Zaparkowałam samochód przed domem, w którym mieszkała moja
mama z ojczymem. Czułam lekkie zdenerwowanie, co było nowością.
-Wszystko dobrze?- w samochodzie rozbrzmiał głos Justin. Popatrzyłam na niego uważnie i kiwnęłam głową. Chwyciłam swoją kopertówkę i opuściłam samochód. Brunet zrobił to samo. Kiwnęłam głową w kierunku drzwi, a on podszedł do mnie. Splótł moje palce ze swoimi i kciukiem uspokajająco potarł moją dłoń. Jego ręka była taka duża i gorąco. Pociągnęłam go w stronę domu. Stanęłam przed drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę później w drzwiach pojawiła się moja mama.
-O kochanie, już jesteś. Wejdź- spojrzała na Justina i zmieszała się- Znaczy, wejdźcie- od razu się poprawiła. Ton jej głosy był nadzwyczaj pogodny. – Witaj, jestem May, mama Abi, a ty?-wyciągnęła do niego dłoń. O mój boże, mamo nie rób mi obciachu.
-Justin, miło mi panią poznać- uścisnął jej dłoń. Wyraz twarzy chłopaka nie wyrażał zupełnie nic.
-Abigail, zaprowadź swojego przyjaciela do salonu-skarciła mnie. Wywróciłam teatralnie oczami. Złapałam za dłoń bruneta i oprowadziłam korytarzem do głównego pokoju. Na kanapie siedział Robert, czytając jakąś gazetę o polityce. Brr, nuda…
-Cześć-rzuciłam. Mężczyzna podniósł wzrok i nawet na mnie nie spojrzał. Dokładnie przyjrzał się Justinowi.
-Dzień dobry, panu- powiedział formalnie. Skąd on do cholery tak dobrze wie jak się zachować?!
-Witaj, twoje imię to…- uff, widać, że nie jest źle.
-Justin proszę pana- kącik jego ust uniósł się lekko ku górze.
-Gdzie proszę pana, jestem Robert- wstał z kanapy i podszedł do nas. Myślałam, że uściśnie jego dłoń, ale on niespodziewanie go przytulił. Ale żenada…Brunet spojrzał na mnie speszony, ale ja jedynie posłałam mu spojrzenie, że nie wiem co jest grane. Odsunął się od niego i ponownie przenikliwie na niego spojrzał. – Jesteś chłopakiem Abi?-już miałam otworzyć usta i zaprzeczyć, ale Jus mnie uprzedził.
-Owszem- że co kurwa? Do czego ty zmierzasz…?
-Bardzo się cieszę
-A już myślałam, że nie przyjdziesz- usłyszałam za sobą przyprawiający o ból głowy głos.
-Mogłabym powiedzieć to samo, ale obie dzisiaj nie mamy szczęścia- odwróciłam się do niej i posłałam jej krzywy uśmiech. Tak jak myślałam przyprowadziła znowu jakiegoś pajaca.- Znowu nowy?-na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Cóż, za miesiąc może być ten przystojniak obok. – kurwa, tego już za wiele. Zacisnęłam mocno szczękę i pięści. Chciałam podejść do niej i, mało mówiąc, wpierdolić, ale Justin położył rękę na moim ramieniu.
-On nie spotyka się z dziwkami- te słowa były przesiąknięte jadem.
-Ej, ej dziewczyny, stop!-krzyknął Robert.
-Nie byłabym taka pewna- pochyliła głowę w bok. Miałam wrażenie, jakby moja twarz była czerwona ze złości. – Myślę, że nie jesteś tu mile widziana. Dziwię się, że mój tata cię lubi, jesteś taka żałosna.
-Ja przynajmniej, w przeciwieństwie do ciebie osiągnęłam coś więcej, niż stopień marnej dziwki z ulicy- uznałam, że na tym ta dyskusja się skończy, dlatego złapałam za rękę Justina i po prostu wyszłam, ciągnąc go za sobą.
-Co to było?-spytał brunet, gdy stanęliśmy obok mojego auta.
-Nienawidzę tej kurwy-mruknęłam pod nosem. Wsiadłam do niego i oparłam głowę o kierownicę, mając nadzieję, że to mnie uspokoi. Usłyszałam zatrzaskujące się drzwi.
-Już okay- położył swoją słoń na moje plecy. – Jeżeli chcesz możemy jechać do mnie.- podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Westchnęłam i z lekkim usmiechem pokiwałam twierdząco głową.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin otworzył drzwi mieszkania i wpuścił mnie jako pierwszą. Zarumieniłam się i przekroczyłam próg. Zdjęłam buty w korytarzu i odwróciłam się do niego.
-Wróciłem!-krzyknął.
-Justin! James nie pozwala mi iść do przyjaciółki- w korytarzu stanęła Jazmyn z zabójczym spojrzeniem. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, kiedy mnie zobaczyła.
-Codzienność- wzruszył ramionami.- Czemu znowu ci nie pozwala?-spytał. Chciało mi się śmiać. Justin jako opiekuńczy i odpowiedzialny braciszek.
-No, bo za chwilę będzie tu Thomas, a on lubi Jazzy.- James odkrzyknął. Zmarszczyłam brwi. Chciałabym chociaż jeden dzień spędzić w normalnej rodzinie.
-Jazmyn, zaprowadź Abi do salonu-polecił jej brunet. Ona przytaknęła i złapała mnie za rękę. Zastałam tam Jamesa, który grał na konsoli. Usiadłam obok niego i popatrzyłam zaciekawiona na telewizor. Chwilę później usłyszeliśmy pukanie. James nawet nie zwrócił na to uwagi. Drzwi się otworzyły i z korytarza dobiegł głos jakiegoś chłopaka.
-James leniu, gdzie żeś polazł?!-krzyknął i wszedł do salonu. Jego wzrok najpierw skierował się na Jazmyn, która w ogóle na niego nie patrzyła, a następnie na mnie. Uśmiechnął się do mnie czarująco, co moim zdaniem było słodkie.
-Cześć, jestem Thomas- zaczął. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń. Podniosłam swój tyłek z kanapy i podałam mu swoją.
-Abi- odpowiedziałam.
-Thomas, trzymaj swoje obślizgłe łapy z dala od niej. Mój brat z nią kręci, nie radzę ci- odezwał się James. Przerwał grę i spojrzał na swojego przyjaciela. On jedynie prychnął pod nosem.
-A może jednak się ze mną umówi- poruszył zabawnie brwiami.
-Ile masz lat?-zapytałam.
-16- odpowiedział od razu. Westchnęłam
-Cóż, więc nawet nie rób sobie nadziei. Ja mam prawie 20 lat i gustuję w ciut starszych, niż ty- posłałam mu uprzejmy uśmiech. James zaczął się przeraźliwie śmiać, tak że spadł z kanapy. Do salonu wszedł Justin.
-Nie można was zostawić na chwilę samych, żebyście nie zrobili mi wstydu- westchnął i pokręcił głową.- Chodź stąd- wyciągnął do mnie dłoń. Uśmiechnęłam się i podniosłam. Przeszłam przez salon i stanęłam przed nim. Złapał mnie za przed ramię i wyszedł z salonu. Skręcił do jednego z pokoi, który prawdopodobnie należał do niego. Z chwilą, gdy zamknęłam drzwi, on przycisnął mnie do nich. Jego usta odnalazły moje i zaczęły je łapczywie całować. Jego ręce opierały się o ścianę po obu stronach mojej głowy, ale owinęłam ramiona wokół jego szyi, przyciągając go bliżej siebie. Naparł swoimi biodrami na moje. Poczułam jego, wciąż rosnącą, erekcję na moim udzie. Jęknęłam mu w usta, co jeszcze bardziej go pobudziło. Jednym pewnym ruchem podłożył rękę pod moje kolana, a drugą położył na plecach, unosząc mnie do góry. Podszedł do łóżka, na które mnie rzucił. Znalazł się nade mną, dalej całując moje usta. Włożył rękę pod moją koszulkę, podciągając ją do góry. Odsunął się od moich ust i przesunął swarz na wysokość brzucha. Czułam jego gorący oddech na skórze. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele. Przygryzłam wargę i odchyliłam głowę do tyłu, gdy jego rozgrzane usta zetknęły się z moją skórą. Wplotłam palce w jego miękkie włosy i lekko pociągnęłam za końcówki. Spojrzał na mnie i powrócił do pozycji sprzed chwili. Odchyliłam głowę w bok, aby jego usta miały lepszy dostęp do mojej szyi. Mój oddech robił się ciężki. Przygryzł skórę i lekko ją zassał. Czułam jak moje podniecenie wzrasta.
Jego ręce powędrowały na zapięcie mojej spódnicy i rozpięły ją. Miał się jej pozbyć, ale usłyszeliśmy pukanie. Jak poparzeni odskoczyliśmy od siebie. Szybko zapięłam dolną cześć garderoby i założyłam koszulkę.
-Tak?-krzyknął. Jego głos był niesamowicie głęboki. Chyba, że to tylko efekt jaki u mnie wywołał.
-Wróciłam z pracy i przyniosłam jedzenie, dołączysz do nas z twoją przyjaciółką?-spytał damski głos. Możliwe, że należał do jego matki.
-Tak-odpowiedział zrezygnowany. Zaśmiałam się cicho i podniosłam z łóżka. Poprawiłam swoją spódnicę i spojrzałam na bruneta, który się gał po swoją koszulkę. –To nie zmienia faktu, że mam na ciebie ochotę- mruknął, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odwzajemniłam gest. –Masz naprawdę piękny uśmiech- skomplementował. O mój boże! Trzymaj mnie, bo zemdleję.
-Dzięki-czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
- Mimo tego, że jesteś modelka i wiesz, że jesteś piękna, to odpowiadasz „ dziękuję”, zamiast ”wiem”. To naprawdę słodki- pokazał szereg białych zębów.
-Wiem-wystawiłam mu język. Pokręcił jedynie głową i otworzył drzwi pokoju. Przeczesałam palcami włosy i poszłam niepewnie za nim. Brunet wszedł do kuchni, gdzie siedziała kobieta przed czterdziestą, James i Jazmyn. Nigdzie nie było śladu po Thomasie i dobrze. – Dzień dobry- powiedziałam zakłopotana. Oczy kobiety szeroko się rozszerzyły, a następnie podniosła się z krzesła.
-Cześć. Nie wierzę, że jesteś dziewczyną- zmarszczyłam brwi- Mój syn nie przyprowadza ich- wyjaśniała szybko.
-Mamo, nie rób mi siary- mruknął. Zaśmiałam się.
-Jestem Abigail- wyciągnęłam do niej dłoń, ale one jej nie uścisnęła, tylko przytuliła mnie. }
-A ja Pattie. – odsunęła się ode mnie. –Zjesz z nami pizzę?-spytała. Skrzywiłam się. Jaka szkoda, że musiałam odmówić.
-Przepraszam, ale muszę uważać na to co jem i pizze i wszystko inne odpada- odpowiedziałam zrezygnowana. – Gdyby nie to, to na pewno bym spróbowała- dodałam od razu.
-Rozumiem skarbie- też bym znowu chciała mieszkać z mamą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedzieliśmy w salonie, śmiejąc się głośno.
-Opowiedz coś o sobie- zaskoczyła mnie Pattie.-Jak poznałaś Justina?
-W szkole. Mój ojczym kazał mi skończyć ten rok.
-Nie chodziłaś wcześniej?-spytała zdziwiona- Nie, zrezygnowałam ze szkoły dwa lata temu.
-Rozumiem. Gdzie mieszkasz?-ciekawska.
-Aktualnie na Manhattanie-westchnęłam.
-Od zawsze tam mieszkasz?-dociekała dalej tematu. Ton jej głosu zmienił się już nie był tak ciepły jak niedawno.
-Nie, przeprowadziłam się dwa lata temu. –wyjaśniłam.
-A gdzie wcześniej mieszkałaś?-zalej zadawała pytania
-Mamo…-zaczął Justin.
-Tu w Bronxie-przygryzłam lekko wargę i spuściłam wzrok.- Wyprowadziłam się, po tym jak moja mama wyszła ponownie za mąż, a ja dostałam szansę, aby zaistnieć.
-A co się stało z jej pierwszym mężem?-szczerze? Wkurzały mnie już jej pytania.
-Mamo, to nie jest konieczne pytanie- głos ponownie zabrał Justin.
-Mama mówiła, że został zamordowany pewnej nocy. Miałam wtedy 5 lat. – moje oczy zaszkliły się- Przepraszam, ale nie chcę o tym rozmawiać.
*************************************
Hejcia miśkiii ;**. Co tam u was? U mnie nudy i znowu choroba. Niestety tym razem muszę zapieprzać do szkoły ( mam zapalenie oskrzeli- nienawidzę takiej pogody). U was też tak leje? Normalnie aż oczy same się zamykają przez to ;/. Dobra, nie zanudzam was już swoim nudnym życiem. Właśnie zauważyłam, że jest już ponad 1 000 wyświetleń- dziękuję wam ;)).
-Wszystko dobrze?- w samochodzie rozbrzmiał głos Justin. Popatrzyłam na niego uważnie i kiwnęłam głową. Chwyciłam swoją kopertówkę i opuściłam samochód. Brunet zrobił to samo. Kiwnęłam głową w kierunku drzwi, a on podszedł do mnie. Splótł moje palce ze swoimi i kciukiem uspokajająco potarł moją dłoń. Jego ręka była taka duża i gorąco. Pociągnęłam go w stronę domu. Stanęłam przed drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę później w drzwiach pojawiła się moja mama.
-O kochanie, już jesteś. Wejdź- spojrzała na Justina i zmieszała się- Znaczy, wejdźcie- od razu się poprawiła. Ton jej głosy był nadzwyczaj pogodny. – Witaj, jestem May, mama Abi, a ty?-wyciągnęła do niego dłoń. O mój boże, mamo nie rób mi obciachu.
-Justin, miło mi panią poznać- uścisnął jej dłoń. Wyraz twarzy chłopaka nie wyrażał zupełnie nic.
-Abigail, zaprowadź swojego przyjaciela do salonu-skarciła mnie. Wywróciłam teatralnie oczami. Złapałam za dłoń bruneta i oprowadziłam korytarzem do głównego pokoju. Na kanapie siedział Robert, czytając jakąś gazetę o polityce. Brr, nuda…
-Cześć-rzuciłam. Mężczyzna podniósł wzrok i nawet na mnie nie spojrzał. Dokładnie przyjrzał się Justinowi.
-Dzień dobry, panu- powiedział formalnie. Skąd on do cholery tak dobrze wie jak się zachować?!
-Witaj, twoje imię to…- uff, widać, że nie jest źle.
-Justin proszę pana- kącik jego ust uniósł się lekko ku górze.
-Gdzie proszę pana, jestem Robert- wstał z kanapy i podszedł do nas. Myślałam, że uściśnie jego dłoń, ale on niespodziewanie go przytulił. Ale żenada…Brunet spojrzał na mnie speszony, ale ja jedynie posłałam mu spojrzenie, że nie wiem co jest grane. Odsunął się od niego i ponownie przenikliwie na niego spojrzał. – Jesteś chłopakiem Abi?-już miałam otworzyć usta i zaprzeczyć, ale Jus mnie uprzedził.
-Owszem- że co kurwa? Do czego ty zmierzasz…?
-Bardzo się cieszę
-A już myślałam, że nie przyjdziesz- usłyszałam za sobą przyprawiający o ból głowy głos.
-Mogłabym powiedzieć to samo, ale obie dzisiaj nie mamy szczęścia- odwróciłam się do niej i posłałam jej krzywy uśmiech. Tak jak myślałam przyprowadziła znowu jakiegoś pajaca.- Znowu nowy?-na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Cóż, za miesiąc może być ten przystojniak obok. – kurwa, tego już za wiele. Zacisnęłam mocno szczękę i pięści. Chciałam podejść do niej i, mało mówiąc, wpierdolić, ale Justin położył rękę na moim ramieniu.
-On nie spotyka się z dziwkami- te słowa były przesiąknięte jadem.
-Ej, ej dziewczyny, stop!-krzyknął Robert.
-Nie byłabym taka pewna- pochyliła głowę w bok. Miałam wrażenie, jakby moja twarz była czerwona ze złości. – Myślę, że nie jesteś tu mile widziana. Dziwię się, że mój tata cię lubi, jesteś taka żałosna.
-Ja przynajmniej, w przeciwieństwie do ciebie osiągnęłam coś więcej, niż stopień marnej dziwki z ulicy- uznałam, że na tym ta dyskusja się skończy, dlatego złapałam za rękę Justina i po prostu wyszłam, ciągnąc go za sobą.
-Co to było?-spytał brunet, gdy stanęliśmy obok mojego auta.
-Nienawidzę tej kurwy-mruknęłam pod nosem. Wsiadłam do niego i oparłam głowę o kierownicę, mając nadzieję, że to mnie uspokoi. Usłyszałam zatrzaskujące się drzwi.
-Już okay- położył swoją słoń na moje plecy. – Jeżeli chcesz możemy jechać do mnie.- podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Westchnęłam i z lekkim usmiechem pokiwałam twierdząco głową.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin otworzył drzwi mieszkania i wpuścił mnie jako pierwszą. Zarumieniłam się i przekroczyłam próg. Zdjęłam buty w korytarzu i odwróciłam się do niego.
-Wróciłem!-krzyknął.
-Justin! James nie pozwala mi iść do przyjaciółki- w korytarzu stanęła Jazmyn z zabójczym spojrzeniem. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, kiedy mnie zobaczyła.
-Codzienność- wzruszył ramionami.- Czemu znowu ci nie pozwala?-spytał. Chciało mi się śmiać. Justin jako opiekuńczy i odpowiedzialny braciszek.
-No, bo za chwilę będzie tu Thomas, a on lubi Jazzy.- James odkrzyknął. Zmarszczyłam brwi. Chciałabym chociaż jeden dzień spędzić w normalnej rodzinie.
-Jazmyn, zaprowadź Abi do salonu-polecił jej brunet. Ona przytaknęła i złapała mnie za rękę. Zastałam tam Jamesa, który grał na konsoli. Usiadłam obok niego i popatrzyłam zaciekawiona na telewizor. Chwilę później usłyszeliśmy pukanie. James nawet nie zwrócił na to uwagi. Drzwi się otworzyły i z korytarza dobiegł głos jakiegoś chłopaka.
-James leniu, gdzie żeś polazł?!-krzyknął i wszedł do salonu. Jego wzrok najpierw skierował się na Jazmyn, która w ogóle na niego nie patrzyła, a następnie na mnie. Uśmiechnął się do mnie czarująco, co moim zdaniem było słodkie.
-Cześć, jestem Thomas- zaczął. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń. Podniosłam swój tyłek z kanapy i podałam mu swoją.
-Abi- odpowiedziałam.
-Thomas, trzymaj swoje obślizgłe łapy z dala od niej. Mój brat z nią kręci, nie radzę ci- odezwał się James. Przerwał grę i spojrzał na swojego przyjaciela. On jedynie prychnął pod nosem.
-A może jednak się ze mną umówi- poruszył zabawnie brwiami.
-Ile masz lat?-zapytałam.
-16- odpowiedział od razu. Westchnęłam
-Cóż, więc nawet nie rób sobie nadziei. Ja mam prawie 20 lat i gustuję w ciut starszych, niż ty- posłałam mu uprzejmy uśmiech. James zaczął się przeraźliwie śmiać, tak że spadł z kanapy. Do salonu wszedł Justin.
-Nie można was zostawić na chwilę samych, żebyście nie zrobili mi wstydu- westchnął i pokręcił głową.- Chodź stąd- wyciągnął do mnie dłoń. Uśmiechnęłam się i podniosłam. Przeszłam przez salon i stanęłam przed nim. Złapał mnie za przed ramię i wyszedł z salonu. Skręcił do jednego z pokoi, który prawdopodobnie należał do niego. Z chwilą, gdy zamknęłam drzwi, on przycisnął mnie do nich. Jego usta odnalazły moje i zaczęły je łapczywie całować. Jego ręce opierały się o ścianę po obu stronach mojej głowy, ale owinęłam ramiona wokół jego szyi, przyciągając go bliżej siebie. Naparł swoimi biodrami na moje. Poczułam jego, wciąż rosnącą, erekcję na moim udzie. Jęknęłam mu w usta, co jeszcze bardziej go pobudziło. Jednym pewnym ruchem podłożył rękę pod moje kolana, a drugą położył na plecach, unosząc mnie do góry. Podszedł do łóżka, na które mnie rzucił. Znalazł się nade mną, dalej całując moje usta. Włożył rękę pod moją koszulkę, podciągając ją do góry. Odsunął się od moich ust i przesunął swarz na wysokość brzucha. Czułam jego gorący oddech na skórze. Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele. Przygryzłam wargę i odchyliłam głowę do tyłu, gdy jego rozgrzane usta zetknęły się z moją skórą. Wplotłam palce w jego miękkie włosy i lekko pociągnęłam za końcówki. Spojrzał na mnie i powrócił do pozycji sprzed chwili. Odchyliłam głowę w bok, aby jego usta miały lepszy dostęp do mojej szyi. Mój oddech robił się ciężki. Przygryzł skórę i lekko ją zassał. Czułam jak moje podniecenie wzrasta.
Jego ręce powędrowały na zapięcie mojej spódnicy i rozpięły ją. Miał się jej pozbyć, ale usłyszeliśmy pukanie. Jak poparzeni odskoczyliśmy od siebie. Szybko zapięłam dolną cześć garderoby i założyłam koszulkę.
-Tak?-krzyknął. Jego głos był niesamowicie głęboki. Chyba, że to tylko efekt jaki u mnie wywołał.
-Wróciłam z pracy i przyniosłam jedzenie, dołączysz do nas z twoją przyjaciółką?-spytał damski głos. Możliwe, że należał do jego matki.
-Tak-odpowiedział zrezygnowany. Zaśmiałam się cicho i podniosłam z łóżka. Poprawiłam swoją spódnicę i spojrzałam na bruneta, który się gał po swoją koszulkę. –To nie zmienia faktu, że mam na ciebie ochotę- mruknął, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odwzajemniłam gest. –Masz naprawdę piękny uśmiech- skomplementował. O mój boże! Trzymaj mnie, bo zemdleję.
-Dzięki-czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
- Mimo tego, że jesteś modelka i wiesz, że jesteś piękna, to odpowiadasz „ dziękuję”, zamiast ”wiem”. To naprawdę słodki- pokazał szereg białych zębów.
-Wiem-wystawiłam mu język. Pokręcił jedynie głową i otworzył drzwi pokoju. Przeczesałam palcami włosy i poszłam niepewnie za nim. Brunet wszedł do kuchni, gdzie siedziała kobieta przed czterdziestą, James i Jazmyn. Nigdzie nie było śladu po Thomasie i dobrze. – Dzień dobry- powiedziałam zakłopotana. Oczy kobiety szeroko się rozszerzyły, a następnie podniosła się z krzesła.
-Cześć. Nie wierzę, że jesteś dziewczyną- zmarszczyłam brwi- Mój syn nie przyprowadza ich- wyjaśniała szybko.
-Mamo, nie rób mi siary- mruknął. Zaśmiałam się.
-Jestem Abigail- wyciągnęłam do niej dłoń, ale one jej nie uścisnęła, tylko przytuliła mnie. }
-A ja Pattie. – odsunęła się ode mnie. –Zjesz z nami pizzę?-spytała. Skrzywiłam się. Jaka szkoda, że musiałam odmówić.
-Przepraszam, ale muszę uważać na to co jem i pizze i wszystko inne odpada- odpowiedziałam zrezygnowana. – Gdyby nie to, to na pewno bym spróbowała- dodałam od razu.
-Rozumiem skarbie- też bym znowu chciała mieszkać z mamą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedzieliśmy w salonie, śmiejąc się głośno.
-Opowiedz coś o sobie- zaskoczyła mnie Pattie.-Jak poznałaś Justina?
-W szkole. Mój ojczym kazał mi skończyć ten rok.
-Nie chodziłaś wcześniej?-spytała zdziwiona- Nie, zrezygnowałam ze szkoły dwa lata temu.
-Rozumiem. Gdzie mieszkasz?-ciekawska.
-Aktualnie na Manhattanie-westchnęłam.
-Od zawsze tam mieszkasz?-dociekała dalej tematu. Ton jej głosu zmienił się już nie był tak ciepły jak niedawno.
-Nie, przeprowadziłam się dwa lata temu. –wyjaśniłam.
-A gdzie wcześniej mieszkałaś?-zalej zadawała pytania
-Mamo…-zaczął Justin.
-Tu w Bronxie-przygryzłam lekko wargę i spuściłam wzrok.- Wyprowadziłam się, po tym jak moja mama wyszła ponownie za mąż, a ja dostałam szansę, aby zaistnieć.
-A co się stało z jej pierwszym mężem?-szczerze? Wkurzały mnie już jej pytania.
-Mamo, to nie jest konieczne pytanie- głos ponownie zabrał Justin.
-Mama mówiła, że został zamordowany pewnej nocy. Miałam wtedy 5 lat. – moje oczy zaszkliły się- Przepraszam, ale nie chcę o tym rozmawiać.
*************************************
Hejcia miśkiii ;**. Co tam u was? U mnie nudy i znowu choroba. Niestety tym razem muszę zapieprzać do szkoły ( mam zapalenie oskrzeli- nienawidzę takiej pogody). U was też tak leje? Normalnie aż oczy same się zamykają przez to ;/. Dobra, nie zanudzam was już swoim nudnym życiem. Właśnie zauważyłam, że jest już ponad 1 000 wyświetleń- dziękuję wam ;)).
Super :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Nie moge doczekać sie następnego :**
OdpowiedzUsuńBoski :)
OdpowiedzUsuńCzekam nn
Jakie to jest cudowne awww
OdpowiedzUsuńCiągle mi mało, czytam jeden za drugim <3
Świetny pomysł, masz talent!!!