Wpatrywałam się tępo w ekran komórki. Walczyłam ze sobą, czy
zadzwonić do niego, czy nie. Justin dzwonił do mnie 43 razy, bo moim zdaniem
było słodkie. Nabrałam powietrza w płuca i nacisnęłam zielona słuchawkę.
Drżącymi rękami przyłożyłam telefon do ucha i czekałam, aż odbierze. W pewnym
momencie strach wziął nade mną górę i chciałam się rozłączyć, ale on odebrał.
Przestałam oddychać.
-Abi, proszę cię, wysłuchaj mnie- powiedział do telefonu. Zamknęłam oczy, aby uspokoić się.
-Mów- szepnęłam niepewna swoich słów.
-Powiedziałem to, tylko po to, aby Harry się tym nie interesował. Miałaś się o tym nie dowiedzieć, bo nigdy nie miałem tego na myśli, naprawdę.
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?-moje oczy zaczęły piec.
-Uwierz mi-szepnął, ale go usłyszałam.
-W tym właśnie problem. Nie ufam ci- jęknęłam zrezygnowana. Łzy spływały po moich policzkach niczym potok.
-Spróbuj chociaż. Nie pożałujesz tego.
-Nie wiem-spuściłam wzrok na swoje klapki. Nabrałam do płuc ciepłego powietrza.
-Przepraszam, jeżeli moje nieprawdziwe słowa cię zraniły. Po prostu Harry… On tak długo by cię podpuszczał, aż udowodnił, że jesteś jak wszystkie.
-A nie jestem?-szepnęłam. W głowie miałam kompletny mętlik. Nigdy więcej nie chciałam przechodzić czegoś takiego.
-Nie, nie jesteś jak inne. Na innej mi nie zależało- westchnął. Czułam jakby moje serce się ścisnęło.
-Naprawdę ci na mnie zależy?-bałam się uwierzyć, ale serce tak bardzo mnie kusiło.
-Zależy- westchnął.
-Boję się ci uwierzyć, ale to zrobię-odparłam po chwili- ostatni raz. Następnym razem skopię ci tyłek-zaśmiał się.
-Nie będzie następnego razu- zapewnił mnie. Wywróciłam oczami.
-Oby- miałam zaschnięte w gardle, a mój umysł wciąż powtarzał mi, że zrobię źle i nie powinnam mu tak łatwo wybaczyć. Niestety nie umiałam się na niego denerwować.
-Obiecuję. A tak właściwie, gdzie jesteś?
-Em, wybrałam się trochę pomyśleć gdzieś, gdzie będzie spokojnie, a złożyło się tak, że wylądowałam z Jazzy i Jamesem na Malediwach.
-Gdzie?-zaśmiał się- To zaszalałaś- kochałam go właśnie takiego.
-Chcesz przylecieć?-spytałam cicho.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł- westchnął. –Ale dzięki.
-Okay –odparłam zrezygnowana- Nie zgadniesz, kogo tu spotkałam.
-Zaskocz mnie-zaśmiał się.
-Jackoba- oznajmiłam – poznałam nawet jego przyjaciół.
-Jackoba?-krzyknął. Odsunęłam telefon od ucha i skrzywiłam się.
-Tak, jego- westchnęłam.
-Przyjedź jutro po mnie na lotnisko, dam ci znać, kiedy wyląduję- mruknął. Skąd na nagła zmiana.?
-Wiesz, że nie musisz przyjeżdżać, nie zrobię nic głupiego- powiedziałam bez zająknięcia się, bo to była prawda.
-Wiem, ale chcę nieć tego dupka na oku- wysyczał. – Dobra, kończę. Muszę spakować swoje rzeczy, do zobaczenia, skarbie- mruknął, zanim rozłączył się. Westchnęłam, a moje ręce dopiero po zakończeniu połączenia zaczęły się trząść. On tutaj przyleci, dla mnie. Ty nie tego właśnie chciałam? Niby tak, ale obawiam się tego spotkania. Usłyszałam pukanie do pokoju.
-Proszę- krzyknęłam i położyłam telefon na łóżku, wstając. Drzwi pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Jackob. Zmarszczyłam brwi. Był ostatnią osobą, jakiej się spodziewałam.- Czego?-spytałam, kładąc ręce na biodra.
-Chciałem spytać, czy wybierasz się ze mną do klubu? –zrobił słodkie oczy. Potrząsnęłam przecząco głową. – Okay, biorę Jazmyn i Jamesa ze …-zaczął, ale mu przerwałam
-O nie, nie, nie. Oni nigdzie nie idą. Zgłupiałeś?! Nie i koniec.
-Kim ty niby jesteś, że będziesz mi rozkazywać, czy mogę MOJE rodzeństwo wziąć na imprezę, czy nie. – wysyczał. Chce grać tak, okay, to też będę grać nieczysto.
-Po pierwsze oni są tu ze MNĄ, a NIE z robą- dałam nacisk na te dwa kluczowe słowa.- A poza tym jestem starsza- uśmiechnęłam się fałszywie.
-Jesteś suką, nie wiem jak Justin może z tobą wytrzymać- wysyczał i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Usiadłam na łóżku głośno wzdychając. Irytował mnie jak jasna cholera.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Abi, proszę cię, wysłuchaj mnie- powiedział do telefonu. Zamknęłam oczy, aby uspokoić się.
-Mów- szepnęłam niepewna swoich słów.
-Powiedziałem to, tylko po to, aby Harry się tym nie interesował. Miałaś się o tym nie dowiedzieć, bo nigdy nie miałem tego na myśli, naprawdę.
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?-moje oczy zaczęły piec.
-Uwierz mi-szepnął, ale go usłyszałam.
-W tym właśnie problem. Nie ufam ci- jęknęłam zrezygnowana. Łzy spływały po moich policzkach niczym potok.
-Spróbuj chociaż. Nie pożałujesz tego.
-Nie wiem-spuściłam wzrok na swoje klapki. Nabrałam do płuc ciepłego powietrza.
-Przepraszam, jeżeli moje nieprawdziwe słowa cię zraniły. Po prostu Harry… On tak długo by cię podpuszczał, aż udowodnił, że jesteś jak wszystkie.
-A nie jestem?-szepnęłam. W głowie miałam kompletny mętlik. Nigdy więcej nie chciałam przechodzić czegoś takiego.
-Nie, nie jesteś jak inne. Na innej mi nie zależało- westchnął. Czułam jakby moje serce się ścisnęło.
-Naprawdę ci na mnie zależy?-bałam się uwierzyć, ale serce tak bardzo mnie kusiło.
-Zależy- westchnął.
-Boję się ci uwierzyć, ale to zrobię-odparłam po chwili- ostatni raz. Następnym razem skopię ci tyłek-zaśmiał się.
-Nie będzie następnego razu- zapewnił mnie. Wywróciłam oczami.
-Oby- miałam zaschnięte w gardle, a mój umysł wciąż powtarzał mi, że zrobię źle i nie powinnam mu tak łatwo wybaczyć. Niestety nie umiałam się na niego denerwować.
-Obiecuję. A tak właściwie, gdzie jesteś?
-Em, wybrałam się trochę pomyśleć gdzieś, gdzie będzie spokojnie, a złożyło się tak, że wylądowałam z Jazzy i Jamesem na Malediwach.
-Gdzie?-zaśmiał się- To zaszalałaś- kochałam go właśnie takiego.
-Chcesz przylecieć?-spytałam cicho.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł- westchnął. –Ale dzięki.
-Okay –odparłam zrezygnowana- Nie zgadniesz, kogo tu spotkałam.
-Zaskocz mnie-zaśmiał się.
-Jackoba- oznajmiłam – poznałam nawet jego przyjaciół.
-Jackoba?-krzyknął. Odsunęłam telefon od ucha i skrzywiłam się.
-Tak, jego- westchnęłam.
-Przyjedź jutro po mnie na lotnisko, dam ci znać, kiedy wyląduję- mruknął. Skąd na nagła zmiana.?
-Wiesz, że nie musisz przyjeżdżać, nie zrobię nic głupiego- powiedziałam bez zająknięcia się, bo to była prawda.
-Wiem, ale chcę nieć tego dupka na oku- wysyczał. – Dobra, kończę. Muszę spakować swoje rzeczy, do zobaczenia, skarbie- mruknął, zanim rozłączył się. Westchnęłam, a moje ręce dopiero po zakończeniu połączenia zaczęły się trząść. On tutaj przyleci, dla mnie. Ty nie tego właśnie chciałam? Niby tak, ale obawiam się tego spotkania. Usłyszałam pukanie do pokoju.
-Proszę- krzyknęłam i położyłam telefon na łóżku, wstając. Drzwi pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Jackob. Zmarszczyłam brwi. Był ostatnią osobą, jakiej się spodziewałam.- Czego?-spytałam, kładąc ręce na biodra.
-Chciałem spytać, czy wybierasz się ze mną do klubu? –zrobił słodkie oczy. Potrząsnęłam przecząco głową. – Okay, biorę Jazmyn i Jamesa ze …-zaczął, ale mu przerwałam
-O nie, nie, nie. Oni nigdzie nie idą. Zgłupiałeś?! Nie i koniec.
-Kim ty niby jesteś, że będziesz mi rozkazywać, czy mogę MOJE rodzeństwo wziąć na imprezę, czy nie. – wysyczał. Chce grać tak, okay, to też będę grać nieczysto.
-Po pierwsze oni są tu ze MNĄ, a NIE z robą- dałam nacisk na te dwa kluczowe słowa.- A poza tym jestem starsza- uśmiechnęłam się fałszywie.
-Jesteś suką, nie wiem jak Justin może z tobą wytrzymać- wysyczał i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Usiadłam na łóżku głośno wzdychając. Irytował mnie jak jasna cholera.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się około godziny 8. Jęknęłam niezadowolona i
zakryłam się kołdrą. Chciałam ponownie zasnąć, lecz przypomniałam sobie, że nie
wiem, kiedy Justin przyleci.
Niezadowolona wstałam z lóżka i szurając po ciemnych panelach poszłam do
łazienki. Rozebrałam się z piżamy i wskoczyłam pod prysznic. Wydałam z siebie
pomruk, gdy zimna woda zetknęła się z moją rozpaloną skórą .Szybko się umyłam i
wyszłam. Obwinęłam ciało ręcznikiem. Zrobiłam lekki makijaż, składający się z
pomalowania rzęs tuszem i korektorem zatuszowania tego i owego. Wróciłam do
pokoju, gdzie z walizki wyciągnęłam różową koszulkę na ramiączkach i czarną
spódnicę. Ubrałam na siebie przygotowany strój i postanowiłam, że pójdę na
śniadanie. Wsunęłam na stopy sandałki na obcasach i zabrałam ze sobą telefon.
Zamknęłam za sobą drzwi i windą zjechałam na parter. Zastanawiał mnie fakt,
gdzie jest Jazzy i James. Jeżeli Jackob faktycznie zabrał ich do tego klubu, to
skopię mu zadek, przysięgam. Przekroczyłam próg restauracji i od razu
zobaczyłam swoje zguby, w towarzystwie osób przeze mnie już niepożądanych .
Westchnęłam zrezygnowana, gdy Emily mnie zobaczyła i pomachała mi. Odmachałam
jej i podeszłam do stołu z jedzeniem. Wzięłam kanapkę z dżemem i podeszłam do
stolika.
-Cześć- mruknęłam i usiadłam. Długo mój spokój nie potrwał, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Uśmiech od razu pojawił się na moich ustach, gdy zobaczyłam, że dzwoni Justin. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Hej, skarbie- powiedział na początek
-Cześć- odpowiedziałam i poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Pomocy, co on ze mną robi. – Jesteś już gotowy?-spytałam, ignorując spojrzenie wszystkich.
-Tak, będę na ciebie czekać. Długo pojedziesz?
-Z 20 minut- zaśmiałam się. – No to do zobaczenia- rozłączyłam się. Wstałam od stołu i bez słowa wyszłam z restauracji. Szybko pobiegłam do pokoju po klucze z samochodu i w tym samym tempie znalazłam się na dole. Opuściłam hotel i wsiadłam do auta, wpisując adres lotniska. Gdy wjechałam na autostradę, postanowiłam przyśpieszyć do 180 km/h. Tak, więc droga była o wiele krótsza. Zaparkowałam na parkingu i opuściłam samochód, zamykając go. Weszłam na lotnisko i już z daleka dostrzegłam dobrze znaną mi czuprynę. Uśmiechnęłam się do siebie podbiegłam do niego. Chłopak rozłożył ramiona, a ja bez wahania w nie spadłam. Objął mnie ciasno, a ja wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową. Zaciągnęłam się pięknym zapachem jego perfum.
-Już dobrze?-wyszeptał. Na dźwięk jego głosu na żywo mój żołądek wywrócił fikołka. Ta kilku dniowa rozłąka sprawiła to.- Tęskniłem za tobą- po raz drugi się odezwał. Spojrzałam na niego, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Ja też- przyznałam. Brunet pochylił się i złączył nas w pocałunku. Nie był to ten sam pocałunek, co zawsze. Ten był taki delikatny i głębszy, niż samo pożądanie. – Chodź, pojedźmy już do hotelu- złapałam jego rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia z lotniska. Szczerze? Myślałam, że inaczej zareaguję, ale gdy go tylko zobaczyłam wszystkie obawy wyparowały.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Będziesz ze mną w pokoju, a Jazzy przeniesie do Jamesa-oznajmiłam, otwierając drzwi. Wpuściłam go do pokoju, a on od razu się rozejrzał.
-Bardzo fajnie tu- przyznał. Położył torbę na podłodze i od razu ściągnął swoją koszulkę.- Gorąco- skomentował. Wygrzebał z torby jeansowe spodenki i zmienił jeansy na nie. Wyglądał tak po prostu seksownie. Pokusa wzięła nade mną górę. Podeszłam do niego i położyłam swoje zimne dłonie na jego klatce piersiowej, a następnie stanęłam na palcach i przelotnie musnęłam swoimi ustami jego. Przez moje ciało przeszedł jakby prąd, gdy to zrobiłam. Posłałam mu cwaniacki uśmiech i podeszłam do torby, skąd wzięłam strój kąpielowy.
-Przebierz się, zabieram cię na plażę- mrugnęłam do niego i zniknęłam za drzwiami łazienki.
******************************************
Hej! Przybywam do was z 22 rozdziałem. I co, podoba się? Wreszcie się pogodzili *_*. Hihi ;*
-Cześć- mruknęłam i usiadłam. Długo mój spokój nie potrwał, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Uśmiech od razu pojawił się na moich ustach, gdy zobaczyłam, że dzwoni Justin. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Hej, skarbie- powiedział na początek
-Cześć- odpowiedziałam i poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Pomocy, co on ze mną robi. – Jesteś już gotowy?-spytałam, ignorując spojrzenie wszystkich.
-Tak, będę na ciebie czekać. Długo pojedziesz?
-Z 20 minut- zaśmiałam się. – No to do zobaczenia- rozłączyłam się. Wstałam od stołu i bez słowa wyszłam z restauracji. Szybko pobiegłam do pokoju po klucze z samochodu i w tym samym tempie znalazłam się na dole. Opuściłam hotel i wsiadłam do auta, wpisując adres lotniska. Gdy wjechałam na autostradę, postanowiłam przyśpieszyć do 180 km/h. Tak, więc droga była o wiele krótsza. Zaparkowałam na parkingu i opuściłam samochód, zamykając go. Weszłam na lotnisko i już z daleka dostrzegłam dobrze znaną mi czuprynę. Uśmiechnęłam się do siebie podbiegłam do niego. Chłopak rozłożył ramiona, a ja bez wahania w nie spadłam. Objął mnie ciasno, a ja wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową. Zaciągnęłam się pięknym zapachem jego perfum.
-Już dobrze?-wyszeptał. Na dźwięk jego głosu na żywo mój żołądek wywrócił fikołka. Ta kilku dniowa rozłąka sprawiła to.- Tęskniłem za tobą- po raz drugi się odezwał. Spojrzałam na niego, a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Ja też- przyznałam. Brunet pochylił się i złączył nas w pocałunku. Nie był to ten sam pocałunek, co zawsze. Ten był taki delikatny i głębszy, niż samo pożądanie. – Chodź, pojedźmy już do hotelu- złapałam jego rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia z lotniska. Szczerze? Myślałam, że inaczej zareaguję, ale gdy go tylko zobaczyłam wszystkie obawy wyparowały.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Będziesz ze mną w pokoju, a Jazzy przeniesie do Jamesa-oznajmiłam, otwierając drzwi. Wpuściłam go do pokoju, a on od razu się rozejrzał.
-Bardzo fajnie tu- przyznał. Położył torbę na podłodze i od razu ściągnął swoją koszulkę.- Gorąco- skomentował. Wygrzebał z torby jeansowe spodenki i zmienił jeansy na nie. Wyglądał tak po prostu seksownie. Pokusa wzięła nade mną górę. Podeszłam do niego i położyłam swoje zimne dłonie na jego klatce piersiowej, a następnie stanęłam na palcach i przelotnie musnęłam swoimi ustami jego. Przez moje ciało przeszedł jakby prąd, gdy to zrobiłam. Posłałam mu cwaniacki uśmiech i podeszłam do torby, skąd wzięłam strój kąpielowy.
-Przebierz się, zabieram cię na plażę- mrugnęłam do niego i zniknęłam za drzwiami łazienki.
******************************************
Hej! Przybywam do was z 22 rozdziałem. I co, podoba się? Wreszcie się pogodzili *_*. Hihi ;*
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuń