uległy znacznemu ochłodzeniu, kiedy wyszła za Roberta.
-Dzwonię, aby ci powiedzieć, że dzisiaj wieczorem jest przyjęcie w naszym domu- wyczuwam w jej głosie wahania.
-O której –westchnęłam. Kolejne nudne przyjęcie. Hura- ale sarkazm.
-O 19- odpowiedziała. Co oni mają z tą 19?!
-Będę-odpowiedziałam tylko i rozłączyłam się. Potarłam skronie i jęknęłam niezadowolona. Zapowiadał się ciężki dzień
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatni raz spojrzałam w lustro w korytarzu, zanim zabrałam kopertówkę i opuściłam mieszkanie. Wystukując jakiś rytm nogą zjechałam do podziemnego parkingu i wsiadłam do samochodu.
Droga do domu mojej matki i ojczyma nie trwała długo. Gdy dotarłam na miejsce była 19:03, więc była spóźniona. Szybko opuściłam auto i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i bez pukania weszłam do środka. Dom był już pełen różnych ludzi, których przyznaję widziałam pierwszy raz w życiu. Podeszłam do swojej mamy, która rozmawiała z jakąś kobietą z blond włosami.
-Witaj mamo- odpowiedziałam nienagannym tonem.
-O kochanie już jesteś, czyli możemy zaczynać. –kobieta odeszła- Obiecaj mi, że po tym wieczorze dalej będziesz moją córeczką. Nie chcę, aby coś się zmieniło. Obiecaj mi także, że bez sprzeciwu zrobisz pewną rzecz, proszę obiecaj mi- chwyciła moją dłoń. Patrzyłam na nią zdezorientowana. Jej wzrok zbijał mnie z tropu.
-Obiecuję- odpowiedziałam niepewna tego co chce zrobić. Chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do gabinetu Roberta. Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam tam mojego ojczyma, Pattie, Justina i jakąś kobietę w eleganckim stroju. Coś nie grało.
- No to, jesteśmy wszyscy-odezwał się Robert. Moje serce zaczęło przyspieszać. Co oni chcą zrobić? Spojrzałam zaniepokojona na Justina, ale on jedynie posłał mi zdezorientowane spojrzenia. – Wy nie wiecie po co i dobrze, ale zaraz wam powiem. Pragnę zaznaczyć jedynie, że sprzeciw nic nie da, bo to już tylko formalność, to nasze spotkanie tutaj. – spojrzał na Pattie i moją mamę. O matko, boję się.- Uznaliśmy z mamą i Pattie, że to będzie dla was najlepsze. Ty Abi potrzebujesz kogoś z kim nie będziesz czuć się samotna.
-A ty kochanie potrzebujesz się ogarnąć- powiedziała z wyrzutem w stronę Justina. Miałam ochotę się zaśmiać. Ale szybko to minęło. Nie miałam pojęcia do czego zmierzają.
-Uzgodniliśmy, że wy dwoje będziecie sobie pomagać. Zamieszkacie razem- spojrzałam zdzwiona na bruneta, a on na mnie.
-I tak nie rozumiem-mruknął rozdrażniony brunet. Nie dziwiłam mu się, też byłam zdenerwowana na nich.
-Ożenisz się z Abi- mój tata go poinformował.
-Że co kurwa?!- wydarliśmy się razem. – Nie zgadzam się- powiedziałam z założonymi rękami.
-Obiecałaś mi- skarciła mnie mama.
-Nic mnie to nie obchodzi. Jesteś wyrodną matką!
-Spokój!- krzyknął na mnie Robert. Nie macie innego wyjścia. Wszystko już załatwione. W świetle prawa już prawie jesteście małżeństwem. – w moich oczach zebrały się łzy. Moja matka jest przebiegłą małpą.- Podpisujcie – elegancko ubrana kobieta przysunęła nam przed nos papiery. Skrzyżowałam ręce na piersiach z zabijającą miną. Miałam ochotę ich zabić.
Justin niezgrabnie i z wielką niechęcią nabazgrał podpis na papierze. Co on do cholery wyprawia?!
-Nienawidzę was wszystkich- wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Moje słowa były przesiąknięte jadem. Przycisnęłam mocno długopis do papieru i z taką samą złością podpisałam się. Rzuciłam nim o najbliższą ścianę i obdarowałam trójkę zabijającym spojrzeniem, zanim wyszłam. Usiadłam na schodkach przed domem i po prostu się rozpłakałam. Moja mama jest pieprzona egoistką. Z jakiej racji decyduje o moim życiu, skoro jestem już dorosła?! Przyrzekłam sobie, że widzę ja ostatni raz. Ostatni!

Poczułam dłoń na plecach. Pociągnęłam nosem
-jeżeli jesteś kimś z Znienawidzonej Trójki, to odejdź- mruknęłam gniewnie. Ostatnie czego chciałam to rozmawiać z nimi.
-Spokojnie Abi, to tylko ja- głos Justina był łagodny. Poczułam jak siada obok mnie.
-Wiedziałeś o tym?-spytałam po chwili. Mój głos drżał od nadmiaru łez.
-Nie- przyznał cicho. – Wiem, że to nie spełnienie twoich marzeń, ale musimy się jakoś dogadać. Wiesz, jesteśmy na siebie skazani- zaśmiał. Uśmiechnęłam się lekko.
-Nie rozumiem, jak mówisz, że to nie spełnienie moich marzeń-zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego.
-Wiesz, nie jestem stworzony dla jakiejś bliskości z kobietą. Prawdę mówiąc nie byłem w jakimś poważnym związku. I słyszałaś co moja mama powiedziała. Muszę się ogarnąć. Ona jest przekonana, że mi w tym pomożesz. Moim zdaniem jestem zbyt popieprzony, aby mogłabyś mi pomóc. –spojrzałam na niego uważnie. Zmrużyłam oczy.
-Mogę spróbować, ale nic nie wyjdzie, jeżeli ty dam tego nie będziesz chcieć. – przyznałam. Wytarłam łzy. Dziękowałam Bogu, że zdecydowałam się na wodoodporny tusz.
-Chcę-odparł cicho. Spojrzał na mnie przygnębiony.
-Mogę zacząć już teraz- szepnęłam. Drżącą ręką pogładziłam jego gładką skórę na policzku. Przymknął ozy i lekko rozchylił usta. Wyglądał tak seksownie. Mój oddech był urwany, gdy zbliżyłam twarz do jego i lekko przycisnęłam swoje usta do niego. Brunet lekko zszokowany odwzajemnił gest. To był pierwszy raz, gdy pocałowaliśmy się nie zaczynając seksu, czy jakiegoś intymnego przedsięwzięcia. Był on tak delikatny, że wręcz rozpływałam się. On naprawdę dobrze całował. Pierwszy raz się and tym zastanawiałam. Jego pulchne i miękkie usta tak bardzo mnie podniecały. Czułam jak mięśnie w moim podbrzuszu zaciskają się. Jęknął, gdy przygryzłam jego wargę. Pierwszy raz miałam tak bardzo na niego ochotę.
-Pojedźmy do ciebie- mruknął mi w usta. Uśmiechnęłam się.
-Myślisz o tym samym, co ja- odpowiedziałam i wstałam z betonu. Brunet powtórzył za mną gest i poszliśmy do mojego samochodu. Otworzyłam drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera. Wręczyłam mu klucze. Był zdziwiony, ale przyjął je i odpalił samochód. Nie miałam ochoty prowadzić tego ustrojstwa. –Wiesz chyba gdzie jechać- mruknęłam. On jedynie przytaknął i wjechał na ulicę.
**********************************
Sorka miśki, że tak późno. Zabiegany tydzień, ale na szczęście już wyczekany piątek, czyli WEEKEND! Nie wiem, czy jest osoba, która bardziej cieszy się z tego powodu. Nienawidzę szkoły -,-.
Co sądzicie o rozdziale? Napisałam go dzisiaj. zainspirowała mnie moja pani z polskiego, która na dzisiejszej lekcji opowiadała o małżeństwach z osobami, których się nie zna, dla majątku. Chyba mi to nie wyszło... Cóż, starałam się. 

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział siódmy

Obudził mnie głośny dźwięk budzika, który uporczywie nie chciał się wyłączyć. Jęknęłam niezadowolona i przykryłam głowę poduszką. Po kilku minutach uporczywego dzwonienia zwlekłam się z łóżka i wyłączyłam to cholerstwo. Przetarłam zaspane oczy i na oślep poszłam do łazienki. Zdjęłam z  siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Włączyłam zimną wodę, aby ta mnie rozbudziła, co nie specjalnie wyszło. Wyszłam z kabiny i owinęłam ręcznik wokół mojego ciała. Stanęłam przed lustrem, gdzie zmyłam makijaż z wczoraj i pomalowałam rzęsy tuszem, oraz usta moja ulubioną czerwoną szminką od Chanel. Rozczesałam włosy i związałam je w kucyka.  Wróciłam do pokoju, gdzie w garderobie ubrałam czarną bieliznę. Wyszukałam białe rurki i beżową luźną tunikę. Założyłam na siebie ten strój i spojrzałam w lustro, aby ocenić mój wygląd. Nie było źle, ale mogłam się bardziej postarać. Na nogi wsunęłam botki w kolorze bluzki i zabrałam swoją torbę. Zeszłam do kuchni, gdzie zabrałam jabłko i wyszłam z mieszkania. Szybko zjechałam do garażu i wsiadłam do auta. Wyjechałam nim na ulicę i skierowałam się do szkoły. Na zegarze w moim samochodzie była 7:44, co oznaczało, że mam 16 minut do rozpoczęcia lekcji. Na parking wjechałam o 7:52. Zaparkowałam na miejscu co w piątek i opuściłam samochód, zamykając go. Spojrzałam w  bok, na jezdnię i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to Justin jadący na deskorolce. To on jeździ na deskorolce?! Dowiaduję się co raz to nowych rzeczy.
-Hej- krzyknął do mnie już  z daleka. Zaśmiałam się i odmachała mu. Chwilę później zjawił się przede mną. Mój telefon, w  kieszeni jeansów, zaczął dzwonić. Wygrzebałam go i nacisnęłam zieloną słuchawkę
-Tak Jack?- westchnęłam. Cały czas tylko praca i praca. Aż rzygać się chce.
-Hej, kochanie- odpowiedział jakby najmilszym głosem. Wywróciłam oczami.- Mam do ciebie sprawę, możesz do mnie wpaść po południu. Spojrzałam na zegarek z Elixy i zmrużyłam oczy.
-O 15 ci odpowiada?-powiedziałam powoli.
-Idealnie- cmoknął do telefonu. Jack czasami zachowuje się jak gej -,-. Bez czekania rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni.
-Nawet rano obowiązki-mruknęłam do siebie.
-Stało się coś?-spytał brunet. O kuźwa, to on tu dalej jest?!
-Emm… tak – przytaknęłam. Z daleka zobaczyłam chłopaka o czarnych włosach . Zayn- pomyślałam. Podszedł do nas i przywitał się po przyjacielsku z Justinem. Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Czułam jakieś takie dziwne napięcie. Byłam pewna, że ten cały Harry coś mu nagadał. – Ja już pójdę- rzekłam i oddaliłam się od nich, zanim coś ktoś powiedział. Nagle na kogoś wpadłam.
-Witaj ponownie śliczna- odezwał się głos nade mną. Podniosłam wzrok i spojrzałam w  czarne oczy chłopaka, na którego wpadłam w piątek
-A ty jesteś?-spojrzałam na niego znudzona. Założyłam ręce na piersiach i przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę.
-Jack, ale możesz mi mówić Głodny Tygrys. – w momencie, kiedy wypowiedział te słowa wybuchłam głośnym śmiechem. Głodny Tygrys? Haha, oryginalne.
-Sory, ale mnie na to nie naciągniesz. – wymamrotałam i chciałam go wyminąć, ale jednym ruchem rzucił  mnie na ścianę i przywarł do mnie swoim ohydnym ciałem. Zaczęłam się szarpać, ale ten włożył rękę pod moją bluzkę. – Kurwa, puszczaj mnie chuju- wysyczałam, ale to nic nie pomogło.
-Jack idioto, odsuń się. Kolejny raz przywalasz do laski u której nie masz szans. – głos Justina dostał się do moich ust.
-A co ty jesteś jakiś wyjątkowy, że możesz dotykać jej ciała.?- złapał za krawędź mojej tuniki i bez problemu rozdarł go. Został od szarpnięty zaraz po tym. Jak poparzona podbiegłam do Zayna i schowałam się za nim. Moje ciało się trzęsło. Chłopak ruszył w stronę Justina i pomógł mu dokopać mu. Kucnęłam na ziemi i złapałam za głowę. Wszystko wokół mnie wirowało. Niedługo po tym całkowicie zrobiło się ciemne
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~``
Obudziłam się w miękkim łóżku. Dziwne- pomyślałam. Lekko rozchyliłam oczy, ale zaraz po tym zamknęłam je przez rażące światło. Przetarłam je dłońmi i ponowiłam próbę. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam dookoła. Nie byłam u siebie. Nie wiem gdzie byłam, ale coś mi światło. Dopiero, gdy ponownie się rozejrzałam, doszłam do wniosku, że jestem u Justina. Podniosłam się ostrożnie na równe nogi i chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju. W korytarzu nie było słyszeć nic, poza dwóch głosów. Jeden należał do bruneta, ale drugiego nie byłam w  stanie rozpoznać. Weszłam do salonu, a cztery pary oczu zwróciły się na mnie. Zmarszczyłam brwi i zamrugałam kilkakrotnie.
-Jak się czujesz?- odezwał się blondyn, chyba nazwał się Niall, ale nie jestem pewna.
-Nie wiem- odpowiedziałam skołowana. Moja głowa jakby wirowała. Oparłam się o ścianę, aby zachować równowagę.
-Chyba jednak nie-zaśmiał się Justin. Podszedł do mnie i jednym ruchem wziął na ręce. Czułam się nie komfortowo. – Moja mama za chwilę tu będzie i wymyśli co dalej. – powiedział, gdy usiadł z powrotem na kanapie ze mną.
-A nie możemy zadzwonić do mojej matki, albo Cary, czy Barbary- mruknęłam. Mimo, że byłam przytomna, to i tak mało kontaktowałam. Jakbym nie była w swoim ciele. Usłyszeliśmy trzask drzwiami.
-Justin!- zawołała jego mama.
-Tutaj, w salonie- odpowiedział jej. Kobieta weszła do pokoju
-Coś ty jej zrobił?-spytała zrezygnowana.
-Ja? Kompletnie nic. Weź jej telefon i zadzwoń do jej ojczyma. Jest w torebce- wskazał głową na torbę. Ona niepewnie wygrzebała z niej komórkę i odblokowała. Wybrała numer i przyłożyła do ucha.
Bez perspektywy.
Pattie wybrała numer do ojczyma Abi i przyłożyła telefon do ucha
-Abi, kochanie stało się coś?-Robert śpiesznie powiedział do słuchawki.
-Witam pana, przy telefonie matka jej kolegi.- mówi niepewnie, zerkając ukradkiem na swojego syna, który trzymał w ramionach brunetkę. Uśmiechnęła się lekko. Dla niej to był wręcz niespotykany widok.-Mój syn przywiózł ją do naszego mieszkania, po tym jak w  szkole źle się poczuła.
-Oh, pani jest matką Justina?-pyta mężczyzna. Pattie zmarszczyła brwi, zdziwiona faktem.
-Owszem- odpowiedziała niemal natychmiast.
-Rozumiem. Niech pani poda adres, wtedy zjawię się i zabiorę ją do domu- odpowiedział jej ciepło. Brunetka uśmiechnęła się sama do siebie. Szybko podała mu adres i po krótkim pożegnaniu rozłączyła się. Położyła ostrożnie telefon na stole i jeszcze raz spojrzała na syna.
-Lubisz ją co?-spytała go, siadając obok niego. Chłopak spojrzał na nią kompletnie speszony. Słowa jakby utknęły mu w gardle. Nie wiedział co jej odpowiedzieć. Lubił ją?  Lubić, lubił, ale nic poza tym. Uważał ją za kobietę mądrą i niezwykle piękną. Pierwszy raz nasunęło mu się pytanie, co ona tak właściwie w nim widzi. Nie był idealny. Nie miał nic poza wyglądem. Jego złocisto-brązowe włosy i piwne , z mieszanką zieleni, oczy były jego atutem. Od dłuższego czasu nie interesował go poważny związek. Nie odczuwał takiej potrzeby. Ale gdy spotkał ją jego przyzwyczajenia uległy zmianom. Już nie był tak do końca pewny, czy chodzi mu tylko o dobry seks. Chłopak wiedział, że w daleko w głębi duszy pragnie miłości innej, niż taki, czy rodzeństwa. Nie chciał jednak dopuścić do siebie tej wiadomości.

Czarne eleganckie audi zatrzymało się obok bloku, w którym mieszkał Justin. Opuścił pojazd, razem z lekarzem, z którym przyjechał. Oboje weszli do budynku i stanęli pod mieszkaniem z numer 6. Robert zapukał w wielkim wdziękiem. Chwilę później drzwi otworzyła mu niewysoka brunetka o błękitnych jak ocena oczach. Lubił takie kobiety. Kiwnięciem głowy przywitał ją.
-Pani Bieber- powiedział nienagannym tonem. Policzki brunetki przybrały różowy odcień.
-Panie Gilbert- poszła w jego ślady. Wpuściła ich do mieszkania i zaprowadziła do salonu, gdzie Justin dalej siedział z brunetką w ramionach. Podobało mu się jak tak bezwładnie była tak blisko jego ciała.
-Witaj, Justinie-odezwał się Robert
-Witam, pana – odpowiedział. Lekarz wszedł do pokoju. Brunet zaniósł Abi do swojego pokoju, gdzie ułożył ją ostrożnie na materacu. Wysoki, siwy już lekarz zamknął za sobą drzwi. Wszyscy usiedli w salonie.
-Dziękuję, że przyjechał pan tak szybko-odezwała się Pattie.
-Ohhh, jestem Robert- powiedział z uśmiechem.
-Pattie- odpowiedziała mu kobieta, rumieniąc się. Justin siedział, jedynie wpatrując się w okno, podczas, gdy swoje dorosłych było pogrążone w żywej rozmowie.

Do pokoju wszedł lekarz z kamiennym wyrazem twarzy.
-Panie Gilbert, Abigail jest strasznie osłabiona i moim skromnym zdaniem potrzebuje po prostu przerwy od wszystkiego. Stres wywołał takie skutki. Proszę mieć to na uwadze.- poprawił grube okulary na swoim nosie.
-Dziękuję Stefan- kiwnął głową.
-Robert, mam pewien pomysł- odezwała się Pattie. Wzrok Justina i mężczyzny padł na brunetkę- W weekend dzieci wyjeżdżają do swoich dziadków do Kanady, może Abi zabierze się z nimi? Taki odpoczynek. – Justin w duchu wręcz skakał z faktu, że jedzie do dziadków. Dawno ci nie widział, a poza tym spotka dawnych kolegów.
-Myślę, że to wspaniały pomysł. Gdzie właściwie oni mieszkają?-spytał, będąc niezwykle ciekawy tej informacji. Podobał mu się ten pomysł.
-Stratford w Ontario. – odpowiedziała kobieta.
-Wspaniale. Załatwię bilety na samolot na piątek rano. Dziękuję za to co robisz- ucałował jej dłoń, a ona ponownie zarumieniła się.
Justin? On po prostu siedział, analizując w myślach całą sytuację.  Dziewczyna, którą poznał parę dni temu, teraz leży w jego łóżku, wcale nie po wyczerpującym pieprzeniu i na dodatek jedzie z nim do dziadków. Wiedział, że jego matka coś kombinuje, ale nie wiedział co. Tego zamierzał się dowiedzieć. Miał rację, jego matka miała już gotowy plan na przyszłość swojego syna, w cale nie uwzględniając jego zdania. Pozostało jej przekonać tylko rodziców dziewczyny. Wiedziała, że się zgodzą. Musiała jedynie użyć dobrej gry słów i lekkiej manipulacji. 

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział szósty

Zaparkowałam samochód przed domem, w którym mieszkała moja mama z ojczymem. Czułam lekkie zdenerwowanie, co było nowością.
-Wszystko dobrze?- w samochodzie rozbrzmiał głos Justin. Popatrzyłam na niego uważnie i kiwnęłam głową. Chwyciłam swoją kopertówkę i opuściłam samochód. Brunet zrobił to samo. Kiwnęłam głową w kierunku drzwi, a on podszedł do mnie. Splótł moje palce ze swoimi i kciukiem uspokajająco potarł moją dłoń. Jego ręka była taka duża i gorąco. Pociągnęłam go w stronę domu. Stanęłam przed drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę później w  drzwiach pojawiła się moja mama.
-O kochanie, już jesteś. Wejdź- spojrzała na Justina i zmieszała się- Znaczy, wejdźcie- od razu się poprawiła. Ton jej głosy był nadzwyczaj pogodny. – Witaj, jestem May, mama Abi, a ty?-wyciągnęła do niego dłoń. O mój boże, mamo nie rób mi obciachu.
-Justin, miło mi panią poznać- uścisnął jej dłoń. Wyraz twarzy chłopaka nie wyrażał zupełnie nic.
-Abigail, zaprowadź swojego przyjaciela do salonu-skarciła mnie. Wywróciłam teatralnie oczami. Złapałam za dłoń bruneta i oprowadziłam korytarzem do głównego pokoju. Na kanapie siedział Robert, czytając jakąś gazetę o polityce. Brr, nuda…
-Cześć-rzuciłam. Mężczyzna podniósł wzrok i nawet na mnie nie spojrzał. Dokładnie przyjrzał się Justinowi.
-Dzień dobry, panu- powiedział formalnie. Skąd on do cholery tak dobrze wie jak się zachować?!
-Witaj, twoje imię to…- uff, widać, że nie jest źle.
-Justin proszę pana- kącik jego ust uniósł się lekko ku górze.
-Gdzie proszę pana, jestem Robert- wstał z kanapy i podszedł do nas. Myślałam, że  uściśnie jego dłoń, ale on niespodziewanie go przytulił. Ale żenada…Brunet spojrzał na mnie speszony, ale ja jedynie posłałam mu spojrzenie, że nie wiem co jest grane. Odsunął się od niego i ponownie przenikliwie na niego spojrzał. – Jesteś chłopakiem Abi?-już miałam otworzyć usta i zaprzeczyć, ale Jus mnie uprzedził.
-Owszem- że co kurwa?  Do czego ty zmierzasz…?
-Bardzo się cieszę
-A już myślałam, że nie przyjdziesz- usłyszałam za sobą przyprawiający o ból głowy głos.
-Mogłabym powiedzieć to samo, ale obie dzisiaj nie mamy szczęścia- odwróciłam się do niej i posłałam jej krzywy uśmiech. Tak jak myślałam przyprowadziła znowu jakiegoś pajaca.- Znowu nowy?-na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Cóż, za miesiąc może być ten przystojniak obok. – kurwa, tego już za wiele. Zacisnęłam mocno szczękę i pięści. Chciałam podejść do niej i, mało mówiąc, wpierdolić, ale Justin położył rękę na moim ramieniu.
-On nie spotyka się z dziwkami- te słowa były przesiąknięte jadem.
-Ej, ej dziewczyny, stop!-krzyknął Robert.
-Nie byłabym taka pewna- pochyliła głowę w bok. Miałam wrażenie, jakby moja twarz była czerwona ze złości. – Myślę, że nie jesteś tu mile widziana. Dziwię się, że mój tata cię lubi, jesteś taka żałosna.
-Ja przynajmniej, w przeciwieństwie do ciebie osiągnęłam coś więcej, niż stopień marnej dziwki z ulicy- uznałam, że na tym ta dyskusja się skończy, dlatego złapałam za rękę Justina i po prostu wyszłam, ciągnąc go za sobą.
-Co to było?-spytał brunet, gdy stanęliśmy obok mojego auta.
-Nienawidzę tej kurwy-mruknęłam pod nosem. Wsiadłam do niego i oparłam głowę o kierownicę, mając nadzieję, że to mnie uspokoi. Usłyszałam zatrzaskujące się drzwi.
-Już okay- położył swoją słoń na moje plecy. – Jeżeli chcesz możemy jechać do mnie.- podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Westchnęłam i z lekkim usmiechem pokiwałam twierdząco głową.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin otworzył drzwi mieszkania i wpuścił mnie jako pierwszą. Zarumieniłam się i przekroczyłam próg. Zdjęłam buty w korytarzu i odwróciłam się do niego.
-Wróciłem!-krzyknął.
-Justin! James nie pozwala mi iść do przyjaciółki- w korytarzu stanęła Jazmyn z zabójczym spojrzeniem. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, kiedy mnie zobaczyła.
-Codzienność- wzruszył ramionami.- Czemu znowu ci nie pozwala?-spytał. Chciało mi się  śmiać. Justin jako opiekuńczy i odpowiedzialny braciszek.
-No, bo za chwilę będzie tu Thomas, a on  lubi Jazzy.- James odkrzyknął. Zmarszczyłam brwi. Chciałabym chociaż jeden dzień spędzić w normalnej rodzinie.
-Jazmyn, zaprowadź Abi do salonu-polecił jej brunet. Ona przytaknęła i złapała mnie za rękę. Zastałam tam Jamesa, który grał na konsoli. Usiadłam obok niego i popatrzyłam zaciekawiona na telewizor.  Chwilę później usłyszeliśmy pukanie. James nawet nie zwrócił na to uwagi. Drzwi się otworzyły i z korytarza dobiegł głos jakiegoś chłopaka.
-James leniu, gdzie żeś polazł?!-krzyknął i wszedł do salonu. Jego wzrok najpierw skierował się na Jazmyn, która w ogóle na niego nie patrzyła, a następnie na mnie. Uśmiechnął się do mnie czarująco, co moim zdaniem było słodkie.
-Cześć, jestem Thomas- zaczął. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń. Podniosłam swój tyłek z kanapy i podałam mu swoją.
-Abi- odpowiedziałam.
-Thomas, trzymaj swoje obślizgłe łapy z dala od niej. Mój brat z nią kręci, nie radzę ci- odezwał się James. Przerwał grę i spojrzał na swojego przyjaciela. On jedynie prychnął pod nosem.
-A może jednak się ze mną umówi- poruszył zabawnie brwiami.
-Ile masz lat?-zapytałam.
-16- odpowiedział od razu. Westchnęłam
-Cóż, więc nawet nie rób sobie nadziei. Ja mam prawie 20 lat i gustuję w ciut starszych, niż ty- posłałam mu uprzejmy uśmiech. James zaczął się przeraźliwie śmiać, tak że spadł z kanapy. Do salonu wszedł Justin.
-Nie można was zostawić na chwilę samych, żebyście nie zrobili mi wstydu- westchnął i pokręcił głową.- Chodź stąd- wyciągnął do mnie dłoń. Uśmiechnęłam się i podniosłam. Przeszłam przez salon i stanęłam przed nim. Złapał mnie za przed ramię i wyszedł z salonu. Skręcił do jednego z pokoi, który prawdopodobnie należał do niego. Z chwilą, gdy zamknęłam drzwi, on przycisnął mnie do nich. Jego usta odnalazły moje i zaczęły je łapczywie całować. Jego ręce opierały się o ścianę po obu stronach mojej głowy, ale owinęłam ramiona wokół jego szyi, przyciągając go bliżej siebie. Naparł swoimi biodrami na moje. Poczułam jego, wciąż rosnącą, erekcję na moim udzie. Jęknęłam mu w usta, co jeszcze bardziej go pobudziło. Jednym pewnym ruchem podłożył rękę pod moje kolana, a drugą położył na plecach, unosząc mnie do góry. Podszedł do łóżka, na które mnie rzucił. Znalazł się nade mną, dalej całując moje usta. Włożył rękę pod moją koszulkę, podciągając ją do góry. Odsunął się od moich ust i przesunął swarz na wysokość brzucha. Czułam jego gorący oddech na skórze. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele. Przygryzłam wargę i odchyliłam głowę do tyłu, gdy jego rozgrzane usta zetknęły się z moją skórą. Wplotłam palce w jego miękkie włosy i lekko pociągnęłam za końcówki. Spojrzał na mnie i powrócił do pozycji sprzed chwili. Odchyliłam głowę w bok, aby jego usta miały lepszy dostęp do mojej szyi. Mój oddech robił się ciężki. Przygryzł skórę i lekko ją zassał. Czułam jak moje podniecenie wzrasta.
Jego ręce powędrowały na zapięcie mojej spódnicy i rozpięły ją. Miał się jej pozbyć, ale usłyszeliśmy pukanie. Jak poparzeni odskoczyliśmy od siebie. Szybko zapięłam dolną cześć garderoby i założyłam koszulkę.
-Tak?-krzyknął. Jego głos był niesamowicie głęboki. Chyba, że to tylko efekt jaki u mnie wywołał.
-Wróciłam z pracy i przyniosłam jedzenie, dołączysz do nas z twoją przyjaciółką?-spytał damski głos. Możliwe, że należał do jego matki.
-Tak-odpowiedział zrezygnowany. Zaśmiałam się cicho i podniosłam z łóżka. Poprawiłam swoją spódnicę i spojrzałam na bruneta, który się gał po swoją koszulkę. –To nie zmienia faktu, że mam na ciebie ochotę- mruknął, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odwzajemniłam gest. –Masz naprawdę piękny uśmiech- skomplementował. O mój boże! Trzymaj mnie, bo zemdleję.
-Dzięki-czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
- Mimo tego, że jesteś modelka i wiesz, że jesteś piękna, to odpowiadasz „ dziękuję”, zamiast ”wiem”. To naprawdę słodki- pokazał szereg białych zębów.
-Wiem-wystawiłam mu język. Pokręcił jedynie głową i otworzył drzwi pokoju. Przeczesałam palcami włosy i poszłam niepewnie za nim. Brunet wszedł do kuchni, gdzie siedziała kobieta przed czterdziestą, James i Jazmyn. Nigdzie nie było śladu po Thomasie i dobrze. – Dzień dobry- powiedziałam zakłopotana. Oczy kobiety szeroko się rozszerzyły, a następnie podniosła się z krzesła.
-Cześć. Nie wierzę, że jesteś dziewczyną- zmarszczyłam brwi- Mój syn nie przyprowadza ich- wyjaśniała szybko.
-Mamo, nie rób mi siary- mruknął. Zaśmiałam się.
-Jestem Abigail- wyciągnęłam do niej dłoń, ale one jej nie uścisnęła, tylko przytuliła mnie. }
-A ja Pattie. – odsunęła się ode mnie. –Zjesz z nami pizzę?-spytała. Skrzywiłam się. Jaka szkoda, że musiałam odmówić.
-Przepraszam, ale muszę uważać na to co jem i pizze i wszystko inne odpada- odpowiedziałam zrezygnowana. – Gdyby nie to, to na pewno bym spróbowała- dodałam od razu.
-Rozumiem skarbie- też bym znowu chciała mieszkać z mamą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedzieliśmy w salonie, śmiejąc się głośno.
-Opowiedz coś o sobie- zaskoczyła mnie Pattie.-Jak poznałaś Justina?
-W szkole. Mój ojczym kazał mi skończyć ten rok.
-Nie chodziłaś wcześniej?-spytała zdziwiona- Nie, zrezygnowałam ze szkoły dwa lata temu.
-Rozumiem. Gdzie mieszkasz?-ciekawska.
-Aktualnie na Manhattanie-westchnęłam.
-Od zawsze tam mieszkasz?-dociekała dalej tematu. Ton jej głosu zmienił się już nie był tak ciepły jak niedawno.
-Nie, przeprowadziłam się dwa lata temu. –wyjaśniłam.
-A gdzie wcześniej mieszkałaś?-zalej zadawała pytania
-Mamo…-zaczął Justin.
-Tu w Bronxie-przygryzłam lekko wargę i spuściłam wzrok.- Wyprowadziłam się, po tym jak moja mama wyszła ponownie za mąż, a ja dostałam szansę, aby zaistnieć. 
-A co się stało z jej pierwszym mężem?-szczerze? Wkurzały mnie już jej pytania.
-Mamo, to nie jest konieczne pytanie- głos ponownie zabrał Justin.
-Mama mówiła, że został zamordowany pewnej nocy. Miałam wtedy 5 lat. – moje oczy zaszkliły się- Przepraszam, ale nie chcę o tym rozmawiać.
*************************************
Hejcia miśkiii ;**. Co tam u was? U mnie nudy i znowu choroba. Niestety tym razem muszę zapieprzać do szkoły ( mam zapalenie oskrzeli- nienawidzę takiej pogody). U was też tak leje? Normalnie aż oczy same się zamykają przez to ;/. Dobra, nie zanudzam was już swoim nudnym życiem. Właśnie zauważyłam, że jest już ponad 1 000 wyświetleń- dziękuję wam ;)).

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział piąty

Było spokojne niedzielne południe, a ja leżałam w łóżku, przytulona do poduszki. Wydarzenia z wczorajszego dnia krążyły nieprzerwanie w mojej głowie. Raz godziłam się na coś w takim stylu i już w pierwszym dniu spotkałam się z wyzwiskami.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale postanowiłam go zignorować. Czemu nie? Niestety owa osoba zadzwoniła jeszcze raz, a później jeszcze raz. Naburmuszona opuściłam swoje  wygodne łóżeczko i zeszłam schodami na parter. Szurając po podłodze podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zmarszczyłam brwi widząc przed dobą Justina.
-Hej- powiedział. Oblizałam spierzchnięte wargi i popatrzyłam na niego niepewnie.
-Cześć-odpowiedziałam cicho. – Emm… wejdziesz?-spytałam po chwili. Odsunęłam się w bok, aby mógł wejść do mojego mieszkania. Wszedł do środka i zdjął swoje buty. Kiwnęłam głowa na wnętrze mieszkania i powędrowałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, aby wyszukać sok pomarańczowy, taki sam jaki pił zeszłym razem. Wlałam go do szklanki i zaniosłam do salonu, gdzie go zastałam. Postawiłam szklankę na stoliku i zajęłam miejsce na kanapie, daleko od niego. Brunet widząc moje poczynania przysunął się do mnie. Oddech utknął mi w gardle, gdy poczułam jego ciepłą dłoń na moim nagim udzie. Spojrzałam na podłogę, nie zamierzając na niego spojrzeć
-To co wydarzyło się wczoraj…- zaczął, ale nagle się udawał, jakby brakowało mu słów. – Harry przegiął na całej linii, ale on już taki jest. Nie złość się na mnie, proszę- chwycił mój podbródek i obrócił w swoją stronę. Byłam totalnie rozdarta.
-Ja…-mój głos był niewyraźny. Spojrzałam w jego oczy, a cała złość i smutek, który miałam w sobie rozpłynęły się. Tęczówki chłopaka miały odcień jasnego brązu. – Dobra- wyjąkałam. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Ten chłopak będzie moja zgubą.
-Dzięki. Pójdziesz ze mną na kawę, w zamian rekompensaty?- pokiwałam głową. Nagle zadzwonił mój telefon. Podniosłam go ze stolika i zobaczyłam, że dzwoni moja mama.
-Przepraszam- uniosłam palce w górę. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam połączenie. – Tak?
-Witaj kochanie, dzwonię, aby ci przypomnieć, że dzisiaj jest comiesięczne spotkanie rodzinne. Jeżeli chcesz możesz kogoś przyprowadzić- moja „ siostra” zawsze na to spotkanie przyprowadza innego faceta. Do głowy wpadł mi świetny pomysł…Namówię Justina, aby ze mną poszedł.
-Wiem i pamiętam. O 17?-nie byłam pewna.
-Tak. Nie spóźnij się- powiedziała ostrzegawczo. Wywróciłam oczami.
-Postaram się. Do zobaczenia- nim zdążyła coś powiedzieć, rozłączyłam się. – Mam prośbę- spojrzałam na niego oczami małego kota i przygryzłam wargę.
-Tak?-przygryzł wewnętrzną cześć policzka, dokładnie ilustrując moją twarz.
-Dzisiaj mój ojczym, jak co miesiąc organizuje spotkanie rodzinne. Na moje nieszczęście muszę tam pójść
-A jaki to ma związek ze mną?-uniósł brwi do góry. Moim zdanie było to niesamowicie seksowne i podniecające.
-Chciałam zapytać, czy nie poszedł byś ze mną
-Jaja sobie ze mnie robisz?-spytał podejrzliwie. –Nie sądzę aby w jego domu chciał widzieć kogoś obcego.
-Córka mojego ojczyma na każde z nich kogoś przyprowadza. Ja nigdy nie miałam takiej potrzeby, ale uznałam, że ty byłbyś idealny.- wyszczerzyłam się. Proszę, zgódź się. W myślach trzymałam kciuki.
-Cóż, jeżeli tak bardzo ci zależy, to nie mam nic do stracenia. –podrapał się po karku.
-Jejku, dziękuję – rzuciłam mu się na szyję.
-Mam założyć coś specjalnego- odparł z całkowitym brakiem entuzjazmu. Zaśmiałam się. Widzę jak pali mu się założyć garnitur.
-Nie. Ubierz się zwyczajnie

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaparkowałam obok bloku, którego adres podał mi wcześniej Justin. Westchnęłam i opuściłam auto, zabierając za sobą torebkę. Gdy stanęłam na ziemi, poprawiłam swoją czarną spódniczkę i bluzkę w poziome, czarno-białe paski. Weszłam do budynku i schodami udałam się na pierwsze piętro. Poprawiłam włosy i zapukałam do mieszkania z numerem 6. Czekałam chwilę, nerwowo ściskając czarna kopertówkę w ręce. Drzwi wreszcie otworzył mi chłopak, na moje oko około 16 lat.
-Em… cześć, ja do Justina-zmieszałam się. Cała moja pewność siebie wyparowała. A szkoda, bo by mi się przydała.
-Czy musisz być tą dziewczyną. Jus jeszcze układa włosy, ale wejdź i poczekaj na niego.- kiwnęłam lekko głowę i przekroczyłam próg mieszkania.
-James, kto dzwonił?-do korytarza weszła brunetka. Zatrzymała się w pół kroku i szeroko otworzyła oczy. Mogłam się jedynie domyślić, że wiedziała kim jestem.
-O mój boże, co Miranda Kerr robi w naszym mieszkaniu?!- zaczęła piszczeć. Moja hipoteza była prawdziwa.
-Cześć, mów mi Abi, Miranda, to moje drugie imię- wyciągnęłam do niej dłoń. Dziewczyna niepewnie ją uścisnęła
-Jazmyn. – odpowiedziała jak zaczarowana. Zaśmiałam się. Do korytarza także wszedł Justin.
-O cześć- jego uśmiech totalnie mnie onieśmielił. Spojrzałam na niego dokładniej. Miał ubrane czarne, luźne spodnie  z opuszczonym krokiem, biały T-shirt i szarą bluzę. Na nogach miał jeszcze śnieżno-białe supry. Włosy chłopaka były starannie uniesione do góry. Miałam ochotę dotknąć ich.
-Hej- odpowiedziałam. Nie byłam w  stanie nic innego powiedzieć.
-Justin! Nie powiedziałeś mi, że znasz się z modelką- Jazmyn położyła dłonie na biodrach i spojrzała na niego wrogo. Chciało się śmiać.
-Wypadło mi- wzruszył ramionami. – Idziemy?-zwrócił się do mnie. Przytaknęłam . Wychodząc z mieszkania odwróciłam się
-Miło było was poznać. Jazmyn, może kiedyś wybierzemy się na zakupy?-zaproponowałam. To był super pomysł. Ona fajnie spędzi czas, a ja też się rozerwę.
-To by było spełnienie marzeń- podskoczyła- dogadamy się jeszcze.- przytknęłam.
-Do zobaczenia- opuściliśmy mieszkanie.
-O co chodziło mojej siostrze?- spytał zdzwiony Justin.
-Nie wiesz czym się zajmuję?-spytałam, gdy wsiedliśmy do auta.
-Widziałem jedynie zdjęcie w jakimś magazynie-wzruszył ramionami.
-Cóż, to w dużej mierze właśnie tym.- uśmiechnęłam się.
-Naprawdę jesteś modelką?-zadał to pytanie jakby bał się odpowiedzi. Coś mu nie pasuje?.
-Naprawdę-przytaknęłam.
-Ale fajnie-zaśmiał się. Jego śmiech spowodował, że ja także się zaśmiałam. Byłam pewna, że będąc w jego towarzystwie, nuda mi nie grozi.
********************************************
Witajcie miśki. Jak się podoba rozdział? Myślę, że nie jest zły ;). Zagląda tu ktoś? Jak tylko skończę Marriage Impossible, to w 100 % oddam się temu blogowi. Mam zarys na najbliższe rozdziały ;)

czwartek, 8 maja 2014

Rozdział czwarty

- I jak?-spytałam, gdy weszłam do swojej sypialni. Brunet leżał na moim łóżku i patrzył w sufit. Gdy usłyszał mój głos podniósł się i szeroko uśmiechnął.
-Wyglądasz pięknie- skomentował.
-Dzięki. Możemy iść on jedynie westchnął i podniósł się z łóżka. Wzięłam jeszcze torebkę i zbiegłam po schodach na dół. Spakowałam do niej kosmetyczkę i telefon. Wzięłam kluczyki od samochodu z  innej torebki i wyszliśmy apartamentu. Zaraz po zamknięciu go zjechaliśmy windą do podziemnego parkingu. Otworzyłam samochód i wsiedliśmy do niego. Wyjechałam na ulicę.-Gdzie jechać?- spytałam, nie odrywając ocz od jezdni.
-Jedź tak jak do szkoły, ale później jeszcze wzdłuż ulicy. – pokiwałam głową i pojechałam tak jak mi kazał. Droga moim zdaniem minęła stanowczo za krótko.  – Zatrzymaj się tutaj- nakazał, a ja zahamowałam na szlag. – ale nie tak nerwowo-zaśmiał się. Wywróciłam oczami i zagasiłam silnik. Zabrałam z tylnego siedzenia swoją torebkę i opuściłam samochód. Dopiero, gdy zobaczyłam prawie ciemną ulicę moje wnętrzności się skręciły . – Idziesz?-pokiwałam twierdząco głowa i ruszyłam za nim. Weszliśmy po strasznie brudnych schodach na piętro. Justin wszedł do jednego z mieszkań, a ja nieśmiało zrobiłam to samo. Zdjęliśmy buty w holu i weszliśmy do salonu, skąd dobiegły krzyki.
-Siema!-krzyknął Jus, a cztery pary oczu spojrzały na nas. – Przyprowadziłem Abi, nie macie nic przeciwko- bardziej brzmiało to jak stwierdzenie, niż pytanie. Niepewnie zajęłam miejsce na kanapie obok chłopaka z kręconymi włosami.
-Witam piękną panią- powiedział- Jestem Harry- spojrzałam na niego podejrzliwie. Wydawał się dziwny.
-Abigail, ale możesz mówić Abi- jego szmaragdowe oczy się zaświeciły. Westchnęłam jedynie zirytowana i przeniosłam wzrok na Justina. On jedynie wzruszył ramionami.
-Jestem Zayn- powiedział ten z czarnymi włosami-A to Niall- pokazał na blondyna, który ciepło się do mnie uśmiechnął. Hmm… już go lubię.
-Jestem Perrie- wycedziła przez zęby blondynka, która siedziała obok… chwila, jak mu tam było… Zayn! Która siedziała obok Zayna. Nie chciałam się z nią kłócić. Nagle usłyszałam dźwięk mojego Iphone, który informował mnie, że dostałam wiadomość. Wzięłam torebkę na kolana i szybko odczytałam sms-a od Cary. Wystukałam odpowiedź i wsadziłam telefon do kieszeni.
-Chcecie piwa?-spytał Harry, albo loczek, co osobiście bardziej mi się podoba. Wszyscy zgodzili się z entuzjazmem, ale ja nie powiedziałam nic. Spojrzał na mnie wyczekująco, a ja pokręciłam przecząco głową. – No tak taka paniusia jak ty nie pije piwa- zakpił ze mnie. Powinnam być zła, ale o dziwo poczułam smutek.
-A może po prostu nie piję ?- spytałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świcie. To prawda, pijałam jedynie wina.
-Justin możesz skoczyć do sklepu po jakąś wódkę?  Zapomniałem kupić- wiedziałam, że to nie jedyna jego intencja.
-Spoko. Abi, za chwilę wrócę- popatrzył na mnie. Pokiwałam jedynie niepewnie głową, a on wyszedł.
-Teraz jak wyszedł możesz pokazać co masz takiego w sobie, że zaproponował ci umowę. Wiesz, nie żeby to była rzadka spawa, ale zwykle rozmyśla się, zanim jeszcze dziewczyna odpowiada. Jesteś pierwsza. – patrzyłam na niego zaszokowana.
-Powiedziałem, żebyś grzecznie pokazała co masz pod tymi ciuszkami. –spojrzałam na wszystkich, ale oni jedynie siedzieli cicho.
-Odpierdol się- wysyczałam.
-Wiesz, albo sama to zrobisz, albo ja to zrobię-zaśmiał się i przysunął do mnie. strach ogarnął moje ciało. Nie wiedziałam co zrobić. Jakby straciłam panowanie nad nim. – Co odebrało ci mowę? Dobra, sam to zrobię- złapał za koniec mojej koszulki. Moje ciało wreszcie zaczęło reagować. Zaczęłam sie szarpać, ale był zbyt silny. – Tak jak wszystkie dziwki nadajesz się tylko do pieprzenia. Justin wie, że najlepiej uderzać w te na pozór niewinne jak ty
-Kurwa Hazz, co ty robisz?- usłyszeliśmy krzyk Justina.
-Pokazuję jedynie co takie jak ona dla ciebie znaczą.-zaśmiał się- Mam nadzieję, że się rozumiemy- powiedział do mnie. Czułam się tak cholernie upokorzona. Wstałam z kanapy i zabrałam swoją torebkę. Byłam tak bardzo zła, że aż smutna. Wyminęłam bruneta, trącąc go ramieniem i założyłam swoje buty.
-Gdzie ty idziesz?-spytał mnie. Nie odpowiedziałam mu na to pytanie. Już miałam ich wszystkich dość.
-Zostaw mnie w spokoju- powiedziałam zanim wyszłam z mieszkania. Zbiegłam po schodach i szybko wsiadłam do samochodu. Odjechałam.

Justin


-Kurwa, co tyś zrobił?!-krzyknąłem na niego. Pociągnąłem zdenerwowany za włosy.
-Powiedziałem, że jest jedynie nic nie znaczącą dziwką-wzruszył ramionami.
-Jesteś kurwa tępy jak dziecko z przedszkola- podszedłem do niego i złapałem za koszulkę, podnosząc go do pozycji stojącej.-Czemu zawsze musisz coś spierdolić.?- złość wzięła nade mną górę. Popchnąłem go na kanapę i wymierzyłem cios prosto w nos. Złapał się za niego i spojrzał na mnie z wyrzutem
-Jus, wyluzuj- do akcji wkroczył Zayn. Odepchnął mnie od Harrego. Zacisnąłem mocno szczękę.
-Nie chce mi się z nim tu przebywać- warknąłem i opuściłem mieszkanie. Pociągnąłem za włosy i przekląłem. Wyszedłem z kamienicy i udałem się do swojego mieszkania. Od razu po wejściu przywitała mnie woń pięknie pachnącego makaronu. – Hej mamo- starałem się brzmieć normalnie.
-Hej, kochanie. Stało się coś? Jesteś jakiś zdenerwowany. – kuczę, zna mnie lepiej zawsze przypuszczam.
-Harry obraził pewną dziewczynę- moja mama zawsze umiała powiedzieć coś mądrego. – polubiłem ją, ale ona się wkurwiła, na mnie też
-No to ją przeproś. Chociażby była nie wiadomo jak uparta, ale na dziewczynę to działa- mrugnęła do mnie
-Obawiam się, że lepiej będzie jak dam jej spokój- sam się sobie dziwiłem, że wszytko jej to mówię.
-Czemu?-spytała zdzwiona. Odwróciła się do mnie przodem i położyła dłonie na biodrach.
-Ona mieszka na Manhattanie- spuściłem wzrok. Zayn miał rację, nie powinienem nawet jej się przedstawiać.
-Nie widzę przeszkód. Justin, to że tu mieszkamy nie znaczy, że jesteśmy gorsi. Jeżeli ona tak myśli, to odpuść sobie.
-Nie, ona tak nie myśli. – przecież gdyby tak myślała nie poszłaby ze mną do Harrego.
-W takim razie pojedź do niej- wzruszyła ramionami. Może miała rację. Jeżeli mam być szczery chciało się śmiać. Nigdy nie zależało mi na dziewczynie. Zawsze traktowałem je jak dziwki i nic więcej. Nie chciałem związku, ani nic co by go przypominało. Nie czułem takiej potrzeby. A co takiego ma w sobie Abi, że chcę się postarać ją przeprosić.? Była bardzo piękna, to nie niezaprzeczalne. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Zerwałem się z krzesła i podszedłem do nich. Stał tam Zayn i trzymał jaką gazetę w ręku
-Patrz- wręczył mi ją. Popatrzyłem na okładkę, a moje oczy szeroko się otworzyły.
-Wejdź- powiedziałem. Poszliśmy do razu do mojego pokoju. –skąd to masz?-spytałem wskazując na magazyn.
-Był w sklepie. Nie wygląda znajomo laska z okładki- spojrzał na mnie znacząco.
-To Abi- powiedziałem, przyglądając się zdjęciu brunetki. "
**************************************
Uff,oto 4. Chyba nie jest aż tak źle co nie? Ale zawalony dzień miałam. Przepraszam, że tak późno xD

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział trzeci

Obudziłam się w salonie na fotelu? Co ja tu robię? Czemu nie jestem w moim łóżku?. Podniosłam głowę, która ważyła chyba z tonę i rozejrzałam po salonie. Na stole leżały 3 butelki po winie, a na ziemi paczki po różnych chrupkach. Ale syf. Podniosłam się i od razu poszłam do kuchni po tabletkę na bol głowy. Kac dał o sobie znać.
-Moja głowa- usłyszałam jak jęczy Barbara. Zaśmiałam się i wzięłam kolejne 4 i zaniosłam do salonu. Podałam dziewczynie dwie, a  resztę zostawiłam na stole dla Cary. Poszłam do swojej sypialni, aby się ubrać. Wybrałam czarne legginsy i czarną bokserkę .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zatrzymałam samochód przed centrum handlowym. Opuściłyśmy pojazd, a ja go zamknęłam. Wrzuciłam kluczyki do torebki i weszłyśmy do galerii.
-Musze iść do Victoria's secret- powiedziała Barbara i pociągnęła nas w tamtym kierunku. Nim weszłam do sklepu z daleka mignęła mi sylwetka Justin i trzech innych chłopaków.
-Dziewczyny, muszę coś załatwić- powiedziałam i czym prędzej opuściłam sklep. Brunet odwrócił się akurat w moim kierunku i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest, a moje policzki zrobiły się różowe. Nigdy nikt mnie tka nie onieśmielał. Kuczę, przecież Abigail Kerr i jestem modelką do jasnej cholery. Jestem pewna siebie. Tak też robiłam. Podeszłam do niego z wysoko uniesiona głową.
-Hej- przywitałam się.
-Cześć- odpowiedzieli.
-Chłopaki, a to jest Abi, o której wam opowiadałem- spojrzał na chłopaka z czarnymi włosami znaczącym wzrokiem. O jasna cholera, on im o mnie mówił!!- To jest Zayn, Harry, a to Niall- pokazał na wszystkich.
-Miło mi poznać. – odparłam- Przepraszam, ale muszę pogadać z Justinem- złapałam jego dłoń i pociągnęłam przed siebie, zanim coś odpowiedzieli.
-Przemyślałaś to?-spytał z głupim, ale pięknym uśmieszkiem. Przytaknęłam.- I co?
-Zgadzam się- mój głos drżał. Jego twarz rozświetlił uśmiech, ale także pojawiło się zdziwienie.
-Jesteś pierwszą, co się zgodziła- szepnął jakby do siebie. Uśmiechnęłam się
-Myślę, że może być fajnie-totalnie nie wiedziałam jak się zachować. Zbliżył swoje usta do mojego ucha, a mnie przeszedł dreszcz.
-Pojedźmy do ciebie- wyszeptał mi na ucho. Jego gorący oddech muskał moją skórę, powodując dreszcze na całym ciele. Przytaknęłam nieświadoma swoich czynów. Złapał moją dłoń i wyprowadził najbliższymi drzwiami z budynku. Drżącymi rękami wyciągnęłam kluczyki z torebki i otworzyłam samochód. Wsiadłam na miejsce kierowcy, a on pasażera.  Podczas drogi siedziałam jakby na szpilkach. Mój oddech był urwany. Nie chciałam dać tego po sobie poznać. W chwili, gdy wjechałam na parking w podziemiach budynku moje serce zaczęło walić. Zamknęłam samochód i wrzuciłam kluczyki do swojej torebki. Powędrowaliśmy do windy, która o wiele za szybko zawiozła nas 35 piętro. Drzwi windy rozsunęły się, a ja otworzyłam drzwi mieszkania. Po tym jak wpuściłam go do środka, od razu zostałam przyparta do ściany. Chłopak nogą zamknął je i zaatakował moją szyję pocałunkami. Poczułam jakby prąd przeszedł moje ciało zatrzymując się tam na dole. Jęknęłam nieświadoma tego. Moje usta rozchyliły się, a oczy zamknęły. Wplotłam palce w jego miękkie włosy. Przygryzł lekko skórę na szyi, powodując u mnie kolejny jęk. Moje klatka piersiowa zaczęły unosić się szybciej. Przygryzłam wargę, gdy zdjął ze mnie moją bluzkę.
-Znam lepsze miejsce- szepnęłam. Złapałam jego dłoń i poprowadziłam do salonu. Nim dobrze zdążyłam się obrócić popchnął mnie na kanapę. Wylądowałam na miękkim meblu jak lalka. Czułam się przez chwilę sparaliżowana. Chłopak znalazł się nade mną i pocałował moje usta. Moje ciało całe drżało. Niesamowita przyjemność i pożądanie po chwili go wypełniło. Po macku odnalazłam koniec jego koszulki i nieudolnie pozbyłam się jej. Gdy jego nagi tors spotkał się z moją skórą moje ciało przeszedł dreszcz. Wplotłam palce w jego włosy, ciągnąc lekko za końcówki. Jęknął w moje usta, następnie przygryzł moją wargę. Wygięłam plecy w łuk, a on wykorzystując to rozpiął mój stanik. Odsunął się ode mnie, aby tylko zdjąć go z mojego ciała. W chwili, gdy moje nagie piersi weszły w kontakt z jego wargami miałam ochotę zerwać z niego ubrania. Przygryzłam mocno wargę. Jego usta całowały każdy centymetr kwadratowy mojej skóry. Dla mnie było tego za wiele. Podniosłam się i po prostu usiadłam okrakiem na jego kolanach . Nerwowo zaatakowałam jego usta swoimi, czując się strasznie spragniona. Nie mogłam opisać tego uczucia. To coś jakby ściskało się na dole mojego brzucha, a ja czułam jak robię coraz bardziej mokra. Nie przerywając pocałunku odnalazłam zapięcie jego spodni. Rozpięłam je i z jego pomocą pozbyłam się. Agresywnie przygryzłam jego wargę, błądząc dłońmi po idealnie wyrzeźbionym brzuchu. Nigdy nie czułam takiego podniecenia. Jednym ruchem pozbyłam się swoich spodni, zostając jedynie w dole od bielizny. Usiadłam prosto na jego rosnącej erekcji. Specjalnie ruszyłam delikatnie biodrami, ocierając się o wybrzuszenie w jego bokserkach. Moja kobiecość wręcz pulsowała. Jęknęłam z niesamowitej przyjemności. Zsunęłam się bardziej na jego kolana, aby ścisnąć jego penisa przez materiał bielizny. Z jego ust wydostał się jęk. Agresywnie pocierałam ręką, czując coraz większe napięcie
-Nie mogę- jęknął i rzucił mną na kanapę. Szybkim ruchem pozbył się swojej bielizny, a później mojej. – Mam założyć prezerwatywę, czy masz wszystko pod kontrolą?-spytał.
-Tym się nie przejmuj- jednym zdecydowanym ruchem znalazł się we mnie. Jęknęłam głośno z przyjemności. Jego biodra z początku ruszały się wolno, ale gdy z moich ust zaczęły wydobywać się pojedyncze westchnięcia przyspieszył swoje tępo. W pokoju było słychać jedynie jego pomruki i przekleństwa i moje dość wyraźne wołanie jego imienia. – Mocniej-wysapałam. Po tych słowach  jego biodra ponownie przyśpieszyły. Wbijał się we mnie całą swoją długością, doprowadzając mnie powoli do istnego szaleństwa.  Oplotłam nogami jego biodra, aby lepiej poczuć go w sobie.
-O tak, Justin- krzyknęłam, gdy wielka  przyjemność zawładnęła moim ciałem. Wszystkie mięśnie w moim ciele spięły się. Brunet jednak nie przestał poruszać się we mnie. Nagle przestał, aby usiąść i pociągnąć mnie w jego stronę. Usiadłam na nim, a on ponownie zaczął agresywnie się we mnie poruszać. Ledwo łapałam oddech i nie doszłam do siebie po ostatnim razie, a czułam jak zbliża się drugi. Odchyliłam głowę do tyłu, a on zaczął składać pojedyncze pocałunki na mojej szyi. Orgazm po raz drugi zawładną moim ciałem, ale tym razem dając mi więcej przyjemności. Poczułam jak Justin dochodzi we mnie, wypełniając moje wnętrze swoim wytryskiem.  Usiadłam obok niego, próbując unormować swój oddech.
-Słuchaj, mój kumpel organizuje taką jakby imprezę, dasz się wyciągnąć?-spytał. Uśmiechnęłam się i żwawo przytaknęłam.
**************************************
Rozdział trzeci za nami. Jak wrażenia? Mam nadzieję, że trochę się dzieje ;))