sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział dziewiętnasty

Justin

-Siema stary- przywitałem się z Zaynem
-Hej- odpowiedział mi. – Długo się nie widzieliśmy, co u ciebie?
-Obleci. Dobra, chodź do Harrego, bo nas zamorduje- szybko znaleźliśmy w mieszkaniu Hazzy. Plus tego, że mieszkał blisko Zayna. Jak zawsze bez pukanie weszliśmy do środka. W salonie siedział już Niall.-Siema!-krzyknąłem. Oboje spojrzeli na mnie jak na idiotę i zaśmiali się. Usiedliśmy na kanapie, a Hazz poczęstował nas piwem. Upiłem duży łyk.-Która godzina?-spytałem ciekaw
-Po 8, a co?- pokręciłem tylko głową. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie.
-Jak tam z Abi?-spytał Niall, przeciągając się. Zaśmiałem się pod nosem, wiedząc, że o to zapyta.
-A co ma być?-spytałam niewzruszony.
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział.
-Pogięło cię?-zaniosłem się śmiechem.- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiałem się.
-Odbieram inne wrażenie-mruknął Harry.
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.
Abigail

Od razu po tym jak z  Jazmyn weszłyśmy do ich mieszkania, uderzyły w nas krzyki. Byłam pewna, że ich ojciec już przyjechał. Niemiało zdjęłam buty w korytarzu i z Jazzy poszłyśmy do salonu. Zobaczyłam wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach i oczach. Byłam pewna, że Justin to właśnie po nim odziedziczył te cechy.
-Tato-pisnęła Jazmyn i rzuciła się na niego.
-Tęskniłem skarbie-potarł jej plecy i ucałował w głowę. Popatrzył na mnie i ciepło się uśmiechnął.
-Witaj, a ty kim jesteś?-zwrócił się do mnie.
-Oh, to Abi, dziewczyna Justina- powiedziała Pattie, gdy ja zdążyłam jedynie otworzyć usta.
-Nie wiedziałem, że doczekam się tego momentu- zaśmiał się- A tak właściwie, to gdzie on jest?-spytał. Westchnęłam, totalnie nie wiedząc, co powiedzieć.
-Nie mógł przyjść- postanowiłam się odezwać.
-Rozumiem-wyraźnie posmutniał. Spuściłam wzrok na swoje stopy.- Jestem Jeremy
-Usiądźcie, a ja przyniosę ciasto- oznajmiła Pattie. Jako ostatnia usiałam na fotelu obok kanapy. Spojrzałam na swoje splecione palce, do momentu, aż zadzwonił mój telefon . Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam go z kieszeni spodenek. Dzwonił Justin.
-Przepraszam- mruknęłam i wyszłam z pokoju do korytarza. Odebrałam telefon, ale zamiast wyraźnego głosy bruneta usłyszałam śmiechy. Zmieszałam się.
-Która godzina?-usłyszałam stłumiony głos Justina.
-Po 8, a co?-odpowiedział mu chyba Zayn.
-Jak tam z  Abi?-zapytał go Niall. Najwidoczniej zadzwonił do mnie przez pomyłkę. Justin zawsze nosił komórkę w tylnej kieszeni spodni. Zaśmiał się. Postanowiłam się nie rozłączać.
-A co ma być?-znowu zadał pytanie.
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział Niall.
-Pogięło cię?-znowu się zaśmiał. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co myśleć.
- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiał się znów. W moich oczach. Pojawiły się łzy. A jednak…
-Odbieram inne wrażenie-mruknął mało zrozumiale Harry.
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.- w momencie, kiedy wypowiedział to zdanie moje serce rozleciało się. Po moich policzkach popłynęły łzy. Parszywy drań. Chociaż bardzo chciałam go znienawidzić, coś mi na to nie pozwalało. Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Miałam kolejny problem- jak wydostać się z mieszkania, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. Westchnęłam i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w  lustro pierwszy raz dziękowałam Bogu, ze używam  wodoodpornego tuszu. Wytarłam łzy z policzków i przemyłam twarz wodą. Spędziłam jeszcze kilka chwil w pomieszczeniu, aby moje oczy powróciły do normalnego stanu, chociaż nie było to łatwe, ponieważ cały czas czułam nieprzyjemny ucisk w żołądku, a serce biło mi o wiele szybciej, niż zazwyczaj. Wróciłam do salonu i zastałam wszystkich tam. Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu .
-Więc Abi, czym się zajmujesz?-spytał mężczyzna. Serio? Czemu wszyscy muszą się o to zawsze pytać, mam już dość
-Jestem modelką.-westchnęłam.
-Naprawdę? To imponujące- przechylił głowę w bok.
-Dziękuję. Zamierzam jednak wziąć sobie przerwę na jakiś czas. Jestem zmęczona tym wszystkim.
-Rozumiem- pokiwał głową- Kochanie, a ja tam funkcjonuje twój sklep- spytał Pattie Ona prowadzi sklep?!
-Pani ma sklep?
-Tak. Sprzedajemy używane rzeczy- wyjaśniała- a pieniądze później idą na pomoc samotnym matkom.
-Naprawdę szczyty cel-westchnęłam-Możemy sprzedać kilka moich rzeczy- zaproponowałam.
-Nie, nie trzeba- od razu odpowiedziała.
-Miałam robić porządki w szafie, a zamiast je wyrzuć, to mogę przekazać je na coś szczytnego.
-Jesteś niesamowita- uśmiechnęła się. Cóż gdybym była niesamowita, Justin nie traktowałby mnie jak dziwki.
-Może pani przyjść jutro w południe, będę w mieszkaniu.
-A gdzie mieszkasz?
-15 Central Park West, piętro 35- powiedziałam jej.
-Wow-odpowiedzieli oboje-Stać cię na to?-spytała Pattie
-Szczerze? To nie, nie stać, ale moja matka wyszła za mąż za właściciela tego budynku. Niestety w każdej decyzji jest haczyk. Nie pozwolili mi z nimi mieszkać, ale za to Robert pozwolił mi mieszkać tam za darmo.-wyjaśniałam.- Tak naprawdę to właśnie jemu wszystko zawdzięczam. Gdyby nie on, to nigdy bym nie zaistniała- westchnęłam. Nie lubiłam opowiadać o swojej przeszłości.
-A co z twoim ojcem?-zapytał Jeremy.
-Odnalazł mnie dopiero trzy miesiące temu. Moja mama przez całe życie wmawiała mi, że on nie żyje, a tak naprawdę to ona tak jakby porwała mnie.
-Co masz na myśli?-dopytał. Proszę, przestańcie zadawać pytania-jęknęłam w  myślach.
-Moja matka wyjechała ze mną, gdy miałam 5 lat.
-Wiesz, gdzie wcześniej mieszkałaś?-spytała Pattie.
-Z pochodzenia jestem Brytyjką.
-Ale nie masz akcentu. – skomentował James.
-Owszem. Mieszkam tu prawie 15 lat, nieświadomie przerzuciłam się na tutejszy akcent- uśmiechnęłam się nieszczerze.
-Racja- przytaknęła Pattie.
-Niestety ja już pójdę. – podniosłam się z kanapy- Jazzy, nie chciałabyś pojechać ze mną ? Justina nie będzie całą noc.
-Mamo, tato, mogę?-spojrzała na nich z oczami kota.
-Jeżeli bardzo chcesz, to możesz- uśmiechnął się Jeremy.
-Dziękuję- pisnęła i przytuliła ich. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. Był cały szary, ale w niektórych miejscach były wstawki koloru różowego. Usiadłam na jej łóżku i czekałam aż się spakuje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Zaparkowałam samochód w podziemnym parkingu. Opuściłyśmy samochód, a ja go zamknęłam. Pociągnęłam dziewczynę w stronę windy. Nacisnęłam 35 piętro, a winda pojechała do góry. Niedługo po tym zatrzymała się przed moimi drzwiami. Otworzyłam je i wpuściłam Jazmyn do środka.
-O mój boże, ale tu zajebiście-pisnęła, obracając się wokół własnej osi.
-Obleci. Chcesz się czegoś napić, albo coś do jedzenia.?
-Tak, jestem głodna- jęknęła. Uśmiechnęłam się blado i poszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam kawałek wczorajszej pizzy Justina i wsadziłam do mikrofali. Kiedy była wystarczająco ciepła wyciągnęłam ją i postawiłam przed dziewczyną.
-Smacznego.
-Dzięki-mruknęła i ugryzła spory kawałek pizzy. Usiadłam naprzeciw niej podparłam brodę ręką. Spuściłam wzrok i zaczęłam wpatrywać się w swoje palce.- Abi, co się dzieje?-spytała.
-Sama już nie wiem- westchnęłam- Wszystko w głowie mi się miesza. Jestem rozdarta.
-Myślę, że powinnaś gdzieś pojechać wszystko przemyśleć- to było to!
-Genialny pomysł. Takie wakacje- jednak nie chciałam jechać tam sama. – Mam pytanie
-Wal śmiało-uśmiechnęła się.
-Pojechałabyś ze mną?-nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale potrzebowałam prawdziwe przyjaciółki, szczególnie teraz. Nie mogłam liczyć na Barbarę i Carę, bo one są zajęte swoim życiem, a dodatkowo teraz nie ma ich w Nowym Jorku.
-Naprawdę chcesz, bym z tobą pojechała?! To byłoby spełnienie moich marzeń. Nigdy nie byłam na prawdziwych wakacjach .
-Jeżeli twoi rodzice się zgodzą, to bardzo bym chciała-uśmiechnęłam się lekko. – Gdzie byś chciała pojechać?
-Zawsze chciałam polecieć na Malediwy-rozmarzyła się.
-Załatwione, jeżeli się zgodzą, to wybieramy się na Malediwy- popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
-Boże, nie wiesz jak się cieszę.
*******************
Hej! Oto już 19. Jak się podoba? ;)

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział osiemnasty

Jak każdego dnia obudziłam się w ramionach Justina. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przycisnęłam mocniej twarz do jego klatki piersiowej. Kochałam budzić się obok niego. Przez te prawie cztery miesiące sporo się w moim życiu zmieniło. Zyskałam przyjaciół, ojca i osobę, która sprawiała, że byłam szczęśliwa.
Podniosłam się z łóżka i poszłam do garderoby. Ubrałam na siebie białą bieliznę i zwykłą przewiewną sukienkę w kwiatowe motywy.  Na nogi wsunęłam beżowe baleriny i poszłam do łazienki, aby doprowadzić się do porządku. Na sam początek rozczesałam włosy, a potem pomalowałam rzęsy i usta. Gotowa opuściłam pomieszczenie i poszłam do kuchni na dół. Wyciągnęłam z lodówki mleko, a z szafek płatki i 2 miski. Napełniłam nimi naczynia i wsypałam miodowe płatki. Postawiłam to na stole i rozejrzałam się po kuchni. Z lodówki wyciągnęłam jeszcze sok pomarańczowy i wypełniłam nim dwie szklaki, które także postawiłam na stole. Otarłam niewidzialny pot z czoła i oparłam się o blat stołu wzdychając. Poczułam parę dłoni na swoich biodrach. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odwróciłam do niego przodem. Jego usta odnalazły moje. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam pocałunek. Objął mnie ramionami w pasie i przyciągnął do swojego ciała. Uwielbiałam czuć jego ramiona wokół swojego ciała, jego oddech na twarzy, jego zapach, czuć całego jego. Moje ręce zawsze się pocą, a w żołądku czuję jakiś ucisk.
Odsunął się ode mnie, ale wciąż nasze twarze dzieliły centymetry. Oparł swoje czoło o moje, uśmiechając się.
-Co dzisiaj planujesz?-spytał po chwili.
-Umówiłam się z twoją siostrą na małe zakupy- zaśmiałam się, przypominając sobie jak podekscytowana była, gdy jej to zaproponowałam.
-Rozumiem. Wychodzę dzisiaj z chłopakami na piwo, nie masz nic przeciwko?-spytał. Dobrze znał moją odpowiedź. Nie chciałam odciągać go od przyjaciół, więc zawsze odpowiadałam przecząco.
-Mam pomysł. Zróbcie sobie z chłopami taką męską noc, czy tam wieczór, a ja zaproszę sobie też koleżanki. Co ty na to?
-Masz zawsze najlepsze pomysły- pocałował mnie w policzek i usiadł do stołu. Zaśmiałam się i także zajęłam miejsce, zajadając się swoim śniadaniem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stanęłam przed blokiem, w którym mieszkała Jazmyn i opuściłam samochód. Zamknęłam go i weszłam do bloku. Odnalazłam drzwi ich mieszkania i zapukałam. Drzwi otworzyły się, ukazując Jamesa
-Cześć- przywitałam się.
-Hej, wejdź. Jazmyn zaraz do ciebie przyjdzie.- przytaknęłam i weszłam do środka. Pachniało w nim pięknie. Naleśniki-od razu pomyślałam. Weszłam do kuchni i zastałam mamę Justina, tak jak myślałam smażącą naleśniki.
-Dzień dobry- przywitałam się nieśmiało. Zdążyłam już ochłonąć po całej akcji i nie byłam już zła. Nawet wyszło mi to na dobre, nie czuję się już samotna.
-Witaj, słoneczko-przywitała się z uśmiechem- jak się czujesz?-spytała, wycierając ręce do ścierki.
-Dobrze- przyznałam.-A pani?-nie chciałam być nieuprzejma, więc też zapytałam.
-Jestem podekscytowana- pisnęła. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią pytająco.
-Nasz ojciec przyjeżdża- wyjaśniał James, który znalazł się w pomieszczeniu. – Przyjeżdża dzisiaj wieczorem –dopowiedział.
-Justin nic mi nie mówił- zmieszałam się.
-On nie ma dobrego kontaktu z nim. Właściwie nigdy nie miał. – pokiwałam głową na znak, że słucham Pattie- wpadniecie wieczorem?-spytała.
-Obawiam się, że niestety nie. Justin wychodzi gdzieś ze znajomymi.- wyjaśniłam jej.
-Może ty wpadniesz?
-Szczerze? Nie wiem czy to dobry pomysł. Na pewno nie wiedzieliście się jakiś czas i chcecie spędzić ten czas w gronie rodzinnym.
-Ty jesteś członkiem rodziny, zapomniałaś?
-W takim razie będę-uśmiechnęłam się- Ale nich pani nie mówi, że prawnie jesteśmy małżeństwem.
-Jak sobie życzysz, skarbie-uśmiechnęła się.
-Jestem gotowa- pisnęłam Jazmyn, gdy weszła do kuchni Miała na sobie krótką spódniczkę i bluzkę na ramiączkach, a na nogach sandałki.
-Dziecko, co ty ubrałaś- jęknęła Pattie. Zaśmiałam się.
-Ładnie wygląda- skomentowałam- Idziemy?- przytaknęła i wyszłyśmy z  mieszkania.
-Nie masz pojęcia jak się cieszę. Moje koleżanki nie uwierzą, że byłam z tobą na zakupach. Wszystkie cię uwielbiają i mają ściany poobklejane twoimi zdjęciami- zaśmiałam się.
-Możesz powiedzieć, że jestem twoją przyjaciółką.- wzruszyłam ramionami.
-Patrz, tam stoją- wskazał na drugi koniec ulicy.
-Idziemy do nich?- jej oczy się rozszerzyły
-Tak- pisnęła. Wolnym krokiem udałyśmy do miejsca, gdzie stały cztery dziewczyny. Moim zdaniem Jazzy do nich nie pasowała. Ona ubierała się normalnie, a one? Wyglądały jak dziwki. – Hej dziewczyny. Mówiłam wam, że znam Abi- wskazała na mnie
-Cześć- przywitałam się.
-Niemożliwe. Myślałyśmy, że ściemniasz.- powiedziała długowłosa blondynka.
-jak tam Justin?-spytała czarnowłosa z boku. Zmierzyłam ją morderczym wzrokiem. Wara od niego, jest mój-warknęłam na nią w myślach.
-Chyba dobrze- wzruszyła ramionami.
-Myślisz, że tym razem się ze mną umówi?-jej oczy zaświeciły. Spierdalaj.
-Nie wydaje mi się Ali-westchnęła Jazmyn- Sorka, ale wybieramy się na zakupy i musimy iść- pociągnęła mnie za rękę w stronę samochodu. Zmieszała otworzyłam go i wsiadłyśmy do środka. Odpaliłam go i pojechałam w stronę centrum.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Usiadłyśmy w kawiarni, obładowane torbami. To znaczy dużo rzeczy było Jazzy. Ja kupiłam tylko sukienkę i parę szpilek.
-Opowiadaj- pisnęła ciekawa.
-Co?-spytałam.
-No co jest między tobą, a moim bratem- odparła jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
-Nie mam pojęcia. Niby on traktuje mnie jak swoją dziewczynę, ale nie jesteśmy razem.-westchnęłam.- Przykro mi to mówić, ale łączy nas jedynie seks- wyznałam jej- Ale nikomu tego nie powtarzaj. Powiedziałam ci o tym, bo ci ufam.- pokiwała głową na tak. – Ale czuję, że coś się zmieniło. Zawsze, gdy mnie dotknie, albo pocałuje, czuję się jak dziecko przed ważnym egzaminem. Moje ręce zaczynają się pocić, w żołądku czuję ucisk, a  w głowie mam totalny nieład. Nie wiem co o tym myśleć-wyznałam. Poczułam jakby ulgę, gdy jej to powiedziałam. Miałam dość trzymania tego w sobie.- A najgorsze jest to, że nigdy nie nudzi mi się to Wręcz przeciwnie, chcę jeszcze więcej.- czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
-Wiedziałam- pisnęła podekscytowana. Spojrzałam na nią zdziwiona. – Kochasz go- klasnęła w dłonie. Że co kurwa?
-Ja? Nie, to nie możliwe.- pokręciłam głową.
-Mów co chcesz, ale sama wiesz jak się czujesz, kiedy jest obok.- spuściłam ponownie głowę .- Nie masz pojęcia jak się z tego cieszę. Wreszcie pokochał go ktoś inny, niż my.- dzieję się to naprawdę? Kocham go? A może to jedynie przejściowe zauroczenie? – O czym myślisz?-spytała mnie
-O tym wszystkim. Nie mam pojęcia co myśleć o tym. Boję się, że jeżeli się do tego przyznam przed samą sobą, to będzie koniec. Przez on nie odwzajemni tego.
-A czemu miałby tego nie odwzajemnić?
-Bo wydaje mi się, że on wciąż tęskni za Jasmine.- przełknęłam ślinę-Zapomnij o tym co ci powiedziałam. To nie ma sensu.
-Niby dlaczego? Proszę cię, nie rób tego- na jej twarzy pojawił się smutek.
-Muszę uciszyć te uczucia- jęknęłam zrezygnowana- Nie chcę potem cierpieć, albo żeby wyobrażał ją sobie gdy jest ze mną.
-Ale…
-Nie ma ale-pokiwała głową że rozumie.
*******************************************
Hej ;). Rozdział miał być dopiero w sobotę, albo niedzielę, ale zebrałam się wczoraj i napisałam go, a dzisiaj skończyłam. nie wiem co o nim myśleć, taki nijaki chyba. Dziękuję, że ze mną jesteście i mnie wspieracie ♥

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział siedemnasty

Zaparkowałam samochód przed domem Roberta i mojej mamy. Wcale nie uśmiechało mi się tu być, ale musieliśmy to wyjaśnić raz i porządnie. Jedyne czego chciałam jeszcze, to żeby Justin był ze mną. Potrafił dodać mi otuchy.
-Idziemy?-spytał John. Pokiwałam twierdząco głową i niezgrabnie wyszłam z  auta. Poprawiłam swoją sukienkę i zamknęłam samochód. Podeszliśmy do drzwi, a ja zadzwoniłam. Chwilę później drzwi otworzyła mi moja mama
-Kochanie, jak miło cię wiedzieć, wejdź- dałam znak Jahon’owi, aby pojawił się. W momencie, gdy stanął przed moją mamą, ona zbladła. – Co ty tutaj robisz?-wyjąkała. Czyli jednak. –Wejdźcie- wpuściła nas do  środka. Udaliśmy się do salonu i zajęliśmy miejsce na kanapie. Mama do nad dołączyła i usiadła naprzeciwko.
-Słucham jak mi to wyjaśnisz?-spytałam-Czemu przez te wszystkie lata mówiłaś, że mój ojciec nie żyje?-obraz zrobił mi się rozmazany.
-Ja… Chciałam cię chronić- wyznała.
-Przed czym?  Nie wpadłaś na pomysł, że potrzebuję ojca?- łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach. –Nie wiem, czy ci to wybaczę- wyznałam- ochłonęłam po tym jak wrobiłaś mnie w małżeństwo, a ty wywinęłaś mi taki numer? Myślałaś, że się nie dowiem o tym.? Pomyliłaś się. Wychodzę, spotkamy się, gdy przemyślę sobie wszystko- powiedziałam, zanim wstałam z kanapy i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu, a łzy jak wodospad płynęły po moich policzkach. Potrzebowałam teraz Justina i jego bliskości…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Usłyszałam zamykające się drzwi na dole. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do drzwi. Stanęłam pod ścianą, czekając na bruneta. Chwilę później drzwi w sypialni się otworzyły, a on wszedł do środka. Chwyciłam go za ramię  i odwróciłam w swoją stronę. W momencie, gdy stanął ze mną twarzą  w twarz przycisnęłam swoje usta do jego, łapczywie je atakując. Justin bez wahania odwzajemnił mój gest, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Poczułam jak całe napięcie, które w sobie trzymałam jakby się rozpływało. To było niesamowite. Objęłam jego szyję i wplotłam palce w jego włosy. Pociągnęłam za końcówki i mocniej na niego naparłam. Na dole brzucha poczułam jak erekcja chłopaka powiększa się. Bez wahania oderwałam się od niego i pozbyłam się jego koszulki. Nie przejęłam się, gdzie ją rzucę, tylko szybko dobrałam się do jego spodni. Odpięłam zamek i pozwoliłam opaść im do kostek. Brunet odrzucił je w kąt, zostając w samych bokserkach. Zsunęłam je , uwalniając jego już naprężonego chłonka. Wzięłam go do ręki, zaczynając rytmiczne ruchy ręką. Z jego ust zaczęły wydobywać się westchnięcie. Wziąć robiąc te same ruchy ręka pochyliłam się i wzięłam jego czubek do buzi. Przejechałam po nim językiem, delektując się jak najsłodszym lizakiem.  Wkrótce złapałam go u nasady i włożyłam do ust tyle ile mogłam. Przejechałam delikatnie zębami, powodując u niego kolejne, lecz głośniejsze jęknięcie. Zassałam, chcąc sprawić mu przyjemność. W jego obecności czułam się jakoś tak inaczej.
Justin złapał mnie za włosy, ciągnąc do góry. Stanęłam na nogach, a on bez wahania wbił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i objęłam rękami jego szyję. Brunet położył dłonie na moich pośladkach i uniósł mnie do góry. Oplotłam nogami jego biodra. Podszedł do ściany i mnie o nią oparł. Wszedł we powoli, pozwalając czerpać z tego jak największą przyjemność. Jego ponowny ruch także był powolnym, lecz pewny. Wypełniał mnie całą, co było niesamowite. Czułam jak wszystkie moje troski odlatują i zostajemy sami. 
Poruszał się we mnie powoli, doprowadzając mnie wręcz do szaleństwa. Z moich usta wydobywały się wyraźne i dość głośne jęki. Było mi tak cholernie dobrze. Objął mnie ramieniem w talii i podszedł do łóżka. Położył mnie na nim i znalazł się nade mną. Znowu znalazł się we mnie, ale tym razem szybciej wykonał swój ruch. Złapałam w dłonie prześcieradło i mocno zacisnęłam na nim palce. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Czując zbliżający się koniec wygięłam plecy w łuk. Fala niesamowitej rozkoszy przeszła przez całe moje ciało. Krzyknęłam jego imię w ekstazie. Czułam jak brunet dochodzi we mnie. Wykonał jeszcze kilka ruchów, zanim wyszedł ze mnie i położył się obok mnie. Objął mnie swoim mocnym ramieniem i przyciągnął do siebie. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową i zaciągnęłam się jego pięknym zapachem. Był dla mnie jak narkotyk. Chciałam go więcej i więcej, ale wciąż miałam jednak za mało.
-Dobranoc- mruknął i pocałował mnie w czubek głowy.
-Dobranoc- odpowiedziałam. Pocałowałam go w klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Sen nadszedł bardzo szybko.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Budzik w moim telefonie zaczął irytująco dzwonić.  Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam mocniej powieki. Jedną ręką sięgnęłam po telefon i wyłączyłam irytującą melodię. Tak bardzo nie chciało mi się wstawać, ale musiałam. Wyswobodziłam się z uściski Justina i wstałam na nogi. Poczułam lekkie szczypanie w dole brzucha. Po raz kolejny zmarszczyłam brwi i powoli podeszłam do szafki z bielizną. Ubrałam na siebie czarny, koronkowy komplet i zniknęłam za drzwiami garderoby. Znalazłam pomarańczową spódnicę  i czarną bluzkę. Szybko ubrałam na siebie przygotowany zestaw i ruszyłam do łazienki. Pomalowałam tuszem rzęsy i wyszczotkowałam zęby. Rozczesałam włosy i nałożyłam warstwę błyszczyku na usta. W sypialni podeszłam cicho do łóżka i usiadłam na jego skraju. Poczochrałam i tak sterczące włosy chłopaka i zaśmiałam się z jego miny. Ułożył twarz w grymasie i pociągnął mnie do siebie. Nie wiem jakim cudem jednym ruchem znalazł się nade mną i słodko uśmiechnął.
-Musimy za niedługo wychodzić- oznajmiłam.
-Zostańmy tutaj- pokręciłam głową.
-byliśmy ponad tydzień u twoich dziadków, to dużo.- ułożył usta w dziobek, a następnie przelotnie mnie pocałował. Wstał z łóżka i ruszył do łazienki. Zaśmiałam się i także podniosłam z mebla. Zeszłam do kuchni, gdzie rozrobiłam ciasto na naleśniki i usmażyłam je.
**************************
Cześć kochanie! Oto kolejny rozdział. Dzięki, że jesteście ♥.

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział szesnasty

-O mój Boże, jak dobrze być w domu- jęknęłam, gdy runęłam na łóżku w swoim apartamencie. –Ta podroż była męcząca- dodałam
-W rzeczy samej-zaśmiał się Justin i podszedł do łóżka, stawiając obok niego torbę.- Dzwonił do mnie Harry i kazał przyjść do siebie. Idziesz ze mną?-zapytał, wchodząc na łóżko i kładąc się obok mnie.
-Dobra i tak nie mam nic lepszego do roboty- posłał mi uśmiech i wstał. Serio? Dopiero co się położył. Chwycił moją rękę i pociągnął do góry. Niechętnie uniosłam tyłek i poszłam z nim na dół. Ubraliśmy buty i opuściliśmy mieszkanie. Dopiero w garażu zaczęłam żałować, że z nim poszłam. – Masz klucze?-spytałam, go gdy zorientowałam się, że ja ich nie mam.
-Mam-zaśmiał się. Wywróciłam oczami i wsiadłam na miejsce pasażera. Nie chciało mi się prowadzić. Justin zajął mniejsze kierowcy i wjechał na jezdnię. W czasie drogi panowała między nami cisza, która wcale nie było niekomfortowa.
Justin zaparkował samochód przed blokiem w którym mieszkał Harry. Obawiałam się tego spotkania. Zeszłym razem nazwał mnie dziwką. Wyszłam z samochodu i gdy stanęłam na nogach poprawiłam swoją sukienkę, która mi się podwinęła. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam człowieka, którego nie chciałam zobaczyć- Jack z grupą swoich kolegów. Przełknęłam ślinę  i spojrzałam na Justina. On zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
-Patrzcie chłopaki, kto się pojawił. Cześć Bieber, znowu przywiozłeś swoją dziwkę-zaśmiał się. We mnie krew wręcz się zagotowała.
-Wolę być dziwką, niż pedałem w twoim ciele- syknęłam. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to były już martwy.
-Zadziorna, lubię takie-zaśmiał się drugi. Nie no, chamstwo.
-Jeżeli masz zamiar być takim chujem, to idź sobie- mruknął Justin.
-Chętnie, ale z laską- złapał mnie za rękę, ale od razu ją wyszarpnęłam. Odruchowo zamachnęłam się i z całej siły przywaliłam w twarz z otwartej ręki. Zacisnęłam mocno zęby z nerwów.
-Nie jestem jakiś cholernym przedmiotem idioto-wysyczałam.- Chodź- pociągnęłam bruneta w stronę klatki schodowej. Weszliśmy po schodach i podeszliśmy pod drzwi mieszkania Harrego.
-Ale go zgasiłaś –zaśmiał się. Otworzył drzwi i wszedł do środka, a ja zaraz po nim Zdjęłam buty w korytarzu i weszliśmy do salonu.
-Co ty tutaj robisz?-zwróciłam się do Johna.
-Mógłbym zapytać o to samo. z resztą, siadaj i nic nie mów.- wywróciłam oczami i usiadłam obok niego, a Justin obok mnie. Złączył nasze palce razem, a ja roześmiałam się pod nosem. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a Justin spojrzał na wszystkich zdziwiony. Chwilę później do salonu wszedł chłopak. Blondyn o niesamowicie niebieskich oczach. Był bardzo przystojny, ale jakoś do mnie to nie docierało
-Justin, to jest Luke, nowy członek gangu- oznajmił Harry.
-Jaja sobie ze mnie robisz?-zaśmiał się drwiąco i zacisnął ręce w  pięści, tym samym o wiele mocniej ściskając moją dłoń. Chciałam wyplątać się z jego uścisku, ale on poluźnił uścisk, ale nie dał mi się wyszarpnąć.
-Nie Justin, jest nowy, ale doświadczony. Musisz przyjąć to do wiadomości. Dzisiaj wieczorem pojedziecie razem na akcję- wzdrygnęłam na tą wiadomość. Brunet spojrzał na mnie i objął swoim ramieniem. Słodko.
-Jeżeli muszę- prychnął- Poradziłbym sobie sam- obdarzył blondyna zabijającym spojrzeniem.- Nawet o tym nie myśl- mruknął do niego. Ciekawe o co mu chodziło
-Wyluzuj Bieber- blondyn uniósł ręce w obronnym geście. Zaczęłam czuć się co raz bardziej niekomfortowo. Czułam na sobie wzrok Luke’a, co nie było wcale fajne. Ścisnęłam pięści na białek koszulce Justina. On spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Czułam pod palcami jego dobrze wyrzeźbiony brzuch. Uśmiechnęłam się sama do siebie i jedną rękę przeniosłam pod jego koszulkę. Moje palce same sunęły po jego skórze. Wszyscy inni żywo rozmawiali, tylko ja i Justin siedzieliśmy cicho. On bawił się kosmykami moich włosów, a ja dotykałam jego brzucha.
-Przez to co robisz mam ochotę na seks- mruknął mi do ucha i przygryzł jego płatek. Zaśmiałam się cicho
-A czy ty kiedykolwiek nie miałeś na niego ochoty?-spytałam go.
-Nie- przejechał nosem po moim policzku. Tam, gdzie mnie dotknął moja skóra zaczęła płonąć.
-Pokój jest na końcu korytarza- usłyszeliśmy śmiech Harrego. Odskoczyłam od bruneta jak poparzona i stanęłam na własne nogi. Byłam rozkojarzona i totalnie zdezorientowana.  W brzuchu czułam dziwny uścisk, a serce waliło mi jak oszalałe.
-Gdzie łazienka?-wymamrotałam. Czułam jak moje policzki płoną
-Ostatnie drzwi po lewej- poinformował mnie Harry. Przytaknęłam i ruszyłam tam gdzie mnie pokierował. Otworzyłam drzwi łazienki, a zraz po tym je zamknęłam. Oparłam się o umywalkę i westchnęłam. Spojrzałam w lustro i o mało nie dostałam zawału Moje policzki były różowe, a włosy z jednej strony kompletnie rozczochrane. Palcami starałam się ujarzmić swoje włosy, ale nie za dobrze mi to wychodziło, wciąż wyglądały jakbym wstała przed chwilą z łóżka. Jęknęłam niezadowolona i sięgnęłam po szczotkę Harrego. Mam nadzieję, że nie ma wszy… Rozczesałam nią splątane włosy i wreszcie doprowadziłam je do ładu. Podczas mojej walki z włosami policzki wróciły do swojego normalnego koloru i wyglądałam w miarę normalnie. Opuściłam pomieszczenie i miałam iść do salonu, ale zostałam wciągnięta do jednego z pokoi. Zostałam popchnięta lekko na ścianę, a drugie ciało do mnie przywarło. Wszędzie bym poznała te perfumy. Justin… Jego usta znalazły się na moich. Przez moje przeszedł dreszcz. Odpowiedziałam na jego pocałunek, pogłębiając go. Objęłam ramionami jego szyję, wplątując palce w włosy i ciągnąc lekko za końcówki. Jęknął mi w usta i przygryzł moją dolną wargę. Uśmiechnęłam się lekko. Przeniosłam ręce na jego klatkę piersiową i odepchnęłam go, cwaniacko się uśmiechając.
-Myślę, że powinniśmy wrócić do salonu- powiedziałam, zanim opuściłam pokój i poszłam do wspomnianego pokoju.
-Nie wiesz, gdzie podział się Justin?-spytał znacząco Luke. Spojrzałam na niego zdziwiona. W co on do cholery gra.
-Szczerze? Myślę, że to nie twój interes- odszczekałam się. Irytował mnie już ten dzieciak
-Myślę, że mój, bo mam z nim sprawę do załatwienia.
-Nie masz o co się martwić, na pewno jest cały i zdrowy, żeby ci obronić tyłek – nie darzyłam go sympatią. Coś mi w nim nie pasowało. Jakby nie był częścią grupy.
-Uważaj na słowa- wysyczał. Zaśmiałam się drwiąco. Jeszcze brakowało, aby się bała tego idioty.- Bo stanie ci się krzywda- dokończył po chwili.
-Coś mi się nie wydaje. Opanuj się do cholery- warknął John. Wreszcie ktoś po mojej stronie.
-Dzięki- mruknęłam i przelotnie go przytuliłam. –Masz jakieś plany na wieczór?-spytałam. Wszyscy popatrzyli na nas zaszokowani
-Nie mam, a dlaczego pytasz?-on jednak nie zdawał się przejmować wzrokiem wszystkich.
-Chcę zobaczyć co powie mama jak cię zobaczy i jak wytłumaczy mi to kłamstwo- westchnęłam.
-Pojedziemy do niej –zaśmiał się- Wreszcie zobaczę ją po tylu latach.
-Dobra, o co chodzi?-spytał Harry. Serio Harry? Jesteś tępy.
-Opowiadałem wam, że jestem tu bo gdzieś tutaj jest moja córka-westchnął. Wszyscy patrzyli zaszokowani raz to na mnie raz na niego.
-Chcesz powiedzieć, że jest nią Abi?-zaśmiał się Niall
-Dokładnie- uśmiechnął się, zanim przyciągnął mnie do siebie. Przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. Wtedy naprawdę poczułam, że jest on moim ojcem. Odsunęłam się od niego i poprawiłam swoją sukienkę. Justin usiadł obok mnie i objął mnie w pasie przyciągając do siebie. Co mu odbiło, że zachowuje się w ten sposób. Zachowuje się, jakbym była jego własnością. A nie byłam. Mogłam umówić się z każdym, a jemu nic  do tego, bo łączy nas jedynie seks. Ale nie ukrywam, że chciałabym coś więcej.
************************************************
Tak jak obiecałam, jest nowy rozdzialik. Jak się podoba? Mam nadzieję, że tak ;))

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział piętnasty

-Justin, pójdziesz ze mną?-spytałam chłopaka, grzebiąc w swojej torbie. Wyciągnęłam z niej koszulkę w poziome paski i pastelowo-różowe spodnie.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. John na pewno będzie chciał pobyć sam z tobą.- odpowiedział. Podniosłam się z podłogi i otrzepałam kolana z brudu. Położyłam dłonie na biodrach i spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
-No proszę cię- jęknęłam z grymasem. Twarz chłopaka nie wyrażała nic.
-Abi myślisz, że chcę zobaczyć więcej niż to konieczne mężczyznę, który daje mi narkotykami bym je sprzedawał?-spytał. Niby go rozumiałam, ale akurat działo się tak dużo, jak nigdy w moim życiu. Westchnęłam i bez słowa weszłam do łazienki. Rozebrałam się z sukienki, którą miałam na sobie i zamieniłam ją na przygotowane ubrania. Rozpuściłam włosy i przed lustrem poprawiłam ciut makijaż. Przejechałam jeszcze usta różową szminką i opuściłam pomieszczenie. Naciągnęłam na ramiona błękitną kurtkę, a na stopy ubrałam czarne baleriny. Przewiesiłam przez ramię czarną torebkę i już miałam wychodzić z pokoju, ale poczułam dłoń, oplatającą mój nadgarstek. Odwróciłam się i wpadłam w ramiona bruneta. Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową i spojrzałam na niego. Przyłożył swoje usta do moich, a ja uśmiechnęłam się.
-Naprawdę muszę już iść- wyszeptałam.
-Czekaj, idę z tobą- wyszczerzyłam się na tą wiadomość. Jednak się ugiął. Opuściliśmy hotel i chodnikiem poszliśmy do tej samej kawiarni co wczoraj. Z daleka już zobaczyłam bruneta, siedzącego przy stoliku z przodu. Spojrzałam na Justina, a on posłał mi uspokajające spojrzenie. Westchnęłam i złapałam go za rękę. Mocno ją ścisnęłam i ruszyłam w kierunku stolika. Zajęliśmy krzesła naprzeciw niego.
-Witaj- szepnęłam niepewnie.
-Cześć Abi. Jak się masz?-podniosłam na niego swój wzrok. Na jego twarzy był uśmiech, co dodało mi otuchy.
-Dobrze- odpowiedziałam.- A ty?-totalnie nie wiedziałam co mu powiedzieć, o co go zapytać.
-Tak samo, kochanie- mój żołądek ścisnął się na to ostatnie słowo.
-Masz żonę?-postanowiłam nawiązać jakąkolwiek rozmowę.
-Nie mam-uśmiechnął się ciepło- Mój styl życia mi na to nie pozwala.- od razu spojrzałam na Justina, który siedział z kamienną twarzą.- Szczerze mówiąc, to nie wiem jak Justin może być tak lekkomyślny i narażać cię na to wszystko- pokręcił głową.
-John, zostaw swoje morały na czas, kiedy będziemy sami- mruknął. O nie, robi się nie dobrze.
-Nie ważne. Co zamawiamy?-spytałam. Spotkanie nie wyszło za dobrze
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-O mój boże, to była masakra- jęknęłam i zakryłam twarz dłońmi, gdy weszliśmy do pokoju hotelowego .
-Cóż, nie zaprzeczę- przyznał brunet- On ma dość trudny charakter.
-Mimo to, jednak mam nadzieję, że będzie dobrze- westchnęłam. Justin uśmiechnął się tajemniczo, zanim podszedł do mnie i jednym zwinnym ruchem wziął na ręce. Zaczęłam się śmiać jak najęta. Oplotłam rękami jego szyję i przywarłam ustami do niego.
Brunet nogą otworzył drzwi łazienki i wszedł do niej. Postawił mnie na nogi, aby zdjąć ze mnie bluzkę. Podniosłam ręce do góry, ułatwiając mu to. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy poczułam jego duże zimne ręce na plecach. Przygryzłam jego wargę, a on jęknął mi w usta. Tak strasznie nakręcał mnie. Zaczepiłam ręce o rąbek jego koszulki i zdjęłam mu ją przez głowę. Nie dbałam o to, gdzie ją rzucę.
Oparł mnie o zimną ścianę z kafelek i przeniósł usta na szyję. Złapał mnie za podbródek i uniósł go do góry, ułatwiając sobie dostęp. Jęknęłam, a następnie przygryzłam wargę, gdy poczułam jak ssie i gryzie skórę. Mój oddech zaczynał robić się coraz cięższy. Wplotłam palce w jego włosy, ciągnąc je za końcówki. Jęknął w moją szyję, na co ja zareagowałam chichotem.
Odpiął guzik moich spodni i bez wahania pozbył się ich. W moją skórę uderzyło zimne powietrze. Ponownie przywarł do mnie ustami. Między naszymi ciałami nie było w ogóle przestrzeni. Złapał za moje kolano i uniósł je do góry. Oplótł nim swoje biodro, dając do zrozumienia, że mam na niego wskoczyć. Tak też zrobiłam. Wolnym krokiem poszedł w kierunku prysznica. Wszedł do kabiny i odkręcił kurek z ciepłą wodą. Moje ciało rozluźniło się, czując ciepłą wodę. Brunet sięgnął do zapięcia mojego, już mokrego, stanika. Moje sutki od razu stwardniały, gdy dotknął mnie.
Zeskoczyłam na ziemię i dopiero wtedy dostrzegłam, że Justin jeszcze ma na sobie spodnie. Odpięłam guzik i zsunęłam je  razem z bokserkami. Moim oczom ukazał się, już postawiony, jego penis. Oblizałam usta, zanim objęłam go ręką. Zaczęłam nią jeździć na całej jego długości. Czułam jak staję coraz bardziej mokra. Nie mogłam pojąć co ten chłopak robi, że tak na mnie działa.
Wzięłam główkę jego męskości do ust i zatoczyłam kółko językiem wokół niej. Z ust bruneta uciekł pomruk. Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam go głębiej. Zassałam go, a Justin jęknął po raz kolejny.
Brunet obwinął rękę w moje włosy i podniósł mnie do góry. Jednym ruchem pozbył się reszty mojej bielizny. Złapał mnie za pośladki i uniósł do góry. Oplotłam nogami jego biodra, a on wszedł we mnie gwałtownie. Nabrałam powietrza do płuc, a  zaraz po tym głośno krzyknęłam. Za każdym razem, gdy wypełniał mnie całą swoją długością krzyczałam jego imię. Nie przejmowałam się, że inni ludzie mogą mnie usłyszeć. Niech mi zazdroszczą takiego seksu.
Wbiłam paznokcie w jego ramiona, czując jak mój szczyt zaczyna się zbliżać. Dobrze, że on mnie trzymał, bo zapewne upadła bym, przez moje nogi, które zrobiły się jak z waty.
-O tak, Justin!- krzyknęłam, gdy fala niesamowitej przyjemności rozlała się po moim ciele. Przygryzłam mocno wargę, lecz uwolniłam ją, czując metaliczny smak. Schowałam twarz w zagłębiu jego szyi, kompletnie wykończona. Brunet wykonał jeszcze kilka pchnięć, zanim ze mnie wyszedł i postawił na podłodze Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się do mnie słodko. Sięgnął po żel pod prysznic i gąbkę. Nalał na nią niewielką ilość i spienił. Jednym ruchem odwrócił mnie do siebie plecami i przyłożył gąbkę do mojego ciała. Wykonywał przyjemne ruchy na całym tułowiu. Odchyliłam głowę na tyłu i położyłam ją na jego ramieniu. Rozchyliłam usta i zamknęłam oczy.

-Myślę, że powinniśmy już wyjść- powiedział, zanim zakręcił wodę i wyszedł z kabiny. Odwrócił się do mnie i podał mi rękę. Załapałam za nią i także weszłam do łazienki. Wzięłam ręcznik i zaczęłam wycierać jego ciało. Spojrzałam z dołu na niego i zobaczyłam to co często widzę- uśmiech. – Widzę, że ty dalej jesteś nienasycona-zaśmiał się. Zmrużyłam oczy, ale nic nie powiedziałam. Justin podłożył jedną rękę pod moje kolana, a druga na plecy i uniósł mnie do góry. Zaśmiałam się i oplotłam ramionami jego szyję. Wszedł do pokoju i rzucił mnie na łóżko. Położył się obok, a następnie zgasił lampkę obok łóżka. Odwrócił się w moją stronę i objął ramieniem w pasie. Na mojej skórze pojawiły się ciarki. Odwróciłam się przodem do niego i przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej. Bardzo szybko zasnęłam.
***********************************
Cześć kochani!! Co myślicie o rozdziale? Mam nadzieję, że nie jest zły. Przepraszam za błędy, ponieważ po raz kolejny rozdział pisany na religii xD. Następny rozdział 20 czerwca, jako prezent ode mnie na moje urodziny ;)

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział czternasty

Było dosyć ciepło, chociaż dochodziła godzina 17. Siedziałam z Justinem, Jazmyn, Jamesem i na nasze nieszczęście Jackobem w kawiarni niedaleko domu ich dziadków. Rodzeństwo rozmawiało o duperelach, a ja jedynie wpatrywałam się w moje palce, które były splecione z palcami Justina. Zadziwiał mnie jeden fakt. Ktoś z zewnątrz po naszym zachowaniu mógłby wywnioskować, że jesteśmy parą, a  nie jesteśmy. Sama tego nie rozumiałam. Dla mnie dużo rzeczy ostatnimi czasy stało się nie zrozumiałe.
-Przepraszam- do naszego stolika podszedł mężczyzna. Brunet o niebieskich oczach, przystojny jak na średni wiek. – Jesteś Abigail Kerr?-spytał mnie. zmarszczyłam brwi, ale przytaknęłam. – mógłbym z tobą porozmawiać?- rozejrzał się po moich towarzyszach.- Ale na osobności.- moje serce zabiło szybciej. Czułam jak ręka Justina zaciska bardziej na mojej, jakby nie chciał mnie puścić.
-Ona nigdzie z tobą nie pójdzie-warknął Justin. Ależ on uprzejmy
-Nie wtrącaj się Justin, chcę jedynie pogadać- wywrócił oczami. Oni się do cholery znają? Wszystko zaczyna się coraz bardziej skomplikowane. – To jak? –zwrócił się do mnie. Przełknęłam ślinę, ale niepewnie przytaknęłam. Wyplątałam dłoń z uścisku bruneta i odeszliśmy ku innemu stoliku.
-O czym chciał pan porozmawiać?-spuściłam wzrok na swoje palce.
-Jestem John Kerr- oznajmił. Czemu on ma to samo nazwisko co ja?!Co tu się dzieje? Wszystko z każdą chwilą robi się coraz bardziej zagmatwane.
-Czemu pan ma to samo nazwisko co ja?-odważyłam się zapytać. Ciekawość wzięła nade mną górę.
-Dobre pytanie, dziecko-westchnął. – Twoja mama nazywa się May, jak mnie mam- moje oczy szeroko się otworzyły. Skąd wiedział o mojej mamie. To jakiś prześladowca? – Dalej jest blondynką?-spytał
-Nie, od jakiś 7 miesięcy już nie- pokręciłam głową. Wolałam odpowiadać na jego pytania.
-A szkoda, bo było jej dobrze w jasnych- pokręcił głową.
-Skąd pan wie tak dużo o nas?-spytałam. Chyba należały mi się jakieś wyjaśnienia?!
-Wiem więcej, niż ci się wydaje-zaśmiał się. Przerażał mnie- Wyrosłaś na piękną kobietę- popatrzył na mnie. Podniosłam wzrok, aby mogłam zobaczyć jego minę. Uśmiechał się. – Pamiętam cię jak miałaś zaledwie 5 lat- pokręcił głową. Nagle w mojej głowie jakby zaczęło wszystko się układać. Widział mnie ostatni raz, gdy miałam 5 lat, ma identycznie na nazwisko i mam dużo cech jego wyglądu. Czy to możliwe, aby to był mój ojciec?!
-Chwila, czy pan jest…- w moich oczach zebrały się łzy.
-Dokładnie kochanie- jego uśmiech był ciepły.
-Nie wierzę panu. Moja mama mówiła, że mój ojciec został zamordowany gdy miałam właśnie 5 lat.- po moich policzkach popłynęły łzy.
-Zamaskowała wszystkie fakty- pokręcił głową. – Mogę ci wszystko opowiedzieć, a ty zdecydujesz, czy mi wierzysz czy nie- jego pomysł wydawał się dobry. Przytaknęłam i zerknęłam na Justina. Siedział tam, gdzie go zostawiłam i wpatrywał się w nas. Jego szczęka była  mocno zaciśnięta, co oznaczało, że jest zły. Nie dobrze….- Zacznę od tego, że nie planowaliśmy ciebie. Byliśmy młodzi, a nasze charaktery były wybuchowe. Postanowiliśmy być razem i pobrać się, gdy dowiedzieliśmy się, że twoja mama jest  w ciąży. Niestety po pięciu latach od twoich urodzin coś zaczęło się psuć. Twoja matka bez słowa mnie zostawiła i wyjechała z tobą. Nie wiem jakim cudem zdołała cię wywieść aż tutaj. Kiedyś mieszkaliśmy w Londynie.  Długo was szukałem, ale nic z tego nie wychodziło. Dopiero jakieś 7 tygodni temu usłyszałem o tobie w telewizji. Uznałem, że to może być zbieg okoliczności, ale spróbowałem i przyjechałem do Nowego Jorku. Długo obserwowałem cię z ukrycia, żeby utwierdzić się w przypuszczeniach i one się potwierdziły. – słuchałam go z otwartymi ustami. Cóż, to może podobne do mojej mamy, ale jest tak zła i lekkomyślna, że uprowadziłaby mnie?
-Powiedzmy, że ci wierzę- zmrużyłam oczy. – Skąd znasz Justina?-od razu zadałam to pytanie
-dobre pytanie-zaśmiał się- Jak możesz się domyślić nie jest aniołkiem. Powiem ci, że ja też nie. Trudno mi to powiedzieć, ale jestem od niedawna ich szefem- moje oczy szeroko się otworzyły. Nie o, coraz lepiej. Za chwilę powie, że mam siostrę i ona jest ufoludkiem. Zarąbiście po prostu. – Justin i jego koledzy dla mnie od jakiegoś czasu pracują. – przytknęłam. Nie no, coraz lepiej- Wiem, że kręcicie ze sobą. – czułam jak moje policzki robią się czerwone. – Zdecydowałaś, że z nim zostaniesz, okay rozumiem to- wzruszył ramionami. Chwila, czy on właśnie przyznał się, że jest autorem tych wiadomości?
-To ty pisałeś te wiadomości?-krzyknęłam po cichu. Przytaknął. Za dużo emocji jak na jeden dzień – Przepraszam, ale to dla mnie za dużo- westchnęłam.- Napisz jutro kiedy możemy się spotkać po raz drugi, jeżeli chcesz.
-Oczywiście. Nie po to szukałem cię prawie 15 lat, aby teraz od razu zostawić- wstał. Nie wiedziałam jak mam się z nim pożegnać. Wyciągnął do mnie dłoń, a ja ją uścisnęłam. Poszliśmy każdy w swoją stronę. Nie mogę uwierzyć, że wszystko zrobiło się tak pogmatwane. Podeszłam do stolika i złapałam za swoją torebkę
-Przepraszam, ale źle się czuję- wymamrotałam. Szybkim krokiem odeszłam, ale chwilkę później poczułam ciepłą dłoń na ramieniu. Spojrzałam na Justina,  a następnie rozpłakałam się. Przytuliłam go.
-Co on ci powiedział?-spytał, o dziwo spokojnie.
-Nic- pociągnęłam nosem- Opowiem ci w domu- złapał mnie za dłoń i pociągnął w jego stronę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Usiadłam na łóżku w sypialni i starałam unikać jego wzroku. Tak, czy siak nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Stanowczo za dużo. Jeszcze 3 tygodnie temu byłam zwykłą fotomodelką. Potem Robert musiał wpaść na pomysł ze szkołą. To bym jeszcze nie zaliczyła do końca do rzeczy, które przyczyniły się do wywrócenia moim życiem. Dopiero, gdy spotkałam JEGO wszystko się zmieniło. Justin od samego początku zaintrygował mnie. Jednak do tego momentu nie potrafię zrozumieć czemu moja mama zgodziła się na ten przeklęty związek. A teraz? Nagle dowiaduję się, że mam ojca i chłopak, z którym mieszkałam i sypiałam okazał się mordercą i handlarzem narkotyków. Scenariusz jak z marnego filmu.
-O czym myślisz?-spytał. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na niego.
-O niczym- westchnęłam- Skąd znasz tego człowieka?-ciekawe, czy powie mi prawdę
-Nie wiem, czy chcesz to wiedzieć- zmieszał się.
-To, że także handlujesz narkotykami?-uniosłam brwi do góry. Brunet przygryzł wargę i pokiwał głową- Cóż jednak to wiem- wzruszyłam ramionami.
-Co od ciebie chciał?-spytał. Wiedziałam jak nurtowało go to pytanie.
-Zdajesz sobie sprawę, że on prawdopodobnie jest moim ojcem?-spuściłam wzrok.
-Jesteś pewna?- uniósł mój podbródek. W jego oczach widziałam zdziwienie
-To wydaje się takie niemożliwe a jednak. Spełniło się jedno z moich marzeń. Okazało się, że żyje. Nie bez powodu noszę to samo nazwisko, jestem do niego podobna i on wie o mnie i mojej mamie naprawdę sporo. Myślę, że mu wierzę.- westchnęłam- Przynajmniej próbuję.
-Rozumiem cię- przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Objęłam jego brzuch rękami i mocniej wtuliłam w chłopaka. W moim brzuchu ponownie obudziło się stado motyli. Co ten chłopak ze mną robił?!
*************************************
Siema! Jak się macie? Przybywam do was z rozdziałem 14. co o nim myślicie? Jakby co, to przepraszam, ponieważ pisany był w szkole na przerwach i nie tylko (mam na myśli religię, czy muzykę) i na komórce. Na pewno zapodział się jakiś błędzik,za który serdecznie przepraszam ;)

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział trzynasty

Gdy rozchyliłam swoje powieki moja głowa zdawała się pękać. Ostre światło niemiłosiernie raziło mnie w oczy. Jęknęłam niezadowolona i rzuciłam sobie poduszkę na głowę. Po chwili postanowiłam jednak podnieść się z łóżka. Usiadłam i spuściłam nogi. Sięgnęłam po torebkę i otworzyłam ją. Wygrzebałam telefon i zobaczyłam 39 nieodebranych połączeń o Justina. Od razu wszystkie usunęłam,  tak samo jak sms-y. Nie miałam na razie ochoty ich czytać. Znajdowała się też jedna wiadomość z zastrzeżonego numeru. Jęknęłam w duchu, ale otworzyłam ją” Poznałaś jego mroczny sekret, teraz musisz zdecydować, co zrobić. Odejść, czy zostać? Niektóre decyzje są trudne, dlatego tak ważne. „ Może faktycznie powinnam z nim porozmawiać? Nie…. Przeklęty morderca. Przede mną naprawdę trudna decyzja.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minęły 4 dni, odkąd mieszkam w hotelu. Nie wyszłam z  niego ani razu, nie wliczając w to wyjścia do sklepu naprzeciw po tampony i podpaski. Mój telefon nie przestawał dzwonić. Od tego czasu intensywnie myślałam, co powinnam zrobić. Myślę, że jestem już dorosła i powinnam go chociaż wysłuchać, chociaż boję się go spotkać. Boję się jak cholera. Najchętniej schowałabym się gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie. Niestety przez samotność zaczęłam odczuwać potrzebę zobaczenia się z nim. Stał się dla mnie kimś więcej niż kolegą. To najbardziej mnie martwi.

Podniosłam swój tyłek z łóżka, gdy mój telefon po raz kolejny zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz : „ Justin” odczytałam na głos. Chwilę biłam się myślami, ale postanowiłam odebrać. Drżącą dłonią przyłożyłam telefon do ucha
-O boże Abi, odebrałaś! Gdzie jesteś?!- od razu zaczął zadawać pytania. W żołądku poczułam nieprzyjemny uścisk.
-Czego chcesz?-spytałam cicho.
-Muszę z tobą pogadać. Gdzie jesteś?
-Wpadnę po południu- mruknęłam i rozłączyłam się. Wypuściłam głośno powietrze z płuc. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. W pokoju ubrałam się w czarną spódnicę, granatową bluzkę i białą marynarkę. Na nogi założyłam białe koturny i niepewnie opuściłam hotelowy pokój. Gdy wyszłam skierowałam się w stronę domu dziadków Justina. Moje nogi same tam niosły. Ja miałam ochotę się wycofać i uciec jak najdalej. Stanęłam pod drzwiami i nim zdążyłam zadzwonić otworzyły się, a Justin przytulił mnie. Moje ciało się spięło i nie potrafiłam odwzajemnić jego gestu. Moje serce biło niebezpiecznie szybko.
-Abi tak się cieszę, że cię widzę- wyszeptał i wtulił twarz w moje włosy. Moje ciało przeszły deszcze, wcale nie spowodowane strachem. Poczułam takie ciepło, gdy mnie przytulił.
-O czym chciałeś porozmawiać?- spytałam chłodno. Z całego serca nie chciałam, aby zabrzmiało to tak ostro, ale nie chciałam pokazać mu, że bez problemu wszystko mu odpuszczę.
-Chyba nie będziemy gadać w progu?-spojrzał na mnie. Niepewnie podniosłam na niego wzrok. Spojrzałam  w jego oczy i utonęłam w nich. Piękne oczy.
Potrząsnęłam głową i weszłam do domu.  Wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie. Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ brunet pociągnął mnie w stronę schodów. Wciągnął mnie do sypialni, która kiedyś była wspólna i wskazał na łóżko. Usiadłam niepewnie i spuściłam wzrok na swoje palce.
-Kto wysłał ci ten przeklęty filmik?-spytał. Moje ciało przeszły dreszcze. Nie odpowiedziałam. Bo co miałam mu właściwie powiedzieć?! Nie wiedziałam kto go wysłał. – No, odpowiedz mi, kurwa- warknął. Moje serce zaczęło szybko bić. Bałam się go.
-Nie wiem- wyjąkałam. Nie byłam pewna co mu powiedzieć.
-Gówno prawda- zaczął zbliżać się do łóżka. Zerwałam się na  nogi i oddaliłam się od niego. Z każdym jego krokiem ja cofałam się. Gdy trafiłam na ścianę wręcz zamarłam. Był blisko, stanowczo za blisko. Przykucnęłam i schowałam głowę między kolanami. Podszedł jeszcze bliżej, byłam tego pewna. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy poczułam jego dłoń na plecach. – Nie masz powodu, by się mnie bać- szepnął. Prychnęłam myślach.
-Nie mam?-spytałam i zaśmiałam się.- Słyszysz się? Nastraszyłeś mnie tak, że bałam się o tobie nawet pomyśleć.
-Masz rację- westchnął.
-Kiedy mi do cholery zamierzałeś o tym powiedzieć?! Mieszkaliśmy razem.
-To, że do cholery razem mieszkaliśmy nie sprawia, że masz wpierdalać się w moje życie i wiedzieć wszystkiego.- syknął. A co teraz on ma okres?
-No sory, że chcę cię bliżej poznać i dotrzymać obietnicy
-Nikt cię o nią nie prosił- warknął.
-Nie wcale, tylko ty-odpowiedziałam. Bałam się podnieść głos. Miałam dziwne wrażenie, że zaraz wyciągnie nóż, albo broń i zabije mnie. Paranoja.
-Uważaj na swój ton, suko- nie wierzyłam, że może mnie w ten sposób nazwać. Pokręciłam głową i podniosłam się. Bez słowa opuściłam pokój i zbiegłam  po schodach.
-Do widzenia- odparłam cicho i wyszłam. Moje oczy zaczęły piec, a niedługo po tym wypełniły się łzami. Przegiął. Drzwi zatrzasnęły się, co oznaczało, że ktoś wyszedł. Malo mnie to obchodziło.  Byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów  przez ostatnie dni. Poczułam dłoń na ramieniu i pociągnięcie w tył. Odwróciłam się i zderzyłam się z kimś. Nim zdążyłam zareagować gorące usta wylądowały na moich. Wiedziałam do kogo ode należą. W moim brzuchu wybuchły tysiące motyli. Nogi zrobiły się jak z waty, a w głowie miałam kompletny mętlik. Jednym słowem masakra. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i lekko odepchnęłam go. Jeżeli myśli, że tak łatwo mu pójdzie, to się myli. Najlepiej by było, gdybym odeszła.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale ja tylko otarłam łzy z policzków.
-Czego ty ciągle chcesz?-wyjąkałam. Ponownie przyciągnął mnie do siebie, łapiąc za nadgarstki. Nie miałam na nic siły, nawet się z nim szarpać. –Czemu po tym wszystkim nie pozwolisz mi odejść?
-Podaj mi przykład, czemu miałbym to zrobić?-oparł swoje czoło o moje. Czułam jego gorący oddech na twarzy.
-Nie dogadujemy się, to nie ma sensu. – wyjąkałam. Chciałam nie patrzeć w jego oczy.
-Wszystko ma sens, jeżeli sprawimy, żeby go zyskał. Nie skreślaj mnie od razu. To, że robię takie rzeczy, a nie inne nie znaczy, że jestem złym człowiekiem. –czułam jak po moich policzkach znowu płyną łzy. Byłam totalnie rozdarta. – Hej, nie płacz- kciukiem otarł moje łzy. Byłam w totalnej rozsypce. –Proszę cię o ostatnią szansę. To dla ciebie, aż tak dużo?-szepnął. Żebyś wiedział, że tak i to cholernie dużo. Wpatrywałam się kilka chwil w niego. Co miałam mu odpowiedzieć? Z jednej strony chciałam w tej chwili się na niego rzucić i tak przytulić, że aż udusić, a z drugiej po prostu udusić. Ale przecież każdy zasługuje na drugą szansę, niezależnie od tego jakim jest człowiekiem.
-Jeżeli jeszcze raz wywiniesz taki numer, nie przekonasz mnie. – mruknęłam. Nie byłam pewna swojej decyzji, ale nie ma życia bez ryzyka. Justin przycisnął swoje usta do moich, a ja poczułam w środku, że chyba podjęłam dobrą decyzję.
*******************************
No, hej ;). Co tam u was? mnie czeka jeszcze sporo poprawiania. Tak to jest, gdy pisze się rozdziały, zamiast uczyć ^^

czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział dwunasty

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nim zdążyłam coś powiedzieć i do końca się rozbudzić drzwi się otworzyły, a w nich stanął Jackob. Rozejrzał się po pokoju, a gdy zobaczył porozrzucane ubrania uśmiechnął się cwaniacko. Naciągnęłam mocniej kołdrę na ciało i potrząsnęłam ciałem Justina.
-Czego?-spytałam. No bo, kto normalny włazi do pokoju bez pytania?
-Mam was zawołać na śniadanie, ale jak widzę odsypiacie- zaśmiał się. Pomocy, nich go ktoś walnie w tą buzię. Chwyciłam za poduszkę na ziemi i z całej siły rzuciłam w niego. Trafiłam akurat w twarz. Zaśmiałam się w duchu. Posłał mi mordercze spojrzenia i zatrzasnął drzwi.
- Justin, obudź się- potrząsnęłam nim ponownie. Mruknął coś pod nosem i odwrócił się do mnie plecami. – Kurde, bo nie ręczę za sobie- ponownie nim potrząsnęłam. Wywróciłam oczami i wstałam założyłam na siebie bieliznę i wyciągnęłam z toby różową sukienkę do kolan z długim rękawem. Założyłam jeszcze na stopy czarne baleriny i byłam gotowa. Wygrzebałam swoją kosmetyczkę, a z niej wyciągnęłam tusz. W łazience pomalowałam nim rzęsy i rozczesałam włosy. Dziękowałam Bogu, ze nie potrzebowałam dużo, aby dobrze wyglądać. Wyszłam z łazienki, a Justin dalej spał. Wkurzyłam się.
-Wstawaj! Śniadanie na dole jest.  – powiedziałam groźnie, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Zirytowana trzasnęłam drzwiami i zeszłam na dół. Zdziwiłam się, gdy zastałam tam jedynie Jackoba. Mój żołądek nieprzyjemnie się ścisnął.- Gdzie wszyscy?-starałam brzmieć w miarę normalnie.
-Pojechali do sklepu- mrugnął do mnie. Ratujcie mnie.
-Dobra- wyminęłam go i podeszłam do blatu. Nie minęło nawet 5 sekund, a poczułam ręce na biodrach. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam się. Miałam nadzieję, że spotkam brązowe tęczówki, ale zamiast ich zobaczyłam błękitne. Oddech mi się zatrzymał. Jego twarz był blisko mojej. – Odsuń się ode mnie- powiedziałam cicho. To chyba jego chłodne oczy sprawiały, że wzbudzał we mnie strach.
-A czemu mam to zrobić?-zaśmiał. Nim zdążyłam go odepchnął złapał moje nadgarstki w jedną swoją dużą dłoń.
-Zostaw mnie- starałam się wyszarpać, ale jakoś marnie mi to wychodziło z jego siłą.
-Mam plan się zabawić- moje ciało przeszły nieprzyjemne ciarki, gdy poczułam jego oddech na swojej skórze. Wolną ręką podwinął moją sukienkę i włożył ją pod nią. Mój mózg zaczął od razu działać. Z moich ust uciekł przeraźliwy pisk, który jak mnie mam było słychać w połowie okolicy. Miałam nadzieję, że Justin go usłyszy. Nie zamierzałam jednak ryzykować i kolanem kopnęłam go w czułe miejsce. Od razu puścił moje nadgarstki i złapał się za krocze. Miałam wystarczająco dużo czasu, żeby odsunąć się od niego na bezpieczną odległość i złapać za największy nóż. Nie myślałam racjonalnie. Z jego ust uciekł złowieszczy śmiech.
-Nie podchodź do mnie, bo cię zabiję- mój głos drżał.
-Przelecę cię, nawet jakby miała to być ostatnia rzecz jaką zrobię. – z każdym krokiem był coraz bliżej, a ja się odsuwałam. Moje dłonie się trzęsły.
-Kurwa, co wy robicie?!- krzyknął Justin, gdy wszedł do kuchni. Puściłam narzędzie, które odbiło się z hukiem o ziemię. Podbiegłam do bruneta i schowałam się za nim. Po moich policzkach zaczęły płynąć ciurkiem łzy. – Co ty żeś kurwa jej zrobił?- syknął Justin.
-Nic, chcieliśmy się zabawić- jego śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. Justin spojrzał na mnie, a ja zdesperowana potrząsnęłam głową.
-Właśnie widzę- odwrócił się do mnie i wziął mnie w ramiona. Wreszcie poczułam się bezpieczna. – Już wczoraj ci mówiłem, żebyś trzymał się od niej z daleka, a ty jak zwykle robisz wszystko, aby spieprzyć mi życie. To, że Jasmine wskoczyła ci do łóżka, nie znaczy, że każda tak zrobi. Pogódź się z  tym. Ale ty przecież nie umiesz naleźć swojej, więc kradniesz czyjeś. Jesteś żałosny.- jego słowa ociekały jadem. Naprawdę go nienawidzi.
-Jeszcze będzie moja- powiedział zanim wyszedł z kuchni.
-Wszystko okay?-spytał. Potrząsnęłam twierdząco głową i otarłam łzy. Całe szczęście, że mój tusz był wodoodporny. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść śniadanie, które składało się z pieczywa i sera. – Pomyślałem, że pójdziemy na spacer, a  potem spotkamy się z  moimi starymi kolegami. Co ty na to?- przytaknęłam i napiłam się soku. – No to kończ to śniadanie i zbieramy się
-Już skończyłam-od razu odpowiedziałam. Wstałam od stołu, co brunet zrobił to samo. Opuściliśmy dom i czystą ulicą poszliśmy przed siebie. Na dworze było ciepło, co w 100% zadowalało mnie.
-Patrz to oni- skazał na dwoje chłopaków. Złapał mnie za rękę i pociągnął w ich stronę. Mój żołądek nieprzyjemnie się wywrócił. –Hej chłopaki- powiedział do nich, a oni spojrzeli na niego. Posłali mu uśmiechy
-Justin ile już minęło pół roku? Dobrze cię widzieć stary- przytulili się. Myślałam, ze tylko dziewczyny tak robią- A kto to?-wskazał na mnie. Spuściłam wzrok i spojrzałam na swoje baleriny.
-To Abi- przedstawił mnie- A to jest Christian i Ryan – pokazał po kolei na chłopaków
-Hej- powiedziałam cicho.
-Nie myśleliśmy, ze kiedykolwiek po akcji z Jasmine zobaczymy cię z jakąś dziewczyną.-zażartował Christian. Irytowało mnie już to gadanie o tej przeklętej Jasmine.
-Zamknij się- Justin zmroził go spojrzeniem. On uniósł dłonie w obronnym spojrzeniem.
-Dzisiaj Nick organizuje super imprezę, idziesz?-zwrócił się do niego. Halo, ja tu jestem! Nagle z drugiej strony ulicy usłyszeliśmy krzyk. Spojrzeliśmy tam zdzwieni. Dwie dziewczyny i chłopak przeszli przez ulicę w naszą stronę. Zaczyna się.
-O boże, to zaszczyt panią spotkać-zaczęła blondynka stając bardzo blisko mnie. Duszę się. Niby tego nie lubię, ale to wywołuje takie ciepło w środku. Uśmiechnęłam się do nich.
-Mogę wam w czymś pomóc?-spytałam.
-Możemy zrobić sobie zdjęcie?-spytały- Jesteśmy pani fankami.
-Bez przesady, jestem Abi, nie żadną panią. – wyszczerzyłam się. – Jus, pomożesz?-spytałam go. We trzech patrzyli na nas jak na kosmitów. Brunet wziął od dziewczyny aparat. Ustawiłyśmy się i zrobił nam szybkie zdjęcie.
-Dasz mi autograf?-zapytał chłopak wyciągając gazetę Bazaar. Podał mi marker, a ja bez wahania podpisałam się. Pożegnali się i odeszli. Wypuściłam powietrze z płuc i spojrzałam na nich.
-Jesteś jakąś sławną osobą?-spytał Ryan. Kiwnęłam głową na tak i nie.
-Trochę- odpowiedziałam w końcu
-To jak z tą imprezą?-spytał go. Kurwa, jestem znowu niewidzialna?
-Spoko, wpadnę- przytaknął. A co ze mną do cholery?!  Skopię mu zadek. Gadali bzdetach, które mnie nie interesowały. Rozejrzałam się i dostrzegłam sklep naprzeciwko. Przeszłam przez ulicę i weszłam do drogerii. Przeszłam między pułkami i podeszłam do części z perfumami. Mijałam wiele flakoników i nie miałam pojęcia które wybrać.90 % ich producentów nie znałam. Było tylko parę takich jak od Celine Dion, Christiny Aguilery, lub parę flakoników od Chanel. W końcu zdecydowałam się na słodki zapach Signature od Celine Dion. Na prawdę mnie urzekł. Podeszłam do kasy i zapłaciłam za niego. Z uśmiechem wyszłam ze sklepu i przeszłam przez ulicę.
-No to widzimy się wieczorem? -dopytał Ryan. Brunet mu przytaknął i oboje odeszli.
-Idziemy, muszę pokazać ci okolicę- niechętnie przytaknęłam i ruszyłam z nim wzdłuż ulicy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Na pewno nie będziesz zła?-spytał brunet. Leżałam w łóżku, a  on właśnie kończył zapinać swoje supry. No jasne, że jestem i będę zła. Ale nie chcę go odciągać od przyjaciół, dlatego zgodziłam się, żeby z nimi poszedł. Jednak wciąż bałam się, że Jackob tu wejdzie.
-Nie, nie będę-westchnęłam. Posłał mi uśmiech i nachylił się nad łóżkiem. Zbliżył swoje usta do moich i złożył na nich namiętny pocałunek. W moim brzuchu obudziło się wręcz stado motyli, które łaskotały mnie od środka.
-Pa- pomachał mi, zanim wyszedł z pokoju. Runęłam na poduszkę głośno wzdychając. Była godzina 8 wieczorem, a mi totalnie się nudziło. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się, a moje serce jakby się zatrzymało .Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam Jazmyn.
-Nie poszłaś z Justinem?-zdziwiła  się. Pokręciłam przecząco głową. – Idiota. Mam pomysł. Chcesz iść na imprezę?-spytała i poruszyła brwiami. Hmm, może powinnam zgodzić się na jej propozycję- James też idzie i mamy pozwolenie od dziadków. No zgódź się- złoża dłonie jak do modlitwy. Dopiero wtedy zobaczyłam, że miała na sobie sukienkę do połowy ud w kolorze neonowego rożu.
-W sumie, co mi szkodzi- westchnęłam i podniosłam się  z łóżka. Z walizki wygrzebałam swoją nowiutką, małą czarną. Szybko zsunęłam z ciała piżamę i ubrałam sukienkę. Szybko w łazience ubrałam tampon, ponieważ zaczynam mi się okres i zrobiłam makijaż, który składał się z pomalowania tuszem rzęs, namalowania kresek na górnych powiekach i ust krwisto-czerwoną szminką. Lekko mówiąc wyglądałam zabójczo. Wyszłam z łazienki, a brunetka uformowała usta w literę o.
-Wyglądasz świetnie-zapiszczała. Uśmiechnęłam się i złapałam za czarną torebkę. Zapakowałam do niej telefon i potrzebne kosmetyki. Zeszłyśmy na dół, gdzie na kanapie siedzieli Jackob i James i jakaś dziewczyna. Poczułam dziwne ukłucie, gdy spotkałam chłodny wzrok bruneta na swoim ciele.
-My się chyba nie znamy-odezwała się nieznana mi brunetka. – Jestem Jasmine- podała mi dłoń. Moje wnętrzności się ścisnęły. To ta Jasmine, która zdradziła Justina? Dziwka.
-Abigail- odpowiedziałam jej. Muszę z przykrością przyznać, że była ładna
-Wiem, widziałam cię nie raz na okładkach- wyszczerzyła się. Przestań się uśmiechać, bo wybiję ci żeby.
-Miło-westchnęłam. Poprawiłam swoją sukienkę, która jak na złość podwinęła się. Chciałam zignorować palący wzrok Jackoba na swoim ciele, ale jakoś nie potrafiłam.
Jackob zaparkował przed wielką willa. Opuściliśmy samochód, a ja oczywiście spuściłam sukienkę, która do cholery podwijała się. Jasmine i James ruszyli jako pierwsi w jej stronę szłam przed Jasmine i Jackobem. Zastanawiał mnie fakt, czemu wszystkie imiona zaczynały się na literę J. Przekroczyłam próg domu, a ja od razu skrzywiłam się czując zapach potu i narkotyków. Nie powinno tu być Jazmyn, Jamesa i oczywiście mnie. Rozglądałam się, starając znaleźć kogoś znajomego.  Niestety jak na złość wszyscy mi zniknęli. W tej chwili nawet zadowoliłby mnie Jackob. Podeszłam do stolika  z napojami i wzięłam jeden z nich, ale jak tylko upiłam łyk poczułam piekący smak alkoholu. Zakaszlałam i odłożyłam kubek na stół. Pożałowałam, że tu przyszłam. Chcę do łóżka.
-Zatańcz ze mną- usłyszałam obok ucha. Zamarłam. Powoli odwróciłam się o zobaczyłam przed sobą jakiegoś faceta. Nie był za młody.
-Sory, ale nie mam ochoty- wyjąkałam i chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek. Czułam jak zaczęłam się trząść. – Puść mnie
-Nie tym razem mała- wychrypiał. Zaczęłam się szarpać.
-Kurwa, chyba powiedziała, żebyś ją puścił- usłyszałam znajomy głos. Jackob! Nieznajomy puścił mój nadgarstek, a ja od razu odeszłam. Było blisko.

Była godzina 1 w nocy, a ja chciałam już wracać do domu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu kogoś znajomego, ale wszyscy byli rozproszeni. Tupnęłam obcasem i skrzywiłam się. Poczułam jak mój telefon wibruje. Wygrzebałam go z torebki i odblokowałam. Kolejna wiadomość z zastrzeżonego numeru. Czekał na mnie filmik. Zdziwiona wyszłam z domu i stanęłam w cichszym miejscu. Puściłam filmik, a na ekran zrobił się czarny. Chwilę później pojawiło się lekkie światło. Stało trzech mężczyzn. Jeden z ich miał broń. Było słychać szmery i stłumiony głos jednej z osób. Nagle strzał. Zamarłam. I na końcu jedno zdanie, które przeraziło mnie : „ dobra robota Justin, zwijajmy się stąd zanim gliny przyjadą”. Zatrzymałam filmik i schowałam telefon do torebki. Po jaki chuj ktoś wysyłał mi takie rzeczy?! Obraz stał się rozmazany. Moje oczy zapełniły się łzami. Pociągnęłam się za włosy i zaczęłam w kółko chodzić. Mój żołądek ścisnął się. Czy to prawda, to co zobaczyłam.? Wyciągnęłam jeszcze raz telefon i przyjrzałam się dacie nagrania tego filmiku. 29 kwietnia 2013r,godzina 11:56 PM. Był nagrany ponad godzinę temu. To była ta ich impreza? Zabijanie? Nie miałam pojęcia co zrobić. Chciałam jak najprędzej wrócić do domu. Nie interesował mnie to, że do domu będę mieć z 20 minut drogi piechotą wzdłuż ulicy. Ścisnęłam mocniej torebkę i poszłam w stronę domu dziadków Justina. Przeraża mnie nawet wypowiadanie jego imienia. Myślałam, że to zwykła impreza.
Wokół mnie panowały egipskie ciemności, co sprawiało, że bałam się jeszcze bardziej. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Tłumiłam w  sobie zbyt wiele emocji. Gniew, smutek i przede wszystkim wściekłość. Jak mogłam tak łatwo dać mu się nabrać na piękną twarz?! Na ulicę przede mną weszło 3 chłopaków. Kurwa, lepiej być nie mogło. Przyśpieszyłam kroku, chcąc ich wyminąć.
-Nie uciekaj tak skarbie- rozpoznałam ten głos. Kurwa, kurwa i jeszcze raz kurwa. Lepiej być nie mogło.
-Czego kurwa jeszcze ode mnie chcesz?!- odwróciłam się i krzyknęłam do niego. Spotkałam się z  zdziwioną twarzą Justina.
-Abi, co ty tutaj robisz?!
-Nie to ty mi powiedz co tutaj robisz?! Impreza się skończyła. A może w ogóle na niej nie byliście?!- krzyknęłam. Łzy potokiem leciały po moich policzkach.
-Abi, o czym ty mówisz?-spytał jakby niepewnie. To utwierdziło mnie w przekonaniu.
-Czemu mu to zrobiłeś?! Co ten biedny człowiek ci zrobił?!- jego twarz jak zbladła.
-Skąd to wiesz?-spytał. Jego oczy pociemniały. Ratunku, boję się.
-Nie ważne- mruknęłam i chciałam go wyminąć, ale mocno złapał mnie za przedramię.
-Skąd to kurwa wiesz?-syknął. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa, gdy był takie wściekły.
-Dostałam filmik- odpowiedziałam cicho. Uścisk na mojej ręce zrobił się mocniejszy.- Puść mnie to boli- jego szczęka była mocno zaciśnięta. Nie puścił mnie- Jesteś niezrównoważony psychicznie . Odwal się ode mnie. Mówisz, że Jackob jest popieprzony, ale ty nie jesteś lepszy. Zostawcie mnie wszyscy w świętym spokoju- krzyknęłam i wyrwałam się z jego uścisku. Biegłam przed siebie, dopóki nie znalazłam się pod drzwiami domu jego dziadków . Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Weszłam po schodach i od razu w sypialni wpakowałam wszystko co miałam wyciągnięte do torby. Wyciągnęłam zwykłe jeansy i koszulkę, które założyłam zamiast sukienki. Nie pamiętam kiedy byłam tak bardzo roztrzęsiona. Moja głowa nieprzyjemnie pulsowała. Złapałam za bagaż i po cichu opuściłam sypialnię. Na całe szczęście nie było nikogo w domu, oprócz śpiących dziadków. Opuściłam dom i poszłam wzdłuż ulicy, poszukać najbliższego hotelu. Nie szłam długo,  bo wiedziałam, że mijaliśmy jeden podczas drogi z lotniska. Weszłam do środka i podeszłam do recepcji. Wykupiłam pokój na jedną dobę i powędrowałam do niego. Nie był bardzo luksusowy, ale w tamtym momencie nie obchodziło mnie to. Rzuciłam torbą na ziemię i sama położyłam się na łóżko. Głowa bardzo mnie bolała od natłoku myśli. Co miałam teraz zrobić. Normalnie urwałabym z nim wszelki kontakt, ale przez moją kochaną matkę i ojczyma to nie takie proste. Przez te wszystkie dni zbliżyłam się do niego i przyzwyczaiłam do jego towarzystwa. Muszę nawet z żalem przyznać, że chyba nawet zaczęłam zakochiwać. Ale ten jeden fakt wszystko zepsuł. Czemu nie mógł być normalnym nastolatkiem, a nie zabójcą?! Przykryłam się kołdrą i dopiero po kilku chwilach zasnęłam.
******************************
Normalnie nie wierzę! Nie mam pojęcia jak w tak krótkim czasie udało mi się napisać tak długi rozdział xD. Dzięki za komy ;*

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział jedenasty

-Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy- powiedziała stewardesa. Westchnęłam i szturchnęłam Justina, który spał obok mnie. otworzył leniwie oczy i rozejrzał. Zaśmiałam się cicho. Był taki uroczy, gdy jego włosy opadały na czoło w swój własny sposób. Czytał mi jakby w  myślach i odgarnął je do góry. Przygryzłam wewnętrzną część policzka i zmarszczyłam brwi. Odwróciłam głowę i oparłam ją o wygodny fotel.
Wyszliśmy z naszymi torbami z samolotu. Szłam obok Justina i Jazmyn. Myślę, że wyglądałam w tamtym momencie jak idiotka. Ścisnęłam mocniej pasek od torebki i naciągnęłam ją na ramię. Wyszliśmy przed lotnisko, a Jus szybko złapał taksówkę. Siedziałam z tyłu obok Jamesa. Oparłam głowę o szybę i tępo wpatrywałam się w krajobraz, który mijaliśmy. Było tu bardzo ładnie. Nie jechaliśmy długo, zanim zatrzymaliśmy się obok średniego domu. Był biały z ciemnym dachem. Niechętnie opuściłam pojazd i stanęłam na własnych nogach. Wzięłam swój bagaż i czekałam, aż reszta zrobi to samo.  Drzwi się otworzyły, a ze środka wyszła starsza kobieta i mężczyzna. Od razu zorientowałam się, że to jego dziadkowie. Podeszli do nich i przytulili się. Stałam tam z boku i jakoś zrobiło mi się smutno. Ja nie znałam swoich dziadków. Pokłócili się z mamą, gdy ta w wieku 16 lat zaszła w ciążę. Od tego czasu ani się z nimi nie kontaktowała się. Nawet nie wiedziała, czy jeszcze żyją. Podczas ich małego pokazu zapłaciłam kierowcy, który odjechał.
-A kim jest ta młoda dama?-spytała babcia Justina.
-To moja dziewczyna – odezwał się od razu Justin. Uśmiechnęłam się. Czyli mamy grać.
-Jestem Abigail- podałam jej dłoń.
-Milo cię poznać, jestem Ester, a Arthur- pokazała na mężczyznę.
-To mnie miło poznać- przytulili mnie po kolei.
-Wejdźcie, zrobiłam obiad na pewno zgłodnieliście- Justin złapał moją dłoń i pociągnął w stronę  wejścia. W korytarzu zdjęłam buty i rozejrzałam się po wystroju. Ściany były w kolorze beżu, a na nich wisiały zdjęcia. Wnętrze było strasznie ciepłe i przyjemne.
-Nie jesteście tu sami- oznajmił John. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Usłyszeliśmy kroki na schodach. Wzrok wszystkich tam powędrował. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam chłopaka, który wyglądał jak dokładna kopia Justina z jednym wyjątkiem. Oczy Justina były koloru czekolady, a jego jak ocean. Spojrzałam z szeroko otwartymi oczami na Justina, który stał w jednym miejscu nic nie mówiąc. Jego szczęka była mocno napięta.
-Witajcie ponownie- odezwał się. Jego głos niby był podobny, ale inny.
-Co ty tutaj robisz?- Justin wysyczał przez zaciśnięte zęby. Widać nie darzył go uczuciem.
-Jak widać także postanowiłem odwiedzić dziadków. – uśmiechnął się fałszywie. Jakoś wolałam Justina z ciemną wersją oczu. –A co to za śliczna dziewczyna- spojrzał na mnie. Czułam jakby jego wzrok mnie parzył. Odruchowo ścisnęłam mocniej dłoń bruneta. Widząc jak zszedł ze Sochów i zmierzał w moją stronę moje ciało zaczęło jakby się trząść. Samo patrzenie na niego przerażało mnie. Miał coś w sobie, co tak na mnie działało
-Nawet się do niej nie zbliżaj- Justin stanął przede mną.
-Nie spinaj się tak braciszku. Chcę się jedynie przywitać. Jestem Jackob, a ty piękna?-nim się zorientowałam stał obok mnie. spojrzałam na niego podejrzliwie, zanim fałszywie się uśmiechnęłam .
-Abigail- powiedziałam w miarę normalnie.
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny- uśmiechnął się czarująco. Cóż, może właśnie miało to wyglądać czarująco, ale mu nie wyszło.
-Ta, dzięki- powiedziałam sucho.
-Przepraszam was, ale nie mam tyle wolnych pokoi i ktoś będzie musiał spać we dwoje.
-Przygarnę do siebie Abi- odezwał się Jackob. Zignorowałam odruch wymiotny
-Może w snach- fuknęłam.
-Będzie spać ze mną- oznajmił Jus, a ja przytaknęłam.
-Nie jestem przekonana, ale dobrze- powiedziała ich babcia. – Idźcie tam gdzie zawsze- poleciła, a wszyscy się rozeszli. Gdy tylko Justin zamknął drzwi odwróciłam sie do niego i położyłam ręce na biodrach.
-Nie mówiłeś, że masz jeszcze brata, a tym bardziej bliźniaka- krzyknęłam po cichu.
-Bo nie chciałem. Nienawidzę go- syknął .
-Mogę wiedzieć dlaczego?-spytałam i usiadłam na dużym łóżku.
-Długa historia. Opowiem ci wieczorem-machnął ręką. Pokiwałam twierdząco głową i położyłam się na łóżko
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wyszłam z łazienki ubrana w sam biały stanik i skąpe koronkowe majtki. Oparłam się o futrynę drzwi i spojrzałam na Justina. Miałam ochotę się z nim pieprzyć. On podniósł wzrok na mnie, chcąc jedynie zobaczyć co robię, ale gdy zobaczył mój strój wpatrywał się we mnie. Zaśmiałam się i włożyłam palec do ust, lekko przygryzając.
-Wyglądasz tak seksownie- podniósł się z łóżka . Szybko przeszedł przez pokój znalazł się obok mnie. Położył dłonie na moich biodrach, intensywnie wpatrując się w oczy. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Pochylił głowę, ty samym przyciskając swoje usta do moich. Od razu zaczęłam go zachłannie całować. Mogłabym to robić dzień i noc. Brunet zaczął całować linię mojej szczęki. Odchyliłam lekko głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp do mojej szyi. Tak strasznie mnie podniecał. Przerzuciłam ręce na jego umięśnione ramiona i oplotłam wokół szyi. Chwycił mnie w talii i podniósł do góry. Oplotłam nogami jego biodra, a on ruszył w stronę łóżka. Położył mnie ostrożnie na nim. Znalazł się nade mną, wciąż całując każdy centymetr mojej szyi. Jęknęłam cicho z rozkoszy, jaką mi dawał. Wsunął rękę pod moje plecy i odpiął stanik. Bez zawahania pozbył się go  i odrzucił w kąt. Moje ciało przeszła fala przyjemnych dreszczy, gdy wziął do ust jednego sutka. Drugiego zaczął masować palcem wskazującym i kciukiem. Jego dotyk sprawił, że czułam to tam na dole, a dodatkowo robiłam się coraz bardziej mokra. Przygryzłam wargę, gdy poczułam znajomą niesamowitą przyjemność, która przeszła przez moje ciało, pozbawiając mnie panowania nad nim. Czy on właśnie do orgazmu samym dotykaniem moich piersi.? Jest w tym wspaniały. Swoje pocałunki zaczął składać na moim brzuchu. Z moich ust ponownie wydobyło się ciche jęknięcie. Złapał za gumkę majtek i zsunął je z moich nóg. Rozchylił mi je, na co ja próbowałam je ścisnąć, ale na marne. Moje ciało zadrżało, gdy poczułam jak dotyka wewnętrznej części uda, blisko mojego centrum. Mój oddech był strasznie ciężki. Zacisnęłam dłonie w pięści na pościeli, od razu jak zaczął mnie tam dotykać. Myślałam, że zwariuję. Czułam, że ponownie jestem bliska szczytu. Wystarczyło, że raz mnie lizną, a ja wiłam się pod nim. Wyjęczałam jego imię. Tym razem było bardziej intensywniej. Nie kontaktowałam co się dzieje, aż do momentu, gdy chłopak całkowicie się rozebrał. Ponownie stanął między moimi nogami i jednym pewnym ruchem znalazł się we mnie. Zagryzłam wargę, aby nie krzyknąć. Justin przycisnął swoje usta do moich, skutecznie uciszając mnie. Jego tempo nie było szybkie, ponieważ wiedzieliśmy, że któreś z nas może krzyknąć. Nie trzeba było dużo, żebym doszła po raz trzeci. To był rekord. Co ten chłopak ze mną robił?! Brunet zrobił jeszcze kilka pchnięć, zanim też dokończył swoje dzieło.  Opadł na mnie totalnie zdyszany. Mój oddech także był nierówny. Moje powieki były ciężkie, ale nie chciałam zasypiać.
Chwilę zajęło, żebyśmy doszli do siebie. Justin położył się obok mnie i przykrył nas kołdrą. Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam uważnie na jego twarz.
-Miałeś mi powiedzieć, czemu tak nie lubisz swojego brata-zaczęłam niepewnie. Szczęka chłopaka zacisnęła się, ale nic nie powiedział. Dopiero po chwili zabrał głos
-Działo się to 4 lata temu- jego głos był cichy, a oczy intensywnie się we mnie wpatrywały. – Przeżywałem swoją pierwszą miłość, którą potraktowałem poważniej. Miała na imię Jasmine i było bardzo piękna jak na 15 lat. Byłem w niej zakochany po uszy, a nawet więcej. Niestety mój braciszek chciał wszystko popsuć. Przespał się z nią. Czaisz to? Mieli tylko po 15 lat, co było wręcz chore. Gdy się o tym dowiedziałam chciałem zabić ich oboje. Szkoda, że tego nie zrobiłem- czy o właśnie się przyznał, że chciał ich zabić i dalej chce?!- Od tego czasu go nienawidzę, tak samo jak tej dziwki.
-Przykro mi- westchnęłam. Wtuliłam twarz w  jego szyję i zaciągnęłam się jego wręcz odurzającym zapachem. Pachniał tak cudownie. – Postąpisz jak ona?-spytał. Zdziwiłam się, bo przecież nie byliśmy razem i nie kochaliśmy się w ten sposób.
-Co masz na myśli.?- nie popatrzyłam na niego, wolałam tkwić w pozycji takiej jakiej byłam.
-Czy też prześpisz się z nim. Ma na ciebie oko i będzie tego chciał za wszelką cenę, bo on darzy mnie tym samym uczuciem.
-Oczywiście, że nie- podniosłam się i spojrzałam na niego zdziwiona-Widzę, że jeżeli on jest w pobliżu tracisz poczucie własnej wartości. Nie wiem jak to możliwe, ponieważ potrafisz być zadufanym w  sobie dupkiem. Nie myśl, że jesteś gorszy. – patrzył na mnie, ale z jego spojrzenia nic nie dało się wyczytać.- To ty doprowadziłeś mnie trzy razy na szczy, a nie on.-na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Dzięki, zawsze wiesz co powiedzieć- uśmiechnęłam się  i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Jego serce biło szybko. Zamknęłam oczy i szybko zasnęłam.
**************************************
Siemanko miśkii;**. Przepraszam, że tak długo, ale jakoś ostatnio brakuje mi czasu i trudno pisać rozdziały. ;)