niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział dwudziesty czwarty

Drzwi zatrzasnęły się , powodując zwrócenie mojej uwagi. Do pokoju wszedł Justin. Poznałam go po rysach twarzy. Była jeszcze szansa, że to Jackob, ale w to wątpiłam.
-Czemu tak szybko poszłaś?-spytał siadając na łóżku. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wciąż byłam przerażona, chociaż te słowo to i tak mało powiedziane.
-Źle się poczułam – wymyśliłam na poczekaniu.
-Rozumiem. A teraz już dobrze się czujesz?
-Lepiej- wymusiłam uśmiech.
-W takim razie, ubieraj się. Zabieram cię do klubu. – mruknął.
-A co z Jazzy i Jamesem?
-Niech raz się pobawią.- oznajmił. Był ich bratem chyba wiedział co robi… Niechętnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby, wcześniej zapalając światło. Wyciągnęłam z niej czerwoną sukienkę  z długim rękawem. Poszłam z nią do łazienki. Gdybym została w  pokoju, on na pewno by zobaczył siniaki na moich rękach, a tego nie chciałam. Szybko zrzuciłam z siebie stare ciuchy i założyłam nowe. Przejechałam jeszcze raz tuszem rzęsy, a usta czerwoną szminką. Wyszłam gotowa i zabrałam czarną torebkę, gdzie wpakowałam telefon i portfel. Na nogi założyłam bardzo wysokie szpilki.
-Jestem gotowa- oznajmiłam cicho. Spojrzałam na bruneta, który miał na sobie jeansy i zwykły T-shirt.
-Dobrze, chodź- wskazał głową na drzwi. Mój żołądek nieprzyjemnie się skręcił, ale postanowiłam nie robić scen i opuściłam pokój.  Zamknęłam drzwi i schowałam klucz do torebki. Ścisnęłam ją mocniej i poszłam obok Justina do windy. Między nami panowała cisza, która według mnie była krępująca.
Winda zjechała na parter, a my z niej wyszliśmy. Szybko przeszliśmy przez hol i znaleźliśmy się na dworze. Nerwowo się rozglądałam. Mój wzrok padł na grupę przed nami. Na moje nieszczęście rozpoznałam tam Jasmine. Czułam, że te wieczór będzie zepsuty.
-Hej- przywitała mnie Emily i przytuliła. Skrzywiłam się, gdy skóra na rękach weszła w kontakt z jej ciałem.
-Cześć- oznajmiłam jej cicho. Bez zbędnej rozmowy udaliśmy się na plażę. Moje ciało ogarnęło przerażenie. Nie chciałam go ponownie spotkać. Bałam się go.
-Wszystko okay?-spytała Emily. Przytaknęłam i odwróciłam głowę, unikając jej wzroku. Świetnie czegoś się domyśliła. Weszliśmy do budynku, o ile mogę go tak nazwać. Była to zwykła betonowa płyta z dachem nad głową, bez ścian. Na samym końcu był bar, który oświetlony był różnokolorowymi światełkami. Przełknęłam ślinę  i rozejrzałam się. Na szczęście wszyscy byli zajęci sobą. Ciągnąc się jak cień poszłam za nimi w  stronę baru. Postanowiłam jednak nic nie pić. Musiałam trzeźwo myśleć.
-Co ci zamówić?-spytała mnie Demi.
-Sok wystarczy-oznajmiłam. Spojrzała na mnie dziwnie, ale nic nie powiedziała. Oparłam się o blat baru i spojrzałam na wszystkich. Chciałam dzisiaj się tak beztrosko zabawić, ale nie mogłam. Mój umysł cały czas zajmował ten chłopak. Jego oczy przerażały mnie. Były takie zimne i bez emocji.
-Twój sok- podała mi go. Kiwnęłam głową i napiłam się. Ostawiłam pustą szklankę na stole i podniosłam głowę.
-Idę do łazienki- powiedziałam do Emily. Przytaknęła. Rozejrzałam się i poszłam na drugi koniec” budynku” . weszłam do korytarza, który prowadził do toalet. Panował tam półmrok.
-I co już wiesz kim jestem?-szepnął głos za mną. Dosłownie straciłam panowanie nad swoim ciałem. Krew odpłynęła mi z twarzy, a mój żołądek wywrócił fikołka. Przełknęłam ślinę i niepewnie odwróciłam się. Moje oczy znowu spotkały się z zimną szarością. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam na niego. – Coś zbladłaś- zaśmiał się i palcami dotknął mojego policzka. Chociaż chciałam się ruszyć, to nie mogłam. Zostałam jakby wmurowana w podłogę.- odpowiedz mi- syknął.
-Nie-wyjąkałam. Gardło piekło mnie.
-Szkoda- westchnął. Położył swoją dużą dłoń na moim biodrze i ścisnął ją tam. Poczułam ostre pieczenie w tym rejonie. Skrzywiłam się
-Zostaw mnie-zdołałam wydusić.
-Jak sobie życzysz- wyszeptał mi na ucho i odwrócił się. Odszedł zostawiając mnie w kompletniej rozsypce. Do moich oczu znowu napłynęły łzy. Moje ciało trzęsło się jak galaretka, a serce biło niebezpiecznie ciężko. Wzięłam kilka głębokich oddechów, zanim opuściłam łazienkę. Rozejrzałam się po Sali w poszukiwaniu Justina. Podjęłam decyzję. Muszę mu to powiedzieć. Boję się. A bez wątpienia oni się znają. Znalazłam go przy barze jak rozmawiał z Jasmine i Jasonem. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
-Możemy pogadać?-spytałam cicho. Patrzyłam na podłogę. Nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
-A nie może to poczekać? Jestem pewien, że tak-westchnął. Świetnie, dziękuję ci. Fantastycznie ci na mnie zależy. Odpuściłam… Odeszłam do niech i wzięłam swoją torebkę z blatu baru. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam z imprezy. Nie miałam ochoty tutaj zostać. Chciałam pobiec, ale moje biodro bolało jak skurwysyn. Przygryzłam wargę i ignorując ból poszłam szybkim krokiem do hotelu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się o 9. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby. Wyciągnęłam z  niej bluzkę z długim rękawem i szorty. Nic specjalnego. W łazience rozebrałam się z piżamy i stanęłam przed lustrem. Westchnęłam, widząc kolejnego siniaka. Tym razem był na biodrze. Nie miałam pojęcia jak on to robi, że jednym ściśnięciem powoduje u mnie tak wielkie ślady. Zrezygnowana naciągnęłam na ciało bluzkę, ale gdy chciałam zapiąć szorty poczułam ból. Syknęłam. Moje oczy ponownie wypełniły się łzami. Czułam się bezradna. Spuściłam bluzkę i opuściłam łazienkę. Justin jeszcze spał, dlatego nie chciałam go obudzić. Na palcach podeszłam do torby i wyszukałam w niej spodenki na gumce. Założyłam je, ale wciąż czułam nieprzyjemne pieczenie. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Było mi po prostu smutno.
-Cześć- usłyszałam zachrypnięty głos bruneta.
-Hej- szepnęłam, starając brzmieć się naturalnie. Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak podnosi się z łóżka. Podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej czystą bieliznę, oraz spodenki. Znikł za drzwiami łazienki. Położyłam się na łóżku i układałam sobie w głowie jak mam zacząć z nim rozmawiać.

Opuścił pomieszczenie już ubrany. Kropelki wody kapały z jego włosów, prosto na goły tors.
-Em… Justin, mogę zadać ci pytanie?-mój głos drżał.
-Jasne- rzucił z uśmiechem.
-Kto to… Andrew- wypowiedzenie tego imienia  przyszło mi z trudem. Twarz bruneta jakby zbladła.
-Skąd znasz to imię?-spytał zaszokowany. Podniosłam się z łóżka i stanęłam na nogach
-Nie odpowiedziałeś mi- przyznałam cicho. W jednej chwili poczułam ogromny ból na rękach. Chwycił mnie tam. W moich oczach zebrały się łzy, które zaraz stamtąd wypłynęły.
-Ty mi odpowiedz- syknął. Wyrwałam mu się i spuściłam wzrok. –Co jest grane?-spytał, ponosząc mój pobudek. Nie odpowiedziałam mu, tylko zamknęłam oczy. Tego było za wiele- Abi, rozmawiaj ze mną-rzucił łagodnym głosem. Jak to możliwe, że w jednej chwili był wściekły, a parę sekund później najmilszym człowiekiem na świecie
-Spotkałam go. Miałam się o niego zapytać- przyznałam po chwili, jąkając się.
-Jak to go spotkałaś? Tutaj?-przytaknęłam jedynie. – Zrobił ci coś?-nie odpowiedziałam mu. – Abi, dotknął cię?-spytał po raz kolejny. Przytaknęłam lekko głową. – Kurwa, gdzie. Musisz mi pokazać- wystawiłam w  jego kierunku ręce. On podniósł rękawy, a jego twarz ponownie zbladła. –Zabiję skurwysyna- syknął – Kurwa, będzie martwy. – złapał się na włosy i pociągnął.
-Justin…-odezwałam się. Spojrzał na mnie – Przytulisz mnie?-spytałam. Zapewne brzmiałam jak dziecko. Brunet bez wahania podszedł do mnie i przyciągnął ostrożnie do swojego ciała.
-Będzie dobrze, obiecuję- mruknął w moje włosy. Schowałam twarz w jego klatkę piersiową i zaciągnęłam się pięknym zapachem jego ciała.
****************************************
No hej, hej! Stęskniliście się? Nie mogę uwierzyć, że to już 24 rozdział. OMG!

1 komentarz: