czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział dwudziesty piąty

Justin chodził do pokoju, pstrykając coś na telefonie, wreszcie wybrał numer i przyłożył go do ucha.
-Harry? Muszę z tobą pogadać… Wiesz co robią teraz The High, a szczególnie Andrew?... Jak to nie- syknął… - nie zgadniesz gdzie jest. Tutaj!... Nie o to mi chodzi. Położył swoje brudne łapska na Abi… zabiję go, jak tylko będziemy z powrotem w domu… Nie, bo nie mam tu broni- westchnął. Na słowo broń mój żołądek się ścisnął. Znowu to samo. Nie lubiłam go takiego. Sto razy bardziej odpowiadała mi jego słodka i opiekuńcza wersja.  –Dobra, cześć- syknął i rozłączył się.  Wstałam z łóżka i podeszłam do niego. Rozłożyłam ramiona i przytuliłam go.
-Kochaj się ze mną-szepnęłam mu na ucho. On oderwał się ode mnie i spojrzał jak na kosmitę.
-Nie, nie chcę cię bardziej skrzywdzić. - pokręcił głową. Mimo to i tak wiedziałam, że się złamie. Pociągnęłam za sznurek jego spodenek, a one opadły z jego bioder na ziemię. –Jesteś pewna?-spytał. Przytaknęłam, a  on złapał mnie w tali i popchnął z powrotem na łóżko. Znalazł się nade mną i zaczął zachłannie całować moje usta. W moim żołądku poczułam przyjemny ucisk. Odwzajemniłam gest, bez wahania.  Ostrożnie oplotłam ramiona wokół jego szyi, przyciągając go jeszcze bliżej. Jęknęłam, gdy przygryzł moją dolną wargę, lekko ją pociągając. Brunet złapał za moja koszulkę i ostrożnie podciągnął ja do góry. Przeciągnął ją przez głowę i odrzucił w głąb pokoju. Dokładnie przypatrzył się mojemu ciału, zauważając siniaka na biodrze. Schylił się i delikatnie pocałował to miejsce.
-Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobi- wymamrotał. Opuszkami gładził skórę na moim brzuchu, powodując u mnie uśmiech. Miałam tam lekki łaskotki.  – Uwielbiam, gdy się śmiejesz- oznajmił, zanim wsunął ręce za gumkę spodenek i pociągnął je w dół, razem z bielizną. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ponownie znalazł się nade mną, atakując moje usta. Jęknęłam i objęłam nogami jego biodra. Poczułam erekcję, napierającą na moja kobiecość. Po macku odnalazłam gumkę bokserek i pociągnęłam je w dół, pomagając sobie nogami. Jęknęłam, gdy jego nabrzmiały już członek znalazł się przy wejściu. Wygięłam plecy w łuk, gdy Justin wszedł we mnie. Nareszcie poczułam niesamowite spełnienie. Jęknęłam głośno, zdając sobie sprawę, że w sąsiednim pokoju mnie słychać. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ubrałam na siebie poprzednie rzeczy, spoglądając ukradkiem na bruneta.
-Gdzie idziemy?-zapytałam.
-Na śniadanie- odpowiedział. Podszedł do mnie i przelotnie musnął moje wargi. Zaśmiałam się jak wariatka, a moje policzki przybrały różowy kolor.- Jak się czujesz?-spytał, totalnie dezorientując mnie tym pytaniem.
-Dobrze- odparłam od razu. Dopiero po chwil zdałam sobie sprawę, że pyta o siniaki-Dobrze- utwierdziłam go w przekonaniu.
-To ok- mruknął. Złączył nasze palce razem i opuścił pokój, zamykając go. W brzuchu czułam przyjemne mrowienie. Poszliśmy wolnym krokiem do windy, która zawiozła nas na parter. Zignorowałam spojrzenia kobiet, skierowane na … w zasadzie nie wiem jak go nazwać. Powiem po prostu Justina.  Skierowane na Justina. Ścisnął mocniej palce na mojej dłonie, ale mnie tym nie raniąc. Jak cień szłam za nim wprost do oddzielnego stolika. Zdziwiłam się, bo byłam pewna, że dosiądzie się do innych. Mam tu na myśli między innymi Jasmine, która gała mi na nerwach jak nikt inny. Dwulicowa suka.
-Co zjesz?-spytał. Potrząsnęłam głową, wracając do świata żywych.
-Weź mi omlet z truskawkami i bitą śmietaną- oznajmiłam. Mrugnął do mnie i podszedł do stołu, gdy były różne potrawy. Wypuściłam z płuc powietrze i podparłam brodę ręką. Mój wzrok padł na blondyna, który siedział do mnie tyłem. Mój żołądek wywrócił się na ten widok. Ale gdy odwrócił się, zamarłam. Te same chłodne, szare oczy co zeszłej nocy. Spuściłam wzrok i odwróciłam się bokiem do niego. Moje serce biło niebezpiecznie szybko. Sekundy dłużyły mi się w nieskończoność. Prosiłam w myślach, aby Justin wrócił już do stolika.
-Wszystko okay?-spytał brunet. Westchnęłam i szczerze pokręciłam przecząco głową.- Co jest grane?-zapytał, siadając naprzeciwko mnie. oblizałam usta i miałam już je otworzyć, ale spanikowałam.-Hej, Abi, powiedz mi- złapał moją dłoń. Wskazałam gestem głowy na osobę za nim. Odwrócił się zdzwiony, ale zaraz po tym zacisnął mocno pięści ze złości. – Nie ruszaj się stąd- syknął, ale chyba starał się brzmieć łagodnie. Wszystko jedno.
-Nie, nie idź- szepnęłam zdesperowana. Łzy pojawiły się w moich oczach. Brunet westchnął, ale nie odpuścił. Wstał, ale ja złapałam go za rękę, nie chcąc puścić. Bałam się, co może zrobić.
-Puść mnie, nie chcę ci krzywdy zrobić- delikatnie wyszarpnął swoją dłoń i odszedł od stolika. Mój żołądek się zacisnął. Popatrzyłam co robi. Podszedł do chłopaka i jednym ruchem złapał go za koszulkę i podniósł do pionu. Nie słyszałam co do niego mówił, ale Andrew, czy jak mu tam zaśmiał mu się w twarz. Trwało to kilka sekund, zanim pięść bruneta zderzyła się z nosem tego drugiego. Zakryłam usta ręką, tłumiąc swój pisk. Justin powalił go na ziemię i usiadł na nim okładając po twarzy. Z moich oczu pociekły łzy. Jackob i Christopher zerwali się ze swoich miejsc, podlatując do nich. Także podniosłam się i od razu wybiegłam z restauracji. Nie wytrzymałam. Tego było zbyt wiele…

Bez perspektywy


Jackob złapał swojego brata za ramiona, ciągnąc go do góry. Brunet zaczął się rzucać i krzyczeć.
-Puść mnie. Zamorduję tego skurwysyna. – słowa bruneta były przesiąknięte czystym jadem.
-Justin, odpuść. – Krzyknął do niego bliźniak, trzęsąc jego ciałem. W oczach Justina można było zobaczyć ogień. Powiedzieć, że był wściekły, było za mało. Miał ochotę zabić go tu i teraz. Żałował, że nie zabrał ze sobą broni, bo by mu się przydała. Chociaż był tak zdeterminowany, że zabiłby go gołymi rękami.  –Justin, idź lepiej poszukać swojej dziewczyny- spojrzał na niego. Ten wyrwał się z jego uścisku i odwrócił. Miał taką ogromna ochotę odwrócić się jeszcze raz i jeszcze raz dokopać temu dupkowi, ale wiedział, że nie mógł. Wyszedł z restauracji i skierował się do pokoju, mając nadzieję, że znajdzie tam Abi. Nie omylił się. Dziewczyna leżała na łóżku, zwinięta w kłębek. Justin wiedział, że to jego wina. Usiadł na skraju łóżka i położył swoją dłoń na jej głowie. Lekko ją pogłaskał. Brunetka wręcz zadrżała pod jego dotykiem. Nie był on jednak spowodowany strachem, lecz tym co ten chłopak z nią robił. Kochała go. Podniosła się i spojrzała na zmartwioną twarz chłopaka, a następnie objęła jego brzuch rękami, mocno tuląc się do niego. Justin także poczuł ukłucie w brzuchu. Miejsce, gdzie dziewczyna go dotknęła zdawało się płonąc. Nie wiedział co się dzieje. Nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Objął ją mocno ramionami i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie. Pocałował jej głowę   i szepnął.
-Będzie dobrze, kochanie.
**********************************************
Ale ja się dla was poświęcam. Przed chwilą mój tata przeczytał ten rozdział i mam lekko mówiąc przesrane, ale co tam... Jeżeli dostanę karę, to nwm kiedy będzie rozdział na każdym z 3 blogów...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz