Kiedy zadzwonił dzwonek opuściłam salę najszybciej jak się
dało. Wyszłam na korytarz i podeszłam do swojej szafki. Wpakowałam tam książki
i miałam zamykać, ale poczułam czyiś dotyk na biodrach. Zakrztusiłam się wręcz
powietrzem.
-Ej, spokojnie mała-usłyszałam głos Justin. Odetchnęłam z ulgą.
-Nie strasz mnie- mruknęłam i zatrzasnęłam szafkę.
-Wiesz tak sobie myślę- zaczął. Spojrzałam na niego wyczekująco – Albo pojedziemy do ciebie. Mam zamiar o coś cię zapytać.
-A nie możesz tutaj?-jasne, że chciałam zaprosić go do siebie, ale zdziwił mnie jego ton głosu.
-Nie- wyszczerzył się. Wywróciłam oczami. Justin oparł dłoń obok mojej głowy i przysunął się niebezpiecznie blisko. Przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Czułam jego ciepły oddech na twarzy. Pachniał miętą i ledwo wyczuwalną wonią papierosów. Uśmiechnął się o odsunął ode mnie. Moje policzki zrobiły się różowe. Cholera jasna, ależ on onieśmielający.
-Dobra, chodźmy – mój głos zadrżał. Przewiesiłam torebkę przez ramię i wyszliśmy ze szkoły.
-Masz samochód?-spytał. Uśmiechnęłam się.
-Zgadnij który- wskazałam na parking. Wciąż było na nim pełno samochodów.
-Nie mam pojęcia- przeczesał swoimi długimi palcami włosy. Kiwnęłam głową i poszłam w stronę mojego skarba. Wygrzebałam kluczyki z torebki i otworzyłam go.- To twoje?!- jego oczy zdały się wylecieć z orbit.
-Wsiadasz, czy nie?-spytałam. Potrząsnął głową i otworzył drzwi pasażera. Ostrożnie wsiadł do środka, a ja odpaliłam silnik.
-Mieszkasz daleko?-spytał po chwili jazdy w ciszy.
-Nie- potrząsnęłam głową i nacisnęłam mocniej pedał gazu. Niedługo po tym byliśmy już na ulicach Manhattanu. Wjechałam na parking i zaparkowałam tam gdzie zwykle. Zabrałam swoją torebkę i opuściłam samochód. Justin zrobił to co ja.
-Nie mogę uwierzyć, że ktoś kto chodzi do szkoły w Bronxie mieszka na Manhattanie w dodatku w najdroższym budynku. Widać, że ojciec cię rozpieszcza.
-Cóż on tylko pozwala mi tu mieszkać-wzruszyłam ramionami. Weszliśmy do windy, a ja wybrałam numer mojego piętra.
Drzwi windy rozsunęły się. Otworzyłam drzwi apartamentu i wpuściłam go do środka. Zdjęłam buty i rzuciłam nimi w kąt.
-Ty tu mieszkasz?- w jego głosie słyszałam podekscytowanie.
-Tak, a co w tym niezwykłego.?-weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę- Chcesz coś do picie?!-krzyknęłam.
-Sok, jeśli masz- westchnęłam i wyciągnąłem napój. Nalałam go do dwóch czystych szklanek i powędrowałam do salonu, gdzie zapewne siedział. Nie myliłam się. Żwawo oglądał wszystko, co w nim było. Podałam mu szklankę, a on od razu wypił duży łyk.
-Czym ty się zajmujesz, że masz tyle kasy?- widać, że nie przemyślał tego pytania, ponieważ w jego oczach pojawiła się lekka obawa. Zaśmiałam się z niego.
-Dowiedz się sam-odpowiedziałam tajemniczo. –Cóż to za pytanie?-usiadłam na kanapie. On zrobił to samo.
-Teraz mi głupio o to zapytać-przyznał. Chciało mi się śmiać. Był taki śmiały, a na raz boi się zapytać o coś.
-Jak zacząłeś to skończ- odłożyłam szklankę na stół.
-Chciałabyś mieć seks kiedy tylko chcesz?-zmarszczyłam brwi na jego pytanie, które przyznaję zbiło mnie z tropu.
-Nie rozumiem. – pokręciłam głową.
-Chodzi mi to, że kiedy mamy na to ochotę, to będziemy się pieprzyć.- czułam jak moje policzki zaczynają piec. Ależ on onieśmielający.
-Nie wiem co mam ci na to odpowiedzieć-w końcu przyznałam. Było to prawdą, nie miałam pojęcia jak na to zareagować.- Proponujesz mi umowę, tak?- on kiwnął głową. – Nie wiem, musze pomyśleć. Odpowiem ci na to pytanie w poniedziałek- w głowie miałam kompletny mętlik.
-Ej, spokojnie mała-usłyszałam głos Justin. Odetchnęłam z ulgą.
-Nie strasz mnie- mruknęłam i zatrzasnęłam szafkę.
-Wiesz tak sobie myślę- zaczął. Spojrzałam na niego wyczekująco – Albo pojedziemy do ciebie. Mam zamiar o coś cię zapytać.
-A nie możesz tutaj?-jasne, że chciałam zaprosić go do siebie, ale zdziwił mnie jego ton głosu.
-Nie- wyszczerzył się. Wywróciłam oczami. Justin oparł dłoń obok mojej głowy i przysunął się niebezpiecznie blisko. Przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Czułam jego ciepły oddech na twarzy. Pachniał miętą i ledwo wyczuwalną wonią papierosów. Uśmiechnął się o odsunął ode mnie. Moje policzki zrobiły się różowe. Cholera jasna, ależ on onieśmielający.
-Dobra, chodźmy – mój głos zadrżał. Przewiesiłam torebkę przez ramię i wyszliśmy ze szkoły.
-Masz samochód?-spytał. Uśmiechnęłam się.
-Zgadnij który- wskazałam na parking. Wciąż było na nim pełno samochodów.
-Nie mam pojęcia- przeczesał swoimi długimi palcami włosy. Kiwnęłam głową i poszłam w stronę mojego skarba. Wygrzebałam kluczyki z torebki i otworzyłam go.- To twoje?!- jego oczy zdały się wylecieć z orbit.
-Wsiadasz, czy nie?-spytałam. Potrząsnął głową i otworzył drzwi pasażera. Ostrożnie wsiadł do środka, a ja odpaliłam silnik.
-Mieszkasz daleko?-spytał po chwili jazdy w ciszy.
-Nie- potrząsnęłam głową i nacisnęłam mocniej pedał gazu. Niedługo po tym byliśmy już na ulicach Manhattanu. Wjechałam na parking i zaparkowałam tam gdzie zwykle. Zabrałam swoją torebkę i opuściłam samochód. Justin zrobił to co ja.
-Nie mogę uwierzyć, że ktoś kto chodzi do szkoły w Bronxie mieszka na Manhattanie w dodatku w najdroższym budynku. Widać, że ojciec cię rozpieszcza.
-Cóż on tylko pozwala mi tu mieszkać-wzruszyłam ramionami. Weszliśmy do windy, a ja wybrałam numer mojego piętra.
Drzwi windy rozsunęły się. Otworzyłam drzwi apartamentu i wpuściłam go do środka. Zdjęłam buty i rzuciłam nimi w kąt.
-Ty tu mieszkasz?- w jego głosie słyszałam podekscytowanie.
-Tak, a co w tym niezwykłego.?-weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę- Chcesz coś do picie?!-krzyknęłam.
-Sok, jeśli masz- westchnęłam i wyciągnąłem napój. Nalałam go do dwóch czystych szklanek i powędrowałam do salonu, gdzie zapewne siedział. Nie myliłam się. Żwawo oglądał wszystko, co w nim było. Podałam mu szklankę, a on od razu wypił duży łyk.
-Czym ty się zajmujesz, że masz tyle kasy?- widać, że nie przemyślał tego pytania, ponieważ w jego oczach pojawiła się lekka obawa. Zaśmiałam się z niego.
-Dowiedz się sam-odpowiedziałam tajemniczo. –Cóż to za pytanie?-usiadłam na kanapie. On zrobił to samo.
-Teraz mi głupio o to zapytać-przyznał. Chciało mi się śmiać. Był taki śmiały, a na raz boi się zapytać o coś.
-Jak zacząłeś to skończ- odłożyłam szklankę na stół.
-Chciałabyś mieć seks kiedy tylko chcesz?-zmarszczyłam brwi na jego pytanie, które przyznaję zbiło mnie z tropu.
-Nie rozumiem. – pokręciłam głową.
-Chodzi mi to, że kiedy mamy na to ochotę, to będziemy się pieprzyć.- czułam jak moje policzki zaczynają piec. Ależ on onieśmielający.
-Nie wiem co mam ci na to odpowiedzieć-w końcu przyznałam. Było to prawdą, nie miałam pojęcia jak na to zareagować.- Proponujesz mi umowę, tak?- on kiwnął głową. – Nie wiem, musze pomyśleć. Odpowiem ci na to pytanie w poniedziałek- w głowie miałam kompletny mętlik.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałam w salonie i czytałam jakieś marne pisemko. Był piątek wieczór, a ja siedziałam w swoim mieszkaniu sama. Nudziło mi się jak cholera. Moje myśli wciąż powracały do umowy, która zaproponował mi Justin. Wydawał się taki pewny siebie. Czym dłużej nad tym myślałam, tym bardziej podobał mi się ten pomysł.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się z kanapy. Szurając swoimi kapciami podeszłam do drzwi i otworzyłam je
-Siema laska!-krzyknęły Cara i Barbara.
-Hej- na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Cara pomachała butelką czerwonego wina przed moją twarzą. –Wiecie kiedy wpadać- odsunęłam się, aby mogły wejść. Od razu po zdjęciu swoich obcasów powędrowały do salonu.
-Ej Abi, czuję tu męskie perfumy- usłyszałam głos Barbary. Co? Jak to możliwe?!-Był tu ktoś- pisnęła, gdy weszłam do salonu. – Gadaj kto- usiadłam na kanapie, a one obok mnie.
-Ok-westchnęłam- No więc tata mnie wrobił i znowu muszę chodzić do szkoły- one jedynie zaczęły się śmiać. Posłałam im zabójcze spojrzenia.- Poznałam tam chłopaka. Ma na imię Justin i jest zabójczo przystojny. A jak mówić zabójczo, to mam na myśli nieziemsko.
-O mój boże, rumienisz się-krzyknęła Cara.
-Zaprosiłam go tutaj, więc to wyjaśnia, czemu czujesz jego perfumy.
-Moja mała Abi dorasta- zaśmiała się Barbara i zmierzwiła moje włosy. Posłałam jej zabójcze spojrzenie, znowu.
-Jesteście moimi przyjaciółkami, więc powiem wam coś jeszcze, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, okay? – przytaknęły, ale nic nie powiedziały. – Zaproponował mi układ. Coś w stylu seks bez zobowiązań- oczy obu dziewczyn otworzyły się szeroko. Chwilę po tym obie zaczęły piszczeć.
-Zgódź się- potrząsnęła moim ciałem Cara.
-Mówisz serio.? Bo nie jestem przekonana.
-Byłabyś głupia, gdybyś odrzuciła tą propozycję.- odezwała się Barbara. -Opowiedz później, może ma jakiś przystojnych kolegów- poruszała zabranie brwiami.
-Dobra- przytaknęłam z głupim uśmieszkiem.
Siedziałam w salonie i czytałam jakieś marne pisemko. Był piątek wieczór, a ja siedziałam w swoim mieszkaniu sama. Nudziło mi się jak cholera. Moje myśli wciąż powracały do umowy, która zaproponował mi Justin. Wydawał się taki pewny siebie. Czym dłużej nad tym myślałam, tym bardziej podobał mi się ten pomysł.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się z kanapy. Szurając swoimi kapciami podeszłam do drzwi i otworzyłam je
-Siema laska!-krzyknęły Cara i Barbara.
-Hej- na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Cara pomachała butelką czerwonego wina przed moją twarzą. –Wiecie kiedy wpadać- odsunęłam się, aby mogły wejść. Od razu po zdjęciu swoich obcasów powędrowały do salonu.
-Ej Abi, czuję tu męskie perfumy- usłyszałam głos Barbary. Co? Jak to możliwe?!-Był tu ktoś- pisnęła, gdy weszłam do salonu. – Gadaj kto- usiadłam na kanapie, a one obok mnie.
-Ok-westchnęłam- No więc tata mnie wrobił i znowu muszę chodzić do szkoły- one jedynie zaczęły się śmiać. Posłałam im zabójcze spojrzenia.- Poznałam tam chłopaka. Ma na imię Justin i jest zabójczo przystojny. A jak mówić zabójczo, to mam na myśli nieziemsko.
-O mój boże, rumienisz się-krzyknęła Cara.
-Zaprosiłam go tutaj, więc to wyjaśnia, czemu czujesz jego perfumy.
-Moja mała Abi dorasta- zaśmiała się Barbara i zmierzwiła moje włosy. Posłałam jej zabójcze spojrzenie, znowu.
-Jesteście moimi przyjaciółkami, więc powiem wam coś jeszcze, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, okay? – przytaknęły, ale nic nie powiedziały. – Zaproponował mi układ. Coś w stylu seks bez zobowiązań- oczy obu dziewczyn otworzyły się szeroko. Chwilę po tym obie zaczęły piszczeć.
-Zgódź się- potrząsnęła moim ciałem Cara.
-Mówisz serio.? Bo nie jestem przekonana.
-Byłabyś głupia, gdybyś odrzuciła tą propozycję.- odezwała się Barbara. -Opowiedz później, może ma jakiś przystojnych kolegów- poruszała zabranie brwiami.
-Dobra- przytaknęłam z głupim uśmieszkiem.
Justin
-Wychodzę!- krzyknąłem, aby poinformować o tym mamę. Nie czekałem na jej odpowiedź,
tylko założyłem swoje supry i wyszedłem. Zbiegłem schodami z 3 piętra na dół i
opuściłem blok.
-Siema- przywitałem się z Zaynem.
-Hej stary- odpowiedzi.
-Żałuj, że cię nie było. Do szkoły przyszła zabójczo seksowna laska. – uśmiechnąłem się znacząco.
-Możesz pomarzyć, nie zgodzi się na twój układ, żadna nie zgadza- zaśmiał się. Moja szczęka się zacisnęła. Wkurwiał mnie.
-Zawsze można spróbować- odparłem, uspokajając się. – Nie zgadniesz gdzie mieszka- poszliśmy w stronę mieszkania Harrego.
-Zaskocz nie-Zayn był irytujący i arogancki, ale i tak był moim najlepszym przyjacielem.
-Na Manhattanie- wyszczerzyłem się.
-Nie wierzę ci. – zmrużył oczy.
-Twoja strata- wzruszyłem ramionami. Weszliśmy do klatki schodowej i udaliśmy się pod drzwi mieszkania Harrego. Bez żadnego pukania, z resztą jak zwykle weszliśmy do środka. Harry leżał na kanapie, a pod nim była laską, którą pieprzył, czyli nic nowego. Niall siedział na fotelu i śmiał się ze starań przyjaciela.
-Harry, nie kompromituj się-zaśmiał się Zayn, a ja razem z nim – Wyprowadź tą laskę i zacznijmy robić coś ciekawego.
******************************
Oto drugi rozdział. Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie ma aż tak dużej ilości błędów. ;))
-Siema- przywitałem się z Zaynem.
-Hej stary- odpowiedzi.
-Żałuj, że cię nie było. Do szkoły przyszła zabójczo seksowna laska. – uśmiechnąłem się znacząco.
-Możesz pomarzyć, nie zgodzi się na twój układ, żadna nie zgadza- zaśmiał się. Moja szczęka się zacisnęła. Wkurwiał mnie.
-Zawsze można spróbować- odparłem, uspokajając się. – Nie zgadniesz gdzie mieszka- poszliśmy w stronę mieszkania Harrego.
-Zaskocz nie-Zayn był irytujący i arogancki, ale i tak był moim najlepszym przyjacielem.
-Na Manhattanie- wyszczerzyłem się.
-Nie wierzę ci. – zmrużył oczy.
-Twoja strata- wzruszyłem ramionami. Weszliśmy do klatki schodowej i udaliśmy się pod drzwi mieszkania Harrego. Bez żadnego pukania, z resztą jak zwykle weszliśmy do środka. Harry leżał na kanapie, a pod nim była laską, którą pieprzył, czyli nic nowego. Niall siedział na fotelu i śmiał się ze starań przyjaciela.
-Harry, nie kompromituj się-zaśmiał się Zayn, a ja razem z nim – Wyprowadź tą laskę i zacznijmy robić coś ciekawego.
******************************
Oto drugi rozdział. Jak się podoba? Mam nadzieję, że nie ma aż tak dużej ilości błędów. ;))