czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty ósmy

W nocy obudził mnie krzyk. Podskoczyłam na łóżku i szybko ułożyłam się w pozycji siedzącej. Wiedziałam do kogo należał ten głos. Nie zważając na nic wstałam na nogi i pobiegłam tam. Otworzyłam drzwi do pokoju, gdzie leżał Justin i zastałam go kręcącego się na łóżku. Krzyki stały się o wiele wyraźniejsze, gdy tam weszłam. Podeszłam niepewnie do łóżka i zaczęłam trząść jego ciałem, uważając na ranę na brzuchu.
-Justin, kochanie obudź się- zawołam zrozpaczona, gdy nie dało się go dobudzić. Krzyknął głośno, powodując u mnie zjeżenie się włosów. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie miałam pojęcia co zrobić. Jeszcze raz potrząsnęłam go za ramiona, ale to też nie przyniosło rezultatów. –Justin!- krzyknęłam i zdesperowana przytuliłam jego ciało, które było mokre od zimnego potu. Nagle zacisnął swoje ramiona wokół mnie. Kamień spadł mi z serca. Obudził się.
-Abi?-spytał cicho. Jego głos był zachrypnięty.
-Tak, już wszystko dobrze- zapewniłam go i mocniej wtulił twarz w jego klatkę piersiową. Chwilę leżeliśmy w takiej pozycji, ale wciąż czułam jak brunet trzęsie się. Nie wiem co było tego powodem. – Chcesz pobyć sam?-zaproponowałam.
-Nie!- od razu odpowiedział. – Połóż się ze mną- odsunął się w bok i zrobił mi miejsce. Niepewnie wsunęłam się na to miejsce i wygodnie ułożyłam, aby nie zrobić mu krzywdy. Poczułam jego dłoń na brzuchu i jak mnie przyciąga do siebie. – Tak lepiej- szepnął. Ostrożnie położyłam głowę na jego torsie i położyłam rękę obok głowy.
-Co ci się śniło?-spytałam po chwili. Justin zdążył się uspokoić. Jego klatka piersiowa regularnie unosiła się i opadała.
-Ja… - zaczął, ale się urwał. Zapewne ubierał to co chciał powiedzieć w słowa- Po prostu śni mi się, że wszyscy mnie zostawiają- przyznał. Moje serce wręcz złamało się na pół. Śniło mi się to każdego odkąd dołączyłem go grupy, aż do pewnego czasu. Dzisiaj było pierwszym razem od dość dawna.
-Co sprawiło, że miałeś od tego spokój?-spytałam ciekawa. Niby wiedziałam o nim  dużo, ale żadnych konkretów.
-Ty- szepnął. Oddech jakby utknął mi w gardle. Ja? Mam wrażenie, że   zaraz się obudzę i wciąż będzie w tej samej sytuacji co popołudniu. – Nie wiem jak to robisz, ale dziękuję ci- szepnął i pocałował mnie w czubek głowy. Zacisnęłam mocno powieki .
-Obiecuję ci, że zostanę mimo wszystko- szepnęłam po chwili. Nie potrafiłabym go zostawić. Zbyt wiele dla mnie znaczył.
-Nie mów tak, nie wiesz jak wygląda mój świat. To co widziałaś, to tylko namiastka, ale mimo to mam nadzieję, że mówisz prawdę- pogłaskał mnie po głowie. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam powieki, aby zaraz po tym ponownie odpłynąć w głęboki sen.

Chciałam przekręcić się na drugi bok, ale uniemożliwiła mi to ręka Justina, która ciasno trzymała mnie w pasie. Otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju. Postanowiłam wstać. Oparłam ostrożnie dłonie na jego klatce piersiowej i podniosłam się. Zdjęłam jego rękę z mojego ciała, ale ona znowu mnie oplotła. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia. Wzięłam głęboki wdech i szturchnęłam bruneta. Wymamrotał coś pod nosem, ale się nie obudził.
-Kurde, Justin, chcę wstać- szturchnęłam go jeszcze raz. Poczułam parę ust na czubku swojej głowy. Uśmiechnęłam się.
-Cześć- powiedział swoim seksownym głosem.
-Hej- odpowiedziałam mu.- Jak tam twoja rana? –spytałam.
-Bywało się w większej opresji-zaśmiał się. Wywróciłam oczami.
-Lepiej się nie przyznawaj do tego- zaśmiał się, ale nic nie powiedział- Puścisz mnie?
-Niech pomyślę… nie- zaśmiałam się i wtuliłam w  jego gołą klatkę piersiową, uważają na zranienie. – Nie bój się, nic się nie stanie- zapewnił mnie. Przytaknęłam lekko i przyłożyłam palec do jego skóry. Zaczęłam zataczać różne wzroki.
-Czego żałujesz najbardziej?-spytałam.  Westchnął.
-Że moje życia tak wygląda. Gdyby było normalne, nie musiałbym martwić się, czy moja rodzina jest bezpieczna, czy ty jesteś bezpieczna- wyjaśnił. – A ty?
-Nie wiem- przyznałam.- Jest bardzo dużo takich rzeczy. Ale najbardziej chyba, że związałam się z Davidem. Nie wspominam go dobrze. Wykorzystał mnie i tyle- westchnęłam. – dlatego moje przyjaciółki uparły się, żebym na samym początku zgodziła się na nasz mały układzik.
-Rozumiem – w chwili, gdy jego palce dotknęły skóry na moim ramieniu przez moje przeszedł mnie dreszcz. – Spokojnie- zaśmiał się i położył całą dłoń w tym miejscu. Zamknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem.  W brzuchu czułam uścisk, który sprawił, że mój oddech stawał się płytszy.  To było niesamowite. Jedna osoba sprawiła, że tak się czuję.
-Sam widzisz jak na mnie działasz- mruknęłam. 
-Abi!- usłyszeliśmy wolanie z korytarza. Prychnęłam pod nosem.
-Co?!- odkrzyknęłam, nawet nie fatygując się, aby zmienić pozycję. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął John z poważną miną. Wywrócił oczami i wyszedł z pokoju. Zmieszana podniosłam się i spojrzałam zdzwiona na bruneta.
-A temu co?-zaśmiał się.
-Podoba mi się jak się uśmiechasz- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wypowiedziałam to na głos. Skrzywiłam się i ukryłam twarz w poduszce, aby nie zobaczył rumieńca, który tworzył się na mojej twarzy.
-Hej, hej! Nie ukrywaj się- ponownie się zaśmiał. – Uroczo wyglądasz, gdy się rumienisz- szepnął zaraz obok moje ucha.
-Nie jestem urocza, tylko seksowna- odgryzłam się. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem przez naszą małą pogawędkę.
-Spoko, to mi nawet bardziej pasuje. – poczułam jego dłoń na dole moich pleców. Przygryzłam wargę, ale nie odezwałam się. Powoli przejeżdżał nią coraz niżej, przy okazji wślizgując się pod materiał spodenek od piżamy. Moje ciało przeszedł dreszcz. – Nawet nie zdajesz sobie spawy jak bardzo mam na ciebie ochotę- szepnął mi ponownie do ucha. Uśmiechnęłam się do poduszki.
-Nie teraz, może kiedy odzyskasz formę- westchnęłam i podniosłam się. Spojrzałam na niego. Na jego twarzy malował się piękny uśmiech. Myśl, że to moja zasługa, rozpalała mnie od środka.
-Czuję się dobrze- jęknął. Wywróciłam oczami i podniosłam się z łóżka.
-Za chwilę wracam- puściłam mu oczko i opuściłam pokój.

1 komentarz: