Justin
-Siema stary- przywitałem się z Zaynem
-Hej- odpowiedział mi. – Długo się nie widzieliśmy, co u ciebie?
-Obleci. Dobra, chodź do Harrego, bo nas zamorduje- szybko znaleźliśmy w mieszkaniu Hazzy. Plus tego, że mieszkał blisko Zayna. Jak zawsze bez pukanie weszliśmy do środka. W salonie siedział już Niall.-Siema!-krzyknąłem. Oboje spojrzeli na mnie jak na idiotę i zaśmiali się. Usiedliśmy na kanapie, a Hazz poczęstował nas piwem. Upiłem duży łyk.-Która godzina?-spytałem ciekaw
-Po 8, a co?- pokręciłem tylko głową. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie.
-Jak tam z Abi?-spytał Niall, przeciągając się. Zaśmiałem się pod nosem, wiedząc, że o to zapyta.
-A co ma być?-spytałam niewzruszony.
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział.
-Pogięło cię?-zaniosłem się śmiechem.- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiałem się.
-Odbieram inne wrażenie-mruknął Harry.
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.
Abigail
-Hej- odpowiedział mi. – Długo się nie widzieliśmy, co u ciebie?
-Obleci. Dobra, chodź do Harrego, bo nas zamorduje- szybko znaleźliśmy w mieszkaniu Hazzy. Plus tego, że mieszkał blisko Zayna. Jak zawsze bez pukanie weszliśmy do środka. W salonie siedział już Niall.-Siema!-krzyknąłem. Oboje spojrzeli na mnie jak na idiotę i zaśmiali się. Usiedliśmy na kanapie, a Hazz poczęstował nas piwem. Upiłem duży łyk.-Która godzina?-spytałem ciekaw
-Po 8, a co?- pokręciłem tylko głową. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie.
-Jak tam z Abi?-spytał Niall, przeciągając się. Zaśmiałem się pod nosem, wiedząc, że o to zapyta.
-A co ma być?-spytałam niewzruszony.
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział.
-Pogięło cię?-zaniosłem się śmiechem.- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiałem się.
-Odbieram inne wrażenie-mruknął Harry.
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.
Abigail
Od razu po tym jak z
Jazmyn weszłyśmy do ich mieszkania, uderzyły w nas krzyki. Byłam pewna,
że ich ojciec już przyjechał. Niemiało zdjęłam buty w korytarzu i z Jazzy
poszłyśmy do salonu. Zobaczyłam wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach i
oczach. Byłam pewna, że Justin to właśnie po nim odziedziczył te cechy.
-Tato-pisnęła Jazmyn i rzuciła się na niego.
-Tęskniłem skarbie-potarł jej plecy i ucałował w głowę. Popatrzył na mnie i ciepło się uśmiechnął.
-Witaj, a ty kim jesteś?-zwrócił się do mnie.
-Oh, to Abi, dziewczyna Justina- powiedziała Pattie, gdy ja zdążyłam jedynie otworzyć usta.
-Nie wiedziałem, że doczekam się tego momentu- zaśmiał się- A tak właściwie, to gdzie on jest?-spytał. Westchnęłam, totalnie nie wiedząc, co powiedzieć.
-Nie mógł przyjść- postanowiłam się odezwać.
-Rozumiem-wyraźnie posmutniał. Spuściłam wzrok na swoje stopy.- Jestem Jeremy
-Usiądźcie, a ja przyniosę ciasto- oznajmiła Pattie. Jako ostatnia usiałam na fotelu obok kanapy. Spojrzałam na swoje splecione palce, do momentu, aż zadzwonił mój telefon . Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam go z kieszeni spodenek. Dzwonił Justin.
-Przepraszam- mruknęłam i wyszłam z pokoju do korytarza. Odebrałam telefon, ale zamiast wyraźnego głosy bruneta usłyszałam śmiechy. Zmieszałam się.
-Która godzina?-usłyszałam stłumiony głos Justina.
-Po 8, a co?-odpowiedział mu chyba Zayn.
-Jak tam z Abi?-zapytał go Niall. Najwidoczniej zadzwonił do mnie przez pomyłkę. Justin zawsze nosił komórkę w tylnej kieszeni spodni. Zaśmiał się. Postanowiłam się nie rozłączać.
-A co ma być?-znowu zadał pytanie.
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział Niall.
-Pogięło cię?-znowu się zaśmiał. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co myśleć.
- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiał się znów. W moich oczach. Pojawiły się łzy. A jednak…
-Odbieram inne wrażenie-mruknął mało zrozumiale Harry.
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.- w momencie, kiedy wypowiedział to zdanie moje serce rozleciało się. Po moich policzkach popłynęły łzy. Parszywy drań. Chociaż bardzo chciałam go znienawidzić, coś mi na to nie pozwalało. Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Miałam kolejny problem- jak wydostać się z mieszkania, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. Westchnęłam i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro pierwszy raz dziękowałam Bogu, ze używam wodoodpornego tuszu. Wytarłam łzy z policzków i przemyłam twarz wodą. Spędziłam jeszcze kilka chwil w pomieszczeniu, aby moje oczy powróciły do normalnego stanu, chociaż nie było to łatwe, ponieważ cały czas czułam nieprzyjemny ucisk w żołądku, a serce biło mi o wiele szybciej, niż zazwyczaj. Wróciłam do salonu i zastałam wszystkich tam. Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu .
-Więc Abi, czym się zajmujesz?-spytał mężczyzna. Serio? Czemu wszyscy muszą się o to zawsze pytać, mam już dość
-Jestem modelką.-westchnęłam.
-Naprawdę? To imponujące- przechylił głowę w bok.
-Dziękuję. Zamierzam jednak wziąć sobie przerwę na jakiś czas. Jestem zmęczona tym wszystkim.
-Rozumiem- pokiwał głową- Kochanie, a ja tam funkcjonuje twój sklep- spytał Pattie Ona prowadzi sklep?!
-Pani ma sklep?
-Tak. Sprzedajemy używane rzeczy- wyjaśniała- a pieniądze później idą na pomoc samotnym matkom.
-Naprawdę szczyty cel-westchnęłam-Możemy sprzedać kilka moich rzeczy- zaproponowałam.
-Nie, nie trzeba- od razu odpowiedziała.
-Miałam robić porządki w szafie, a zamiast je wyrzuć, to mogę przekazać je na coś szczytnego.
-Jesteś niesamowita- uśmiechnęła się. Cóż gdybym była niesamowita, Justin nie traktowałby mnie jak dziwki.
-Może pani przyjść jutro w południe, będę w mieszkaniu.
-A gdzie mieszkasz?
-15 Central Park West, piętro 35- powiedziałam jej.
-Wow-odpowiedzieli oboje-Stać cię na to?-spytała Pattie
-Szczerze? To nie, nie stać, ale moja matka wyszła za mąż za właściciela tego budynku. Niestety w każdej decyzji jest haczyk. Nie pozwolili mi z nimi mieszkać, ale za to Robert pozwolił mi mieszkać tam za darmo.-wyjaśniałam.- Tak naprawdę to właśnie jemu wszystko zawdzięczam. Gdyby nie on, to nigdy bym nie zaistniała- westchnęłam. Nie lubiłam opowiadać o swojej przeszłości.
-A co z twoim ojcem?-zapytał Jeremy.
-Odnalazł mnie dopiero trzy miesiące temu. Moja mama przez całe życie wmawiała mi, że on nie żyje, a tak naprawdę to ona tak jakby porwała mnie.
-Co masz na myśli?-dopytał. Proszę, przestańcie zadawać pytania-jęknęłam w myślach.
-Moja matka wyjechała ze mną, gdy miałam 5 lat.
-Wiesz, gdzie wcześniej mieszkałaś?-spytała Pattie.
-Z pochodzenia jestem Brytyjką.
-Ale nie masz akcentu. – skomentował James.
-Owszem. Mieszkam tu prawie 15 lat, nieświadomie przerzuciłam się na tutejszy akcent- uśmiechnęłam się nieszczerze.
-Racja- przytaknęła Pattie.
-Niestety ja już pójdę. – podniosłam się z kanapy- Jazzy, nie chciałabyś pojechać ze mną ? Justina nie będzie całą noc.
-Mamo, tato, mogę?-spojrzała na nich z oczami kota.
-Jeżeli bardzo chcesz, to możesz- uśmiechnął się Jeremy.
-Dziękuję- pisnęła i przytuliła ich. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. Był cały szary, ale w niektórych miejscach były wstawki koloru różowego. Usiadłam na jej łóżku i czekałam aż się spakuje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Zaparkowałam samochód w podziemnym parkingu. Opuściłyśmy samochód, a ja go zamknęłam. Pociągnęłam dziewczynę w stronę windy. Nacisnęłam 35 piętro, a winda pojechała do góry. Niedługo po tym zatrzymała się przed moimi drzwiami. Otworzyłam je i wpuściłam Jazmyn do środka.
-O mój boże, ale tu zajebiście-pisnęła, obracając się wokół własnej osi.
-Obleci. Chcesz się czegoś napić, albo coś do jedzenia.?
-Tak, jestem głodna- jęknęła. Uśmiechnęłam się blado i poszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam kawałek wczorajszej pizzy Justina i wsadziłam do mikrofali. Kiedy była wystarczająco ciepła wyciągnęłam ją i postawiłam przed dziewczyną.
-Smacznego.
-Dzięki-mruknęła i ugryzła spory kawałek pizzy. Usiadłam naprzeciw niej podparłam brodę ręką. Spuściłam wzrok i zaczęłam wpatrywać się w swoje palce.- Abi, co się dzieje?-spytała.
-Sama już nie wiem- westchnęłam- Wszystko w głowie mi się miesza. Jestem rozdarta.
-Myślę, że powinnaś gdzieś pojechać wszystko przemyśleć- to było to!
-Genialny pomysł. Takie wakacje- jednak nie chciałam jechać tam sama. – Mam pytanie
-Wal śmiało-uśmiechnęła się.
-Pojechałabyś ze mną?-nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale potrzebowałam prawdziwe przyjaciółki, szczególnie teraz. Nie mogłam liczyć na Barbarę i Carę, bo one są zajęte swoim życiem, a dodatkowo teraz nie ma ich w Nowym Jorku.
-Naprawdę chcesz, bym z tobą pojechała?! To byłoby spełnienie moich marzeń. Nigdy nie byłam na prawdziwych wakacjach .
-Jeżeli twoi rodzice się zgodzą, to bardzo bym chciała-uśmiechnęłam się lekko. – Gdzie byś chciała pojechać?
-Zawsze chciałam polecieć na Malediwy-rozmarzyła się.
-Załatwione, jeżeli się zgodzą, to wybieramy się na Malediwy- popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
-Boże, nie wiesz jak się cieszę.
*******************
Hej! Oto już 19. Jak się podoba? ;)
-Tato-pisnęła Jazmyn i rzuciła się na niego.
-Tęskniłem skarbie-potarł jej plecy i ucałował w głowę. Popatrzył na mnie i ciepło się uśmiechnął.
-Witaj, a ty kim jesteś?-zwrócił się do mnie.
-Oh, to Abi, dziewczyna Justina- powiedziała Pattie, gdy ja zdążyłam jedynie otworzyć usta.
-Nie wiedziałem, że doczekam się tego momentu- zaśmiał się- A tak właściwie, to gdzie on jest?-spytał. Westchnęłam, totalnie nie wiedząc, co powiedzieć.
-Nie mógł przyjść- postanowiłam się odezwać.
-Rozumiem-wyraźnie posmutniał. Spuściłam wzrok na swoje stopy.- Jestem Jeremy
-Usiądźcie, a ja przyniosę ciasto- oznajmiła Pattie. Jako ostatnia usiałam na fotelu obok kanapy. Spojrzałam na swoje splecione palce, do momentu, aż zadzwonił mój telefon . Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam go z kieszeni spodenek. Dzwonił Justin.
-Przepraszam- mruknęłam i wyszłam z pokoju do korytarza. Odebrałam telefon, ale zamiast wyraźnego głosy bruneta usłyszałam śmiechy. Zmieszałam się.
-Która godzina?-usłyszałam stłumiony głos Justina.
-Po 8, a co?-odpowiedział mu chyba Zayn.
-Jak tam z Abi?-zapytał go Niall. Najwidoczniej zadzwonił do mnie przez pomyłkę. Justin zawsze nosił komórkę w tylnej kieszeni spodni. Zaśmiał się. Postanowiłam się nie rozłączać.
-A co ma być?-znowu zadał pytanie.
-Na jakim jesteście etapie- dopowiedział Niall.
-Pogięło cię?-znowu się zaśmiał. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co myśleć.
- Na tym samym cały czas. Dla mnie to nic więcej, niż seks, kiedy tylko chcę-zaśmiał się znów. W moich oczach. Pojawiły się łzy. A jednak…
-Odbieram inne wrażenie-mruknął mało zrozumiale Harry.
-Muszę coś zrobić, żeby pomyślała, że znaczy dla mnie coś więcej.- w momencie, kiedy wypowiedział to zdanie moje serce rozleciało się. Po moich policzkach popłynęły łzy. Parszywy drań. Chociaż bardzo chciałam go znienawidzić, coś mi na to nie pozwalało. Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Miałam kolejny problem- jak wydostać się z mieszkania, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi. Westchnęłam i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro pierwszy raz dziękowałam Bogu, ze używam wodoodpornego tuszu. Wytarłam łzy z policzków i przemyłam twarz wodą. Spędziłam jeszcze kilka chwil w pomieszczeniu, aby moje oczy powróciły do normalnego stanu, chociaż nie było to łatwe, ponieważ cały czas czułam nieprzyjemny ucisk w żołądku, a serce biło mi o wiele szybciej, niż zazwyczaj. Wróciłam do salonu i zastałam wszystkich tam. Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu .
-Więc Abi, czym się zajmujesz?-spytał mężczyzna. Serio? Czemu wszyscy muszą się o to zawsze pytać, mam już dość
-Jestem modelką.-westchnęłam.
-Naprawdę? To imponujące- przechylił głowę w bok.
-Dziękuję. Zamierzam jednak wziąć sobie przerwę na jakiś czas. Jestem zmęczona tym wszystkim.
-Rozumiem- pokiwał głową- Kochanie, a ja tam funkcjonuje twój sklep- spytał Pattie Ona prowadzi sklep?!
-Pani ma sklep?
-Tak. Sprzedajemy używane rzeczy- wyjaśniała- a pieniądze później idą na pomoc samotnym matkom.
-Naprawdę szczyty cel-westchnęłam-Możemy sprzedać kilka moich rzeczy- zaproponowałam.
-Nie, nie trzeba- od razu odpowiedziała.
-Miałam robić porządki w szafie, a zamiast je wyrzuć, to mogę przekazać je na coś szczytnego.
-Jesteś niesamowita- uśmiechnęła się. Cóż gdybym była niesamowita, Justin nie traktowałby mnie jak dziwki.
-Może pani przyjść jutro w południe, będę w mieszkaniu.
-A gdzie mieszkasz?
-15 Central Park West, piętro 35- powiedziałam jej.
-Wow-odpowiedzieli oboje-Stać cię na to?-spytała Pattie
-Szczerze? To nie, nie stać, ale moja matka wyszła za mąż za właściciela tego budynku. Niestety w każdej decyzji jest haczyk. Nie pozwolili mi z nimi mieszkać, ale za to Robert pozwolił mi mieszkać tam za darmo.-wyjaśniałam.- Tak naprawdę to właśnie jemu wszystko zawdzięczam. Gdyby nie on, to nigdy bym nie zaistniała- westchnęłam. Nie lubiłam opowiadać o swojej przeszłości.
-A co z twoim ojcem?-zapytał Jeremy.
-Odnalazł mnie dopiero trzy miesiące temu. Moja mama przez całe życie wmawiała mi, że on nie żyje, a tak naprawdę to ona tak jakby porwała mnie.
-Co masz na myśli?-dopytał. Proszę, przestańcie zadawać pytania-jęknęłam w myślach.
-Moja matka wyjechała ze mną, gdy miałam 5 lat.
-Wiesz, gdzie wcześniej mieszkałaś?-spytała Pattie.
-Z pochodzenia jestem Brytyjką.
-Ale nie masz akcentu. – skomentował James.
-Owszem. Mieszkam tu prawie 15 lat, nieświadomie przerzuciłam się na tutejszy akcent- uśmiechnęłam się nieszczerze.
-Racja- przytaknęła Pattie.
-Niestety ja już pójdę. – podniosłam się z kanapy- Jazzy, nie chciałabyś pojechać ze mną ? Justina nie będzie całą noc.
-Mamo, tato, mogę?-spojrzała na nich z oczami kota.
-Jeżeli bardzo chcesz, to możesz- uśmiechnął się Jeremy.
-Dziękuję- pisnęła i przytuliła ich. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. Był cały szary, ale w niektórych miejscach były wstawki koloru różowego. Usiadłam na jej łóżku i czekałam aż się spakuje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Zaparkowałam samochód w podziemnym parkingu. Opuściłyśmy samochód, a ja go zamknęłam. Pociągnęłam dziewczynę w stronę windy. Nacisnęłam 35 piętro, a winda pojechała do góry. Niedługo po tym zatrzymała się przed moimi drzwiami. Otworzyłam je i wpuściłam Jazmyn do środka.
-O mój boże, ale tu zajebiście-pisnęła, obracając się wokół własnej osi.
-Obleci. Chcesz się czegoś napić, albo coś do jedzenia.?
-Tak, jestem głodna- jęknęła. Uśmiechnęłam się blado i poszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam kawałek wczorajszej pizzy Justina i wsadziłam do mikrofali. Kiedy była wystarczająco ciepła wyciągnęłam ją i postawiłam przed dziewczyną.
-Smacznego.
-Dzięki-mruknęła i ugryzła spory kawałek pizzy. Usiadłam naprzeciw niej podparłam brodę ręką. Spuściłam wzrok i zaczęłam wpatrywać się w swoje palce.- Abi, co się dzieje?-spytała.
-Sama już nie wiem- westchnęłam- Wszystko w głowie mi się miesza. Jestem rozdarta.
-Myślę, że powinnaś gdzieś pojechać wszystko przemyśleć- to było to!
-Genialny pomysł. Takie wakacje- jednak nie chciałam jechać tam sama. – Mam pytanie
-Wal śmiało-uśmiechnęła się.
-Pojechałabyś ze mną?-nie wiedziałam, czy dobrze robię, ale potrzebowałam prawdziwe przyjaciółki, szczególnie teraz. Nie mogłam liczyć na Barbarę i Carę, bo one są zajęte swoim życiem, a dodatkowo teraz nie ma ich w Nowym Jorku.
-Naprawdę chcesz, bym z tobą pojechała?! To byłoby spełnienie moich marzeń. Nigdy nie byłam na prawdziwych wakacjach .
-Jeżeli twoi rodzice się zgodzą, to bardzo bym chciała-uśmiechnęłam się lekko. – Gdzie byś chciała pojechać?
-Zawsze chciałam polecieć na Malediwy-rozmarzyła się.
-Załatwione, jeżeli się zgodzą, to wybieramy się na Malediwy- popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
-Boże, nie wiesz jak się cieszę.
*******************
Hej! Oto już 19. Jak się podoba? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz