niedziela, 31 sierpnia 2014

Epilog

Gdy się obudziłam zegar wskazywał godzinę 9 rano. Ziewnęłam i odwróciłam się na drugi bok. Otworzyłam ponownie oczy, natrafiając na brąz tęczówki chłopaka.
-Cześć- jego głos był seksownie zachrypnięty. Uśmiechnęłam się. Dopiero w takich chwilach potrafiłam sobie uświadomić jak wielkie szczęście mam.
-Hej-szepnęłam i wtuliłam głowę w jego nagą klatkę piersiową. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy moja skóra weszła w kontakt z jego.
-Jak się spało?
-Z tobą zawsze dobrze-mruknęłam, składając pojedynczy pocałunek, tam gdzie znajdowało się jego serce. 
-Dobrze to słyszeć. Zabrałbym cię dzisiaj gdzieś, ale niestety jestem umówiony z chłopakami. Będziesz zła?
-No jasne, że nie. Pójdę gdzieś z twoją siostrą-oznajmiłam. Bądźmy szczerzy nie byłam zadowolona z tego, że wychodzi z nimi. Chciałam mieć swojego chłopaka jedynie dla siebie.
-W takim razie dobra. – westchnęłam i podniosłam się. Uśmiechnęłam się blado i wstałam z łóżka. Szybko przebiegłam przez pokój i weszłam do łazienki. Moje policzki oblał rumieniec, gdy zorientowałam się, że byłam naga.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wsunęłam na stopy brązowe botki, a na ramiona skórzaną kurtkę. Złapałam jeszcze za torebkę i opuściłam dom. Zamknęłam go, a klucze schowałam to torby. Pomachałam Jazmyn, która stała już na chodniku przed moim domem. Dziewczyna odwzajemniała mój gest. Podeszłam do niej i przytuliłam ją.
-Cześć młoda-zaśmiałam się. Wywróciła oczami.
-Hej.- przywitała się- cieszę, że gdzieś razem wyjdziemy.-uśmiechnęłam się
-Pójdziesz ze mną do fryzjera? Muszę podciąć końcówki- mruknęłam. Zaśmiała się.
-Jasne. – droga do fryzjera minęła nam szybko, ponieważ rozmawiałyśmy o modzie i innych nowościach w sezonie. W salonie dziewczyna około 20 lat szybko się mną zajęła, podcinając moje, już zniszczone, włosy. Szybko uporałyśmy się i mogłyśmy iść do galerii. Śmiałyśmy się jak głupie z beznadziejnych żartów, które opowiadałyśmy. Odwiedziłyśmy sporo sklepów.
-Mów, jak jest między tobą, a moim braciszkiem- zapytała podekscytowana w kawiarni, w której zatrzymałyśmy się.  Zaśmiałam sie nerwowo.
-Jest wspaniale- westchnęłam i podparłam głowę ręką. –Kocham go-przyznałam bez wahania.
-Nie wiesz jakie to dla mnie szczęście, że mój brat wreszcie jest szczęśliwy. –westchnęła. – Że wreszcie nie myśli o Jasmine.
-Ta. Już godzina 20, musimy się powoli zbierać. Na dworze jest ciemno- westchnęłam. Dopiłam swoją kawę i obie wyszłyśmy z lokalu. Zamówiłyśmy sobie taksówkę, która najpierw mnie zabrała do domu, a potem ją. Pożegnałam się z brunetkę i opuściłam pojazd. Otworzyłam drzwi swojego domu i weszłam do środka. Wewnątrz panowały egipskie ciemności, co oznaczało, że Justina jeszcze nie ma. Westchnęłam i zapaliłam wszystkie światła. Udałam się do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnęłam jabłko i zjadłam je. Zabrałam swoją torebkę i poszłam z  nią do sypialni. Rozebrałam się starych rzeczy i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Obwinęłam ciało ręcznikiem i poszłam do sypialni. Wyciągnęłam z  torebki telefon i wybrałam numer Justina. Niestety nie odebrał, co jest dziwne, bo ZAWSZE mi odbierał. Westchnęłam i ubrałam się w zbyt dużą koszulkę i majtki. Zabrałam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Po raz kolejny zadzwoniłam do Justina. Dalej nic. Westchnęłam i skupiłam swoją uwagę na filmie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy otworzyłam oczy na dworze było już jasno. Leżałam w salonie, gdzie na to zasnęłam. Podniosłam się i wyprostowałam kości. Zerknęłam na komórkę- 10:04.
-Justin?!-krzyknęłam, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Zmarszczyłam brwi i opuściłam salon. W poszukiwaniu chłopaka, na sam początek zajrzałam do kuchni, gdzie go nie zastałam. Powędrowałam schodami na górę do sypialni, którą dzieliliśmy, ale ona także była pusta. Łazienka tak samo. Obejrzałam tak każdy pokój, ale go nie znalazłam. Wybrałam jego numer, ale nie odebrał. Przeraziłam się. Postanowiłam zadzwonić do Harrego. Odebrał mi po 4 sygnałach.
-Hejjjj Abiii- przeciągnął. Dobra, wiedziałam, że było coś nie tak, ale jeszcze nie co dokładnie.
-Gadaj, gdzie jest Justin- rzuciłam bez obwijania w bawełnę.
-Przyjdź do mnie, to ci wytłumaczę- westchnął i rozłączył się. Co było do cholery grane?! Westchnęłam i położyłam telefon na łóżku. Podeszłam do szafy, skąd wybrałam zwykłe jeansy i białą bluzkę. Ubrałam to na siebie i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, a po jej osuszeniu zrobiłam makijaż- pomalowałam rzęsy tuszem i usta błyszczykiem. Rozczesałam splątane włosy, a gdy uznałam, że wyglądam ok, opuściłam pomieszczenie. Wyciągnęłam z szafy skórzaną kurtkę i ubrałam ją. Wsunęłam na nogi vansy, a na szyi zawiązałam szalik. Do torebki wpakowałam telefon i inne potrzebne rzeczy. Wyszłam z domu i wolnym krokiem udałam się w kierunku bloku, gdzie mieszkał Harry. Zajęło mi kupę czasu. Zabiję Justina, za to, ze wziął mój samochód.

Zapukałam do drzwi, a one natychmiast otworzone zostały przez bruneta.
-Wejdź- mruknął i zrobił miejsce. Zrobiłam tak jak kazał i ściągnęłam buty w korytarzu. Gdy weszłam do salonu zostałam tam Nialla, Zayna i Luke. Zmarszczyłam brwi i jeszcze raz spojrzałam na wszystkich. Gdzie do cholery był Justin?  Mój żołądek dziwnie się ścisnął. Coś przeczuwałam, że poszło coś nie tak …
-Dobra, co jest grane?-spytałam groźnie. Położyłam dłonie na biodrach i spojrzałam na nich znacząco.
-Usiądź-zażądał Zayn. Wywróciłam oczami, ale zrobiłam to co kazał. Usiadłam na fotelu naprzeciwko nich.
-Justin on…-zaczął Luke
-Musiał wyjechać- dokończył Niall. Zmarszczyłam brwi. Co oni do cholery gadają.
-Wiecie, że to nie jest śmieszne. –zaśmiałam się nerwowo. Mój oddech przyśpieszył.
-Tyle, że to prawda- Harry spuścił wzrok.
-Ale nic mi nie mówił- czułam jak mój głos za chwilę się załamie. To nie możliwe, nie mógł mnie zostawić, nie po tym wszystkim. 
-Zdecydował tej nocy. Tak musi być- Zayn usiadł obok mnie i przytulił mnie.
-Nie, nie musi. Co mu znowu strzeliło do tej pustej głowy. Przysięgam, że go zamorduję, jak wróci – pociągnęłam nosem.- Kiedy wróci?-spojrzałam na nich. Obraz stawał  się coraz bardziej rozmazany. To nie było możliwe, on nie mógł wyjechać. Nie mógł mnie opuścić. Potrzebowałam go.
-Nie wiemy. Nie prędko-odpowiedział Luke. W jednej chwili zaniosłam się histerycznym płaczem. Ledwo mogłam złapać oddech.  Czułam ucisk w klatce piersiowej.
-To nie możliwe- wyjąkałam. Pociągnęłam się za włosy, starając się opanować płacz. –On nie mógł tego zrobić. Co ja bez niego zrobię? Ja sobie nie poradzę- potoki łez spływały po moich policzkach. – Proszę, powiedźcie, że to żart. Powiem, wam ponownie, że to nie jest śmieszne, chociaż wy będziecie się ze mnie nabijać, a Justin wejdzie i powie wam, że nacie mi nie dokuczać- spojrzałam na wszystkich, ale dostrzegłam jedynie ich rozmazane sylwetki. –Powiedźcie, że zaraz tu wejdzie- pociągnęłam nosem. Brzmiałam jak histeryczka. Bądźmy szczerzy, tak się właśnie czułam. Nie rozumiałam czemu to wszystko spotka mnie.  Poczułam jak ktoś przytula mnie. Nie był to jednak Justin. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem, odwzajemniając gest. Byłam załamana. Wszystko straciło sens. Bez niego nic go nie miało…
********************************
Hej miśki! No to dotrwaliśmy do epilogu. Wiem, że nie wyszedł, no ale cóż poradzić. Dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie. Do zobaczenia... ;* 

2 komentarze:

  1. Sorki,że wcześniej nie dodawałam komentarzy ale nie miałam do tego głowy super opowiadanie szkoda że tak się skończyło :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. hej , postanowiłam cię nominować na LIEBSTER BLOG AWARD więcej informacji na tym blogu ---http://sometimesithastohurt.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń