niedziela, 11 maja 2014

Rozdział piąty

Było spokojne niedzielne południe, a ja leżałam w łóżku, przytulona do poduszki. Wydarzenia z wczorajszego dnia krążyły nieprzerwanie w mojej głowie. Raz godziłam się na coś w takim stylu i już w pierwszym dniu spotkałam się z wyzwiskami.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale postanowiłam go zignorować. Czemu nie? Niestety owa osoba zadzwoniła jeszcze raz, a później jeszcze raz. Naburmuszona opuściłam swoje  wygodne łóżeczko i zeszłam schodami na parter. Szurając po podłodze podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zmarszczyłam brwi widząc przed dobą Justina.
-Hej- powiedział. Oblizałam spierzchnięte wargi i popatrzyłam na niego niepewnie.
-Cześć-odpowiedziałam cicho. – Emm… wejdziesz?-spytałam po chwili. Odsunęłam się w bok, aby mógł wejść do mojego mieszkania. Wszedł do środka i zdjął swoje buty. Kiwnęłam głowa na wnętrze mieszkania i powędrowałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, aby wyszukać sok pomarańczowy, taki sam jaki pił zeszłym razem. Wlałam go do szklanki i zaniosłam do salonu, gdzie go zastałam. Postawiłam szklankę na stoliku i zajęłam miejsce na kanapie, daleko od niego. Brunet widząc moje poczynania przysunął się do mnie. Oddech utknął mi w gardle, gdy poczułam jego ciepłą dłoń na moim nagim udzie. Spojrzałam na podłogę, nie zamierzając na niego spojrzeć
-To co wydarzyło się wczoraj…- zaczął, ale nagle się udawał, jakby brakowało mu słów. – Harry przegiął na całej linii, ale on już taki jest. Nie złość się na mnie, proszę- chwycił mój podbródek i obrócił w swoją stronę. Byłam totalnie rozdarta.
-Ja…-mój głos był niewyraźny. Spojrzałam w jego oczy, a cała złość i smutek, który miałam w sobie rozpłynęły się. Tęczówki chłopaka miały odcień jasnego brązu. – Dobra- wyjąkałam. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Ten chłopak będzie moja zgubą.
-Dzięki. Pójdziesz ze mną na kawę, w zamian rekompensaty?- pokiwałam głową. Nagle zadzwonił mój telefon. Podniosłam go ze stolika i zobaczyłam, że dzwoni moja mama.
-Przepraszam- uniosłam palce w górę. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam połączenie. – Tak?
-Witaj kochanie, dzwonię, aby ci przypomnieć, że dzisiaj jest comiesięczne spotkanie rodzinne. Jeżeli chcesz możesz kogoś przyprowadzić- moja „ siostra” zawsze na to spotkanie przyprowadza innego faceta. Do głowy wpadł mi świetny pomysł…Namówię Justina, aby ze mną poszedł.
-Wiem i pamiętam. O 17?-nie byłam pewna.
-Tak. Nie spóźnij się- powiedziała ostrzegawczo. Wywróciłam oczami.
-Postaram się. Do zobaczenia- nim zdążyła coś powiedzieć, rozłączyłam się. – Mam prośbę- spojrzałam na niego oczami małego kota i przygryzłam wargę.
-Tak?-przygryzł wewnętrzną cześć policzka, dokładnie ilustrując moją twarz.
-Dzisiaj mój ojczym, jak co miesiąc organizuje spotkanie rodzinne. Na moje nieszczęście muszę tam pójść
-A jaki to ma związek ze mną?-uniósł brwi do góry. Moim zdanie było to niesamowicie seksowne i podniecające.
-Chciałam zapytać, czy nie poszedł byś ze mną
-Jaja sobie ze mnie robisz?-spytał podejrzliwie. –Nie sądzę aby w jego domu chciał widzieć kogoś obcego.
-Córka mojego ojczyma na każde z nich kogoś przyprowadza. Ja nigdy nie miałam takiej potrzeby, ale uznałam, że ty byłbyś idealny.- wyszczerzyłam się. Proszę, zgódź się. W myślach trzymałam kciuki.
-Cóż, jeżeli tak bardzo ci zależy, to nie mam nic do stracenia. –podrapał się po karku.
-Jejku, dziękuję – rzuciłam mu się na szyję.
-Mam założyć coś specjalnego- odparł z całkowitym brakiem entuzjazmu. Zaśmiałam się. Widzę jak pali mu się założyć garnitur.
-Nie. Ubierz się zwyczajnie

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaparkowałam obok bloku, którego adres podał mi wcześniej Justin. Westchnęłam i opuściłam auto, zabierając za sobą torebkę. Gdy stanęłam na ziemi, poprawiłam swoją czarną spódniczkę i bluzkę w poziome, czarno-białe paski. Weszłam do budynku i schodami udałam się na pierwsze piętro. Poprawiłam włosy i zapukałam do mieszkania z numerem 6. Czekałam chwilę, nerwowo ściskając czarna kopertówkę w ręce. Drzwi wreszcie otworzył mi chłopak, na moje oko około 16 lat.
-Em… cześć, ja do Justina-zmieszałam się. Cała moja pewność siebie wyparowała. A szkoda, bo by mi się przydała.
-Czy musisz być tą dziewczyną. Jus jeszcze układa włosy, ale wejdź i poczekaj na niego.- kiwnęłam lekko głowę i przekroczyłam próg mieszkania.
-James, kto dzwonił?-do korytarza weszła brunetka. Zatrzymała się w pół kroku i szeroko otworzyła oczy. Mogłam się jedynie domyślić, że wiedziała kim jestem.
-O mój boże, co Miranda Kerr robi w naszym mieszkaniu?!- zaczęła piszczeć. Moja hipoteza była prawdziwa.
-Cześć, mów mi Abi, Miranda, to moje drugie imię- wyciągnęłam do niej dłoń. Dziewczyna niepewnie ją uścisnęła
-Jazmyn. – odpowiedziała jak zaczarowana. Zaśmiałam się. Do korytarza także wszedł Justin.
-O cześć- jego uśmiech totalnie mnie onieśmielił. Spojrzałam na niego dokładniej. Miał ubrane czarne, luźne spodnie  z opuszczonym krokiem, biały T-shirt i szarą bluzę. Na nogach miał jeszcze śnieżno-białe supry. Włosy chłopaka były starannie uniesione do góry. Miałam ochotę dotknąć ich.
-Hej- odpowiedziałam. Nie byłam w  stanie nic innego powiedzieć.
-Justin! Nie powiedziałeś mi, że znasz się z modelką- Jazmyn położyła dłonie na biodrach i spojrzała na niego wrogo. Chciało się śmiać.
-Wypadło mi- wzruszył ramionami. – Idziemy?-zwrócił się do mnie. Przytaknęłam . Wychodząc z mieszkania odwróciłam się
-Miło było was poznać. Jazmyn, może kiedyś wybierzemy się na zakupy?-zaproponowałam. To był super pomysł. Ona fajnie spędzi czas, a ja też się rozerwę.
-To by było spełnienie marzeń- podskoczyła- dogadamy się jeszcze.- przytknęłam.
-Do zobaczenia- opuściliśmy mieszkanie.
-O co chodziło mojej siostrze?- spytał zdzwiony Justin.
-Nie wiesz czym się zajmuję?-spytałam, gdy wsiedliśmy do auta.
-Widziałem jedynie zdjęcie w jakimś magazynie-wzruszył ramionami.
-Cóż, to w dużej mierze właśnie tym.- uśmiechnęłam się.
-Naprawdę jesteś modelką?-zadał to pytanie jakby bał się odpowiedzi. Coś mu nie pasuje?.
-Naprawdę-przytaknęłam.
-Ale fajnie-zaśmiał się. Jego śmiech spowodował, że ja także się zaśmiałam. Byłam pewna, że będąc w jego towarzystwie, nuda mi nie grozi.
********************************************
Witajcie miśki. Jak się podoba rozdział? Myślę, że nie jest zły ;). Zagląda tu ktoś? Jak tylko skończę Marriage Impossible, to w 100 % oddam się temu blogowi. Mam zarys na najbliższe rozdziały ;)

3 komentarze: