środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział drugi

Kiedy zadzwonił dzwonek opuściłam salę najszybciej jak się dało. Wyszłam na korytarz i podeszłam do swojej szafki. Wpakowałam tam książki i miałam zamykać, ale poczułam czyiś dotyk na biodrach. Zakrztusiłam się wręcz powietrzem.
-Ej, spokojnie mała-usłyszałam głos Justin. Odetchnęłam z ulgą.
-Nie strasz mnie- mruknęłam i zatrzasnęłam szafkę.
-Wiesz tak sobie myślę- zaczął. Spojrzałam na niego wyczekująco – Albo pojedziemy do ciebie. Mam zamiar o coś cię zapytać.
-A nie możesz tutaj?-jasne, że chciałam zaprosić go do siebie, ale zdziwił mnie jego ton głosu.
-Nie- wyszczerzył się. Wywróciłam oczami. Justin oparł dłoń obok mojej głowy i przysunął się niebezpiecznie blisko. Przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Czułam jego ciepły oddech na twarzy. Pachniał miętą i ledwo wyczuwalną wonią papierosów. Uśmiechnął się o odsunął ode mnie. Moje policzki zrobiły się różowe. Cholera jasna, ależ on onieśmielający.
-Dobra, chodźmy – mój głos zadrżał. Przewiesiłam torebkę przez ramię i wyszliśmy ze szkoły.
-Masz samochód?-spytał. Uśmiechnęłam się.
-Zgadnij który- wskazałam na parking. Wciąż było na nim pełno samochodów.
-Nie mam pojęcia- przeczesał swoimi długimi palcami włosy. Kiwnęłam głową i poszłam w stronę mojego skarba. Wygrzebałam kluczyki z torebki i otworzyłam go.- To twoje?!- jego oczy zdały się wylecieć z orbit.
-Wsiadasz, czy nie?-spytałam. Potrząsnął głową i otworzył drzwi pasażera. Ostrożnie wsiadł do środka, a ja odpaliłam silnik.
-Mieszkasz daleko?-spytał po chwili jazdy w ciszy.
-Nie- potrząsnęłam głową i nacisnęłam mocniej pedał gazu. Niedługo po tym byliśmy już na ulicach Manhattanu. Wjechałam na parking i zaparkowałam tam gdzie zwykle. Zabrałam swoją torebkę i opuściłam samochód. Justin zrobił to co ja.
-Nie mogę uwierzyć, że ktoś kto chodzi do szkoły w Bronxie mieszka na Manhattanie w dodatku w najdroższym budynku. Widać, że ojciec cię rozpieszcza.
-Cóż on tylko pozwala mi tu mieszkać-wzruszyłam ramionami. Weszliśmy do windy, a ja wybrałam numer mojego piętra.
Drzwi windy rozsunęły się. Otworzyłam drzwi apartamentu i wpuściłam go do środka. Zdjęłam buty i rzuciłam nimi w kąt.
-Ty tu mieszkasz?- w jego głosie słyszałam podekscytowanie.
-Tak, a co w tym niezwykłego.?-weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę- Chcesz coś do picie?!-krzyknęłam.
-Sok, jeśli masz- westchnęłam i wyciągnąłem napój. Nalałam go do dwóch czystych szklanek i powędrowałam do salonu, gdzie zapewne siedział. Nie myliłam się. Żwawo oglądał wszystko, co w nim było.  Podałam mu szklankę, a on od razu wypił duży łyk.
-Czym ty się zajmujesz, że masz tyle kasy?- widać, że nie przemyślał tego pytania, ponieważ w jego oczach pojawiła się lekka obawa. Zaśmiałam się z niego.
-Dowiedz się sam-odpowiedziałam tajemniczo. –Cóż to  za pytanie?-usiadłam na kanapie. On zrobił to samo.
-Teraz mi głupio o to zapytać-przyznał. Chciało mi się śmiać. Był taki śmiały, a na raz boi się zapytać o coś.
-Jak zacząłeś to skończ- odłożyłam szklankę na stół.
-Chciałabyś mieć seks kiedy tylko chcesz?-zmarszczyłam brwi na jego pytanie, które przyznaję zbiło mnie z tropu.
-Nie rozumiem. – pokręciłam głową.
-Chodzi mi to, że kiedy mamy na to ochotę, to będziemy się pieprzyć.- czułam jak moje policzki zaczynają piec. Ależ on onieśmielający.
-Nie wiem co mam ci na to odpowiedzieć-w końcu przyznałam. Było to prawdą, nie miałam pojęcia jak na to zareagować.- Proponujesz mi umowę, tak?- on kiwnął głową. – Nie wiem, musze pomyśleć. Odpowiem ci na to pytanie w poniedziałek- w głowie miałam kompletny mętlik.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałam w salonie i czytałam jakieś marne pisemko. Był piątek wieczór, a ja siedziałam w swoim mieszkaniu sama. Nudziło mi się jak cholera. Moje myśli wciąż powracały do umowy, która zaproponował mi Justin. Wydawał się taki pewny siebie. Czym dłużej nad tym myślałam, tym bardziej podobał mi się ten pomysł.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się z kanapy. Szurając swoimi kapciami podeszłam do drzwi i otworzyłam je
-Siema laska!-krzyknęły Cara i Barbara.
-Hej- na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Cara pomachała butelką czerwonego wina przed moją twarzą. –Wiecie kiedy wpadać- odsunęłam się, aby mogły wejść. Od razu po zdjęciu swoich obcasów powędrowały do salonu.
-Ej Abi, czuję tu męskie perfumy- usłyszałam głos Barbary. Co? Jak to możliwe?!-Był tu ktoś- pisnęła, gdy weszłam do salonu. – Gadaj kto- usiadłam na kanapie, a one obok mnie.
-Ok-westchnęłam- No więc tata mnie wrobił i znowu muszę chodzić do szkoły- one jedynie zaczęły się śmiać. Posłałam im zabójcze spojrzenia.- Poznałam tam chłopaka. Ma na imię Justin i jest zabójczo przystojny. A jak mówić zabójczo, to mam na myśli nieziemsko.
-O mój boże, rumienisz się-krzyknęła Cara.
-Zaprosiłam go tutaj, więc to wyjaśnia, czemu czujesz jego perfumy.
-Moja mała Abi dorasta- zaśmiała się Barbara i zmierzwiła moje włosy. Posłałam jej zabójcze spojrzenie, znowu.
-Jesteście moimi przyjaciółkami, więc powiem wam coś jeszcze, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, okay? – przytaknęły, ale nic nie powiedziały. – Zaproponował mi układ. Coś w stylu seks bez zobowiązań- oczy obu dziewczyn otworzyły się szeroko. Chwilę po tym obie zaczęły piszczeć.
-Zgódź się- potrząsnęła moim ciałem Cara.
-Mówisz serio.? Bo nie jestem przekonana.
-Byłabyś głupia, gdybyś odrzuciła tą propozycję.- odezwała się Barbara. -Opowiedz później, może ma jakiś przystojnych kolegów- poruszała zabranie brwiami.
-Dobra- przytaknęłam z głupim uśmieszkiem.

Justin


-Wychodzę!- krzyknąłem, aby poinformować  o tym mamę. Nie czekałem na jej odpowiedź, tylko założyłem swoje supry i wyszedłem. Zbiegłem schodami z 3 piętra na dół i opuściłem blok.
-Siema- przywitałem się z Zaynem.
-Hej stary- odpowiedzi.
-Żałuj, że cię nie było. Do szkoły przyszła zabójczo seksowna laska. – uśmiechnąłem się znacząco.
-Możesz pomarzyć, nie zgodzi się na twój układ, żadna nie zgadza- zaśmiał się. Moja szczęka się zacisnęła. Wkurwiał mnie.
-Zawsze można spróbować- odparłem, uspokajając się. – Nie zgadniesz gdzie mieszka- poszliśmy w stronę mieszkania Harrego.
-Zaskocz nie-Zayn był irytujący i arogancki, ale i tak był moim najlepszym przyjacielem.
-Na Manhattanie- wyszczerzyłem się.
-Nie wierzę ci. – zmrużył oczy.
-Twoja strata- wzruszyłem ramionami. Weszliśmy do klatki schodowej i udaliśmy się pod drzwi mieszkania Harrego. Bez żadnego pukania, z resztą jak zwykle weszliśmy do środka. Harry leżał na kanapie, a pod nim była laską, którą pieprzył, czyli nic nowego. Niall siedział na fotelu i śmiał się ze starań przyjaciela.
-Harry, nie kompromituj się-zaśmiał się Zayn, a ja razem z  nim – Wyprowadź tą laskę i zacznijmy robić coś ciekawego.
******************************
Oto drugi rozdział. Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie ma aż tak dużej ilości błędów. ;))

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział pierwszy

-Dobra robota- krzyknął fotograf. – Byliście wspaniali, a szczególnie ty kochanie- powiedział do mnie.
-Wiem to- przerzuciłam włosy przez jedno ramię. Zeszłam z fotela i podeszłam do stolika, aby zabrać wodę.
-Abi, skarbie podejdź do mnie.- tak jak Jack kazał podeszłam do niego.
-Tak?-przeniosłam dłoń na biodro, spoglądając na niego.
-Pamiętasz jak dwa lata temu zrezygnowałaś z ostatniej klasy liceum?- przytaknęłam głową. Oblizałam spierzchnięte usta- Więc twój ojczym uparła się, żebyś skończyła tą przeklętą szkołę. – moje oczy szeroko się otworzyły.
-Po co? Jestem dawno pełnoletnia. Nie zgadzam się- wywróciłam oczami. Nie mam zamiaru kończyć tej przeklętej szkoły.
-Cóż musisz, jeżeli chcesz zachować kontrakt – spojrzał na mnie z współczuciem .
-Nie mówisz poważnie- nigdy nie lubiłam szkoły. Można rzecz, że jej nienawidziłam, a  teraz mam od tak znowu tam wrócić. Niestety muszę się zgodzić. Chcę zatrzymać ten kontrakt i kontynuować pracę modelki.
-Abigail, czy ja kiedyś cię okłamałem? – pokręciłam przecząco głową. – Na całe szczęście możesz skończyć dawną szkołę. – dzień do dupy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaparkowałam swojego Lexusa IS w podziemiach 15 Central Park West. Opuściłam samochód i zamknęłam go. Podczas mojej drogi do windy słyszałam jedynie stukot swoich szpilek. Nigdy nie lubiłam tej części budynku. Przerażała mnie. Wsiadłam do windy i nacisnęłam przycisk z 35 piętrem. Kilka chwil później stałam już przed drzwiami mojego penthouse’a. Wyciągnęłam z torebki kartę i otwarłam nią drzwi. Gdy weszłam do holu od razu zdjęłam buty i rzuciłam nimi w kąt. Ruszyłam korytarzem wprost do salonu. Rzuciłam torebkę na stół, zaraz obok książek. Zdziwiłam się co one tak robią, ale gdy obejrzałam je doszłam do wniosku, że to książki do szkoły. Wydałam z siebie jęk i zrzuciłam je ze stołu. Nie chciałam iść do tej przeklętej szkoły. Czemu nie mogli przenieść mnie do jakiejś prywatnej? Jestem skazana na jakiś kryminalistów w Bronxie. Nie chcę swojej przeszłości.

Obudził mnie dźwięk mojej komórki. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam, że jest jeszcze ciemno. Przetarłam je i wzięłam torebkę na kolana. Wyszukałam w niej telefon i zobaczyłam, że dzwoni mój ojczym- Robert.
-Tak?-spytałam zaspanym głosem. Rzadkością było dla mnie wstać o takiej godzinie- 6:50
-Witaj Abigail, dzwonię, aby poinformować cię, że czas wstawać do szkoły-nie, ja nie chcę- jęknęłam w myślach
-Tak, oczywiście- mruknęłam niezadowolona i rozłączyłam się. Westchnęłam i wstałam z kanapy. Moje plecy bolały. Rozprostowałam kości i ruszyłam po macku korytarzem w stronę schodów na górę. Gdy znalazłam się w swojej sypialni zapaliłam światło i poszłam do łazienki. Włączyłam prysznic i weszłam pod ciepły strumień wody. Szybko umyłam swoje ciało i wyszłam. Osuszyłam się i weszłam do pokoju w szafie wyszukałam różową spódnicę, beżowy sweterek i czarną marynarkę. Na nogi założyłam jeszcze czarne koturny. Przed toaletką zrobiłam makijaż i można powiedzieć, że byłam gotowa. Wzięłam z garderoby większą torebkę i zeszłam do salonu. Zapakowałam  tam książki. Zabrałam jeszcze kluczki od samochodu i wyszłam z mieszkania. Zjechałam windą do podziemnego parkingu i wsiadłam do samochodu. Wyjechałam na ulicę. Ruch nie był duży, co właściwie nie powinno mnie zdziwić o 7:40 rano. Podczas drogi denerwowałam się jak cholera. Kiedy zbliżałam się do szkoły każdy obdarowywał mnie ciekawskim spojrzeniem. Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i opuściłam samochód. Zabrałam torebkę z książkami i zamknęłam swojego skarba. Wzrok KAŻDEGO obecnego na parkingu utkwiony był we mnie. Nie zrobiło to na mnie większego znaczenia, ponieważ byłam przyzwyczajona do tego, że jestem w centrum uwagi. Dopiero, gdy przeleciałam wzrokiem po wszystkich zorientowałam się, że wszyscy tu są o ciemnym kolorze skóry. Jeszcze jak ja chodziłam tu do szkoły byli prawie wszyscy biali. Może dlatego sprawiam tyle szumu? Bo mam jasny kolor skóry? Przekroczyłam próg szkoły i znowu spotkałam ciekawskie spojrzenia. Udałam się w stronę sekretariatu, aby wziąć plan. Gdy weszłam o środka i od razu podeszłam do biurka starszej pani.
-Dzień Dobry, mogłabym prosić plan? Jestem w  ostatniej klasie-ona przyjrzała mi się uważnie.
-Zdaje mi się, że widziałam cię gdzieś na okładce magazynu mojego syna- zmrużyła oczy. Zaśmiałam się.- Proszę tu jest rozkład zajęć, a to numer twojej szafki- podała mi dwie karteczki. Kiwnęłam głową i wyszłam z pomieszczenia. Mam szafkę 224. Ruszyłam w  tym kierunku. Mimo, że nie było mnie tu jakiś czas wciąż wiedziałam gdzie co leży. Otworzyłam ją i schowałam niepotrzebne książki do środka. Hmm… miałam matematykę. Wzięłam jedynie podręcznik i poszłam w kierunku sali. Gdy byłam już niedaleko zostałam brutalnie przyciśnięta do szafki. Przede mną stał wysoki chłopak.
-Co?-rzuciłam gniewnie. Nie miałam ochoty rozmawiać z tym idiotą. Nie znałam go, a już nie lubiłam.
-Zabawimy się- ścisnął moje nadgarstki.
-Nie- odpowiedziałam od razu i spróbowałam się wyrwać.
-Nie bądź taka- zaśmiał się
-Jack, ona powiedziała nie- podniosłam wzrok kto to powiedział. Głos był głęboki i niesamowicie męski. O dziwo nie wymówił ten słów chłopak o ciemnej skórze, ale o jasnej. Nieziemsko przystojny brunet o czekoladowych oczach. Jego włosy postawione były do góry.
Jack, czy jak mu tam odsunął się ode mnie.
-Nie umiecie się bawić- mruknął i odszedł. Uff, dzięki bogu, że jest tu ktoś porządny.
-Dzięki –uśmiechnęłam się  lekko do niego.
-Drobiazg, ale następnym razem uważaj. – ostrzegł mnie i także poszedł. Potrząsnęłam głową i ruszyłam w stronę sali matematycznej. Weszłam do klasy przed nauczycielką. Rozejrzałam się po klasie i zdecydowałam się usiąść pod oknem. Położyłam książkę na ławce i podparłam głowę ręką. Byłam w klasie sama z nauczycielką.
-Jesteś nowa tak?-spytała- Abigail Kerr?
-Owszem-uśmiechnęłam się ciepło do kobiety.
-Wybacz, ale nie przedstawię cię klasie, bo dla nich jesteś jedynie kolejną zdobyczą- odparła z niesmakiem. Cóż zdążyłam to zauważyć.
-Jest pani tu nową nauczycielką? Chodziłam tu dwa lata temu, ale zrezygnowałam. Teraz zostałam przymuszona do skończenia szkoły.
-Zajmujesz się czymś dziecko?-spytała. Już ją lubię. Miła kobieta.
-Modeling-odpowiedziałam.
-Tym bardziej jesteś narażona na ataki. Jesteś tu jedyną białą dziewczyną. Jest jeszcze Bieber i Malik, ale to inna bajka- nie dano mi nic powiedzieć, ponieważ do klasy weszło kilku uczniów. Obdarzyło mnie ciekawskim spojrzeniem, ale nic nie powiedzieli.
-Ale zbieg okoliczności- usłyszałam obok siebie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam mojego wybawcę. Odsunął krzesło obok mnie i zajął na nim miejsce. – Justin- przedstawił się.
-Abigail- odpowiedziałam.
-Brzmi wytwornie. Co taka dziewczyna robi w takiej szkole jak ta?-spojrzałam na niego. Był tak cholernie przystojny. Poczułam dreszcz.
-Muszę skończyć szkołę- mruknęłam.
-Proszę o ciszę.!-krzyknęła nauczycielka.
-Cóż, tu nie da się pogadać. Dasz wyciągnąć się na drinka, czy coś?-zmieszał się. Mega przystojny chłopak proponuje mi wyjście, cóż kto by nie skorzystał?
-Zgadzam się- mrugnęłam do niego.
*********************************
Witam, witam ;)) Oto rozdział pierwszy mojego nowego opowiadania. Nie dzieje się nic nadzwyczajnego, ale akcja rozkręci się w najbliższych rozdziałach ;). Zachęcam do czytania i oczywiście komentowania 

Zaczynamy!

Oto fan fiction mojego autorstwa pod tytułem : Boy Like You. Mam nadzieję, że pomysł na to się spodoba i odniesie również tak wielki sukces jak MARRIAGE IMPOSSIBLE. Jeszcze dzisiaj 1 rozdział. ;))